sobota, 25 maja 2019

...I ŻE NIE OPUSZCZĘ CIĘ AŻ DO ŚMIERCI [Tammy Robinson – „Twoje fotografie”]

Autorka: Tammy Robinson
Tłumaczka: Izabella Mazurek
Tytuł: Twoje fotografie
Tytuł oryg.: Photos of You
Gatunek: literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo: IUVI
Liczba stron: 328

Opis: W dniu swoich dwudziestych ósmych urodzin Ava dowiaduje się o wznowie raka, z którym walczyła trzy lata wcześniej. Lekarze nie pozostawiają nadziei: dziewczyna ma przed sobą jakiś rok życia. Ava nie zamierza jednak pozwolić chorobie decydować o tym, jak przeżyje ostatnie cenne miesiące – pragnie urządzić swój wymarzony ślub. Jest tylko jeden mały problem. Brak pana młodego.
Ava nie ma też zbyt wiele pieniędzy, a przede wszystkim czasu… Lecz to wszystko jest bez znaczenia. Zorganizuje wesele dla siebie samej.
Gdy przyjaciele i rodzina mobilizują się, by pomóc jej spełnić ostatnie marzenie i zorganizować przyjęcie wszech czasów, w sprawę angażują się media i wieść o Avie rozchodzi się po całym kraju. Lecz plany dziewczyny nieco się komplikują. Nagle do głosu dochodzą uczucia, z którymi zdążyła się już pożegnać. Teraz musi zdecydować, czy wystarczy jej odwagi, by pokochać, a potem sił, by się pożegnać.
[opis wydawcy]

Żyjemy w świecie, w którym choroby cywilizacyjne nikogo już nie dziwią. Jedną z tych, która wzbudza w nas największy strach, jest rak. Da się z nim walczyć, jak z każdą inną chorobą, ale nie zawsze można z nim wygrać. Ava Green nie miała tego szczęścia. Pogrążona w smutku i rozpaczy, musiała przygotować się na najgorsze. Tego, czego w życiu najbardziej pragnęła, to wziąć ślub. Szkoda tylko, że nie miała przy sobie żadnego kochającego kawalera… Przynajmniej do czasu.
Książek takich jak Twoje fotografie jest mnóstwo. Nie jest ona jakoś wyjątkowo oryginalna, ale muszę przyznać, że miło się przez nią brnęło. Autorka wiedziała, jak dozować smutek, i jak dozować radość. Wszystkie uczucia się równoważyły, dzięki czemu pomiędzy dramatami mieliśmy okazję odpocząć i trochę pocieszyć swoje serce widokami czy sytuacjami serwowanymi nam przez treść. Wszyscy od początku doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, jakie będzie zakończenie książki, to dlatego czujemy się trochę jak rodzina głównej bohaterki. Niby się uśmiechamy, a jednak wewnętrznie czujemy ból na myśl, że będziemy musieli rozstać się z Avą. Gdy dochodziłam już do końca powieści, ryczałam jak bóbr. Co prawda emocje szybko opadły, ale uczucie smutku zostało, bo oto autorka postawiła przed nami jasne przesłanie: życie nie jest sprawiedliwe, to może przytrafić się każdemu z nas i nie będziemy mieli na to wpływu, jednak to od nas będzie zależało, jak przeżyjemy czas, który nam pozostał. To bardzo łamiące, ale równocześnie prawdziwe.
Muszę przyznać, że postać Avy przypadła mi do gustu. Była prawdziwa. Taka jak każdy z nas. Czasami miała gorsze dni, czasami lepsze. Do końca nie mogła pogodzić się ze śmiercią, ale… kto by się na to godził w takich okolicznościach? Czasami gdy zachowywała się naprawdę okropnie wobec innych ludzi, a także wobec samej siebie, nie mieliśmy jej tego za złe. Raczej jej współczuliśmy. Ava nie uchodziła za idealną osobę i o to właśnie chodziło.
Inni bohaterowie, poza Jamesem, stanowili po prostu tło dla historii. Nie wyróżniali się jakoś szczególnie, ale swoje własne cechy i widzimisię mieli. Bez nich fabuła nie byłaby taka sama, szczególnie jeżeli chodzi o rodzinę oraz przyjaciół Avy. Co z Jamesem? James jak James. Przystojny, miły, zakochany, nic nowego w naszym małym czytelniczym światku. Mnie osobiście nie porwał, ale cóż, porwał Avę, i to wystarczyło. 
Nie było tu rzeczy, które rażąco mi się nie podobały, chociaż same przygotowania do ślubu, a także sam ślub były dla mnie przewidywalne, może trochę zbyt ckliwe (co nie zmienia faktu, że i tak płakałam jak bóbr) i trochę naciągane – szczególnie jeżeli chodzi o Jamesa. Nie zostaliśmy jakoś szczególnie zaskoczeni, bo wszystko mogliśmy przewidzieć od początku do końca. Druga sprawa to już sam moment, gdy Ava umierała. To wszystko było takie… szybkie. Ja wiem, że autorka chciała nam na koniec zaoszczędzić smutnych opisów tego, co pod koniec życia działo się z osobą umierającą na raka, jednak wewnętrznie czułam przez to niedosyt. Jakby nie poświęcono na ostatnie jej chwile zbyt wiele stronic. Dodatkowo miałam nieco problem z szybko rozwijającą się miłością Jamesa i Avy. Na początku byłam nimi zachwycona, ale gdzieś pod koniec ta więź między nimi została nieco przyspieszona. To znaczy rozumiem, że skoro główna bohaterka umierała, nagięto zasady, jednak wydawało mi się, że miłość mogła przez to nieco stracić. O ile na początku miała dla mnie swój własny urok, tak potem stała się... mało wzruszająca. Wracając jeszcze do zakończenia – brakowało mi tutaj trochę reakcji ze strony rodziny czy samego Jamesa – oczywiście, dostaliśmy małą notkę z jego perspektywy, ale czułam mimo wszystko jakiś dziwny niedosyt. Zupełnie jakby autorka była niepewna, co może nam na sam koniec przedstawić. Poszła po najbezpieczniejszej linii oporu. To nie jest złe, ale też może nie do końca dobre. Ostatnie, czego mogę się uczepić, to samego tytułu. Niby James robił dużo zdjęć Avie, ale jednak gdzieś mi te fotografie umknęły. Myślałam, że będą miały większe znaczenie dla fabuły, że może ktoś stworzy z nich album, który zostanie podarowany rodzinie, że James wymyśli jakiś ciekawy pomysł, aby zrobić coś z fotografiami Avy, a tu? Nic. Po prostu fotografie.
Podobały mi się wstawki, czy inaczej wycinki artykułów, które pisała do magazynu Ava. Niosły ze sobą pozytywne treści, a poza tym były niewymuszone i szczere. Ogólnie cała otoczka magazynu, który miał kontrolę nad ślubem Avy, to całkiem dobry pomysł. Jednak moim zdaniem nic nie przebije kolorowych obrazów, które nam przedstawiono. Niby Tammy Robinson nie rozpisywała się na temat zwiedzanych miejsc wyjątkowo kwieciście, a jednak wspominając Twoje fotografie, od razu mam przed oczami piękne krajobrazy, jakie wielokrotnie tutaj przedstawiano, choćby błahe pole wypełnione po brzegi kwiatami czy rzeka, do której wskoczyła Ava (że już nie wspomnę o innych bardziej luksusowych miejscach). To naprawdę dobrze działało na wyobraźnię i w jakiś sposób pomogło nam poczuć tymczasową radość.
Podsumowując. Może ta recenzja nie niesie ze sobą zbyt wiele treści, ale wydaje mi się, że to, co najważniejszego miałam przekazać, przekazałam. Czy polecam przeczytać książkę? Moim zdaniem nie była nadzwyczaj oryginalna i zapewne nie przeczytałabym jej drugi raz, ale jak na jedną sesję czytelniczą naprawdę się sprawdza, poza tym zmusza nas do refleksji – niekiedy smutnych, ale też i radosnych. Cieszę się, że mogłam zapoznać się z historią Avy.

