Autor:
Alicja Wlazło
Tytuł:
Mrok
Seria/Cykl:
Zaprzysiężeni
Tom:
I
Gatunek:
urban fantasy
Wydawnictwo:
Genius Creations
Ilość
stron: 414
Nadchodzi
mrok i nikt się przed nim nie ukryje!
Laureen
miała wszystko, czego tylko mogła zapragnąć: kochającą rodzinę,
wymarzoną pracę i wspaniałą przyszłość. Miała, do chwili,
kiedy w jej życiu pojawił się tajemniczy Sigarr. W mgnieniu oka
otaczający ją perfekcyjnie uporządkowany świat wypełnił chaos.
Potępienie
i Zaprzysiężeni toczą od tysiącleci brutalną wojnę. Laureen ma
w niej do odegrania kluczową rolę, ale musi stanąć do walki o
wszystko co kocha.
Czy
znajdzie w sobie dość odwagi?
[Opis
wydawcy]
Od
jakiegoś czasu moje życie kręci się wokół debiutów literackich
polskich autorów, także moje spotkanie z twórczością Alicji
Wlazło, a mianowicie z książką „Mrok” stworzoną przez ową
damę sprawiało wrażenie przeznaczenia. Rozochocona dobrą passą,
gdzie moje słynne plucie jadem musiało odejść w odstawkę,
optymistycznie podeszłam do lektury. Jednakże pewne przykre
okoliczności robiły dosłownie wszystko, aby zrównać z ziemią
moją opinię o naszych rodzimych twórcach.
JUBILER!
ALE JA NIE ZAMAWIAŁAM TEJ BRANSOLETY!
Nie,
nie chodzi tutaj o zrujnowanie głównego wątku, który jest
odpowiednikiem kwiatu powoli odrastającego od ziemi, przez co trzeba
dać mu więcej czasu na rozkwit. Mam tutaj na myśli pewną
erotyczną scenę przypominającą mi (z góry przepraszam za tak
drastyczne porównanie) nieudolne próby napisania czegoś pikantnego
przez wchodzącą w nastoletni wiek dziewczynkę, która zdobywa
wiedzę o stosunkach płciowych poprzez maniakalne czytanie erotyków
na niskim poziomie. I to tworzonych przez kogoś w podobnym wieku.
Nieco zażenowana, jak i zniesmaczona, tą sytuacją, starałam się
ją wyprzeć z pamięci, coby móc skupić się na dalszej fabule,
która – pomimo tak przykrej niespodzianki – nadal mnie
fascynowała. I mój wysiłek ogromnie się opłacił. Wystarczyło,
że w życiu Laureen nastąpił olbrzymi (i niezwykle brutalny)
przełom, aby akcja przestała uparcie jechać na drugim biegu.
Nostalgiczne, zachęcające do przyjaźni z czającą się w rogu
pokoju depresją wydarzenia zaprzestały swych sztuczek, ustępując
miejsca żywszej, zapierającej dech w piersiach akcji. Także sfera
fantastyczna rozprostowała skrzydła, mogąc swobodnie poruszać się
po kartach książki. Nie powiem, walka dobra ze złem może wydawać
się przemłócona do granic możliwości, lecz po lepszym poznaniu
Zaprzysiężonych, ich sposobu działania oraz liźnięciu wiedzy o
Potępionych muszę stwierdzić, że coraz więcej autorów utwierdza
mnie w przekonaniu, iż jest jeszcze nadzieja dla powielanych
schematów!
Muszę
także wspomnieć o tajemnicach, bo one także odgrywają tutaj
kluczową rolę. Przecież sama postać Laureen posiadała wiele
sekretów, a co dopiero inni, bardziej skryci bohaterowie. I jak
wiele z nich dało się odkryć poprzez wskazówki pozostawiane przez
pozostałych, tak niektóre pozostawały nimi do końca. Tym samym
szorowałam szczęką podłogę, bo z wrażenia nie umiałam jej
wstawić na właściwe miejsce. Tylko kochana Alicjo – doprawdy
musiałaś zostawić tamte rozdziały w takim stanie? Rozumiem, że
dzięki temu pokazałaś, jak się rozwinęłaś twórczo, tym samym
nagradzając cierpliwość tych, którzy nie zamknęli książki po
paru czy parunastu stronach, ale czy aby na pewno było to konieczne?
CICHA
WODA BRZEGI RWIE...
