poniedziałek, 24 czerwca 2019

Ten plan nie miał żadnych wad [ALEK ROGOZIŃSKI – „ZBRODNIA W WIELKIM MIEŚCIE”]


Autor: Alek Rogoziński
Tytuł: Zbrodnia w wielkim mieście
Seria/Cykl: -
Gatunek: komedia kryminalna, kryminał
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 336

Czy kiedykolwiek mieliście ochotę zabić swojego szefa?
Sandra, szefowa pisma „Marzenia i sekrety”, jest atrakcyjną singielką i fanką Tindera. Martyna, redaktorka w tej gazecie, to znudzona żona, która swojego męża widuje raz na pół roku, a i wtedy niewiele mają sobie do powiedzenia. Z kolei Iwona, graficzka, samotnie wychowuje dwójkę nastolatków z piekła rodem. Wszystkie trzy przyjaźnią się i pracują razem w niewielkim wydawnictwie prasowym.
Pewnej nocy, w czasie przymusowej, służbowej nasiadówki (i po kilku kieliszkach wina), wymyślają w żartach, jak popełnić morderstwo idealne i pozbyć się swojego szefa – seksisty, szowinisty i tyrana. Po kilku dniach ktoś realizuje ich plan. Szybko okazuje się, że osób, które miały powód, aby zabić upiornego biznesmena jest więcej: jego niewierna żona, bandyci, którym jest winny spore pieniądze, oraz jego kumpel, dziedziczący po nim wszystkie interesy.
[Opis wydawcy]

Milczenie bywa złotem” – właśnie to często słyszałam od mamy, kiedy mówiłam coś, przez co wpadałam w tarapaty. I chociaż wiedziałam, że ma rację, to i tak mój długi jęzor nie zamierzał współpracować z rozumem, przez co dalej zdarzało mi się stwarzać nieprzyjemne sytuacje. Możliwe, że bohaterki „Zbrodni w wielkim mieście” także miały do czynienia z tym znanym porzekadłem, jednak w ich przypadku nawet wsparcie matek nic by nie pomogło. No bo jak uchronić się przed oskarżeniami, kiedy to rozmawiało się na głos zamordowaniu szefa, by później odkryć, że właśnie w takowy sposób zginął?

ŻYŁ SOBIE, ŻYŁ I NAGLE UMARŁ – ALE HECA! CHWILA, MOMENT… PRZECIEŻ ON ZGINĄŁ TAK, JAK MY TO PLANOWAŁYŚMY!


Prawie do połowy „Zbrodni w wielkim mieście” nie działo się nic mocniejszego. Nic takiego, co mogłoby wybić z czytelniczego rytmu do tego stopnia, że z trudem oswajałabym się zaistniałą sytuacją. Może słynny plan zlikwidowania gburowatego erotomana-gawędziarza, tudzież szefa bohaterek, stworzony na żarty (który z czasem traci tę etykietę, ale o tym później) ukazuje się właśnie w tej części, jednak Alek Rogoziński owija go materiałem, potocznie przeze mnie zwany „normalnością”. Samotne macierzyństwo, gdzie co rusz trwa batalia z latoroślami przemawiającymi w niezrozumiałym dla dorosłych slangu. Życie w związku na odległość, gdzie każdy kolejny powrót współmałżonka nie kończy się tym, o czym marzy stęskniona żona. Pragnienie bliskości kogoś, z kim można dzielić łóżko nie tylko przez jedną noc, ale też przez resztę życia. Walka o utrzymanie w tajemnicy prawdziwego źródła zarobku, gdzie zerwanie maski spowodowałoby multum niepożądanych komplikacji… Dokładnie poznawałam poszczególnych bohaterów. Przyglądałam im się tak, jakby stanowili żywe eksponaty w książkowym muzeum. A wszystko to zostało okraszone dobrze mi znanym „Alkowym” poczuciem humoru, które stanowi nieodłączny element fabuły.
Co rusz mogłam wyłapać prześmiewcze wytykanie palcami poszczególnych scenariuszy życiowych. Niejednokrotnie uśmiech gościł na mych ustach. Jednakże, teoretycznie, część ukazywanych wtedy treści nie miało powiązania ze zbrodnią. Zdawałoby się, że autor przeciąga moment ujawnienia kryminalnego wątku z prawdziwego zdarzenia. Teoretycznie, bo w praktyce, gdybym tylko cokolwiek pominęła z tego „lania wody”, zapewne straciłabym wiele punktów zaczepienia, a poszukiwanie mordercy by szło jeszcze toporniej. A kryminalna intryga co rusz nabierała nowych kształtów. Wystarczyło spuścić tę spędzającą sen z powiek sprawę tylko na moment z oczu, a już wypełzały kolejne problemy, gdzie ich rozwiązanie nie zawsze szło jak z płatka. A trzeba też wspomnieć, że potencjalnych morderców było tu od groma! „Zbrodnia w wielkim mieście” zebrała na swych stronach od groma osób pragnących śmierci naszego „kochanego” szowinisty, a autor co rusz mącił, byle tyle zmylić tropy. Tyle że w którymś momencie przestałam tańczyć tak, jak mi zagrał. I dobrze na tym wyszłam. Może co niektórych zagrywek nie zdołałam rozgryźć, zaskoczyły mnie finalne wizerunki zagrywek, jednak cała reszta była dziecinnie prosta do przewidzenia. Trochę szkoda, bo Alek niejednokrotnie udowadniał mi, że nawet kiedy myślałam, iż mam go już w garści, znajdował sposób, by zakończyć książkowe przedstawienie z donośnym hukiem, niwecząc moje detektywistyczne zapędy. Możliwe też, że to zasługa lekkiego „przegadania” wielu wątków, co także podduszało klimat całego „przedsięwzięcia”.

