sobota, 16 marca 2019

MMMM... KONFITURKI! [Paulina Hendel – „Strażnik”]

Autorka: Paulina Hendel
Tytuł: Strażnik
Cykl: Zapomniana księga
Tom: 1
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: We Need YA
Liczba stron: 400

Opis: Hubert budzi się w ciemnym i zamkniętym pokoju, ubrany w starą koszulę i poprzecierane dżinsy. Zamiast w Paryżu, znajduje się teraz sto kilometrów od morza… w Polsce. Dodatkowo, jest ranny i wygląda zupełnie inaczej niż powinien. Okazuje się, że od feralnego wyjazdu do Francji minęło siedem lat, a on nie jest już zwykłym nastolatkiem. W tym czasie świat bardzo się zmienił – zarazy i epidemie przetrzebiły ludzkość, potężny impuls elektromagnetyczny zniweczył zdobycze techniki a z ukrycia wyszły demony znane z ludowych opowieści… Hubert musi teraz nie tylko rozwikłać tajemnicę własnej przeszłości, ale i odnaleźć się w nowym dziwnym świecie. Niemal wszystko, co znał, przepadło. Ale czy bezpowrotnie?
[opis wydawcy]

Postapokaliptyczny świat, amnezja głównego bohatera, wiejskie życie (i konfiturki), słowiańskie demony… Wydaje się, że to przepis wprost idealny na stworzenie fantastycznej, przygodowej mieszanki, którą z chęcią pochłoniemy, i to w trymiga. Musimy jednak pamiętać, że w czytelniczym świecie istnieją ukryte gdzieś w krzaczorach pułapki na niedźwiedzie, w które ludzie często przez przypadek wpadają. Cóż, nam czytelnikom czasami wystarczy ładna okładka czy opis, aby dać się złapać w te zdradliwe sidła.  


MMMM… KONFITURKI. NO I JAKIEŚ TAM DEMONY.

