środa, 11 lipca 2018

Ostrzeżenie – pod żadnym pozorem, nie odbierajcie podejrzanych przesyłek! (REMIGIUSZ MRÓZ – „HASHTAG”) *PRZEDPREMIEROWO*


Autor: Remigiusz Mróz
Tytuł: Hashtag
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Gatunek: thriller psychologiczny
Premiera: 18.07.2018
Ilość stron: 412

OPIS:Twoja paczka już na ciebie czeka!” – brzmiała wiadomość, która wydawała się zwykłą pomyłką. Tesa nie spodziewała się żadnej przesyłki, niczego nie zamawiała z sieci – a nawet gdyby to zrobiła, z pewnością nie wybrałaby dostawy do paczkomatu. Jeśli nie musiała, nie wychodziła z domu.
Postanowiła jednak sprawdzić tajemniczą przesyłkę – i okazało się to największym błędem, jaki kiedykolwiek popełniła. Wpadła bowiem w spiralę zdarzeń, która miała zupełnie odmienić jej życie...
Gdy Tesa na nowo odkrywa swoją przeszłość, przez media społecznościowe przetacza się nowy trend. Kolejni internauci zamieszczają wpisy z hashtagiem #apsyda. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że osoby te od lat uznawane były za zaginione...
(Opis wydawcy)

Pana Remigiusza Mroza raczej nie muszę nikomu przedstawiać. Przecież to nazwisko tak często przewija się przez blogosferę (A żeby tylko przez nią...), że zapewne niektórzy już zastanawiali się nad złożeniem doniesienia, jakoby wspomniany wcześniej autor ich prześladował. Nie powiem, sama czułam się w jakimś stopniu osaczona tym całym remigiuszoholizmem, a kiedy jeszcze weszłam w posiadanie przedpremierowego egzemplarza „Hashtagu” zrozumiałam, iż właśnie nadszedł mój czas. Przyszła pora, bym wreszcie pojęła, o co tyle szumu. Czy w ogóle warto zawracać sobie tym panem głowę? I wiecie co? Chyba się zaraziłam!

PRZEPRASZAM, ALE TA BLUZA MA ZA DŁUGIE RĘKAWY... HALO, DLACZEGO PANOWIE MNIE NIMI OBWIĄZUJĄ?

Jak jeszcze przez pierwsze parędziesiąt stron czułam, że mam wszystko pod kontrolą i nic nie zdoła mnie zaskoczyć, tak wystarczyło tylko drobne pęknięcie na fabularnej szklance, abym straciła pewność siebie. Pozornie łatwa do rozszyfrowania zagadka perfidnie pokazała mi środkowy palec, w międzyczasie rzucając mi pod nogi coraz to nowsze elementy układanki, która nabierała coraz to dziwniejszych kształtów. A że niezmiennie intrygowała mnie sprawa z tajemniczą przesyłką oraz co rusz pojawiających się wpisów z hashtagiem #apsyda, schowałam swoją dumę do kieszeni, starając się znacznie głębiej przeniknąć do tej skomplikowanej rzeczywistości. Tym samym przeistoczyłam się w papugę, powtarzającą jedną i tę samą frazę: „Co tu się odwala?”. Oczywiście, na rzecz tej recenzji, zastosowałam cenzurę, ale gdybyście mnie wtedy posłuchali... Przypuszczam, że już po dwudziestu minutach zwiędłyby wam uszy, ale co innego miałam mówić, kiedy z każdej możliwej strony szły do mnie sprzeczne informacje? W pewnym momencie nawet przestałam wierzyć, że to dzieje się naprawdę. Po prostu przyszło mi na myśl, iż to tylko koszmar, a główna bohaterka, Tesa, zaraz otworzy oczy i odetchnie z nieskrywaną ulgą. Także intensywnie główkowałam, kto mógł rozpętać to całe piekło. Obstawiałam wiele osób, ale – niestety – wspomniane wcześniej nakładające się na siebie (Ale to dziwnie brzmi, nieprawdaż?) sprzeczne informacje niejednokrotnie przypominały mi o moim beznadziejnym położeniu. Co za tym szło? Ciekawość powoli przeradzała się w irytację, gdzie nawet miałam ochotę pojechać do pana Mroza i cisnąć mu tą książką w uśmiechniętą buźkę. Dopiero wtedy, gdy wszelkie fragmenty zaczęły – w końcu – na siebie prawidłowo nachodzić, wtedy zobaczyłam swoją Gwiazdę Betlejemską. I wtedy też nie czytałam tej książki – ja ją po prostu połykałam, byle tylko dowiedzieć się, czy moje przypuszczenia okazały się słuszne. Ale zakończenie... Totalnie mnie zaskoczyło! Spodziewałam się już dosłownie wszystkiego, lecz każdy nakreślony przeze mnie scenariusz nie przewidywał czegoś aż tak skomplikowanego i banalnego zarazem. Czułam się powalona na łopatki. Jednakże, na swoje usprawiedliwienie powiem, że jakieś prześwity pod tym kątem myślowym miałam, ale wtedy pochwyciłam się czegoś innego, przez co wpadłam w zastawioną przez autora pułapkę.


A NIE LEPIEJ RZUCIĆ TO WSZYSTKO I WYJECHAĆ W... BEZPIECZNE MIEJSCE?

Tesa, a raczej Teresa (bo tak brzmi jej pełne imię), bez wahania mogłaby wystartować w konkursie na „Największego Introwertyka Roku”. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że pierwszy człon może mocno uderzać w sylwetkę kobiety (zmagała się ze sporą nadwagą), jednak jej tryb życia sam mnie do tego zmusił. Tesa unikała towarzystwa ludzi jak diabeł święconej wody, wiecznie siedziała z nosem w książkach oraz wychodziła z domu tylko wtedy, gdy już nie miała możliwości zamówienia danej rzeczy tuż pod same drzwi. Aż się dziwię, że ktoś zdołał przebić się przez jej twardą, składającą się z wielu kompleksów skorupę, pozwalając jej uwierzyć w to, iż ona również zasługuje na zaznanie miłości. Tym rycerzem okazał się mąż Teresy, Igor, który jako pierwszy dowiedział się o tajemniczej przesyłce i bez wahania postanowił wspomóc swoją ukochaną w odkryciu prawdy. Ta szlachetna postawa spowodowała, że dość szybko zdobył moje zaufanie. I to znacznie szybciej niż sama główna bohaterka! Dopiero kiedy nastąpił niespodziewany zwrot akcji, mogłam poznać zupełnie inną naturę Tesy. Dotąd wycofana, zagubiona we własnych uczuciach, rozważnie stawiająca każdy krok zmieniła się w zdeterminowaną (No... może nie do końca, bo co jakiś czas wpadała w swoją słynną panikę, gdzie z powodu swojej nadmiernej potliwości prawie się odwadniała.) kobietę, która starała się, jak tylko mogła, byle tylko przywrócić upragniony spokój. A to wcale nie było takie łatwe, ponieważ każda kolejna wskazówka ponownie wpychała ją w sidła słabej kondycji psychicznej, która tylko przypominała jej o pewnych, dość śmiertelnych planach. Natomiast Krystian, słynny „Strach”... Cóż... Przy tym panu można postawić wiele znaków zapytania, ponieważ od początku strasznie ciężko – moim zdaniem – go rozgryźć. Z jednej strony starał się pokazać, że Teresa może mu zaufać, gdy z drugiej pokazywał, że nie ma dobrych intencji. Także ciężko jest mi się opisać samego Architekta (Tak ochrzczono człowieka odpowiedzialnego za #apsydę.). Owszem, był sprytny, skrupulatny oraz nieźle sobie pogrywał z główną bohaterką, ale co poza tym? Jeżeli zdradzę za wiele, to popsuję wszystkim zabawę. A na to nie mogę pozwolić, także zamykam ten temat!


UWAGA! PONOWNIE NADCIĄGA MRÓZ!

