niedziela, 3 lutego 2019

A gdyby tak... zakazać umierania? [RACHEL HENG – „KLUB SAMOBÓJCÓW”]


Autor: Rachel Heng
Przekład: Ryszard Oślizło
Tytuł oryginału: Suicide Club
Seria/Cykl: -
Gatunek: science-fiction, dystopia
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 408

Lea Kirino to idealna obywatelka z niedalekiej przyszłości, która wiedzie perfekcyjne życie u boku przystojnego narzeczonego. Oboje wygrali na genetycznej loterii i mają szanse na to, by żyć wiecznie.
Wszystko się zmienia, kiedy Lea spotyka dawno niewidzianego ojca. Wkrótce przez mężczyznę trafia do tajemniczego Klubu Samobójców, którego członkowie kwestionują pogoń za nieśmiertelnością.
W świecie, w którym śmierć jest nielegalna, Lea będzie musiała wybrać między wypranym z emocji wiecznym życiem a krótką chwilą u boku ojca, którego tak naprawdę nie znała.
[Opis wydawcy]

Nieśmiertelność. Kto chociaż raz o niej nie marzył. Mityczna. Nieosiągalna. Mogąca sprawić, że naprawdę niemożliwe rzeczy w większym stopniu stałyby się możliwe. Przecież długowieczność umożliwiłaby zwiedzenie każdego kraju wzdłuż i wszerz, gdzie odkrywalibyśmy rejony – dotąd nieznane i niedoceniane – i ich piękno zapierałoby nam dech w piersi. Udałoby się nam znaleźć czas na te wiecznie odkładane na później filmy, książki czy seriale, chociaż ich listy byłyby wypełnione aż po brzegi. Zyskalibyśmy szansę poznawania kolejnych członków rodziny, nawet tych oddalonych od nas o kilkanaście pokoleń. Nie zamartwialibyśmy się, co właściwie dzieje się z nami po śmierci – przecież ta by nas nie dosięgła, a Niebo, Piekło czy Czyściec by jedynie stanowiły wymysł innych. Tylko czy to wszystko jest takie wspaniałe, kiedy tylko zaczynamy patrzeć na te atuty od właściwej strony?


MASZ STO DWA LATA? PHI, GÓWNIARA!

Nie tak od razu Rachel Hang pozwala sobie na wiele szaleństw. Zanim wybuchła bomba emocjonalna i otrzymałam możliwość rozwikłania (niestety nie wszystkich) nurtujących mnie spraw, przyszło mi się zmierzyć z mydleniem oczu. Nie, żebym się tego nie spodziewała. W tego typu historiach ten zabieg jest dość rozchwytywany, także „Klub Samobójców” nie mógł się bez niego obejść, bo... stałby się niekompletny. A tak, kroczek po kroczku, odkrywałam tę niesamowitą przyszłość, gdzie „ochy” i „achy” nad jej boskością zdawały się nie mieć końca. I wcale się temu nie dziwię. Przecież powoli do tego zjawiska dążyliśmy, więc kiedy długowieczność zdawała się być na wyciągnięcie ręki, to czemu jej nie uchwycić? Liczne diety, aktywność fizyczna, regularne kontrole u specjalistów-opiekunów, porzucenie wielu uwielbianych czynności – cóż to jest, kiedy w grę wchodzi przeżycie dodatkowych kilkudziesięciu lat (a nawet wieczności), i to w zdrowym, młodym ciele? Tym samym, ludzie niemal stawali na głowach, aby skorzystać z tak wspaniałej okazji. Ale, ale... Nie przewidziano jednego: komplikacji. Jak można było przewidzieć, system zaczął ujawniać liczne luki, a wraz z nimi swoje ciemniejsze odcienie. Uważnie doglądałam, jak cieszące oczy niebiańskie warunki wysuwają pazury, by naznaczać nimi – strona po stronie – swoje terytorium. Piękna wizja świata rozpływała się we mgle, ujawniając prawdziwe oblicze czyhającej w ciemności bestii, której swąd przyćmił lekki odór walczącego z aktualnymi warunkami Klubu Samobójców. Cała ta przepiękna otoczka stała się magnesem na ludzi, którzy żyli według określonych schematów. Zamknięci w złotej klatce, dusili się w smrodzie monotonności, braku szczerych uczuć i spontaniczności. Czy był w ogóle sens walczenia o przekroczenie bariery dwustu lat, kiedy i tak wszystkie te naliczone wiosny wyglądały prawie tak samo?
A jeżeli już o Klubie Samobójców mowa...
Ogromny plus zostaje przypisany temu, że wyjątkowo bohaterka nie została rzucona na głęboką wodę z powodu zaślepienia miłością swojego życia. Lea świadomie wgramoliła się w te niebezpieczne rejony, starając się rozwikłać zagadkę, jaką poczęstował ją... nieświadomy tego stanu ojciec. W sumie w największym stopniu Klub Samobójców przyczynił się do tego niecodziennego spotkania, gdzie obie strony miały sobie wiele do powiedzenia. Cóż, wieloletnia rozłąka przyczyniła się do rozrostu zadawanych jedynie w myślach pytań, które pragnęły ujrzeć światło dzienne. Tak samo tłumione uczucia, których wypuszczenie mogłoby wywołać totalny kataklizm. A co jeszcze można powiedzieć o tym stowarzyszeniu? W głowie pojawia się pewna myśl: niedopracowanie. Rachel Hang nie wykorzystała do końca potencjału drzemiącego w tej zabronionej organizacji. Prezentowane przez nich spektakularne widowiska... brakowało mi tutaj mocniejszego uderzenia. Sama w sobie odgrywa jakąś rolę w tym dążącym do perfekcji świecie, jednak czym jest kromka chleba, kiedy trzeba nakarmić setki głodnych?

