wtorek, 28 maja 2019

Co tu się… [ANNA SZUMACHER – „SŁOWODZICIELKA”]


Autor: Anna Szumacher
Seria/Cykl: Słowodzicielka
Tom: I
Gatunek: fantastyka, metafantasy
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ilość stron: 304

Wydawnictwo nie ujawniło za wiele informacji o tej książce. No dobrze... Oprócz jednozdaniowego skrótu wydarzeń, wykorzystuje się rekomendacje, by jeszcze bardziej zachęcić ludzi do sięgnięcia po ten tytuł. I chętnie bym je tutaj dodała, gdyby nie to, że poniekąd to samo wplotłam w treść recenzji. No i wydaje mi się, że jedna z rekomendacji posiada maleńki spoiler... Dlatego podrzucę wam to, co zaoferowało nam samo wydawnictwo Dolnośląskie: Grupa drugoplanowych bohaterów pewnej powieści fantasy wędruje w poszukiwaniu swojej fabuły. Dobrze, kończę paplać, bo na pewno przynudzam!
[Opis wydawcy plus moje majaczenie, taki tam mix]

Czy zdarzyło się wam kiedykolwiek spotkać z książką pozbawioną głównej fabuły? A nie, chwileczkę… Przecież takowych książek jest od groma! Na bank z jakąś, o niejasnym lub całkowicie okradzionym kierunku zdarzeń, mieliście już do czynienia. No nie, muszę was podejść z innej strony. Już wiem! Czy zdarzyło się wam spotkać z książką pozbawioną nie tylko głównej fabuły, ale i istotnego dla historii bohatera? W sensie, że nawet nie wiedzieliście, kim on tak właściwie jest, przez co pozostałe postaci błądziły po omacku? Nie? A ja właśnie coś takiego przeżyłam, czytając bestsellerową powieść Anny Szumacher, czyli „Słowodzicielkę”. Pomysł był… no, nie oszukujmy się: kreatywny. Nawet sobie rzeknę, iż oryginalny, a zarazem wiele obiecujący. Co? Mam zdradzić coś więcej, bo opis jest dość oszczędny w słowa? Nie trzeba mnie do tego dwa razy namawiać! Już wszystko tłumaczę.

MAM ZABIĆ KSIĘŻNICZKĘ I UWOLNIĆ SMOKA UWIĘZIONEGO W WIEŻY? A, DAJ MI PAN SPOKÓJ! IDĘ SZUKAĆ DALEJ WŁAŚCIWEGO WĄTKU.


