piątek, 1 listopada 2019

O pewnej dwójce, co chce zbawiać Śląsk [PAWEŁ CIEĆWIERZ – „BLUES O KRWI I TRAWIE”]


Autor: Paweł Ciećwierz
Seria/Cykl: -
Gatunek: kryminał, thriller
Wydawnictwo: Literate
Liczba stron: 272

Nadię Wit i Ryszarda Zwierza połączyła sprawa zaginionej dziewczyny, która na krótko pojawiła się w życiu każdego z nich. On, mężczyzna z przeszłością, były bokser, obecnie mało znaczący śląski handlarz ziołem. Ona, kobieta z przyszłością, kiedyś najlepsza dziennikarka śledcza, obecnie celebrytka.
Czy poradzą sobie na śląskiej „ulicy”, na której seks, przemoc i narkotyki spotyka się częściej niż bezpłatne miejsca parkingowe? Czy są w stanie zaufać sobie na tyle, żeby wmieszać się w najbrudniejsze interesy? Co zmieni się, kiedy sprawa zaginionej dziewczyny nabierze kontekstu politycznego, a bardzo wielu ludzi poczuje się zagrożonych ich dociekliwością?
Istnieją miejsca, które piętnują duszę i serce.
Istnieją zbrodnie, których nie można wybaczyć i zasady, których nie można złamać!
Ryszard i Nadia mogą ostatecznie liczyć tylko na siebie. Czy to wystarczy? Wierność ma w końcu swoją cenę, nieszczególnie wysoką w świecie dilerów i dziennikarzy.
[Opis wydawcy]

Mówi się, że wścibstwo nie jest mile widziane. Choć niektórym wpychanie nosa w nieswoje sprawy sprawia mnóstwo frajdy, gdyż dzięki temu urozmaicają sobie pozbawione atrakcji dni i noce, jednak to „zainteresowanie” nie zawsze działa tak, jak dana osoba sobie zapragnie. Przecież nie każdy sobie życzy ingerencji najbliższych w życie, a co dopiero zupełnie obcych osób! Pragną działać po swojemu, bez cennych porad oraz mnóstwa krytyki otoczenia. Nie znoszą, gdy ktoś przydziela im zupełnie inne role w rzeczywistym teatrze. Tylko że każde odrzucenie może jeszcze bardziej ich pobudzać. A kiedy dotyczy wpływowych osób, może dojść do wielu przykrych niespodzianek...

GDZIEŚ NA ŚLĄSKU CZAI SIĘ NIEBEZPIECZNY CZŁOWIEK, KTÓRY MA DLA MNIE CENNE INFORMACJE, ALE MOŻE MNIE ZABIĆ? LUZIK, PODAJ NA NIEGO NAMIARY!


Minęło ładnych parę dni, odkąd przeczytałam książkę „Blues o krwi i trawie” i przyznam, iż nadal mam mętlik w głowie. Na tych niecałych trzystu stronach tyle się działo, że pochłonięcie tego na jedno posiedzenie byłoby – moim zdaniem – definitywnym samobójstwem. Pan Paweł Ciećwierz zagwarantował taką jazdę bez trzymanki, że mózg mógłby się przepracować i prędzej czy później opuścić czaszkę z donośnym hukiem! Każdy kolejny rozdział przynosił ze sobą wiele niewiadomych, bo nigdy nie wiedziałam, jakie wynikną konsekwencje z obranych przez bohaterów ruchów. Wiedziałam tylko jedno – że dość szybko nie opędzę się od tej drugiej twarzy pozornie tonącego w czerni i szarości Śląska. Od przestępczego światka, gdzie to wydobywa się ze swoich zapyziałych nor nawet w dzień, by pod przykrywką naznaczać kolejne tereny swoim skażeniem. Od intryg sięgających szponami wszystko i wszystkich oraz fałszu przenikającego wszelkie media.
I tak jak mówiłam – według mnie – przeczytanie tego od deski do deski jednego dnia nie byłoby dobre. Pomijając już te spektakularne wybuchy oraz rozlewy krwi, trzeba zwrócić uwagę na to, iż po czasie czułam się już tym nieco zmęczona. Owszem, nie brakowało luźniejszych fragmentów, lecz nim człowiek przy nich wyrównał oddech, znowu trzeba było mieć się na baczności. I może na początku nie jest to jeszcze aż tak widoczne, ale wraz z rozwojem fabuły, gdzie Nadia i Ryszard wsiąkają znacznie głębiej w pewne sprawy, robi się aż duszno. Nieraz wydawało mi się, iż autor poruszył za wiele wątków i przestawał nad tym krwistym szaleństwem panować! A to jeszcze nie koniec wskazywania palcem tego, przy czym kręciłam swym wielgachnym kinolem.