MODELOWA „NIEŚMIERTELNA”? COŚ TUTAJ CUCHNIE!

Gdyby państwo postanowiło zorganizować konkurs na najlepiej zapowiadającą się przedstawicielkę ich idei niedalekiej przyszłości, na pewno (do jakiegoś momentu) główną wygraną zgarnęłaby sama Lea Kirino! Ślepo podążająca za dbającym o zdrowie tłumem, starała się nie popełniać błędów, gdyż te nie tylko przyczyniały się do starzenia ciała, ale również mogły pokrzyżować jej pewne plany. Główna bohaterka walczyła jak lwica, byle tylko nie podpaść, lecz gdy na drodze kobiety stanął dawno niewidziany ojciec – sprawy co nieco się pokomplikowały...
Cóż takiego mogę powiedzieć o Lei? Na pewno zastanawiało mnie, dlaczego ta kobieta zachowała w sobie tok rozumowania dwudziesto-/trzydziestokilkuletniej osoby, chociaż jej wiek oraz doświadczenie życiowe raczej powinny go trochę „sformatować”. Postanowiłam zapomnieć o tej drobnostce i spróbować oswoić z tym stanem i... udało mi się. Co więcej, jej upór w dążeniu do wymarzonego celu, pomysłowość oraz umiejętność manipulacji – każdy z tych elementów zrobił na mnie niemałe wrażenie. Także rozumiałam jej opory, jeżeli chodziło o relację z ojcem. Tłumione przez lata emocje zagnieździły się w sercu bohaterki, co zaowocowało wyraźną niechęcią do rodzica, lecz nawet to nie zdołało ukryć tego, jak bardzo za nim tęskniła. Raz za razem poznawałam jej nowe twarze, a gdy już miałam nadzieję, iż wszystkie odkryłam, wtedy nastąpiła dość ciekawa niespodzianka. Mówiąc szczerze, spodziewałam się po niej wiele, ale nie do tego stopnia. Zastanawiało mnie jednak to, dlaczego Rachel Heng ukazała jedynie zewnętrzną warstwę tego stanu, nie zatapiając swego twórczego skalpela znacznie głębiej. Gdyby tylko przedstawiła prawdziwy powód tych stanów, rzuciłaby na nią zupełnie nowe światło. A tak pozostaje to nie lada zagadką. Zagadką, na którą raczej nie dostaniemy odpowiedzi. Trochę smutne.
Również ciekawą postacią jest Anja, której życie kręci się wokół żywo-martwej (dziwna kombinacja, ale w jej przypadku nie da się inaczej tego określić) matki oraz Klubu Samobójców, dla którego poświęca wiele swojego cennego czasu. Starająca się utrzymać swój domek z kart w ryzach, by ten się nie rozsypał, próbowała przekonać samą siebie, że obecna sytuacja jej nie zatruwa i każdy oddech bierze bez żadnych problemów. Także, kiedy na drodze Anji stanęła Lea, dochodzi do zderzenia dwóch pozornie przeciwstawnych światów. Pozornie, bo wraz z każdym kolejnym spotkaniem odkrywają, że zaczyna je coraz więcej łączyć, niż dzielić...


