czwartek, 21 lutego 2019

NA GRANICY PĘTLI [Marisha Pessl – „Neverworld Wake"]

Autor: Marisha Pessl
Przekład: Zuzanna Byczek
Tytuł: Neverworld Wake
Gatunek: thriller, literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 364

Opis: Beatrice Hartley i pięcioro jej najlepszych przyjaciół tworzyli świetną ekipę. Ale wszystko zmieniła śmierć Jima, geniusza muzycznego i chłopaka Beatrice.
Rok po zakończeniu szkoły Beatrice wraca do Wincroft – nadmorskiej posiadłości, gdzie spędzili razem wiele wieczorów, dzielili się tajemnicami i planowali zmienić świat. Beatrice ma nadzieję, że pozna odpowiedzi na mroczne pytania dotyczące okoliczności śmierci Jima. Podejrzewa, że jej przyjaciele wiedzą znacznie więcej, niż chcą zdradzić. Beatrice czuje, że nigdy nie pozna prawdy.
Rankiem, po burzy, do drzwi puka tajemniczy mężczyzna. Beztroskim tonem oznajmia coś, co wydaje się niemożliwe: czas się zatrzymał, zapętlił się w wiecznym powtórzeniu, które zdołają przerwać, tylko jeśli podejmą niezwykle trudną decyzję. Beatrice dostaje ostatnią szansę, by poznać odpowiedzi na dręczące ją pytania… I ostatnią szansę, by żyć. Tak zaczyna się Pętla w Neverworld.
[opis: http://empik.com]

Czy zdarzyło wam się kiedyś utknąć w pętli czasowej? Na pewno nie, za to bohaterom licznych filmów, książek, komiksów, bajek, piosenek – owszem. Odnoszę wrażenie, że ostatnio notorycznie natykam się na produkcje, w których głównym tematem jest powracanie dokładnie do tego samego momentu poprzedzanego śmiercią głównego bohatera. Na początku myślałam, że Neverworld Wake niczym się od tych produkcji nie różni, a jednak się myliłam. Ciekawi, co takiego wydarzyło się w Nieświecie, kiedy wy żyliście sobie w spokoju z dnia na dzień? Wejdźcie na pokład tego szalonego wiru! Ale nie obiecuję, że wrócicie żywi. 