Książka zaczyna się w bardzo dziwnym, ale jednocześnie ciekawym momencie. Wątek amnezji, która przytrafiła się głównemu bohaterowi, wydaje się być niezwykle intrygujący. Przez całą powieść zastanawiamy się, kim był i co takiego zrobił, że ominął siedem lat ze swojego życia. Również samo zakończenie pozostawia w nas uczucie, że może jednak warto było przebrnąć przez nudną historię, aby doczekać się ciekawego, choć może jednak nie tak bardzo oryginalnego rozwiązania sprawy. Sama w to nie wierzyłam, ale kiedy ostatecznie zamknęłam książkę, pomyślałam sobie: może jednak skuszę się na drugi tom?
          Sam pomysł na fabułę, a więc apokalipsę, po której demony postanowiły wyjść ze swoich nor, był całkiem interesujący, tym bardziej mi przykro, że jego potencjał nie został wykorzystany. To, co podano nam na czytelniczym talerzu było estetyczne (choć dyskutowałabym z losowym ułożeniem liter w tytule – nie jestem zwolenniczką czegoś, czego nie da się podzielić na sylaby), ale niedoprawione, a przez to i bardzo mdłe. Czy jest coś gorszego niż niezadowolony klient, który zapłacił za niesmaczny posiłek i stracił nad nim mnóstwo cennego czasu?
          Wyobrażacie sobie, że całą historię da się streścić w kilku zdaniach? Nie? To ja wam to zwizualizuję. Mamy głównego bohatera z amnezją, który budzi się pewnego dnia w domu obcego mężczyzny i dowiaduje się, że „przespał” siedem lat swojego życia. Po usłyszeniu historii tego, co wydarzyło się na świecie, wyrusza w podróż. Niebawem trafia do małej miejscowości zwanej Święcinem, gdzie zostaje strażnikiem. I zaczyna się. Konfiturki, spotkania z ludźmi, z którymi z reguły prowadzi się mało inteligentne dialogi, napad jednego z demonów na jakiegoś mieszkańca, bohaterski czyn Huberta. I tak w kółko. Pełno ludzi, których imion nie można zapamiętać, bo i tak nie są ważni w fabule, liche akcje związane z demonami, które potraktowano tutaj jak zbędny dodatek (niby reklamuje się tę książkę jako zmagania Huberta ze słowiańskimi demonami, co zapowiada emocjonującą przygodę… Cóż, jeżeli ta przygoda polega na rzucaniu się jakiegoś losowego potwora na ludzi, to dziękuję bardzo), mnóstwo zbędnych opisów z życia codziennego i słabe akcje, które nawet nie wzruszają człowieka. Co jedynie kilkadziesiąt ostatnich stron mogło nieco zaciekawić, choć wciąż nie rozumiem, dlaczego tak skrótowo i mało racjonalnie to wydarzenie potraktowano.
         Samym bohaterom trudno poświęcić osobny wątek, jeżeli nic wielkiego na ich temat nie ma się do powiedzenia. Często narzekam w swoich recenzjach na jałowość postaci, bo to dla mnie punkt numer jeden (na równi z interesującą fabułą), aby książka uchodziła za dobrą. Tutaj jednak grubo przekroczono próg jałowości. O głównym bohaterze wiemy tylko tyle, że ma nieśmieszne żarty i zachowuje się często jak buc. Ach, no i jeszcze nienagannie często rozmawia ze samym sobą. Nie lubię tego zabiegu. Jest niezwykle nienaturalny, szczególnie gdy wymawia się kilka zdań pod rząd. Bo jeszcze rozumiem dwa, trzy słowa, ale całe monologi? Może Hubert rzeczywiście miał coś z głową?
          Idziemy dalej. Iza, która spodobała się naszemu głównemu bohaterowi, zgrywa męską i nieprzystępną. Potem jest sobie jakiś Henryk-wojskowy, Marika-nauczycielka, która ciągle pepla, młoda Ania, która znalazła w Hubercie przyjaciela, jakaś tam Kasia i Łukasz, którzy wzięli ślub, znalazł się też randomowy ksiądz Adrian i… Przykro mi, tyle imion zapamiętałam, bo reszta naprawdę nie była ważna. O ile z Huberta i Izy można coś (cokolwiek) wyczytać, tak reszta pięknie wpasowuje się w schemat drewnianych lalek. Tu nawet nie było czasu, żeby kogoś żałować, kiedy przytrafiła się jakaś tragedia. Na wszystko reagowałam jak nieczuła na krzywdę ludzi osoba. To zadziwiające, ale nawet przez moment, kiedy czytałam tę powieść, nie można było dostrzec na mojej twarzy uśmiechu. Dobrze, kilka razy się skrzywiłam, ale to byłoby na tyle z czytelniczym emocji.
         Podsumowując. Ta recenzja jest wyjątkowo krótka tylko dlatego, że choćbym chciała, nie potrafię więcej wyciągnąć z nudnawej fabuły, która trzymała się tego samego, powtarzającego się co jakiś czas schematu. Może zamysł związany z apokalipsą i demonami był dobry, ale niestety same demony zostały przedstawione po macoszemu. Tak jak wspominałam, wyłącznie magiczna amnezja Huberta i samo zakończenie były interesujące, ale czy warto się przemęczać dla tak niewielu pozytywnych aspektów? Cóż, sami to ocenicie. Ostatecznie książka na Lubimy czytać ma całkiem wysoką ocenę…

MOJA OCENA:
★★★★☆☆


22 komentarze:

  1. Buuu, a spodziewałam się mocnych wrażeń, tym bardziej, że choć pomysł na fabułę oklepany, to jednak niesie w sobie potencjał frapującej intrygi. Już wiem, że postaci nie spełniłyby moich oczekiwań, nie czuję, aby było w nich coś szczególnego. Zatem tę książkę będę omijać. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to omijam i nawet szukać nie będę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi, jak opis poprzedniej serii Pauliny Hendel ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O Paulinie Hendel już słyszałam, a nawet posiadam jej serie Żniwiarza na półce, jednak nie miałam jeszcze czasu zabrać się za nią. Miałam w planie zakupić właśnie "Strażnika", gdyż przeczytałam na jej temat chyba same pozytywne recenzje, a tu zong, pojawiła się Twoja recenzja. Mam teraz mętlik w głowie. Przeczytanie tej jednej recenzji bardzo wpłynęło na moją decyzję o zakupie tej książki. Zawsze wolę wyrobić własne zdanie na jakiś temat, jednak w tym wypadku wstrzymam się na jakiś czas z zakupem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam książkę w pierwszym wydaniu i bardzo przypadła mi do gustu, więc na szczęście nie zgadzam się z Twoją opinią. Chociaż przyznam, że było to ładnych parę lat temu i być może teraz inaczej na nią spojrzę...

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety z książkami post apo się nie za bardzo lubimy. Próbowałam przeczytać jedną (już nawet nie pamiętam, co to był za tytuł), ale odłożyłam ją po kilku stronach. Ale przyznam szczerze, że wzięłabym ją do ręki ze względu na okładkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Omijam fantastykę, bo nie są to moje klimaty, ale kto wie.. może kiedyś dorosnę do tej pozycji ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie autorka ma fajne pomysły, tylko nie potrafi ich przelać na papier aby miały ręce, nogi i sens. Miałam na nią ochotę, ale znając pióro pisarki chyba sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam przyjemność czytać "Żniwiarza" i właśnie zapamiętałam go jako taką książkę z beznadziejnymi bohaterami. Szkoda, że autorka nie zrobiła kroku do przodu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przystąpiłam do recenzji tej książki z ogromnym uśmiechem na twarzy - nowość od Pauliny Hendel w końcu pewnie będzie dobra. A tu taki klops... Ech. Byłam tą książką bardzo, ale to bardzo zainteresowana, a teraz po poznaniu twojego zdania, entuzjazm zrównał się z ziemią. Jałowy główny bohater - buc i nieciekawa fabuła wystarczą, by dać sobie spokój z tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  11. Okładka mnie zachwyciła, ale widzę, że nie warto sięgać po tę książkę. Szkoda, bo początek zapowiadał się tak intrygująco!

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny pomysł na książkę , a tu taka niespodzianka. Szkoda, bo to jest 400/stron historii, która do niczego się nie nadaje. Szkoda, że autorka nie wykorzystała potencjału pomysłu o amznezji, bo mogłoby być ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Lubię fantastke, ale ta książka mnie nie przekonała i raczej ja będę omijać.

    OdpowiedzUsuń
  14. A tak bardzo chciałam przeczytać tą książkę. Będę musiała jeszcze raz przemyśleć czy jednak chce się z nią "męczyć" :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Szczerze mówiąc nie lubię książek z postapokaliptycznymi wątkami. Jedyne, co by mogło mnie tu zainteresować to aspekt amnezji, trzeba przyznać, że to dobry sposób na wzbudzenie zainteresowania czytelników.

    OdpowiedzUsuń
  16. Polskie młodzieżówki... Chyba nigdy nie natrafiłam na nic porywającego xD

    OdpowiedzUsuń
  17. Po fantastykę w książkach nie sięgam raczej pozostawiam to w dziale filmowym z którego korzystam wspólnie z mężem :) Może film byłby ciekawszy od książki kto wie? chociaż zazwyczaj to książka wygrywa, ale znam nie liczne przykłady odwrotnej sytuacji :)

    OdpowiedzUsuń
  18. zaczęłam czytać ale jak na razie nie umiem się wkręcić ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jestem ciekawa jak ja odebrałabym tą książkę, bo mnie bardzo zaciekawiła recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  20. Oj, jak bardzo mnie boli, że te słowiańskie demony zostały tak po macoszemu potraktowane... Tak bardzo tego nie lubię :( Przecież nasza mitologia to wspaniały temat i można z niej czerpać garściami na milion różnych sposobów.

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo intresujaca książka jak tylko ją gdzieś dostanę to napewno przecyztam

    OdpowiedzUsuń