Rachel Heng popełniła wiele błędów w konstrukcji swojego wyimaginowanego, mrożącego krew w żyłach świata. Nie trzeba być ekspertem (sama nim nie jestem), by to dostrzec. Tu i tam widać drobne potknięcia, jakby czasami autorce uciekł jakiś wątek z głowy i tworzyła coś na szybko. Nie można jednak jej odmówić pomysłowości w kreacji wizji przyszłości, które w połączeniu z lekkim piórem pozwalały z zaciekawieniem poznawać tę historię. Wyciągnęła z tych futurystycznych klimatów coś świeżego, dzięki czemu nie powiewało nudą. A to już można uznać w jakimś stopniu za nowość w tym gatunku!

Podsumowując, „Klub Samobójców” nie obył się bez wad. Kreacja wyimaginowanej przyszłości miewa krzywe szwy spinające fabułę, niektórzy bohaterowie wydają się niedopracowani, nieco mniej ludzcy, jednak historia opowiedziana przez Rachel Heng skłania do wielu refleksji. Czy byłbyś w stanie porzucić wszystko, co kochasz, byle tylko sięgnąć po długowieczność?

MOJA OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆


DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:

Oczy, pamiętaj o oczach, bo inaczej uśmiech nie wygląda szczerze.

Śmierć jest najlepszym wynalazkiem życia.




18 komentarzy:

  1. Mimo wspomnianych przez ciebie niedociągnięć wciąż mam ochotę na tę książkę, bo ciekawi mnie świat wykreowany przez autorkę. c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubie takie ksiazki o być może dalekiej naszej przyszłości. Zaciekawiłaś mnie bardzo tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiadając na Twoje pytanie : wolę żyć krótko ale na petardzie. Bo cóż to za wegetacja wieczna, odmawiająca nam tego wszystkiego co wspaniałe i dobre.
    Co do samej książki, z przyjemnością po nią sięgnę, bo lubię takie książki filozoficzno- fantastyczne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy przeczytałam sobie samą fabułę tej książki to pomyślałam, że to nie jest dla mnie. Jednak brnąc dalej zaczęłam się coraz bardziej interesować tą lekturą. Prowadziłaś taką jakby dyskusję wewnętrzną i pytania, a temat tej dyskusji o nieśmiertelności mnie zaintrygował. Tylko, że nadal to raczej nie te książki, które czytuję ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam i słyszałam wiele dobrych opinii o tej książce. Mnie jednak fabuła nie do końca porwała ;(

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka coraz bardziej mnie intryguje, prędzej czy później po nią sięgnę, jest w niej coś co mnie zainteresowało.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy zobaczyłam zapowiedź, bardzo chciałam przeczytać. Po Twojej recenzji jednak już nie jestem tego taka pewna...

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo szczegółowa recenzja, wydaje mi się że książka jest trochę przekombinowana a ja nie do konca lubię takie klimaty (pomysły na świat w przyszłości) więc nie zdecyduję się na tę lekturę

    OdpowiedzUsuń
  9. Kilka minut temu zastanawiałam się, czy zamówić książkę do czytania, nie zdecydowałam się, i okazuje się, że intuicja dobrze mi podpowiadała, nie byłoby to udane spotkanie z książką. Dziękuję za potwierdzenie moich obaw. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mimo wymienionych wad i tak chętnie po nią siegnę:D

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda, że tak nisko oceniłaś, bo po opisie to brałabym w ciemno. Ale ufam Twojej ocenie i podziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nie powiedziałabym, że 6/10 jest niską oceną, bo sugerując się skalą z LC, książka zyskuje miano dobrej. A to zawsze lepsze niż „przeciętniak”. :3

      Usuń
  12. Nie wiem czy siegnę, ale nie wiem czy długowieczność byłaby dobra. Pewnie, żyć dłużej okey...

    OdpowiedzUsuń
  13. zaciekawiła mnie ta książka :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kolejny raz zastanawiam się, czy w końcu po nią nie sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pierwszy raz słyszę o tej książce. Sam pomysl moze i ciekawy, ale niedociagniecia, o ktorych piszesz, nie brzmia zachecajaco...

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie słyszałam wcześniej o tej książce. Cytaty niezwykle trafne 😊

    OdpowiedzUsuń
  17. Wiesz że dopiero teraz zauważyłam, że to, co jest na okładce mogę odczytać na dwa sposoby? Tutaj niby serduszko, oznaka życia, a jest ono zrobione z dwóch trumien. Ładniusi zabieg :D
    "Klub samobójców" nie jest dla mnie. Ten klimat, to wszystko.. nie czuje tego :(

    OdpowiedzUsuń