PRZY NICH ZALICZENIE ZGONU NABIERA NOWEGO ZNACZENIA

Sandra, atrakcyjna singielka, która – chociaż nie ma odwagi powiedzieć tego głośno – szuka miłości swojego życia… w międzyczasie korzystając z atrakcji oferowanych przez Tindera. Iwona, samotnie wychowująca dwójkę nastolatków, gdzie ci niejednokrotnie dawali jej w kość. Martyna, choć mężatka, mogłaby śmiało określić się „słomianą wdową”, skoro jej męża więcej nie ma, jak jest, a jak już wraca, to też trzyma ją na dystans. Trzy dorosłe kobiety. Każda ze swoim bagażem doświadczeń. Przyjaciółki, które w swoim towarzystwie… dostają małpiego rozumu! Ciężko mi to mówić, ale te panie niespecjalnie grzeszyły inteligencją, gdzie najlepszym przykładem jest omawianie morderstwa szefa w jego królestwie, czyli siedzibie redakcji! Rozumiem, upojenie alkoholowe robi swoje, jednak nie można wszystkiego zrzucać na niego. Bardziej „dojrzałe” okazały się dzieci Iwony. A dlaczego tamto słowo dałam w nawiasie? Bo chociaż Szczepan i Agata niejednokrotnie pokazywali, że mama i jej kumpele mogłyby się od nich uczyć sztuki racjonalnego myślenia, to zdarzały im się niemałe wpadki. Tyle że u nich można to naprawdę wytłumaczyć wiekiem! Co zaś się tyczy innych bohaterów…
Chociaż różnorodność drugoplanowych postaci mieni się w oczach, nie da się ukryć, że najwięcej frajdy dostarczało obserwowanie dwóch osiłków, którzy to nie grzeszyli inteligencją. Za każdym razem, gdy tylko wyłaniali się zza zakrętu, można było liczyć na ich popis umiejętności. Kiedy tylko sobie przypomnę groźbę w ich wykonaniu… Także przyjemnie było przyglądać się (jakkolwiek to brzmi) poczynaniom Amandy, żony Waldemara, pragnącej pozbycia się małżonka, by zawładnąć jego majątkiem. Och, jakież ona musiała znosić męki przy swym niezbyt pomocnym kochanku! Aż prawie jej tego współczułam! Prawie, bo tak irytującej kobiecie powinno się życzyć, jak najgorzej, by poczuła to samo, co inni znosili przy niej! Ta jej gra aktorska… Na pewno zdobyłaby jedną nagrodę: Złotą Malinę!