BO W NIEŚWIECIE IMPREZA SIĘ NIE KOŃCZY

            Zanim przysiadłam do recenzji, potrzebowałam całej godziny, żeby dokładnie rozpisać wszystkie za i przeciw, a co za tym idzie: tak, książka mocno namieszała w mojej głowie. Do samego końca nie wiedziałam, co o niej sądzić, ale myślę, że ostatecznie przesądziło samo zakończenie książki.
      Czytanie Neverworld Wake jest trochę jak podróżowanie kolejką górską w Disneylandzie. Szykujemy się na odjazdową trasę pełną wrażeń, osnutych krzykami rodem z krwawych horrorów, a tu nagle się okazuje, że Disneyland odwiedzają też dzieci, w efekcie czego zjazd jest krótki i mało zaskakujący. Do czego dążę – thriller powinien wciągać jak wir, który wywołany został w kotle przepełnionym skrajnymi emocjami. Tajemnice, zaskakujące zwroty akcji, zakończenie, które wbija nas w fotel albo jeszcze lepiej: zrzuca nas z niego. Ale czy Neverworld Wake takie było? Nie. Owszem, cały czas było czuć tę magiczną nutkę niepewności, a także ogromną ciekawość, która pchała nas przez stronice książki, żeby w końcu dobić do zakończenia. Autorka próbowała wielokrotnie zmylić czytelników, ale nie wychodziło jej to dobrze. Prędzej zmyliła samą siebie w kwestii, że takie zagrania kogoś zaskoczą. Może zdarzały się momenty lekkiego zdziwienia, ale nie było to na miarę porywającego thrillera.
        Najbardziej zawiodłam się zakończeniem, które – nie ukrywajmy – było do przewidzenia. Oczywiście przez całą lekturę próbujemy usprawiedliwić autorkę, myśląc sobie: na pewno ostatnia strona zrobi wielkie BUM w naszym umyśle. Ale nie. Pani Marisha Pessl w ogóle się nie postarała i nie wymyśliła nic na miarę soczystego liścia sprzedanego czytelnikowi prosto w twarz. Szczególnie te kilkunastostronicowe opisy pod koniec książki były dla mnie w klimacie, który mogłabym zawrzeć w jednym stwierdzeniu: „Ale że serio?”. Przynajmniej dzięki temu mogłam podjąć właściwą decyzję o ocenie.
          Wiemy już, że nie jest to thriller mocny i zaskakujący, jednak muszę przyznać, że mimo wszystko czytało się go całkiem dobrze. Jedną z jej wad jest to, że miała nieco chaotyczną konstrukcję – chodzi mi tu głównie o przebieg fabuły. Najpierw nasi bohaterowie szaleją, a oczywiście Beatrice próbuje ich ogarnąć, po czym nagle w środku książki wpadają na pomysł, że w sumie skoro się zapętlają, to może odkryją, co jest powodem śmierci ich kolegi? Rychło w czas, moi drodzy! Oczywiście w końcowym rozrachunku okazuje się, że właśnie dzięki rozwikłaniu tej tajemnicy, udaje się im doprowadzić głosowanie do końca, ale… Nie mogliście naprawdę wpaść na to wcześniej? Naprawdę nie obraziłabym się, gdyby niektóre sceny, które niczego nie wprowadzały do fabuły, były po prostu usunięte. Nie obraziłabym się też, gdyby niektóre wyjaśnienia i zachowania bohaterów nie były tak naginane. Mówię choćby o zakończeniu, bo myślimy sobie: hej, może jakiś żal? Może jakaś skrucha? Ale nie. Wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że to nie tak reagują ludzie po przeżyciu czegoś naprawdę traumatycznego, szczególnie nie TACY ludzie (to jest ten moment, kiedy bardzo chcesz, ale nie możesz zaposilerować fabuły, choćby była przewidywalna). Zwróciłam jeszcze uwagę na upodobnianie sytuacji, które przeżywają bohaterowie, do fikcyjnej powieści. Jeszcze bym zrozumiała, gdyby była to książka naukowa, ale nie, to książka fantastyczna, która jakimś cudem dobrze się wpisuje w rzeczywistość kreowaną przez Nieświat. Naginanie fabuły z serii: tam, gdzie nie ma racjonalności, trzeba wepchnąć irracjonalność.
          Pomimo słabszych elementów, które wymieniłam, książka wciąż pozostawała całkiem ciekawa w odczycie. Dwa pierwsze rozdziały były może nieco mdłe i bez wyrazu, ale gdy autorka zaczęła wreszcie opisywać każdą postać, a potem zajęła się poszczególnymi przypadkami zdarzającymi się w Nieświecie, byłam zainteresowana. Nie nudziłam się przy Neverworld Wake, choć w oczy rzucały mi się większe i mniejsze niedociągnięcia. Najbardziej podobały mi się chyba te momenty, kiedy bohaterowie wracali do danego miejsca po kilka razy, aby w końcu osiągnąć dany cel. Podobało mi się też to, że wszyscy mogli robić, co im się zamarzyło, bez obaw, że zostawią jakiś ślad w przyszłości lub przeszłości. Dzięki temu wszystkie niebezpieczne akcje, których się chwytali, często wychodziły całkiem przyjemnie, choć niekiedy zdarzały się też momenty, w których mrużyliśmy oczy i zadawaliśmy sobie pytanie: ale jak?
          Nieświat był ciekawie skonstruowanym miejscem. Na dodatek bohaterowie nie budzili się stereotypowo w tym samym miejscu. Nie przeżywali również tych samych sytuacji. Wszystko zależało od tego, gdzie akurat szli i jak rozgrywali daną akcję. To oni byli kreatorami zdarzeń, choć nie zawsze przewidywali, jakie będą skutki ich szalonych decyzji. Na dodatek im więcej pętli, tym mniej mieli czasu. Także Stróż, który za nimi podążał, zdawał się być częścią ciekawego pomysłu. Pod tym względem Neverworld Wake naprawdę było ciekawe.

PIĘCIORO PRZYJACIÓŁ, TYLKO JEDNO Z NICH MOŻE PRZEŻYĆ, I TYLKO KILKORO Z NICH MOŻE ZOSTAĆ DOBRZE PRZEDSTAWIONYCH

         Problem z niektórymi książkami jest taki, że są zdecydowanie za krótkie, aby w idealny sposób przedstawić wszystkie postacie, które odgrywają tu ważne role. Marisha Pessl pod tym względem zrobiła i kawał dobrej roboty, i kawał złej roboty, to znaczy, że nie poświęciła wszystkim bohaterom tak dużo czasu, jakby mogła. Przykładowo Cannon i Kipling, pomimo krótkiego wstępu i opisu ich życia, nie byli dla mnie wyrazistymi bohaterami. Po prostu byli. Gdzieś tam mieli swój moment w fabule, ale nie pozostawili po sobie zbyt wiele do oceny. Sama główna bohaterka, pomimo tego, że opisywała całą historię, zdawała się być taka… odrealniona. Niby kreowano ją na cudowne dziecko, które było dobre, wręcz bym powiedziała idealne, a koniec końców mnie kojarzyła się z drewnianym klockiem. Nie widziałam w niej tego, co autorka starała się przekazać. 
    Whitley i Martha zostały moim zdaniem dobrze przedstawione. Pierwsza z nich była niezrównoważona i robiła wokół siebie niezły zamęt, Martha była zaś tą chłodną, tajemniczą, a zarazem inteligentną dziewczyną, której zamiary nie były znane do samego końca. Jim również miał tu dużo do powiedzenia (chociaż nie żył). Jego relacja z Beatrice to całkiem interesujący wątek, i to nie taki znowu schematyczny.
          Jako zespół bohaterowie sprawowali się całkiem nieźle, ale nie czułam między nimi tej przyjaźni, o której tyle mówiono w kontekście przeszłości. Raczej w efekcie końcowym wyszło na to, że nikt nie był ze sobą szczery i każdy miał dużo do ukrycia, tak więc wszyscy byli dla siebie po prostu kimś innym, niż mogło się na początku wydawać.
          O pobocznych postaciach, których było tu od groma, niewiele można było powiedzieć, ale to raczej kwestia tego, że bohaterami była aż piątka dzieciaków i nie starczyło dla innych miejsca.

       Podsumowując. Neverworld Wake ma swoje zalety i wady. W ogólnym rozruchu równowaga zatrzymała się po środku, co nie czyni z niej ani cudownej książki, ani słabej książki. Na pewno znajdą się osoby, które są o wiele mniej upierdliwe niż ja, a więc zakochają się w jej klimacie i w ogólnym pomyśle dotyczącym Nieświata. Są jednak osoby, którym naciągane zdarzenia będą przeszkadzać, tak samo jak oczywiste zakończenie. To, czy będziecie chcieli wziąć się za tę powieść na szczęście zależy tylko od was.

OCENA:
★★★★★★☆☆


STREFA DEMONICZNYCH CYTATÓW:

          Tego, kogo najbardziej podziwiamy, znamy najsłabiej.

       Jesteśmy antologiami. Każdy z nas liczy tysiące stron, wypełnionych baśniami i poezją, tajemnicami i tragediami, zapomnianymi opowieściami upchniętymi gdzieś na końcu, których nikt nigdy nie przeczyta.


15 komentarzy:

  1. Mam tę książkę na uwadze, ale nie jest to mój priorytet czytelniczy. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby tak można było manipulować czasem i wracać do kluczowych momentów w życiu człowieka, dokonywać modyfikacji, naprawiać błędy. ;) Natychmiast skojarzyło mi się z filmem "Na skraju jutra", w którym gra tom Cruise, oglądałaś?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa.recenzja, pokazałaś w niej emocje, które towarzyszyły Ci podczas czytania, a ja zostałam z mieszanymi uczuciami ale spróbuję dać książce szansę

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam na oku tę książkę od czasu premiery. Świetna nazwa uniwersum - Nieświat 💞

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się wahałam, ale po Twojej recenzji skłaniam się ku zrezygnowaniu z czytania...

    OdpowiedzUsuń
  6. Zamierzałam przeczytać tę książkę, ale teraz nie jestem pewna czy po nią sięgnę. Raczej jestem zwolenniczką mocnych thrillerów :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam dużą ochotę na tę książkę. Póki co spotykam w większości dobre i bardzo dobre opinie, więc na pewno dam jej szansę. :)
    Zainfekowana książka

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam Nocny film i to było genialne, a potem patrzę, coś bardziej młodzieżowego od tej autorki - niby dwie skrajności jeśli chodzi o te powieści, ale w sumie Neverworld Wake było niczego sobie, aczkolwiek to nie ten poziom co Nocny film.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja sobie odpuszczę :)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  10. Mimo wszystkich wymienionych wad, wciąż mam na tę książkę sporą ochotę, wydaje się bowiem czymś idealnym na leniwe popołudnie po męczącym dniu w szkole. c:

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam wrażenie, że gdzieś czytałam już recenzję... i również niepochlebną ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. nie wiem czy ta książka przypadnie mi do gustu, choć jestem nią lekko zainteresowana. Jeszcze się zastanowię nad jej przeczytaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ciekawa recenzja. Jak książka wywołuje tyle sprzecznych emocji to z jednej strony dobrze, choć szkoda, że nie podobała Ci się do końca. Chyba sama przeczytam, żeby też wyrobić sobie o niej zdanie, bo lubię motyw czasu albo podróży w czasie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zgadzam się z twoją opinią ;) Książka już przeczytana, jednak nie mogę się zmobilizować, żeby napisać jej recenzję ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Już ją przeczytałam. Ja byłam pod wraŻeniem dobrej roboty opisów psychologiCznych i teorii. Musiała w tym trochę posiedzieć.

    OdpowiedzUsuń