piątek, 23 sierpnia 2019

• PATRONAT MEDIALNY • Uwięziona między dwoma światami [ALICJA WLAZŁO – „MROK”]


Tytuł: Mrok
Seria/Cykl: Zaprzysiężeni
Tom: I
Gatunek: fantastyka, fantastyka polska
Wydawnictwo: Inanna
Ilość stron: 352

Nadchodzi mrok i nikt się przed nim nie ukryje!
Laureen miała wszystko, czego tylko mogła zapragnąć: kochającą rodzinę, wymarzoną pracę i wspaniałą przyszłość. Miała, do chwili, kiedy w jej życiu pojawił się tajemniczy Sigarr. W mgnieniu oka otaczający ją perfekcyjnie uporządkowany świat wypełnił chaos.
Potępieni i Zaprzysiężeni toczą od tysiącleci brutalną wojnę. Laureen ma w niej do odegrania kluczową rolę, ale musi stanąć do walki o wszystko co kocha.
Czy znajdzie w sobie dość odwagi?
[Opis wydawcy]

Mrok czaił się wszędzie. Wykorzystywał każdy cień i niecierpliwie wyczekiwał momentu pełnego ujawnienia się. Nerwowo rozczapierzał pazury, łagodnie naznaczając każdą stronę swoją aurą. Zanim jednak uwolnił całe pokłady przerażającej do szpiku kości energii, musiał ustąpić miejsca rzeczywistości. Rzeczywistości, od której aż biło jasnością. Trudno się temu dziwić, kiedy ta – choć gdzieniegdzie przeplatana słabymi odcieniami szarości – była związana z pozytywnymi wrażeniami. Nie dało się jednak nie zauważyć, że również ona wydawała słabą woń szaleństwa.

DOCENIAJ TO, CO MASZ, BO NIGDY NIE WIESZ, KIEDY MOŻESZ TO STRACIĆ


Życie Laureen wypełniało multum wrażeń, gdzie wystarczył dosłownie moment, aby przewrotny los pozbawił ją tego, co było dla niej wszystkim. Od tamtej chwili uderzał we mnie przepełniający bohaterkę smutek. Jej bolesna strata stała się również moją. Jednakże na tym okrutnym etapie pojawiła się iskierka nadziei. Niosła ze sobą sporą inną odmianę mroku, która wyzwoliła fabułę z letargu. Udzieliła zgody na wrzucenie kolejnego biegu, dzięki czemu każdy kolejny książkowy zakręt stanowił nie lada zagadkę. Również sfera fantastyczna, choć już wcześniej słabo wyczuwalna, zyskała szansę ukazania swojej majestatyczności, tworząc z przyprawiającą o szybsze bicie serca wartką akcją spójną całość. Niczym Laureen ciągnęło mnie do wbijających w jej życie z impetem Zaprzysiężonych. Pragnęłam poznać ich jak najlepiej, mogąc całkowicie zrozumieć ich system działania. I może było mi dane poznać parę ich twarzy, to jednak wiele spraw zostało przykrytych zaklęciami uniemożliwiającymi poznać całą prawdę. Niekiedy stąpałam we mgle, otoczona mrocznymi sekretami, lecz nie bałam się brnąć w te niebezpieczne rejony. Im głębiej w nie wchodziłam, tym coraz mniej dostrzegałam, że… uzależniam się od tej książki!
Nie da się również ukryć, iż „Mrok” to nie tylko nadnaturalne nuty, przeplatające się między zwyczajnymi zdarzeniami. Fani mocniejszych doznań również otrzymali niemałą dawkę elektryzującego romantyzmu oraz parę pikantnych scen, które nie są na tyle napastliwe i obrzydliwe, by chcieć złożyć zawiadomienie o gwałcie na naszą wyobraźnię. W tym wydaniu są one nieco dopracowane, przez co wyobrażenia o napalonej nastolatce tworzącej na pewnym portalu pisarskim odchodzą w zapomnienie. Alicja Wlazło wyrzeźbiła je, ukazują one lepsze kształty, jednak – moim zdaniem – można jeszcze w nich znaleźć coś, co nieco wadzi. Chyba że tylko ja mam wiecznie jakieś „ale” w tej kwestii...

ROZDWOJENIE JAŹNI? NIE CHCĘ NIC MÓWIĆ, ALE CHYBA KAŻDA KOBIETA PRZEZ COŚ TAKIEGO PRZECHODZI...

Już przy recenzji pierwszego wydania „Mroku” uznałam Laureen za matkę-kwokę i… zdania nie zmieniłam. Podporządkowana rodzinie, zapatrzona w nią jak w obrazek, bez wahania spełniała najmniejsze zachcianki domowników, wbrew własnemu szczęściu. To, o co poprosili, było dla niej święte i nie spoczęła, póki tego nie spełniła. I raz jeszcze ciężko mi to przechodzi przez gardło – palce – ale dopiero okrutna tragedia sprawiła, że Laureen mogła poczuć się sobą. Odnaleźć własne „ja” i korzystać z tego, ile wlezie. Zanim jednak wyszła ze skorupy, mogła liczyć na wsparcie przyjaciółki, Tessy. Kobieta nie wzbudziła mojej sympatii, jej zachowanie działało mi na nerwy, ale nie można nie zauważyć, iż wspierała ją i opiekowała się nią w najtrudniejszych momentach. Tylko czy aby na pewno robiła to całkowicie bezinteresownie? Inaczej sprawy miały się z Sigarrem. Ten tajemniczy, uwielbiający milczeć mężczyzna może próbował udawać, że nie martwi go stan psychiczny Laureen, to z czasem na tyle się do niej przywiązał, iż w razie niebezpieczeństwa był gotowy poświęcić dla niej wszystko – nawet własne życie! Nie ma co, ten Zaprzysiężony wzbudzał zainteresowanie. Jego mroczna aura działała jak magnes, przez co nie dziwię się, że sama główna bohaterka uwielbiała przebywać w jego towarzystwie. I czasami dobrze, iż ten był w pobliżu, gdyż kobieta uwielbiała pakować się w tarapaty, przy których nieraz głośno wzdychałam. I niech ktoś mi powie, że wiek określa naszą dojrzałość...
Żeby tradycji stało się zadość, ponownie zwrócę swe oczy ku innym bohaterom. Swój mały wywód rozpocznę od Ladysława, który dał mi się poznać jako bezkompromisowy, uparcie dążący do celu mężczyzna. Dowódca Zaprzysiężonych niejednokrotnie udowadniał, że stoi ponad wszystkimi, czym nie wkupywał się w niczyje łaski. Rozumiałam, że sprawuje ważną funkcję i należał mu się szacunek, tylko czy postępując w ten sposób na niego zasługiwał? Inaczej było z Nancy. Otwarta na ludzi wesoła kobieta, dla której niesienie wiedzy stało się priorytetem. Uprzejma, chętnie niosąca pomoc bliźniemu – Ladysław powinien pobrać u niej parę lekcji. Silimir… ten przesiąknięty wiedzą mężczyzna nie dał się za dobrze poznać, jednak wyczuwałam od niego ogromne pokłady mocy, które zapewne dadzą o sobie znać w kolejnych tomach, a wtedy nie tylko go polubię, ale również bezgranicznie pokocham!

Poprzednim razem Alicja Wlazło umożliwiła czytelnikom zobaczenie, jak wraz z postępującą fabułą zmieniał się jej styl pisania. Choć wyglądało to interesująco, to jednak przeskoki jakościowe dawały o sobie znać, przez co odbiór historii nie zawsze był znakomity. Tym razem wszystko zostało wyrównane, dzięki czemu można płynąć przez tekst bez potykania się o niedopracowane fragmenty. Od początku do końca wtapia się w ten wyimaginowany świat, czując na plecach oddech mrocznej materii szykującej się do skoku. Za to można chcieć pstryknąć panią Wlazło w nos za jej skrupulatność. Alicja ma to do siebie, że dba o najdrobniejsze szczegóły, jednak czy kolor samochodu, czy kanapy odgrywa aż tak kluczową rolę? Nie sądzę. Lecz nie można zapominać o najważniejszym. Autorka, poprzez historię Laureen, pokazała, iż nawet największa życiowa tragedia nie powinna zamykać nam furtki do wspaniałej przyszłości. Można przeżyć żałobę, ale ona też musi kiedyś się zakończyć, ustępując miejsca jasnym barwom naszej egzystencji. Warto chwycić pomocną dłoń innych i podnieść się z kolan. Inaczej pochłonie nas ciemność, która nie prowadzi do niczego dobrego.
Mrok” ma przepiękną okładkę, nieprawdaż? Wyrazista, od razu skupia uwagę, a w połączeniu z opisem jeszcze bardziej zachęca do lektury. Zasiada się do czytania, delektuje tekstem, a tu nagle… błąd. Jeden? Można wybaczyć i iść dalej. Drugi? W porządku… Trzeci? Nie powiem, zaskoczyło mnie to, że w tej książce można znaleźć smaczki typu „przecinek-spacja-przecinek”, „przecinek-spacja-kropka” czy „przewrócony dwukropek”, co zapewne było pozostałością po wniesionych przez autorkę poprawkach, ale czy to nie powinno… zniknąć? Także zdarzały się nadprogramowe, zjedzone czy też przekręcone literki, gdzie z czasem obawiałam się, że przestanę skupiać się na treści, byle tylko wynajdywać kolejne niespodzianki. A kiedy jeszcze doda się do tego węższe marginesy, drobniejszą czcionkę oraz mniejsze odległości między wersami – nie było lekko. Nawet mając na nosie okulary, strasznie mi się męczyły oczy… A najgorsze jest to, że później za takie potknięcia wielu czytelników atakuje autora, co jest bardzo przykre...

Podsumowując. „Mrok” Alicji Wlazło to przesiąknięta bólem, cierpieniem, wieloma sekretami oraz nieosiągalną dla wielu magią historia, która może nie przypaść do gustu tym, którzy oczekują czegoś lekkiego. Aby sięgnąć po tę książkę, trzeba przygotować się na przejęcie ogromnej dawki sprzecznych emocji, gdzie trzeba trzymać rękę na klatce piersiowej z obawy, że serce może z niej wyskoczyć. Po fenomenalnym zakończeniu aż nie mogę doczekać się „Iskry”!

MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆☆

DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:

Obok nas wylądował kos i chwycił kawałek bułki, który musiał upaść na ziemię, po czym odleciał. Szkoda, że nie zabrał mnie ze sobą.

Szczęście tworzą krótkie momenty, niezależnie od całokształtu sytuacji.

[…] czyż można nazwać głupstwem chęć ratowania rodziny, a głupim gotowego oddać za bliskich życie?

Nie ma istot słabych. Są tylko zagubione, które nie miały szczęścia odnaleźć własnej ścieżki.

25 komentarzy:

  1. Jestem gdzieś w połowie nowego wydania "Mroku" i przyznaję, że na razie do bohaterów nadal nie jestem zbyt entuzjastycznie przekonana. No i te pikantne sceny... Tak, jakiś progres jest, ale to nadal trzeba poprawić. No i te braki korekty. Może to niekoniecznie wina Alicji, ale wydawnictwo powinno lepiej popracować nad tą częścią?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję patronatu :)
    Dla fanów fantastyki ta mroczna historia wydaje się być idealna

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przeczytałam pierwszego wydania, ale te mam w najbliższych planach. Muszę przyznać, że drugie wydanie bardziej mi się podoba jeśli chodzi o szatę graficzną. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. To cieszy, gdy czytelnik może dostrzec poprawę w warsztacie literackim docenionego autora. Fajnie, że Wlazło idzie do przodu i coraz mniej jest niedopracowanych fragmentów. Chyba jednak sięgnę po tę serię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak w ogóle to gratuluję patronatu - i właściwie to chyba przez Ciebie lub dzięki Tobie, sięgnę po tę serię :D mamy podobne gusta, więc powinno być okej.

      Usuń
  5. Żałoba to złożony proces, nie zawsze udaje się autorowi przeprowadzić bohatera przez kolejne jej etapy, tak aby postać i jej emocji wydawały się przekonujące. Przyznam, że na ten właśnie aspekt zwracam szczególną uwagę przy poznawaniu losów bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta książka już wyskakuje mi z lodówki. Pewnie będę chciała ją poznać, jednak najpierw niech trochę przycichnie ten cały szum wokół ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie słyszałam jeszcze o tej książce, jednak zainteresowałaś mnie nią. Bardzo lubię taką młodzieżową fantastykę z nutką romansu. Może kiedyś skuszę się na te serie. Obecnie wole sięgać po jednotomówki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiedziałabym, że to młodzieżowa fantastyka. ;)

      Usuń
    2. A okładki właśnie tak sugerują, kolejny raz okazuje się, że nie zawsze to ze sobą współgra.

      Usuń
  8. Gratuluję patronatu! Bardzo lubię książki tej Autorki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję patronatu! :) Ta książka chodzi za mną już kilka miesięcy, chyba wreszcie pora po nią sięgnąć...

    OdpowiedzUsuń
  10. Obecnie potrzebuję czegoś lżejszego. Zaintrygowała mnie jednak fabuła i zapiszę sobie tę książkę na lepsze czasy, czyli na długie, jesienne wieczory.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam ją u siebie na półce i czeka na swoją kolej :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Fabuła mnie całkiem zainteresowała, ale już wiem, co by mnie wkurzało niemiłosiernie - imiona bohaterów. Nienawidzę, kiedy są mieszane polskie i zagraniczne imiona, a już do szewskiej pasji doprowadza mnie, jak polscy autorzy dają swoim bohaterom imiona zachodnie. Naprawdę, zamiast tej całej Laureen nie mogło być bardziej polskiej Laury (też do bani imię, ale niech będzie XD)? :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie zostały wykorzystane imiona typu Laura, bo autorka poszła w głębszą fantastykę, gdzie właśnie te dziwniejsze mają większą moc? Nie wyobrażam sobie, aby któryś potępiony nazywał się Stefan albo Gienek. Albo Zaprzysiężony Artur czy Marcjanna...

      Usuń
  13. Ten ostatni cytat mnie oczarował. A jeżeli chodzi o takie błędy, to czy korektor nie powinien ich wyłapać, zanim książka pójdzie do druku? Zawsze mnie to zastanawia, przecież jest też mnóstwo programów, które sprawdzają pisownię

    OdpowiedzUsuń
  14. Zafascynował i zaintrygował mnie początek recenzji. Przyznam, że z chęcią dałabym się wciągnąć autorce w wykreowany przez nią świat i poznać wszystkie tajemnice Zaprzysiężonych. Pomimo tego, że też rażą mnie błędy interpunkcyjne i tym podobne...

    OdpowiedzUsuń
  15. Zdecydowanie bardziej wolę pierwsze wydanie, jeśli chodzi o okładkę. Fajnie, że ta wersja została w jakimś stopniu poprawiona, ale szkoda, że nie do końca. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mrok to słowo tak przyciąga do tej książki i zostało tyle razy użyte, że jestem szczerze nią zainteresowana. Chociaż niedokońcacwoem o czym jest książka :) Tytuł zapisuję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy przeczytać opis oraz wczytać się w recenzję, by wiedzieć, o czym jest książka.

      Usuń
  17. Ostatnio wygrałam tę książkę i już nie mogę się doczekać lektury!

    OdpowiedzUsuń
  18. Sam tytuł już sporo obiecuje. Ciekawe czy by mi się spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  19. Gratuluję dziewczyny patronatu! 😘 kurczę to się rozpisałaś ;) nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam tak długą i rzetelna recenzję. Czuję się zaintrygowana a książka przypomina mi nieco "Królowa Mroku". To mam przeczytać tą niepoprawna tez czy lepiej od razu zabrać się za ta? Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kinga, mogłabyś jeszcze raz zadać pytanie? Poniekąd domyślam się, co miałaś na myśli, ale wolę się upewnić. ;)

      Usuń