Szczerze? To nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością pana Remigiusza Mroza. Ponad tydzień temu było mi dane zapoznać się z opowiadaniem tego autora, które zostało zamieszczone wewnątrz książki „Zabójczy pocisk”. Niestety uznałam je jedynie za zapychacz, a styl pisania pana Mroza za poprawny, taki w miarę akceptowalny, ale bez szału. Także przy „Hashtagu” nie robiłam sobie zbyt wielu nadziei, ale to, co tutaj odnalazłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. W porównaniu z tamtym opowiadaniem ta książka to emocjonalna petarda, a sam autor zyskał w moich oczach. Także nie mam żadnych zastrzeżeń do kunsztu pisarskiego pana Remigiusza. Owszem, Literackiej Nagrody Nobla nikt by mu nie wręczył, ale nawet przy pomocy prostoty można stworzyć coś, co oddziałuje na człowieka. Dzięki temu wiem, że to nie było moje ostatnie spotkanie z jego prozą. Za jakiś czas powrócę do tego autora, ale jeżeli wtedy spotkam się z tym samym poziomem, co przy tym krótkim opowiadaniu – wtedy zacznę krzyczeć!
Chciałam zostawić tę kwestię w spokoju i po prostu ją przemilczeć, ale kiedy tylko przypominam sobie o odczytywaniu „eseSmesów”, to automatycznie parskam śmiechem. Drogie wydawnictwo – mam nadzieję, że w dodruku ta forma przejdzie metamorfozę, bo inaczej będę wam ją wypominać dniami i nocami!

Podsumowując, nie miałam zbyt wielkich oczekiwań, jeżeli chodzi o „Hashtag”, ale ta książka definitywnie mnie rozbroiła. Nie dość, że nieźle oddziałuje na psychikę, przez co na każdą paczkę spoglądam z podejrzliwością wymalowaną na twarzy, to jeszcze brutalnie uświadamia, iż Internet nie jest taki bezpieczny, jak to się niektórym wydaje. Także warto uważać, bo nigdy nie wiadomo, kiedy wasz Architekt postanowi się odezwać...

OCENA:
★★★★★★★☆☆☆



DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:

Ludzie się nie zmieniają – odparł cicho Strach. – Jedynie ich maski niszczeją i zaczynają prześwitywać.

Bo tylko ci, którzy kochają oczami, żegnają się przed rozstaniem. Ci, którzy robią to sercem i duszą, nie. Bo tak naprawdę nigdy się nie rozstają.

Nie ufaj mu,
a jeszcze bardziej nie ufaj sobie.

Każdy powtarzał, że stare nawyki nie otwierają nowych drzwi, że są jak rdza i że krótko po tym, jak je stworzymy, to one zaczynają tworzyć nas, ale nikt nie zadawał sobie trudu, by z nimi zerwać.




26 komentarzy:

  1. Ja tam nie widzę nic złego w esemesach, sama takiej formy używam na codzień 🤣🤣🤣
    Do książki nie jestem przekonana, nie wiem czy przeczytam 😗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj uważnie: „eseSmesy”. Gdyby był zapis „esemesy” to bym się o to nie czepiała. ;)

      Usuń
    2. ach! faktycznie! umknęło mi to małe s, fajnie gdybyś pogrubiła albo napisała wielką literą wspomniane S w recenzji ;)

      Usuń
    3. Catherine, słuszna uwaga! Już poprawiłam, aby było lepiej widoczne. Dziękuję. :)

      Usuń
  2. Czytałam już coś od Mroza, ale do tych nowszych powieści jestem nastawiona sceptycznie przez ten dziki szał wydawania co parę miesięcy. Podobno Hashtag właśnie daje nam (osobom, które myślą tak jak ja) pstryczka w nos, bo lepszy. Może dam szansę kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, chodzą pogłoski, że pan Remigiusz Mróz więzi młodych, aspirujących do roli pisarzy ludzi i nakazuje im tworzyć, gdzie później wydaje powstałe dzieła pod swoim nazwiskiem, a że ma wielu takich niewolników, to poziom skacze. Ale to tylko plotka, prawda? :D