Co
jak co, ale życie za grosz nie oszczędzało Laureen. Nie dość, że
przez wiele lat robiła za matkę-kwokę, żyjącą pod dyktando
córki, gdzie co rusz starała się ją uszczęśliwić (tym samym
wielokrotnie działając wbrew własnej woli), to jeszcze los
zgotował jej tak parszywą niespodziankę. I może to dziwnie
zabrzmi, ale gdyby nie ona, to Laureen nigdy nie zyskałaby szansy
złapania głębszego oddechu. Chociaż przeżywała katusze w
związku z niesprawiedliwością świata, zdołała stanąć na nogi,
pokonując przy tym większość wewnętrznych demonów. Większość,
ponieważ jeden z nich nadal ją prześladował, przez co kobieta
niekiedy zdawała się nie panować nad sobą. To mi przypomniało
sytuację z „Intruza” Stephenie Meyer, gdzie pasożytująca na
Melanie Wagabunda również toczyła batalie z prawowitą
właścicielką ciała, gdzie każda z nich chciała mieć nad nim
całkowitą kontrolę. Tylko że w tym przypadku to Laureen miała
więcej do powiedzenia, chociaż myśli tej „drugiej”
wielokrotnie doprowadzały do tego, że miewała mętlik w głowie,
przez co dochodziło do sytuacji, gdzie większości z nich sama by
nie rozwinęła do niebezpiecznego poziomu...
Cobyście
nie myśleli, że cała książka kręci się wokół Laureen,
pozwolę sobie wspomnieć o innych bohaterach, którzy – moim
skromnym zdaniem – również zasługują na uwagę. Na pierwszy
ogień leci słynny obiekt westchnień wielu kobiet, a mianowicie
tajemniczy Siggar. Chociaż niektóre jego zachowania wskazywały na
syndrom Edwarda Cullena (tak, znowu wkrada się pani Meyer, a kysz!),
gdzie jak na dłoni widać było, że Laureen nie jest mu obojętna,
to jednak wieczna walka z drapieżną drugą naturą uniemożliwiała
mu na pogłębienie relacji z nią. Co nie zmieniało faktu, że
ciągnęło ich ku sobie, a chemia między nimi stawała się coraz
bardziej na zaawansowanym poziomie... Jednakże, jeżeli
potrzebujecie odpoczynku od miłosnych doznań, to Nancy wam to
zapewni. Ta chodząca encyklopedia jest w stanie odpowiedzieć nawet
na najtrudniejsze pytanie, niezmiernie tym szokując. Nancy jest
skarbem dla Zaprzysiężonych i nie dziwię się, że tak obdarzają
ją szacunkiem oraz zaufaniem. To samo tyczy się Silimira, którego
wiek oraz doświadczenie samo w sobie nakazują zachować przy nim
powagę. Niestety nie zdołałam polubić przyjaciółki Laureen,
Tessy. Wydawała mi się szemrana i to odczucie towarzyszyło mi do
końca lektury. Po prostu wiele okoliczności sprawiło, że nie
byłam w stanie jej zaufać... Także niewiele dobrego można
powiedzieć o Desmondzie, ale spójrzmy prawdzie w oczy – czy
dałoby się to zrobić, skoro ten jest wzorowym przykładem
poślubionego śmierci Potępionego, który nie cofnie się przed
niczym, aby jego rasa wypleniła Zaprzysiężonych?
ALICJO,
POWIEDZ MI... SKĄD U CIEBIE TAKIE SKRAJNOŚCI?
Alicja
Wlazło, prócz przedstawienia kolejnej interpretacji walki dobra ze
złem, zaprezentowała czytelnikom eksperyment narracyjny, gdzie –
według mnie – zwyciężyła ta w formie trzecioosobowej. Muszę
przyznać, że dzięki niej autorka mogła znacznie lepiej
zaprezentować swoje lekkie pióro, barwne opisy oraz nieograniczoną
wyobraźnię (oczywiście pamiętając o zachowaniu umiaru, coby nie
przerysować historii), gdzie przy pierwszoosobowej napotykała
liczne blokady. Nie powiem, obydwie są na poziomie, ale jednak
bardziej skłaniam się ku tej, gdzie osoba trzecia przedstawia nam
dane zdarzenia, ukazując znaczniej więcej szczegółów. Także
jestem pod wrażeniem umiejętności opisania scen walk, które za
nic nie przypominają tańca pijanego człowieka z patyczkiem po
lodzie. Są stworzone na poziomie, dzięki czemu rywalizacja między
Zaprzysiężonymi oraz Potępionymi nabiera ognistych kształtów!
Podsumowując,
niekiedy pierwsze złe wrażenie powoduje, że mamy ochotę uciec,
gdzie pieprz rośnie, próbując zapomnieć o tym traumatycznym
wydarzeniu, jednakże ofiarowanie drugiej szansy może mieć
pozytywne skutki. Tak było w przypadku „Mroku” Alicji Wlazło,
gdzie jeden element mógł zaprzepaścić okazję poznania dobrze
skrojonej, pełnej mrocznych ścieżek, poważnych dylematów oraz
sekretów historii doświadczonej przez los Laureen. Także nie warto
się zniechęcać i naprawdę dać tej książce szansę. Albowiem
wtedy wsiąkniecie w fantastyczny świat, a tytułowy mrok dosłownie
was zniewoli!
MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
DEMONICZNA
STREFA CYTATÓW:
–
Poświęcenie? – weszła mu w słowo z
ironią. – Nie sądzisz, że poświęciłam już zbyt wiele?
Ladysław
wpatrywał się w nią intensywnie.
– Nie
straciłaś wszystkiego. Nadal żyjesz.
Na
moim nadgarstku ujrzałam błyszczącą bransoletę, składającą
się z nieociosanych kamieni, [...].
Jej
ciężar przytłaczał. Nie pamiętam, żebym ją zakładała.
Wcale
jej nie pamiętałam.
Rozum
podpowiadał, aby już się o nic nie dopytywać, lecz przestała
liczyć się z jego zdaniem.
Zawiódł
ją o jeden raz za dużo.
– Chcesz
tak żyć? – zapytał ponownie.
Adrenalina
dodawała mi odwagi.
– Przecież
sam wybrałeś takie życie. [...]
– Nie
musiałem wybierać. Już byłem mordercą.
Muszę przyznać ,że miałam mieszane odczucia podczas czytania tej książki ( ale nie ze względu na sceny erotyczne :) ) . Wydawało mi się, ze to wszystko tak za szybko się dzieje... nie mniej czekam na kolejną część bo klimaty magii itp . bardzo w książkach lubię :)
OdpowiedzUsuńTrochę już o tej książce słyszałam i myślę, że mogłabym dać jej szansę za jakiś czas. ;)
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką debiutów i polskich książek też za często nie czytam, ale ta pozycja dość ciekawie się prezentuje :) Choć wątpliwości mam.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za opublikowanie recenzji na stronie! :D
OdpowiedzUsuńDostałam ostatnio mejla z propozycją zrecenzowania tej książki no i oczywiście się zgodziłam 💖 super że mimo pierwszej kiepskiej seksualnej sceny dalsza lektura sprawiła ci przyjemność, mam nadzieję że i mnie mrok zniewoli 😍😍
OdpowiedzUsuńBędę musiała sama się przekonać, czy mi się spodoba, czy też nie :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Buu a ja dalej nie zdobyłam tej książki.. no nic, muszę czym prędzej to nadrobić, bo jestem okrutnie ciekawa tej książki :D
OdpowiedzUsuńMasz racje, czasami pierwsze wrażenie jest złudne :)
OdpowiedzUsuńWielokrotnie się o tym przekonałam, ale to też ma swój smaczek. ;)
UsuńNie do końca moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńJa po tej scenie myślałam, że odłożę powieść, ale brnęłam dalej i było warto! :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam do tej pory o tej książce ani słowa, nie wiedziałam nawet, że takowa jest. Wydaje mi się, że ta książka mogłaby mi się spodobać, więc chyba przyjrzę się jej bliżej:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Justyna z http://livingbooksx.blogspot.com
Nie przepadam za bardzo za takimi książkami, czasem czytam, ale rzadko trafiam na takie dobre :( O tej książce nie słyszałam, ale może kiedyś się przekonam bo czasem jednak mam chęć na tego typu powieśći :D
OdpowiedzUsuńhttps://weruczyta.blogspot.com/
Uwielbiam takie książki :) Czuję się zaciekawiona i chętnie przeczytam ją, kiedy już wróci mi wena do czytania :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Pierwszy raz słyszę o tej książce, ale pomimo złego początkowego wrażenia wszystko się poukładało to nie pozostaje mi nic innego jak sama odkryć zawartość "Mroku"
OdpowiedzUsuńWłaśnie ostatnio spotkałam się z książką, którą po pierwszych rozdziałach miałam ochotę porzucić w kąt, odłożyć na jakiś czas, ale na szczęście zdecydowałam się na dalszą znajomość, i dobrze zrobiłam, gdyż powieść rozwinęła się w sposób wpasowujący się w mój ulubiony klimat. :)
OdpowiedzUsuń