Alek Rogoziński znany jest z tego, że lubi się co nieco ponaśmiewać z otaczającego nas świata. Widać to na jego fanpage, gdzie dzieli się swoimi wrażeniami z przeżytych „atrakcji”, a raczej nabywa wprawy, bo z książki na książkę coraz lepiej wychodziło mu wytykanie absurdów codzienności. W „Zbrodni w wielkim mieście” także wyolbrzymienia poniektóre elementy. Doskonałym przykładem tego jest slang młodzieżowy, który to spędza sen z powiek Iwonie, pragnącej zrozumieć, o czym rozmawiają jej dzieci czy slang „dresiarski”, gdzie takowym posługują się wspomniani gdzieś powyżej osiłki spod ciemnej gwiazdy. I jak dotąd na to nie narzekałam, tak tutaj już Alek przeszedł samego siebie. Chociaż „Zbrodnię...” przeczytałam, a raczej pochłonęłam w jeden dzień (gdzie ta książka ma ponad 300 stron!), nie da się nie zgrzytać zębami przy tym nieszczęsnym przedobrzeniu przy nastoletnich pogawędkach. Już wcześniej wspomniałam, że to takie wytykanie palcami czegoś, co nie jest zrozumiane przez pewne grupy, lecz „co za dużo, to niezdrowo”. Strasznie męczyły mnie te młodzieżowe wstawki. Sama czasami korzystam z takowego zasobu słów, ale w tym przypadku czułam przesyt. To tak, jakby dostało się ulubione danie: z początku można go konsumować bez przerwy, ale im dłużej się coś je, tym bardziej nie można już na to patrzeć. No i nie można ukryć tego, że książka jest ociupinkę przegadana, ale o tym już brzęczałam, dlatego na tym zakończę swój wywód.

Nasi gangsterzy raczej nie byli orłami z języka polskiego!
Podsumowując. „Zbrodnia w wielkim mieście” Alka Rogozińskiego spełnia swoją funkcję, jaką jest dostarczenie rozrywki głodnemu wrażeń czytelnikowi, jednak nie zdołam ukryć, iż na tle innych jego książek, ta wypada nieco słabiej. Przyzwyczaiłam się już do innego poziomu, dlatego odczuwam niedosyt wrażeń. Wiem jednak jedno: ta historia dobitnie uświadamia, że trzeba dwa razy pomyśleć, nim wypowie się swoje myśli na głos, bo później można tego gorzko pożałować. Chyba że pragnie się przeżyć przerażającą przygodę, niczym nasze bohaterki, po której już nic nie będzie takie samo, to wtedy warto zapomnieć o tej przestrodze!

MOJA OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆


DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:

[…] zaplanować zbrodnię idealną musi być trudno. Najlepsze są chyba takie, kiedy nie ma zwłok.

Ostatnio, jak był całe dwa dni w domu, to zrobiłam wszystko, żeby go jakoś podniecić. Kupiłam sobie nawet czarne koronkowe body. Ale jak w nim weszłam wieczorem do sypialni, to Witek ziewnął i zapytał, czy umarł ktoś ważny, że nawet do łóżka kładę się w żałobie.


27 komentarzy:

  1. Nie przepadam za komediami kryminalnymi - wolę zdecydowanie te mroczne, ciężkie, krwiste kryminały.

    OdpowiedzUsuń
  2. Morał książki dosadny i prawdziwy, ale czy chce po nią sięgnąć, nie wiem. Może zacznę od innej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Opis brzmi trochę jakby akcja wzorowana była na "Wszyscy jesteśmy podejrzani" Chmielewskiej :) Czytałam dwie albo trzy książki autora i niekoniecznie wpadłam w ten humor i styl.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię komedie kryminalne, ale jakoś książki Pana Rogozińskiego do mnie nie przemawiają. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam jedną książkę autora, wpasował się w moje poczucie humoru, jednak na razie nie szukam podobnych rozrywek czytelniczych, muszę odczekać jakiś czas i znów z przyjemnością sięgnąć. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie miałam okazji jeszcze zapoznać się z autorem, ale mam takie plany. Myślałam, że zacznę od tej książki, jednak po Twojej recenzji chyba jedna wybiorę na początek jakąś inną...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam nic z dorobku tego autora, jednak mam kilka książek na swojej półce i muszę w końcu przeczytać i sprawdzić czy to coś dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam ten dodany urywek książki i podoba mi się styl pisania

    OdpowiedzUsuń
  9. Sto lat zbieram się do przeczytania ksiązek tego autora ale wiesz co? Dopiero przedstawiony tu fragment mnie przekonał <3
    Pozdrawiam ciepło :)
    Kasia z niekulturalnie.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Niewiele do tej pory czytałam komedii kryminalnych, ale te, które czytałam całkiem mi się podobały.