      Usuń
  3. Jeszcze nie czytałam książek Remigiusza Mroza, bo jakoś odpychała mnie ta ilość wydawanych przez niego w przeciągu roku, ale skoro ta jest warta uwagi... Pomyślę jeszcze nad nią.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuu, niestety nie lubię książek Mroza i po tą także nie sięgnę ale najważniejsze że tobie się spodobała :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię Mroza za "Chyłkę", a oprócz tego cyklu czytałam tylko trylogię z Forstem. Generalnie autor ma trochę szczęścia, bo mimo że można sporo zarzucić jego książkom, robi niezłą karierę. Ale skoro jednocześnie jego książki stanowią świetną rozrywkę, to czy to naprawdę jest coś złego? Chyba sięgnę po tego "Hashtaga", bo wydaje się naprawdę dobrą lekturą. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na razie mam na koncie tylko jeden tytuł tego autora i chociaż byłam zadowolona, to nie ukrywam, że trochę boję się sięgać po jego kryminały.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba w końcu będę musiała zapoznać się z twórczością Pana Mroza. Fajnie, że zakończenie Cię zaskoczyło.
    Pozdrawiam!
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nie jestem do Mroza przekonana, nie wiem jakoś mnie nie uwiódł ;) Ale wszytsko przed nim :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam tylko jedną książkę tego autora i z miejsca stwierdziłam, że jego proza zdecydowanie mi nie leży. Naciągana fabuła, płascy bohaterowie... Nie poczułam mocy jego fenomenu i w tej chwili żadna pozytywna opinia nie przekona mnie do tego, bym ponownie przeczytała coś spod pióra pana Mroza. Po prostu odczułam to produkowanie na ilość, a nie na jakość. Coby nie było, nie zamierzam ci robić przytyków czy coś w tym guście, że akurat tobie przypadł do gustu, ale boję się, że wkrótce się rozczarujesz, a to boli. Ale chyba nie muszę ci o tym mówić, bo sama już przeżywałaś książkowe zawody, o ile pamięć mnie nie myli.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czwarta Strona ma do siebie to, że często znajdują się u nich drobne błędy, ale jakoś przeważnie puszczam to mimo wzroku. :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja uwielbiam pozytywne przesyłki od czwartej strony :) A książkę mam w najbliższych planach :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Od czasu „Czarnej madonny” podchodzę do Mrozowych jednotomówek z dystansem, ale przeczytany przeze mnie ostatnio „Behawiorysta” nieco zmienił moje podejście. Cieszę się, że „Hashtag” zbiera takie pozytywne opinie, ale zapewne i tak poczekam jeszcze trochę z przeczytaniem go. Ostatecznie o „Czarnej madonnie” ludzie też wyrażali się pochlebnie...

    Ściskam,
    S.

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj tak.. będę miała tą książkę na uwadze! :-D

    OdpowiedzUsuń
  14. Na razie sobie daruje. Nadal nie przeszło mi zniechęcenie po lekturze "Kasacji". "Behawiorysta" również mnie nie zachwycił, choć było trochę lepiej. Chyba muszę trochę odpocząć od twórczości tego Pana. Może z czasem mi się odmieni i po coś sięgnę.
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie, nie, nie. Nieważna, że jest dobra. Ja Mrozowi kolejnej szansy nie dam po science fiction, które miało być sensacją :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Właśnie czytam i czekam na final, bo Mroz trzyma w napięciu :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jakiś czas temu się "przemroziłam" i miałam Mroza po dziurki w nosie, tzn każda kolejna książka była taka sama :( ale Hashtag zapowiada się naprawdę ciekawie :) Może czas dać Panu Remigiuszowi kolejną szansę ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jestem bardzo ciekawa nowej książki Mroza, brzmi bardzo intrygująco:)
    https://slonecznastronazycia.blog/

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja mam za sobą kilka części o Chyłce, Bahawiorystę i jestem zadowolona! Lubię sięgać po jego książki. I z wielką chęcią teraz też sięgnę po tę. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jakoś nie mogę przekonać się do Mroza. Mam 3 jego ksiazki, które czekają na przeczytanie, ale na razie nie mam do nich weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak do tej pory, przeczytałam tylko jedną książkę tego autora, nie za specjalnie przekonała mnie do siebie, ale to była jedna z pierwszych, więc warsztat literacki był jeszcze szlifowany. Cały czas obiecuję sobie, że sięgnę po kolejne, tylko czasu brak. :)

    OdpowiedzUsuń