Autor: K. C. Hiddenstorm
Tytuł: Władczyni Mroku
Seria/Cykl: -
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 408
Nawet Bóg nie zna większej siły niż
miłość. Biada temu, kto stanie jej na drodze!
Megan Rivers to przeciętna
trzydziestoletnia mieszkanka San Francisco. Jedyne, co wyróżnia ją
z tłumu, to tajemniczy tatuaż na plecach przedstawiający skrzydła.
Pewnego dnia Megan oblewa kawą swojego szefa. Nie ma pojęcia, jakim
cudem napój zmienił się we wrzątek. Od tej pory wokół niej
dzieją się rzeczy, których nie da się racjonalnie wytłumaczyć.
Wkrótce ludzie z otoczenia Megan
zaczynają umierać. Budzą się w niej niepokojące, paranormalne
zdolności i dziewczyna podejrzewa, że jednak nie jest tak
zwyczajna, jak jej się wydawało.
Do tego w jej życiu pojawia się
tajemniczy i nieziemsko przystojny Nicholas Marlowe. Megan nie może
oprzeć się wrażeniu, że doskonale go zna. Zupełnie jakby
spędziła z nim wieczność…
Kim jest mężczyzna, w którego oczach
skrywają się mroczne tajemnice? Jaki jest jego cel?
[Opis wydawcy]
Żądza zemsty. Do czego jesteśmy
zdolni, kiedy ktoś nam podpadnie? Niektórzy po prostu poprzestają
na wyzywaniu danej osoby w myślach, co skutecznie uwalnia ich od
negatywnych myśli, ale inni idą o krok dalej. Wylanie kawy na
arcyważne dokumenty. Rozsiewanie niedorzecznych, niemalże bolesnych
plotek. Zarysowanie auta śrubokrętem. Już na samo wspomnienie tego
wszystkiego włos się jeży na głowie. A gdyby tak pójść o krok
dalej? Nie, nie mam na myśli pozbawienia naszego „problemu”
życia. Chodzi bardziej o to, aby skierować swój gniew na kogoś
bliskiego naszemu wrogowi. I to tak, by odczuł go ze zdwojoną siłą.
Wyobrażacie to sobie? Bo K. C. Hiddenstorm zdecydowanie, o czym
świadczy obecność „Władczyni Mroku”. Jak to się wszystko
rozegrało? Zaraz do tego przejdę...
„HEJ, MALEŃKA. BOLAŁO, JAK SPADŁAŚ
Z NIEBA?” „NIE, TYLKO TROCHĘ SIĘ ZMĘCZYŁAM WYCZOŁGIWANIEM Z
PIEKŁA!”
Kiedy, po wielu pozytywnych recenzjach,
zdecydowałam się przeczytać bestsellerową „Władczynię Mroku”,
oczekiwałam piekielnie dobrej przeprawy z bohaterami. Nie
spodziewałam się jednak, że zostanę sponiewierana! Choć historia
pozornie toczyła się leniwym rytmem, gdzie czułam, jakby mój
umysł smagały same pierzaste skrzydła, w międzyczasie
nadnaturalne tło przebijało się, starając odepchnąć uczucie
bezpieczeństwa. Wszechobecna mroczna otoczka nakazywała mieć się
na baczności. Nigdy nie było wiadomo, kiedy szara rzeczywistość
odejdzie w niepamięć, zgładzona przez demoniczne siły. Autorka
nie bawiła się w przepiękne, pełne jasnych barw zdarzenia, gdzie
przesyt słodkości mógłby zemdlić nawet największego
łakomczucha. Widziałam, jak nikłe odcienie bieli ustępowały
drogę szarościom, czerni oraz szkarłatowi, kiedy gwałtowność
emocji wręcz buchała ze stron. Niestety, co za dużo, to niezdrowo…
Nieraz zdarzało mi się odkładać
książkę, aby odetchnąć od nadmiaru okrucieństw spływających
na bohaterów wraz z rozwojem zdarzeń. Choć przeplatane czułymi
słowami, tęsknymi spojrzeniami oraz pozornie niepasującymi do
siebie elementami fabularnej łamigłówki, wylewające się ze stron
zło ciachało nie tylko umysł, ale też duszę. Demoniczna energia
zewsząd oplatała mnie, szykując do mocniejszego uderzenia. Nawet
jedna, dość drastyczna scena tak zadziałała na moją wyobraźnię,
iż dziękowałam sobie za to, że nic wcześniej nie jadłam, bo…
och, chyba zdajecie sobie sprawę, co dokładnie mam na myśli,
prawda? Również (prawie) zakończenie nieco mi podpadło. Jego
„wizerunek” okazał się pełen emocji sięgających zenitu.
Zapierał dech w piersi, zaciskał żołądek, wywoływał ciary na
plecach, a w powietrzu wyczuwałam charakterystyczną dla posoki
mieszankę rdzy i soli, co dowodzi temu, że „Władczyni Mroku”
ostro oddziałuje na zmysły. Tyle że po jakimś czasie poczułam,
że wszystko to, czego byłam biernym świadkiem, powoli mnie męczy.
Zabrzmi to okrutnie, ale marzyłam tylko o tym, aby wyzwolić się z
objęć wszechobecnej makabry, gdzie ktoś musiałby odejść z tego
świata. I to raz na zawsze, by móc złapać głębszy oddech. Wiem,
że takich scenerii nie da się opisać w dwóch rozdziałach, ale
osoby, które są wrażliwe (oraz ich wyobraźnia działa na wysokich
obrotach!) mogą odczuć to samo, co ja.
PODPADŁEŚ NASZEJ KOLEŻANCE? CÓŻ,
MOŻE WARTO JUŻ TERAZ ZAŁATWIĆ WSZELKIE FORMALNOŚCI POGRZEBOWE?
TAK NA WSZELKI WYPADEK…
Megan to dziewczyna (choć „kobieta”
byłoby lepszym sformułowaniem dla trzydziestolatki, ale pewne
czynniki sprawiają, że tamto określenie bardziej do niej pasuje),
która przyciągała pecha jak magnes. Już jako dziecko straciła
rodziców, niedawno pożegnano ją z nienawidzonej przez nią pracy,
a jeszcze wyczuwała, że pomimo przeciętnego wyglądu, iż było z
nią coś nie tak. A co było najlepszym lekarstwem na to wszystko?
Obecność tajemniczego Nicholasa, przy którym Megan czuła, że
może być całkowicie sobą, czyli krnąbrną, o niewyparzonym
języku przyszłą autorką książki, gdzie takowa chodziła za nią
już od ładnych paru lat. Sęk w tym, że im bardziej zagłębiała
się w tę nagłą znajomość, tym mocniej wnikała w ten
nadnaturalny świat, gdzie ten przenikał do rzeczywistości. Nie
dziwiłam się, że dziewczyna nie umiała normalnie funkcjonować,
kiedy adorator znikał jej z pola widzenia. Jego aura wręcz ciągnęła
ją ku niemu, a umysł uparcie podsuwał myśli, jakby nie tylko w
tym wcieleniu byli sobie bliscy. Tyle że ta dwójka, pomimo mojej
sympatii, umiała mnie irytować. Jak dla mnie Megan była dość
wulgarna (no, może nie jak Róża Krull z książek Alka
Rogozińskiego, ale jednak). Sama nie jestem święta, korzystam z
łaciny podwórkowej, jednak czasami wypadałoby się ugryźć w
język. Natomiast Nicholas… Wiedziałam, co tak właściwie nim
kieruje, ale to, co niekiedy wyprawiał, wręcz mnie parzyło. Więcej
– gotowałam się ze złości. Rozumiem, że silne emocje
sprawiają, że tracimy nad sobą panowanie, tylko czy warto mieszać
w to niewinnych. Chociaż, czy w jego przypadku warto w ogóle
zawracać sobie tym głowę?
Gabriel. Przepełniony gniewem intrygant
próbujący udowodnić innym, że jest stokroć lepszy od innych.
Dążący do upadku wariat, który – choć wielu zdołał
przechytrzyć samymi słowami – umiał… posługiwać się tylko
jednym wyzwiskiem, gdzie je namiętnie wykorzystywał podczas
„rozmów” z pewną damą. Rozumiałam jego pobudki. Akceptowałam
to, co się z nim działo, bo miało to spore podłoże, o które
wdzięcznie się opierał, ale czy ktoś o tak wielkim umyśle nie
zdołał przyswoić innych wulgaryzmów, prócz słynnej pani na „k”?
K. C. Hiddenstorm. „Władczyni Mroku”
tej pani miałam na uwadze znacznie wcześniej, ale jako osoba
czytająca elektroniczne książki w ostateczności pomyślałam
sobie, że może kiedyś się do tego zmuszę. I jak widać, nie
musiałam sięgać po ebooka, bo historia została przeniesiona na
papier. Na dodatek zaszły w niej pewne zmiany, lecz ja – z
wiadomych przyczyn – nie mogę ocenić, co takiego zostało
zmodyfikowane. Wiem jednak to, że pani Hiddenstorm nie boi się
używać pióra jak miecza, gdzie raz za razem przecina nam
czytelniczą powłokę. Brutalność zszywa z bezpieczeństwem, grozę
z radością, przylepiając jeszcze wiele przeciwstawnych sobie
czynników. I choć nieraz czuje się lekki przesyt treścią, prawie
dostaje się na to uczulenia, to i tak pragnie się odkryć, czy
miłość – raz jeszcze – ponownie zatriumfuje, pokazując
nienawiści, gdzie jest jej miejsce.
Podsumowując. „Władczyni Mroku” nie
jest opowiastką dla ludzi o słabszych nerwach (i żołądkach).
Pełna bólu, cierpienia, miłości, nadnaturalności, przepełniona
gniewem historia ukazuje swoją demoniczną duszę, gdzie nawet
pokropienie wodą święconą na nic by się zdało. Jeżeli jednak
nie boicie się stanąć z nią twarzą w twarz, owińcie się folią
bąbelkową i przywiążcie się do fotela lub łóżka, by nie dać
się porwać w powietrze, by od czasu do czasu wylądować z głośnym
hukiem. Chyba że lubicie być poobijani, to możecie sobie darować
tak olbrzymie przygotowania do lektury!
MOJA OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆
DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:
Kto zbyt często spogląda w przeszłość,
ten gubi teraźniejszość.
To nie nasze uczynki są złe, lecz
powody, które skłaniają nas do ich popełnienia.
Ostatnio dużo słychać o twórczości tej autorki. Ja też mam w planach jej książki :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Klaudia z bloga http://czytaniejestmagiczne.blogspot.com
Sporo fantastyki przede mną, bo listę mam długą, dopiszę i tą pozycję. Może być ciekawie.
OdpowiedzUsuńNo i tutaj challenge accepted - nie dla ludzi o słabych nerwach i proszę bardzo, zabieram się za to :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam okrutne i obrzydliwe książki i póki co nic nie przebiło "Ludzi z bagien", wiec sądzę, że z tą ksiązką sobie poradzę :D
Raczej nie moje klimaty, ale nie przesądzam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Już od jakiegoś czasu moje spojrzenie kieruje się w stronę tej książki, więc pewnie prędzej czy później się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńnie za wysoko ocena, tzn, ze książka nie zadziwia, ale na pewno warto przeczytać ;-)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie moje klimaty...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Oj, fantastyka to nie moje klimaty. Tym razem opuszczam, ale ciekawa jestem kolejnych Twoich czytelniczych propozycji 🙂
OdpowiedzUsuńKompletnie nie ciągnie mnie do tej książki i na razie nie mam w planach jej czytać.
OdpowiedzUsuńChoć ocena średnia, to jest jedna z niewielu książek Wydawnictwa Kobiecego, na którą zwróciłabym uwagę i dała szansę, bo jest w moich klimatach. Muszę ją przeczytać i ocenić obiektywnie.
OdpowiedzUsuńOstatnio sporo tej książki w blogosferze, więc poczekam aż euforia na jej tle minie. O ile w ogóle po nią sięgnę, bo jakoś niespecjalnie mnie do siebie przekonuje ta tematyka.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że czasem lubię zafunkować sobie ekstremalnie intensywne przeżycia czytelnicze, kiedy nic wokół mnie nie jest w stanie odciągnąć od lektury, pogrążam się w niej całkowicie, z wielką uwagą śledząc fabułę, przeżywając na maksa uczucia bohaterów. Nie wiem, czy akurat ta książka wywowoła we mnie takie przeżycia, ale może będę miała okazję się przekonać. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczynamy wspólną przygodę z tym tytułem. Jestem ciekawa jak ja go odbiorę. :)
OdpowiedzUsuńOstatnio właśnie przyjaciółka pisała mi, że lubi tego typu klimaty :D Podrzucę jej i zobaczę, jak ona na to zareaguje, dla mnie ta książka to trochę hardcore ;)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że już zostawiałam tu komentarz. Nie masz czasem moderacji włączonej? W każdym bądź razie bardzo podoba mi się okładka tej książki. Trochę odbiega od fantastyki, którą czytam na co dzień, ale i tak mnie zaintrygowała. Chętnie ją przeczytam :) Recenzja, jak zawsze zresztą, świetna! :)
OdpowiedzUsuńNie, nie mamy włączonej moderacji komentarzy. Najwyraźniej Twój zaginął w czasoprzestrzeni bloggerskiej, co się często zdarza. Dlatego warto upewniać się, czy komentarz został opublikowany, zanim opuści się stronę.
UsuńCzytałam tą książkę w starej szacie graficznej. Ale dzięki uprzejmości autorki dowiedziałam się, że nie zmieniła tylko szaty ale i sporo w fabule. A to oznacza, że koniecznie muszę przeczytać jae jeszcze raz. Dlatego mam nadzieję, że się nie orbazisz, ale nie czytałam recenzji by sobie nie spoilerowac :) Kinga
OdpowiedzUsuńW klimatach fantastyki czuję się najlepiej, więc mam nadzieję, że uda mi się w najbliższej przyszłości sięgnąć po tę książkę, bo dzięki twojej recenzji mam na nią sporą chrapkę ;)
OdpowiedzUsuńChociaż nie czytam fantastyki ta recenzja mnie zaciekawiła
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że w tej książce można znaleźć tyle okrucieństwa. Szczerze mówiąc, to byłam przekonana, że jest to historia w stylu Akademii Wampirów :P no cóż, czuję się zaskoczona i może jednak sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńTak bardzo chcę to przeczytać 😍❤️
OdpowiedzUsuńLubię fantastykę, ale ta książka, mimo jak zwykle dobrze napisanej recenzji, jakoś do mnie nie przemawia. Wolę nieco inne klimaty typu "Wiedźmin", "Pan lodowego ogrodu", czy "Zakon Krańca Świata".
OdpowiedzUsuńJako, że jestem fanką thrillerów, kryminałów i horrorów tak też myślę, że brutalność tej książki nie będzie mi zbyt przeszkadzała podczas czytania. Jestem nią zaintrygowana a żądza zemsty choć jest niecnym uczuciem to czasami wynikają z niego także korzyści. Nie można bowiem bezkarnie kogoś ranić. .. może nie jest to postawa miłosierna, ale na pewno ludzka ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam i mnie osobiście się podobała, choć wiem, że gusta są różne. Myślę, że jest dość nietypowa, także to wszystko zależne od preferencji :)
OdpowiedzUsuńWygląda na książkę w moich klimatach.Bede musiała ją kupić ;)
OdpowiedzUsuń