sobota, 20 kwietnia 2019

O DZIURZE W ZADKU [Kurt Vonnegut – „Śniadanie mistrzów”]

Autor: Kurt Vonnegut
Tłumacz: Lech Jęczmyk
Tytuł: Śniadanie mistrzów
Tytuł oryg.: Breakfast for Champions
Gatunek: fantastyka naukowa, literatura piękna
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 336

Opis: W „Śniadaniu mistrzów” Vonnegut w typowy dla siebie sposób obnaża bolączki współczesnego świata – dehumanizację jednostki w społeczeństwie, którym rządzi technologia, spustoszenie środowiska naturalnego i ustawiczne wojny.
Dwayne Hoover, bogaty sprzedawca samochodów, nagle dochodzi do wniosku, że wszyscy ludzie są maszynami. Kilgore Trout, nikomu nieznany autor powieści fantastycznonaukowych, sądzi, że życie ma już za sobą. Spotkanie tych dwóch samotnych ludzi na szybko umierającej planecie to doskonały pretekst do przedstawienia – z niepozbawioną humoru ironią – świata, w którym żyjemy.
[opis wydawcy]


      Wszyscy lubimy dziwne książki (nawet jeżeli się do tego nie przyznajemy). Często fabuła, czy raczej jej brak, jest tak dziwiący, że w końcu zaczyna nam się to podobać. Dlaczego? Być może dlatego, że na morzu sztampowości wciąż poszukujemy czegoś, co byłoby oryginalne, a dziwność niewątpliwie niesie ze sobą powiew świeżej treści. Kurt Vonnegut jest mistrzem abstrakcji. Jego powieści kpią sobie z otaczającego nas świata. Na pewno nie tworzył książek dla wszystkich ludzi, ponieważ nie są one łatwe w odczycie, a czasem i za bardzo kontrowersyjne. 
        Ostatnim razem czytałam vonnegutowską Kocią kołyskę i od tamtej pory stałam się jego wielką fanką. Jednak czy utrzymał moją literacką miłość przy życiu, kiedy przeczytałam Śniadanie mistrzów? Cóż, muszę przyznać, że zachwyt nieco zelżał.
Książka niewątpliwie ma w sobie elementy, które mnie zachwyciły, jak i elementy, które nie za bardzo przypadły mi do gustu. Może zacznę od tych gorszych rzeczy, bo z reguły pisanie o nich pozwala na wyzwolenie negatywnych czytelniczych emocji.
        Śniadanie mistrzów jest opatrzone rysunkami autora. Chyba najpopularniejszym z nich jest dziura w zadku (pojawia się na stronicach aż dwa razy), składająca się z kilku kresek wędrujących do jednego centralnego punktu. Zapewne znajdzie się grono ludzi, którym ten zabieg przypadnie do gustu, ale mnie chwilami te ilustracje naprawdę irytowały, szczególnie gdy przerywały lekturę, nie wprowadzając niczego nowego do akcji. Zazwyczaj tekst poprzedzający takie obrazki brzmiał: „A tak wyglądał [wstaw słowo]”. Dobrze, rozumiem. Vonnegut standardowo starał się zrobić z ludzi idiotów, jawnie sobie z nich kpiąc, ale jednak wciąż uważam, że te ilustracje były niezwykle irytujące. Jednocześnie, tak ukradkiem, przyznam się, że niektóre obrazki nawet mi się podobały. Było ich kilka, ale jednak ciekawie nawiązywały do treści i miały jakiś symboliczny cel. Jednym z nich podzielę się poniżej:


Jeżeli chodzi o Kocią kołyskę, ta przynajmniej miała jakąś fabułę, w Śniadaniu mistrzów dostajemy tak ogromne pomieszanie z poplątaniem, że ja już sama nie byłam pewna, co tam się dzieje. Rozumiem zamysł autora – sam pisał o tym, że ten chaos jest celowy – jednak chwilami to przeskakiwanie z jednego wątku do drugiego, z jednej osoby do kolejnej (szczególnie jeżeli poszczególne postacie nie miały znaczenia dla historii), sprawiało, że w końcu nie wiedzieliśmy, o czym ta książka jest i do czego prowadzi. Naprawdę trzeba było się skupić, aby wyróżnić tematykę główną lektury. 
To, co najlepiej autorowi wychodzi, to jawne obrażanie określonej społeczności. Tym razem byli to Amerykanie. W oczy najbardziej rzucał mi się opisywany rasizm oraz liczne wojny. Wspominane również były niekiedy ważne amerykańskie osobistości. Uważam, że tu autor jak zwykle poradził sobie doskonale. Tak samo doskonale poradził sobie z symbolami określonych przywar. Podobało mi się na przykład nazywanie tego, co szkodzi ludzkiej psychice, chemikaliami. Genialne były również wstawki z wymyślonych przez jednego z bohaterów fragmentów powieści – tu już dostawaliśmy taką abstrakcję, że głowa niemal wybuchała mi od nadmiaru dziwności. Ale to miało swój urok, naprawdę! Tak samo przedstawienie drugiego z bohaterów, który po przeczytaniu takiej opowieści sam kompletnie oszalał. Obłęd w tej historii ma wielkie znaczenie. Już sam narrator, którym mógłby być Vonnegut (ale tego do końca nie jesteśmy pewni), wprawia nas w niepokojące uczucie, które podpowiada nam, że mamy do czynienia z kimś, kogo charakteryzują wymyślne urojenia. Nie powiem, że osoba opowiadająca historię, którą sama stworzyła (przyznaje się do tego na kartach książki) budzi we mnie sympatię, ale sam pomysł na powołanie do życia bohatera wymyślającego na bieżąco, bez większego planu, fragmenty powieści, a nawet wchodzenie w interakcję ze stworzonymi przez siebie postaciami, jest naprawdę ciekawym zagraniem. Jaki z tego wniosek? Śniadanie mistrzów to naprawdę porąbana historia. Chcecie dowodów? Cóż, na pewno opisywanie długości przyrodzenia każdego z bohaterów nie uchodzi za normalne!
Podsumowując. Ta opinia nie mogła być dłuższa, w końcu Vonnegut jest po prostu Vonnegutem. O jego książkach zawsze będziemy wyrażać się podobnie. Jak dla mnie jedna z jego najbardziej kontrowersyjnych książek była nieco zbyt ciężka i zbyt abstrakcyjna, nawet jak na autora, jednak ostatecznie miała w sobie jakiś nieodparty urok, a więc tą przyjemną dziwność utopioną w morzu szaleństwa. Może gdyby nie panował tu tak ogromny chaos, czytałoby się tą powieść przyjemniej i nieco lżej, jednak uważam, że i tak można się przy niej dobrze bawić. Po prostu potrzebujemy więcej skupienia. Czy będę polować na kolejne książki Vonneguta? Oczywiście! I wam też to polecam, jeżeli jesteście fanami fantastycznej abstrakcji.

OCENA:
★★★★★☆☆☆☆

16 komentarzy:

  1. Nie znam jeszcze twórczości autora, ale chcę to niedługo zmienić. Lubię czasem sięgać po dziwne książki i chociaż czasem taki wprowadzony chaos mi przeszkadza to i tak je czytam. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie słyszałam o tej książce i jakoś w ogóle mnie ona nie zainteresowała. Sam opis niczym mnie nie zachwycił, a stwierdzenie, że książka jest dziwna, tylko mnie zniechęciło. Po Twojej recenzji na pewno nie sięgnę po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, zdecydowanie nie jest to książka dla mnie ;)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam "Kocią Kołyskę" i bardzo mi się podobała, ale po tę książkę raczej nie sięgnę :)

    Pozdrawiam,
    Fantastic Chapter

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny raz otrzymuję silny impuls, aby sięgnąć po książkę tego autora, a to bardzo cieszy, ma swój urok wpisanie książki na czytelniczą listę, a później wyczekiwanie spotkania z nią. Dziwne, osobliwe, oryginalne książki, to jest coś zdecydowanie dla mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książkę tego autora musiałam czytać na zajęcia, jednak nie przekonał mnie do siebie. Na razie nie będę sięgać po inne jego książki może z czasem do nich dorosnę i zrozumiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam wcześniej wspomnianej przez Ciebie książki tego autora. Czasem lubię sięgać po specyficzne, na swój sposób oryginalne książki. Z chęcią zobaczę czy jej to książka dla mnie.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  8. Nazwisko mi znane, a tu takie słabe noty? Oj, muszę sama sprawdzić jak do mnie przemówi!

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię kontrowersyjne książki, bo sama lubię zaskakiwać i zadziwiac. Jednak ta książka nie jest do mnie na tę chwilę, bo nie jest to to miejsce i czas. Jakby mie patrzeć są to w pewien sposób wymagające książki. Dlatego trzeba się nad nimi dobrze zastanowić.

    OdpowiedzUsuń
  10. Do Vonneguta ciągle się przymierzam, ale ciągle boję się, że w sumie nie zrozumiem, o co u niego chodzi :D Jak rany boskie, po prostu muszę się w końcu przekonać i przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Teraz jestem w trakcie czytania książki chociaż która zawiera zestaw opowiadań i one są także bardzo dziwne i kontrowersyjne Jak na razie sama nie wiem co o niej mam sądzić ale jeszcze jej nie skończyłam czytać także zobaczymy A co do śniadanie mistrzów raczej po nią nie sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy ja wiem, czy lubię dziwne książki? Może te z dosyć "oryginalną" fabułą przewijały mi się przez ręce i nawet-nawet niektóre zrobiły na mnie jakieś wrażenie, ale czy mogłabym uznać, że mi się podobały? W dziwnych książkach fajne jest to, że sztampowość i przewidywalność odchodzą w cień, ale autorzy zazwyczaj chcą za bardzo odejść od tamtych ram. To powoduje, że książka robi się za bardzo przekombinowana. No i chaotyczna. A takie niespecjalnie mnie przekonują.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja chyba wolę jakieś klasyczne proste książki bez żadnych udziwnień, także chyba książka by mi nie podeszła.

    http://sar-shy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Właśnie przymierzam się do twórczości Vonneguta, już wiem żeby nie zaczynać od tej książki, bo może być na początek dal mnie za trudna, ale czy jest jakaś, którą mogłabyś polecić na start?

    OdpowiedzUsuń
  15. No nie wiem... ponoć się jestem małą hejciarą, jednak nie lubię takiego jawnego wyśmiewanie się z danej społeczności. Jakoś to do mnie nie trafia. Ani nie bawi, a tym bardziej nie zachwyca.

    OdpowiedzUsuń
  16. Twój opis tej książki też mnie ityrował... I niestety zniechęcił jak widzę wielu czytających. Dla mnie ta książka była cudowna i to jak została napisana było wspaniałą zabawą. Totalny odlot :) Była inna, bardzo poszerzyła moje horyzonty. Polecam lubiącym myśleć samodzielnie i lubiącym bawić się formą, a nie takim którzy mają wszystko podane na tacy. *

    OdpowiedzUsuń