OCENA:
★★★★★★☆☆☆

16 komentarzy:

  1. Jutro również u mnie pojawia się recenzja tej książki.Ja odebrałam ją bardzo osobiście i mocno mnie poruszyła. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudownie jest trafić na taką książkę, mnie ostatnio tego typu przygody czytelnicze omijają, ale i też nie do końca buszuję w sprzyjających temu klimatach. :)

      Usuń
  2. Lektura jeszcze przede mną, ale jestem bardzo jej ciekawa :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla refleksji myślę, że może się na nią skuszę. Zwłaszcza, że ta choroba mnie przeraża.

    https://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam o niej i opis ciekawy ale tyle tych książek na półce, że już nie kupuje ale może ebooka przeczytam a recenzja super :D

    MÓJ BLOG
    MÓJ FACEBOOK
    MÓJ INSTAGRAM

    OdpowiedzUsuń
  5. Może kiedyś sięgnę po tę książkę, ale na chwilę obecną nie mam na nią odpowiedniego nastroju.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie bardzo interesuje ta historia. Może kiedyś uda mi się przeczytać tę książkę 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Od jakiegoś czasu mam ja już w planach. Różnie bywa z tymi planami, ale myślę, że to jest jednak z tych książek, która pomimo braku oryginalności przyciąga mnie.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  8. Zastanowię się nad nią :)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś szczególnie mnie nie ciągnie do tej pozycji. Nie wiem, nie widze tu nic, co złapałoby moją uwagę...

    OdpowiedzUsuń
  10. Niezwykle rzadko sięgam po książki w takich klimatach, jakoś tak nie potrafię spasować się z nimi. A ta przygoda czytelnicza też mnie niczym nie przyciąga. Poczekam na inne propozycje. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Moim zdaniem Twoja recenzja jest bardzo wyczerpującą, nwet wydaje mi się, jakbym już przeczytała tę książkę :) To nie moje klimaty, ale sam wątek z chorobą wydaje się być bardzo interesujący. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgadzam się z tym, żetakich książek jest ogorm na rynku, ale jeżeli ktoś lubi taką literaturę, to ma chociaż w czym wybierać :) Nie wiem czy się skuszę, czytałam dawno dawno temu powieść z podobnym motywem i jakośnie jestem przekonana :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakoś nie czuję się zachęcona. Nie jest to gatunek, po który aktualnie chętnie sięgam

    OdpowiedzUsuń
  14. Niby prosta, jako-tako przewidywalna lekturka a i tak czuje się zainteresowana ❤️

    OdpowiedzUsuń
  15. Faktycznie, wyczuwa się od tej książki taką prostotę. Pomysł na książkę niespecjalnie oryginalny, w literaturze przerabiano go setki razy. Po Twojej recenzji jednak widać, że to nie przyczyniło się do złego odbioru książki. Emanuje od ciebie zadowolenie. Kierując się emocjami, ukazujesz najlepsze strony książki, pokazujesz, że panuje tutaj realizm. Nawet czuję się zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń