sobota, 19 stycznia 2019

| BOOK TOUR | Strzeżcie się demony – ona jest skłonna powalić was słowami! [D. B. FORYŚ – „TYLKO ŻYWI MOGĄ UMRZEĆ”]


Autor: D. B. Foryś
Tytuł: Tylko Żywi Mogą Umrzeć
Seria/Cykl: Tessa Brown
Tom: I
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: e–bookowo
Ilość stron: 402

Mam na imię Tessa i, odkąd pamiętam, prowadzę podwójne życie. Jestem kelnerką za dnia, za to nocami zamieniam się w żądną krwi łowczynię demonów.
Dlaczego to robię? Och, nie zrozumcie mnie źle. Przecież nie wybrałam takiego zajęcia, ponieważ jest ekscytujące czy bezpieczne, pieniądze też nie grały tutaj żadnej roli, nikt mi w końcu za to nie płaci.
Tropię i zabijam wyłącznie dlatego, że posiadam nad nimi niespotykaną przewagę: w połowie jestem jedną z nich...
[opis wydawcy]


Nie mieszaj „Tylko Żywi Mogą Umrzeć” z błotem, prosiła. Pamiętaj, że to mój debiut literacki, przypominała. D. B. Foryś oczekiwała mojej recenzji z nieskrywaną szczyptą ciekawości, chociaż wyraźnie wyczuwałam, że wypowiedziane przeze mnie słowa mogły trochę zasiać strach w jej sercu. Cóż, w końcu ile to razy stykamy się w literaturze z walkami dobra ze złem, że nawet piękne opisy oraz dobrze wykreowani bohaterowie nie są w stanie ukryć, iż to już było? Przyszedł wreszcie dzień, kiedy będę mogła raz na zawsze rozwiać wszelkie wątpliwości. Dzisiaj w końcu oddam wam wyczerpującą opinię na temat tej książki. Także usiądźcie wygodnie i wysłuchajcie tego, co mam do powiedzenia...


APOKALIPSA? NIE WPADAJMY W PANIKĘ...

Nie da się ukryć, że D. B. Foryś ceni sobie dobry humor i to z nim najlepiej się jej współpracuje. Ta książka jest nim tak nafaszerowana, że nawet największy smutas, prędzej czy później, będzie zmuszony się poddać jej magii. Niejednokrotnie poczynania bohaterów czy też ich wywołujące chorą ciekawość sprawiały, że chciałam poszukiwać sprawdzonego chirurga, bo obawiałam się, że te powalające na łopatki zdarzenia spowodują, że pęknę ze śmiechu i trzeba będzie mnie zszywać. Oczywiście, żeby nie było, „Tylko Żywi Mogą Umrzeć” to nie tylko zbiór poprawiających humor momentów. Autorka zadbała również o tę demoniczną, waleczną sferę, gdzie dynamizm zdarzeń nie pozwalał zaczerpnąć oddechu lub nakazywał jego wstrzymanie. Tessa i jej sojusznicy znoszą przemieszczanie się po drodze, gdzie co rusz ktoś rzuca im kłody pod nogi, drwiąc im prosto w twarze. Chociaż każdy z nich różnił się od zwykłych ludzi, to tak samo jak oni przeżywał liczne porażki i starał się naprawić popełniane dotąd błędy. Z czasem jednak coś zupełnie innego stara się wysunąć na prowadzenie. Uważnie obserwowałam, jak między pogromczynią demonów a jej ówczesnym rywalem wybucha (nie)spodziewane płomienne uczucie, które nie tylko wprowadza zupełnie nowe akcenty, ale również powoduje niechciane komplikacje. Zakochani byli zmuszeni stawiać czoła nie tylko prześladującym ich piekielnym pokrakom i przeciekającemu przez palce czasowi. Ten niecodzienny związek powodował również liczne konflikty między sojusznikami, co mogło działać na korzyść tych, którzy dotąd od nich obrywali. Tym samym wizja zbliżającej się wielkimi krokami Apokalipsy, do której nie zamierzali dopuścić, sprawiała, że bohaterowie robili co tylko mogli, aby naprawić relacje. No i – rzecz jasna – nie wpaść w sidła własnego strachu. A ten tylko czekał, by ich w nie wciągnąć.



Wodzenie za nos. Za wielki kinol, który jest moim utrapieniem. Oj tak – przyszło mi odczuć na własnej skórze, jak D. B. Foryś zdołała opanować tę sztuczkę do perfekcji. Nawet nie wiedziałam, kiedy wpadłam w zastawioną przez nią fabularną zasadzkę. Wielokrotnie – WIELOKROTNIE – zdawało mi się, że potrafię przewidzieć przyszłość bohaterów. Byłam skłonna uwierzyć, iż to JA kontroluję każdy ich ruch. A tu na każdym kroku czekało mnie rozczarowanie... co również wprawiało mnie w zachwyt! Brzmi dziwnie, nieprawdaż? Ale, ale, no bo kiedy w grę wchodzi coś nowego, pachnącego świeżością, zyskuje się element zaskoczenia, a ten stosowany przez autorkę – jak dla mnie – był nie tylko pstryczkiem w nos. To także istny strzał w dziesiątkę! Także, kiedy nie jęczałam z powodu bólu brzucha lub szczęki (ajj, ten śmiech...) czy nie miałam kryzysu oddechowego, starałam pozbierać się po swoich małych porażkach i odkrywać kolejne ścieżki.
Godne pochwały stały się fenomenalne, pełne dynamizmu sceny walk, gdzie za ich tak dobrze skrojone opisy wielu autorów byłoby skłonnych zabić. Nie da się jednak nie zauważyć, że w którym momencie stały się one... lekko pachnące monotonnością. Tessa, niczym robot, powtarzała te same ruchy, próbując pozbyć się swoich cuchnących Podziemiami wrogów. Wiem, przy stosowanej przez nią technice, gdzie wspomagała się uwielbianymi przez siebie narzędziami tortur lepiej zdać się na wyćwiczone, sprawdzone kombinacje. Tylko że w niektórych momentach aż chciałam krzyknąć: „Hej, ale czy ta walka już się nie odbyła?”, ale usta milczały, kiedy odnajdywałam drobne elementy, które pozwalały odróżnić poszczególne scenerie. Także lekko przyczepię się do demonicznych pokrak. Czasami brakowało mi w nich tej krwiożerczej chęci mordowania, identycznej z tą, jaką mogłaby się pochwalić ich pogromczyni, gdy wpadała w dziki szał. Żywię ogromną nadzieję, że autorka kopnie je boleśnie w tyłek, aby te ukazały ociupinkę więcej zwierzęcej natury. Hej, niechaj zaszaleją! Niech trochę narozrabiają!


HEJ, MALEŃKA. PO ILE KILOGRAM SARKAZMU?

Cięty język, zwinność godna drapieżników, odwiecznie nieakceptująca swojej drugiej natury – tymi oto słowami opisałabym Tessę Brown, gdyby zabroniono mi się rozgadać czy rozpisać. Na szczęście nie nałożono na mnie zakazów, także w tej chwili zdradzę, że wystarczyła jedna rozmowa, aby ta bohaterka została przeze mnie polubiona. Poturbowana przez los, przeklęta przez rodzinę kobieta starała się jak tylko mogła walczyć o lepsze jutro (nie tylko dla siebie), tym samym na jej drodze stanęło wielu nietuzinkowych ludzi, którzy stali się dla niej bardzo ważni. Jednakże chęć ratowania świata przed demonami nie sprawiła, że dzieliła się dobrymi uczynkami na prawo i lewo. Sam Kilian się o tym przekonał, kiedy Tessa okazywała mu swoją niechęć. I trudno się dziwić, bo przecież nikt nie lubi, gdy ktoś jest w stanie odpowiedzieć na twój sarkastyczny docinek, niekiedy zamykając ci usta. A tu nie dość, że on był w stanie tego dokonać, to jeszcze wiecznie deptał jej po piętach. Ta dwójka totalnie rozwalała system! Wystarczyło dosłownie niewiele, aby zwyczajna rozmowa przeistaczała się w sprzeczkę pełną dobrych, godnych zapamiętania tekstów. Także ciężko sobie wyobrazić ich przymusową współpracę. Tylko jak to powiadają... kto się czubi, ten się lubi?
Gabe, Gabe, Gabe... ksiądz, który swoim zachowaniem przypominał mi krnąbrnego nastolatka. Przypuszczam, że gdyby nie sutanna i moc Watykanu, byłby skłonny szaleć, próbując dorównać Tessie. W jakimś stopniu obdarzyłam go sympatią, bo główna bohaterka mogła na niego liczyć, jednak przez całą książkę miałam wrażenie, że prócz tych szaleństw tkwi w nim coś znacznie więcej... Podobnie podejrzliwa byłam względem medium, Remiela. Mężczyzna zajmował honorowe miejsce w sercu Tess (czemu nie dałaby rady zaprzeczyć), co owocowało tym, że często to wykorzystywał. Gołym okiem widziałam, jak ta niezdrowa relacja ich osłabia. Wyniszcza. Ale cóż – rozum mówił jedno, kiedy serce i pragnienie bliskości drugie. Cóż poradzić? Natomiast Deamon... Ten to dopiero wymiatał! Aż żałowałam, że pojawia się, by parę stron później zniknąć, bo ten demon mógłby narobić jeszcze większego szumu w życiu Tess.
Przez „Tylko Żywi Mogą Umrzeć” przewija się jeszcze wielu innych, mniej lub bardziej istotnych bohaterów. Każdy z nich doskonale odgrywał swoją rolę, doprowadzając mnie do szewskiej pasji, wzbudzając litość lub wywołując kolejne dawki śmiechu. Dzielący się swoimi wadami i zaletami, uświadamiali, że wystarczy pojawić się w czyimś życiu dosłownie na parę minut, by przewrócić go do góry nogami. I tylko od najważniejszej osoby zależało, co zamierza z tym fantem zrobić. A jakie decyzje w ich sprawie podejmowała Tessa? Odpowiedź znajdziecie w książce.


A TY, CZY TY, PO DEBIUT SIĘGNIESZ TEŻ?

Powiadają bowiem, że bezmyślne przeglądanie Facebooka niczego dobrego nie przynosi. Zabiera jedynie czas, który można przeznaczyć na coś pożytecznego. Tylko gdyby nie to, że właśnie tak zabijałam nudę, nie zdołałabym dostrzec informacji o akcji Book Tour z „Tylko Żywi Mogą Umrzeć”, organizowanej przez Oczarowaną Czytaniem. Wtedy nie wzięłabym w niej udziału i nie mogła powiedzieć paru słów o stylu pisania D. B. Foryś! A mam o czym opowiadać.
Autorka zdobyła moje serce wyśmienitymi, zakrawającymi o żarty dialogami, które zręcznie wplotła w tę zbliżającą się Apokalipsie scenerię. W prywatnej rozmowie zdradziła mi, że sama lubi humorystyczne elementy, a ta książka doskonale to potwierdza. Także nie da się nie zauważyć, że lekkie pióro w połączeniu z dobrze przemyślaną fabułą i doskonale wykreowanymi bohaterami sprawia, że człowiek pragnie pochłonąć „Tylko Żywi Mogą Umrzeć” na jednym posiedzeniu, równocześnie robiąc wszystko, aby ta czytelnicza przygoda trwała jak najdłużej. I to dosłownie wszystko. Skąd wiem? Cóż... sama kombinowałam, ile wlezie, byle tylko ta pochłaniająca mój umysł historia nie skończyła się tak szybko. D. B. Foryś – ty już dobrze wiesz, że z utęsknieniem czekam na kolejny tom przygód zadziornej Tessy i jej towarzyszy. No bo... nie wolno zostawiać czytelnika w takim momencie! Wstyd i hańba!

Podsumowując, tej książki nie da się czytać – ją się po prostu pochłania! D. B. Foryś stworzyła magicznie demoniczny świat, gdzie nigdy nie można być pewnym swojej przyszłości, kiedy przeszłość zręcznie miesza w teraźniejszości, a skroplenie tego szczyptą humoru nadaje temu zupełnie nowych barw. Powalająca na łopatki, nakazująca sprawdzić, czy ma się wykupione ubezpieczenie historia, która nie wypuści cię ze swoich objęć, nim nie odkryjesz jej całego piękna. Piekielnie dobra lektura!

MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆☆



DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:

[…] ludzie nie byli z natury źli, a jedynie stawali się tacy, bo tak było łatwiej.