Fabularny nieład. Właśnie w tych dwóch słowach mogłabym streścić całą „Słowodzicielkę” (gdzie poszłabym w ślady wydawnictwa, raczącego czytelników jednozdaniowym opisem książki, pomijając już rekomendacje...) i spokojnie wrócić do swojego nudnego życia. Ale… nie mogę na tym poprzestać. Zasługujecie na to, by dowiedzieć się, na jak wiele dziwnych, zapierających dech w piersiach, wywołujących dezorientację zdarzeń można się tutaj natknąć!
Obserwując zmagania bohaterów, dążących do spotkania (a co najważniejsze – poznania) swojego „dowódcy” i odkrycia właściwego celu powołania ich do życia, przeżyłam z nimi nieraz nieprawdopodobne przygody. Odnajdywanie księżniczek skrywających mroczne sekrety, stanięcie twarzą w twarz z rozbójnikami, spotkanie z olbrzymim potworem… Trochę się tam działo! Trochę? Sporo! I kiedy już myślałam, że nie spotka mnie nic bardziej zaskakującego, autorka wychodziła mi naprzeciw, rzucając w twarz kolejnymi atrakcjami. A żeby było ciekawiej, wszystko przyozdobiła nićmi dobrego humoru, przy którym ciężko siedzieć z zawieszonym wyrazem twarzy. Jednak gdyby nie nastąpił gwałtowny obrót spraw, mogłabym już pomału zgrzytać zębami z powoli opanowującej mnie irytacji. Pojawienie się pewnego Ktosia zagwarantowało, że „Słowodzicielka” nabrała nowych barw, a co za tym idzie: zostałam „odgrodzona” od przymusowego zażycia tabletek uspokajających. Ale, ale! Wraz z powiewem świeżości, przybyło również lekkie zagubienie. Wcześniej był spory nacisk na to, że większość bohaterów zdaje sobie sprawę z tego, że są jedynie wytworem czyjejś wyobraźni, gdzie niepostrzeżenie wkrada się stan, podczas którego przestałam odróżniać, co jest fantazją, a realnym ruchem. Perfidnie wyobraźnia połączyła się z rzeczywistością, tworząc zupełnie nową ścieżkę. Sami poszukiwacze „sensu istnienia” też dostrzegali te zmiany. Oswajałam się z tym fabularnym cudem do ostatnich stron, gdzie z rozdziału na rozdział czułam się już coraz pewniej. I to mnie zgubiło.
W myślach, z widoczną triumfalną miną, powtarzałam sobie, że po tylu dziwach nic nie zdoła mnie już zaskoczyć. Byłam gotowa dać sobie obciąć włosy do ramion (bo ręki mi trochę szkoda, a nowa fryzura zawsze mile widziana), iż zręcznie obadałam grunt. Można się już domyślić, że Anna Szumacher powinna przyjechać do mojego domu, aby pomóc mi zebrać szczękę z podłogi, prawda? Tak, poniekąd uśpiła moją czujność, by raz jeszcze dziabnąć mnie swoją kreatywnością. To, co zaprezentowała, przeszło moje najśmielsze oczekiwania! No bo jak… Jakim cudem… Ale… Dajcie mi szklankę wody… Skąd to… Gdzie ta woda? Mało brakowało, a nie podzieliłabym się z wami tą opinią, bo nastąpiłaby eksplozja czaszki pod wpływem ciśnienia gotującego się mózgu! A jeszcze nie spisałam testamentu...

PANIE, TO PAN JEST TYM DOBRYM? A MOŻE JEDNAK ZŁYM? CHOLIBKA, DAJCIE MI TU AUTORA, NIECH NO WSZYSTKO WYJAŚNI!

Naturalnie ten akapit rozpoczęłabym od wzmianki o głównym bohaterze, a jako że „Słowodzicielka” swojego zagubiła (a czy się odnalazł, to już pozostanie zagadką), muszę z marszu przejść do pobocznych postaci. To dla mnie spora nowość, ale hej: o nich też można sporo powiedzieć!
Niegrzeszący inteligencją, zdający sobie sprawę ze swojej atrakcyjności Agni. Wzbudzający respekt, skory do walk tajemniczy Hidra. Opanowany, poukładany Jord. Tak niedopasowanego pod kątem charakterów i statusów społecznych trio od dawna nie widziałam! Choć łączył ich jeden cel, to jednak nie dało się zapomnieć o swoich przyzwyczajeniach, które prędzej czy później wychodziły na wierzch. Także wyobraźcie sobie tę mieszankę wybuchową w akcji! Jeżeli mam być szczera (a powinnam, w końcu o to chodzi w recenzjach, prawda?), to z całej tej trójki najbardziej polubiłam naszego wspaniałego Jorda. Co jak co, ale prezentowana przez niego postawa była godna podziwu. Jego opanowanie oraz umiejętności niejednokrotnie uchroniły niecodzienne towarzystwo przed większymi kłopotami. Może też poczułam nieco sympatii do Agniego. Przypominał mi takiego dzieciaka zamkniętego w ciele (prawie) dorosłego człeka, dla którego nie istniało takie słowo, jak „dojrzałość”. Gdyby nie to, że jego urok podziałał w jakimś stopniu też na mnie, chętnie wyzywałabym go tylko od głupców i nieuków! Za to Hidra… Doprawdy, nie mam bladego pojęcia, co mogę powiedzieć o tym… kimś. Dobra, zaimponował mi swoją odwagą oraz pokazał, że gdy ktoś chce, to może tak zaskoczyć, że aż z wrażenia wyskakuje się z butów, to jednak mam te mieszane uczucia względem niego. No, nie powiem o tym za wiele, bo bym zdradziła istotną część fabuły (część czego?), ale wiedzcie, iż on nie pozwoli wam o sobie zapomnieć. Tak samo, jak ten Ktoś, kto wkradł się niepostrzeżenie do historii i za nic nie mógł się od niej odkleić. Kto taki? A, taki tajemniczy Gość, którego sami musicie poznać!

Chociaż Anna Szumacher ma już na swoim koncie wiele osiągnięć, to dopiero teraz odkryłam jej istnienie. I, szczerze mówiąc, ogromnie tego żałuję. Żałuję, że byłam tak zaślepiona innymi twórcami, iż nie dostrzegałam tej autorki, bo ma kobita talent do komplikowania niemal błahych spraw. Autorka ma lekkie, przyjemne pióro, którym tak manipuluje, iż z czasem człowiek czuje się zdezorientowany, oszukany, zaskoczony, zaciekawiony, zirytowany, zakochany, pogubiony oraz dumny równocześnie. A mogłabym wymienić jeszcze parę przykładów, tylko nie będę nikogo tym zadręczać. Doskonale odwzorowała surowe realia ówczesnych lat, idealnych do ukazania fantastycznych nut, wyzwalających wyobraźnię. Anna Szumacher skrzętnie wykorzystała okazję i nieraz dawała popis swych umiejętności. No, przyznam, że mi zaimponowała! Nie mogę też zapomnieć o tym, w jak sprytny sposób udowodniła, że nigdy – przenigdy – nie powinniśmy wierzyć w to, co widzimy, bo rzeczywistość potrafi wyczarować przepiękne iluzje! Wystarczy odrobina imaginacji, aby pokazać środkowy palec światu, odczarowując go. Ale jak on zareaguje na tak drastyczne zmiany?

Podsumowując. Potrzebujecie czegoś oryginalnego? Czegoś, co ofiarowuje wam rollercoaster wrażeń? Czegoś, co nie da o sobie zapomnieć, przez co zapragniecie przeczytać to raz jeszcze, by sprawdzić, czy czegoś nie przeoczyliście? W takim razie „Słowodzicielka” powinna trafić w wasze ręce! Gwarantuję, że przy tym lekki ból głowy nie będzie wywoływał u was negatywnych emocji. Ba, zapragniecie, aby jeszcze bardziej rozsadzał wam czaszkę, byle tylko rozwikłać wiele spraw, na jakie się natkniecie. Zakład? Cóż, z natury tego nie robię, ale w przypadku tej książki jestem gotowa zaryzykować! To jak? Ja już wyciągnęłam ku was rękę.

MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆☆



32 komentarze:

  1. Tym razem, nie jest to mój gatunek czytelniczy. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zaczytuje się w takie książki, ale ta okładka i twoja wyciągnięta ręka mnie zachęciły :D

    http://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi na prawdę ciekawie i oryginalnie. Jako że fantastyce zawsze mówię tak, to zapamiętam sobie ten tytuł. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż za niesamowity pomysł na książkę! Gdybym była pisarką, to takie "coś" bym właśnie napisała :) chętnie przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  5. Posiadam, czeka w kolejce na czytanie :D
    Pozdrawiam, Pola
    www.czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam, że tytuł już dawno mnie zainteresował. Jestem ciekawa czy by mi się również spodobał:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytam fantastyki, ale jestem zaintrygowana tym pomysłem, a Twoja recenzja jest bardzo przekonująca

    OdpowiedzUsuń
  8. Mocno pokręcone, a przy tym tajemnicze, a to już przyciąga moją uwagę. :) Cieszy pojawianie się takich książek, z nieszablonowym pomysłem na fabułę, a właściwie jej pozbawioną? Niecierpliwię się, aby zajrzeć do książki i dowiedzieć się, o co tak naprawdę w niej chodzi. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. bardzo lubię fantastykę, ale nie taką pomieszana ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślałam, że ostateczna ocena będzie ciut wyższa. Nie można oceniać po okładce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie, nie można oceniać książki po okładce, choć nie ukrywam, że czasem mnie zwabi swoim wyglądem, a kiedy indziej zniechęci do poznania fabuły. :)

      Usuń
  11. Nie mój gatunek, nie czytam fantastyki. Ale cieszę się, że na Tobie książka zrobiła dobre wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dam jej szansę ;)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie do końca mój gatunek literacki, ale po Twojej opinii jestem bardzo ciekawa tej pozycji ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Potrzebuję tej książki w moim życiu. Uwielbiam takie niekonwencjonalne powieści!