HEJ, MOŻE STARCZY TEGO DOBREGO? JUŻ PRZEKROCZYLIŚCIE LIMIT OTARĆ O ŚMIE… NIE ROZŁĄCZAJCIE SIĘ! H-HALO?!

Potulny misio w ciele niedźwiedzia grizzly – właśnie tak mogłabym określić Ryszarda Zwierza. Choć sprawiał wrażenie brutalnego, skorego do okazywania swojej dominacji na danym terenie (a za pomocą siły i pięści mógł wiele zdziałać), to nie dało się ukryć tego, iż w tym mężczyźnie głęboko tkwiły zupełnie inne uczucia. Gorące uczucia, jakimi obdarzył pewną siebie, uwielbiającą zadzierać z samym Żniwiarzem Nadię. Kobietę, która doskonale znała swoje atuty i chętnie z nich korzystała do pokonywania licznych przeszkód. I w sumie wszystko było ładnie, pięknie, poznali się, poczuli się sobą oczarowani, jednak… brakowało mi tego momentu pomiędzy tymi dwoma stanami. Najpierw biła od nich niechęć, później nastąpiło fizyczne przyciąganie, by nagle doskoczyć do momentu, kiedy ktoś bez wahania nazwałby ich parą. Ewentualnie zdarzyło się coś takiego, jednak zupełnie inne elementy to przysłoniły, przez co czuję się niedoinformowana. Chyba że faktycznie niczego takiego nie było, przez co ten wątek – niestety – traci realne kształty.
Tak czy siak, jeżeli miałabym wskazać, kto z tej dwójki był mi bliższy, to byłby nasz Zwierzak. Nadię wyjątkowo tolerowałam, gdyż niejednokrotnie dawała mi w kość. Jak Ryszard wzbudzał moje zaufanie, tak ona – niekoniecznie. Pomijając już jej wieczne szukanie dziury w całym i bezwzględne pakowanie w krwiste tarapaty, nie byłam w stanie przeboleć tego, co uczyniła. Choć prawda o tym nie ujrzała światła dziennego (co akurat pochwalam, bo dzięki temu obyło się bez kolejnych dramatyzmów), to i tak niesmak po tym pozostał. A Rysiu? Może nieco zbłądził, przez co ciemność Śląska go pochłonęła, to i tak jego gesty wydawały mi się bardziej szczere, pozbawione egoistycznych pobudek. Tylko jedno im przyznać: jak mało kto byli dla siebie wsparciem. Nieważne, co by się działo, mogli na siebie liczyć. Choć niektórzy niejednokrotnie próbowali przerwać łączącą ich więź...

Pan Paweł Ciećwierz podjął się nie lada wyzwania. Już tworzenie w narracji trzecioosobowej bywa nie lada wyzwaniem, a kiedy jeszcze dorzucimy do tego czas teraźniejszy… Wtedy robi się ciekawie! Przyznam, że choć kocham obie formy, ale lepiej mi z nimi, gdy są oddzielone. Pomimo wciągającej akcji oraz dobrego przygotowania do wielu sfer (wiedza autora o boksie ogromnie się przydała, bo dzięki temu sceny takowych walk nie wyglądały typowego „mordobicia”), ciężko było się w to wgryźć. Z czasem człowiek się przyzwyczaił, ale i tak to też troszeczkę mnie wymęczyło. Również przerażał mnie wątek polityczny. Doskonale wiedziałam, że takowy tutaj istnieje. Sama, z własnej woli, nadepnęłam na coś, co mi nieszczególnie leży, lecz przyznam, że muszę podziękować autorowi, że nie stworzył tutaj aż tak skomplikowanych układów. Było dobrze. Ba, nawet rzeknę, że polityka w takiej formie jest jeszcze zjadliwa.
A, bym zapomniała! Definitywnie nauczyłam się, że wścibianie nosa w sprawy, które ani trochę mnie nie dotyczą, jest nieopłacalne. W niektórych przypadkach jeszcze mogę w czymś pomóc, ale jeżeli przyszłoby do czegoś takiego, jak tutaj… Nie, ja sobie wrócę przed telewizorek, włączę „Trudne sprawy” czy inne seriale paradokumentalne i na nich się skupię – tak będzie najbezpieczniej.

Podsumowując. „Blues o krwi i trawie” nie należy do lekkich, przyjemnych książek. Pomimo okładki w łagodnych odcieniach, wewnątrz króluje ciemność oraz brutalność, gdzie razem, ramię w ramię, przyciskają człowieka do muru, próbując pozbawić tchu. To tutaj Śląsk pokazuje swoje drapieżniejsze oblicze, dlatego też, jeżeli umiesz postawić się złu oraz samemu czujesz, że odnajdziesz się w tym brudnym, pełnym intryg oraz tajemnic świecie, bez wahania sięgaj po tę iście męską lekturę. W innych przypadkach lepiej rozważyć, czy warto.

MOJA OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆


DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:

[…] Opowieści mają swoje konwencje narracyjne, morały, zwroty akcji. I nie walczy się z nimi, tak jak nie sposób walczyć z mijającym czasem, który formy niedokonane zmienia w dokonane, a teraźniejsze w przeszłe. Każda opowiedziana historia przetworzy się w umysłach słuchaczy. Fragmenty zostaną dostosowane do bieżących potrzeb, wymieszane z innymi, zapomniane. Wszyscy kończą jak bohaterowie barowej anegdoty, zaczynającej się słowami: „Znałem kiedyś takiego jednego gościa...”.

21 komentarzy:

  1. To książka dla mnie. Lubię takie mocne, brytakne, wręcz męskie pozycje. Myślę że odnalazłabym się w tym świecie. Chętnie przeczytam.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na tą książkę zdecydowanie zarezerwuje sobie więcej czasu.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię typowo męskie książki. Jeżeli chcę odpocząć od romansideł dla babuszek,chwytam właśnie po coś takiego. Aby odetchnąć od różu, brokatu i innych błyszczących atrakcji z miłością na pierwszym planie. W sumie ta książka też wydaje się nawet ciekawa. Kto wie, może kiedyś znajdę dla niej trochę czasu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z jednej strony mnie intryguje ten tytuł, a z drugiej strony nie jestem pewna, czy byłabym zadowolona z tej lektury XD Ach to niezdecydowanie XD

    www.whothatgirl.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. "Pan Paweł Ciećwierz zagwarantował taką jazdę bez trzymanki, że mózg mógłby się przepracować i prędzej czy później opuścić czaszkę z donośnym hukiem!" po czymś takim już się nastawiam pozytywnie. Choć wiem, ostrzegasz- nie czytaj na jeden raz :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Po książce i serialu "Ślepnąc od świateł" zapanowała moda na takie brutalne książki, a ja niekoniecznie w nich gustuję. Wolę mocne przesłanie, ale w opakowaniu science fiction.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyjemna okładka, ale lektura raczej nie dla mnie. Nie lubię ciężkich powieści.

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi ciekawie, więc może dam się namówić. Chociaż już teraz mam za duży stos do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Sama tematyka mi odpowiada, ale mimo to coś mnie odpycha od tej książki. Chyba poczekam na więcej opinii i ewentualnie wtedy zdecyduję, czy kiedyś po nią sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Okładka bardzo przyciąga. Treść wydaję się bardzo intrygująca i chyba się skuszę mimo tej brutalności.

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam takie książki, w których ciągle coś się dzieje, najlepiej coś brutalnego. Jestem bardzo na tak 😁
    Pozdrawiam
    subjektiv-buch.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Chociaż czasami lubię takie cięższe powieści, to ta do mnie nie przemawia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja na razie odpoczywam od tego typu książek ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Raczej nie będę sięgać po tę historię ;) może w przyszłym roku ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiem, czy mam ochotę na taką lekturę. Chyba nie teraz jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie lubię brutalności w książkach, ale ten Śląsk mnie przyciąga :P Bo na razie tu mieszkam i studiuję :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Kupiłaś mnie. :D Lubię takie męskie, mocne lektury, gdzie krew się leje. :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie moje klimaty. Definitywnie. Poza tym sama nauczyłam się że wścibianie nosa w nie swoje sprawy nie może się dobrze skończyć. Przyjechałam się na tym kilka razy. Dlatego teraz mówię pas totalny. Kinga

    OdpowiedzUsuń
  19. Miałam już do czynienia z tego typu książkami, których wprost nie da się przeczytać za jednym zamachem. Choć fabuła intryguje to tym razem się nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  20. Uwielbiam Twoje recenzje, zawsze czytam je z ogromną przyjemnością. Mało jest w sieci blogerów, którzy piszą z takim polotem.

    OdpowiedzUsuń