    OdpowiedzUsuń
  11. Komedii kryminalnej nie czytałam jeszcze żadnej. Może dlatego też nie jestem jakoś specjalnie przekonana do tego tytułu. Kiedyś prawdopodobnie dam jej szansę, bo brzmi intrygująco jednak nie teraz. Maybe someday :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Komedie kryminalne są wspaniałe. Szukasz mordercy, a w tym samym czasie szczęka cię boli od samego chichrania się pod nosem 😂 A Alek Rogoziński robi się w tym coraz lepszy ❤️

    OdpowiedzUsuń
  13. Pamiętam, jak bardzo pozytywne wrażenie wywarła na mnie powieść "Jak Cię zabić, kochanie?". Myślałam wtedy, że twórczość autora stale będzie przewijala się przez moje łapki. Niestety od tamtego czasu nie po drodze nam z autorem 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę mnie zasmuciłaś, bo liczyłam, że inne książki autora również mnie do siebie przekonają. Za jakiś czas skuszę się na kolejną. :)

      Usuń
  14. uwielbiam takią "patoligiczną" pisownię ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Masz rację, co do tego, że książka jest przegadana. Autor skupił się na obyczajowej stronie, rozważaniach poszczególnych bohaterów, a intryga kryminalna tylko na tym ucierpiała. Dobrze, że chociaż znak rozpoznawczy pana Alka, czyli prześmiewcze postrzeganie otaczającej go rzeczywistości, jawne drwiny z popularnych grup społecznych, zostały w nienaruszonym stanie. Mogłam się uśmiechnąć, chichotać pod nosem, lecz tym razem wyszło słabiej. Autor ma lepsze książki w dorobku.

    OdpowiedzUsuń
  16. Książka nie w moim stylu. Raczej sobie odpuszczę

    OdpowiedzUsuń
  17. Przeczytałam parę książek pana Alka Rogozińskiego, lecz każda z nich zawierała w sobie coś, co niekoniecznie mi pasowało. Na przykład w serii o Róży Krull (popraw mnie, jeśli zapisałam błędnie nazwisko) denerwowała mnie sama główna bohaterka. Dość wulgarna, wywołująca zniesmaczenie. „Zbrodni w wielkim mieście” nawet nie ruszałam, bo znowu obawiałam się tego rozczarowania. W sumie widzę, że nie mam czego żałować.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nawet jeżeli książka miałaby być totalnym dnem, klapą i kilka określeń pewnie bym jeszcze wynalazła (a przecież według ciebie tak nie jest!) to chyba po prostu przeczytałabym ją tylko dlatego, że pomysł na nią jest sam w sobie zabawny, no bo planowanie w żartach morderstwa a potem bycie świadkiem tego, jak ktoś w dokładnie taki sposób pozbawia życia twojego szefa! Książkę oczywiście dopisuję listy książek do przeczytania ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Cały czas planuję przeczytać cokolwiek Alka Rogozińskiego i ciągle mi nie po drodze... Mam nadzieję, że niedługo uda mi się nadrobić :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Moja mama uwielbia tego typu książki, ale tej jeszcze nie ma. Myślę, że to dobry pomysł na zbliżające się urodziny.

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozśmieszyłaś mnie tym cytatem z książki :D No cóż, skoro idą na skróty z zarabianiem, to i z ortografią :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Po tej recenzji zostałam bardzo zachęcona do sięgnięcia po książki tego autora. Możliwe, że gdzieś te książki mi się przewinęły, ale nigdy się nimi nie interesowałam. Tę raczej sobie odpuszczę, bo bardzo nie lubię, gdy w książce jest za dużo młodzieżowego slangu, czy takich młodzieżowych pogawędek (mówię o tych najbardziej skrajnych), ale po inne na pewno sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  23. Screen z książki dosłownie made my dayblog 😂😂😂 serio. Ale całkiem poważnie. Nie czuję się specjalnie przekonana tą książką. Dodatkowo wspominasz, że książka jest przegadana, a ja mam dosyć takich słabych książek. Kinga

    OdpowiedzUsuń
  24. Od dawna mam na czytniku dwie książki Rogozińskiego, które uporczywie czekają na swój czas. Tymczasem szkoda, że ta pozycja nie trzyma poziomu reszty twórczości autora.

    OdpowiedzUsuń
  25. Swego czasu miałam przeczytać jedną książkę od tego autora, ale niestety nie dotarła do mnie. Teraz w sumie nie żałuję, bo z czasem mam średnio.

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo dużo słyszałam już o Alku Rogozińskim, ale jeszcze nie miałam okazji czytać żadnej z jego książek. Kiedyś się na pewno skuszę, ale jeszcze nie teraz. Mam zbyt dużo zaległości czytelniczych do nadrobienia.

    OdpowiedzUsuń