Jak długo planujesz jeszcze się dąsać?
Podać konkretną datę?

Będziesz smażyć się w Piekle, zobaczysz... – Spojrzałam na niego z dezaprobatą.
Nie słuchaj jej – zapewnił Kilian [...]. – Tam nikogo nie trzymają w kotłach.
A Lucek ma widły? – Zaciekawił się Gabe. – Czy to także bujda?
Nie – zaprzeczył. – Rogów też nie ma.
Łeee, to co to za diabeł?

Doskonale zdawałam sobie sprawę ze swojego pochodzenia, ale gdzieś głęboko nie potrafiłam tego zaakceptować. Wolałam postrzegać demoniczne korzenie jako coś w rodzaju dodatku, niż uznać je za fundamentalną część mnie. Dopóki nie znałam wszystkich faktów, dopóki nie zostały wypowiedziane na głos, nie stawały się realne. Wciąż mogłam żyć w swoim małym domku z kłamstw.

[…] Teraz coś zjedz, jesteś za chuda.
Jestem w sam raz – odparłam stanowczo i poklepałam go po brzuchu. – Gdybym wyhodowała coś takiego, nigdy nie dogoniłabym żadnego potwora.
To? – zapytał, masując się po kałdunie. – To jest, moja droga, oznaka dobrobytu, a dodatkowo nadaje się idealnie jako półeczka na mydło podczas kąpieli.

16 komentarzy:

  1. Myślę, że dam jej szansę, chociaż fantastyka to nie moje klimaty, ale spróbuję ;)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  2. Normalnie sam opis pewnie by mnie nie zachęcił, ale twoja recenzja sprawiła, że sięgnę po ten debiut. Przekonuje mnie przede wszystkim humor i to, że bohaterowie wydają się świetnie wykreowani :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za opinię i ciesz się, że miło spędziłaś czas z książką <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Co prawda recenzja jest świetna, jednak książka nie dla mnie. Ale fajnie, że Tobie się podobała. Super, że każdy z nas lubi co innego. Inaczej świat byłby nudny

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta ksiazka ma fajny tytuł :) fabula nie brzmi jakos super oryginalnie, ale zachecilo mnie to wodzenie za nos :) moze sie skuszę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Brzmi nawet nieźle, ale jakoś nie czuję, żeby to było takie teraz moje must read. Może kiedyś, w wolnej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  7. Odkąd pojawiła się na rynku czytelniczym miałam na nią ochotę :-) Teraz mam jeszcze większą :-D Muszę przeczytać ❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Opis książki jakoś mnie nie chwycił. Twoją recenzję czytało mi się naprawdę bardzo dobrze, jedna uważam, że nie jest to książka dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Połączenie fantastyki i humoru - wyglada to na ciekawy miks

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejna książka, którą wprost muszę wcisnąć w swoje plany czytelnicze. Brzmi świetnie! :)

    Pozdrawiam,
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Czeka na swoją kolej w wersji elektronicznej na moim czytniku, mam nadzieję, że mnie też się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zastanawiałam się czy sięgnąć po tę książkę, jednak obawiałam się braku zachwytu z mojej strony. Twoja recenzja sprawiła, że zmieniam zdanie :D

    Pozdrawiam!
    recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Może być dobra, zwłaszcza jak na debiut.. 😺

    OdpowiedzUsuń
  14. Dynamiczne rytmy mile widziane, zaskakujące kształty scenariusza zdarzeń również, trochę obawiam się tego uczucia między postaciami, ale klimaty fantastyki w końcu moje. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Lubię czytać debiuty.

    Serdecznie pozdrawiam.
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Widziałam parę razy reklamę tej książki i powiem Ci, że gdyby nie ona, to nie zwróciłabym na niej uwagi. Bo jakby nie spojrzeć, opis niespecjalnie zachęca. Jest taki zwyczajny, bez krzty iskry wzniecającej zaciekawienie. A teraz, kiedy przeczytałam twoją recenzję już wiem, że pierwsze wrażenie bywa mylące, a sam opis nie ujawnia tego szaleństwa w środku książki. A ja lubię akcję, lubię nadnaturalne istoty, także mam "Tylko żywi mogą umrzeć" w planach :)

    OdpowiedzUsuń