    OdpowiedzUsuń
  15. Pomysł ciekawy tylko nie wiem, czy to do coś, co do mnie trafi. Jak na nią trafię, to dam jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Oooo! W sumie to się nie spodziewałam, że to będzie takie nawet dobre!

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie sięgam po fantastyki ale ta książka no zaciekawiła niezaprzecze oryginalnością. Jestem ciekawa co autorce z tego wszystkiego wyszło:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wygląda na naprawdę ciekawą książkę. Myślę, że będzie dla mnie w sam raz ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Tytuł kojarzył mi się z serią S. Dennard i jakoś tak mi nie leży :D
    Opis ciekawy, chociaż chyba nie mam ostatnio czasu na kolejke książki na moim stosie hańby!

    OdpowiedzUsuń
  20. Choć jest zagmatwanie i nie wiadomo o co chodzi, to z chęcią sprawdzę sama, czy tak samo będę skołowana po jej przeczytaniu.

    OdpowiedzUsuń
  21. Rzeczywiście pomysł na książkę ciekawy, a ja lubię czasem przeczytać taką oryginalną powieść. Nie mogę przejść obok niej obojętnie, chętnie przyjrzę się jej bliżej. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo zaintrygowała mnie ten pomysł i jego realizacja, brzmi jak coś idealnie dla mnie!

    OdpowiedzUsuń
  23. Wpadła mi w oko ta książka już przed Pyrkonem, bo miała być wtedy jej premiera, ale potem na śmierć o niej zapomniałam. A tu proszę, zapowiada się całość bardzo interesująco i ciekawie... No chyba aż przeczytam :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Na razie muszę przystopować z takimi książkami, chociaż ta brzmi naprawdę fajnie :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Raczej nie skuszę się na tę książkę. Słyszałam o niej naprawdę wiele różnych opinii, ale sama czuje, że mocno bym się męczyła z czytaniem tej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  26. Czytałam już na temat tej książki kilka opinii i niestety nie było one pozytywne. Właśnie dlatego mam teraz problem, co mam o niej myśleć. Z jednej strony chciałabym ją przeczytać, ale z drugiej nie do końca. Podsumowanie napisać w sposób, który bardzo mnie zachęcił do przeczytania tej książki, ale po prostu nie wiem... Czas pokaże.

    OdpowiedzUsuń
  27. Jak pewnie wiesz, fantastykę uwielbiam i po wszelkie świeżynki - zwłaszcza takie, które można nazwać oryginalnymi, chętnie sięgam. Tytuł zapisałam i bardzo bym chciała znaleźć szybko czas na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  28. Patrząc na okładkę i tytuł brałabym w ciemno, a po recenzji to już w ogólę chcę ją przeczytać. Ciekawy pomysł na napisanie książki bez jasno okreslonego bohatera i fabuły.. coś oryginalnego, po co warto sięgać :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie wiem czemu, ale spodziewałam się wyższej noty. Mnie ciekawi, więc na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  30. Uwielbiam Twoje recenzje. Czy ja już to pisałam? Widziałam już gdzieś opinię o tej książce, ale dopiero Twoja sprawiła, że nabrałam na nią większej ochoty. Nie to, żeby tamta była negatywna, ale Ty zawsze opisujesz wszystko tak dosadnie i bezpośrednio, że jakoś ufam Twojemu gustowi :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Szczerze mówiąc, ani razu jeszcze nie zwróciłam uwagi na tą książkę! Wydaje się ciekawa i akurat w moim klimacie więc chyba dam jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń