piątek, 27 lipca 2018

[FILM] Kiedy wszyscy są super, to nikt nie jest wyjątkowy [INIEMAMOCNI, INIEMAMOCNI 2]


   Ostatnimi czasy filmy o superbohaterach podbijają kina. Nic więc dziwnego, że twórcy Iniemamocnych zdecydowali się kontynuować rodzinne perypetie okraszone nutką przygody i wymyślnymi mocami – najwyraźniej wyczuli swoimi branżowymi nochalami dobry biznes! Dziwi mnie tylko to, że na kontynuację czekaliśmy aż czternaście lat. Przez to większość młodych ludzi, która oglądała pierwszą część w latach swojego dzieciństwa, teraz poczuła się bardzo staro. Cóż, z przykrością muszę stwierdzić, że należę właśnie do tych osób.


O MŁODZIEŃCZEJ MIŁOŚCI (LUB JEJ BRAKU) DO SZALONEJ RODZINKI SUPERBOHATERÓW

Na początku szczerze się przyznam, że nigdy nie przepadałam jakoś szczególnie mocno za tym popularnym filmem animowanym. Powędrowałam na niego do kina tylko dlatego, że planowałyśmy z koleżanką pójść po prostu na cokolwiek, co będzie choć trochę ciekawe i warte poświęcenia odrobiny naszego czasu. Jako że nic interesującego akurat w kinie nie leciało, padło na Iniemamocni 2, a to tylko dlatego, że skusił nas trailer, który był całkiem dobrze skonstruowany. Jeżeli jeszcze go nie widzieliście, zerknijcie poniżej. Dla lepszego rozeznania, podrzucam wam również zapowiedź pierwszej części.

  


Czy to był zły wybór? Myślę, że wręcz przeciwnie, bo seans okazał się całkiem miły zarówno dla oczu jak i uszu. Zdziwiłam się, że moja początkowa niechęć tak szybko przerodziła się w radosną akceptację. Zaczęłam się wtedy mocno zastanawiać, co takiego zniechęciło mnie do Iniemamocnych w pierwszej części, gdy oglądałam go jako dziecko. Przecież nie miałam wtedy tak wygórowanych wymagań, jak teraz. Odpowiedzi postanowiłam doszukać się w powtórnym seansie, który zaraz po kinie odbyłam w swoim domu, przed laptopem. I wiecie co? Wreszcie zrozumiałam, dlaczego taki dzieciak jak ja na każde wspomnienie tego filmu wołał: „NUDY!”.

OKO DZIECKA KONTRA OKO DOROSŁEGO, CZYLI TROCHĘ O PIERWSZEJ CZĘŚCI Z DWÓCH RÓŻNYCH PERSPEKTYW

Iniemamocni to nie jest film dla najmłodszych widzów. Oczywiście nie sądzę przy tym, że jest tak nudny, że żaden dzieciak przez niego nie przebrnie, po prostu po drugim, powtórzonym i świadomym seansie pierwszej części odkryłam, że raczej sprawi on większą przyjemność starszym, choć wciąż niedorosłym widzom, którzy więcej już rozumieją, a także dorosłym. Mniej więcej do połowy filmu fabuła toczy się wokół rodzinnych perypetii, akcja nie jest więc wartka, a wręcz spowolniona. Mocno zahacza również o paradoks działania państwa i bezmyślność niektórych jednostek społecznych. Dla lepszego zobrazowania, przytoczę tutaj przykład z filmu (tak, to mały spoiler, dlatego nie musicie go czytać). [SPOILER] Pan Iniemamocny ratuje z własnej nieprzymuszonej woli pewnego starca, który skacze z dachu wieżowca, a chwilę później konsekwentnie naprawia karygodne błędy młodego i napalonego na superbohaterstwo dzieciaka, który bezmyślnie podąża jego śladami – oczywiście nie obeszło się bez szkód, ale dla naszego bohatera ważniejsze było dobro ludzi. Pomyślicie sobie pewnie teraz: o, kurczę, rzeczywiście klawy gość, powinni mu bić pokłony, ale jak już wiemy – rzeczywistość bywa nieraz okrutna. Pan Iniemamocny zostaje pozwany do sądu przez staruszka, którego uratował, ponieważ ten chciał popełnić samobójstwo (i w tym momencie twórcy mocno naśmiewają się z prawa), a potem państwo pozywa go jeszcze za szkody, które wyrządził, próbując uratować innych ludzi. Cała ta historia doprowadza do tego, że media buntują ludzi przeciwko superbohaterom, przedstawiając swoją własną, przeinaczoną wersję zdarzeń, w którą wszyscy ślepo wierzą. I tak oto wszyscy ludzie o supermocach, którzy czynili niegdyś posługę dla państwa, zostają objęci zakazem robienia... czegokolwiek. [SPOILER] Pojawia się tu zabawne nawiązanie, ponieważ bohaterowie objęci zostają programem ochrony superbohaterów, co już z nazwy brzmi jak program ochrony świadków i… w sumie na tym samym się opiera, ponieważ rodzina Iniemamocnych musi niestety co rusz się przemieszczać i udawać, że są normalnymi ludźmi. Wiem, że to trochę spoiler, ale myślę, że nie zdradza zbyt wiele fabuły, a tylko przedstawia absurd, jakim kieruje się państwo i ludzie zaślepieni mediami. To jest właśnie jeden z głównych, świetnie przedstawionych motywów tej bajki, która zmusza dorosłych ludzi do refleksji. Podejrzewam, że właśnie ten ciężki i niezrozumiały dla dziecka wątek był nudny. Bo młodych widzów trzeba zainteresować już na samym początku. Trudno oczekiwać od nich, że film spodoba im się po połowie, gdy będą już uciekać od niego wzrokiem. Teraz, jako całkowicie świadomy widz, uważam, że ta bajka jest naprawdę realnie przedstawioną strawą dla umysłu. Razem z twórcami możemy się naśmiewać z zasad, które rządzą dzisiejszym światem, ponieważ jak się okazuje, rzeczywistość Iniemamocnych nie różni się tak bardzo od naszej.
Ciekawą sferą zarówno pierwsze jak i drugiej części są również wątki typowo rodzinne. Mamy tutaj niestrudzonego ojca, który nienawidzi pracy w biurze. Jest trochę oderwany od rzeczywistości, przez co nie skupia się na rodzinie tak, jak powinien. Oczywiście wszystko zmienia się, kiedy podejmuje nową pracę. Mamy także matkę, typową gospodynię domową, która spaja całą rodzinę i jest tą mądrą głową, która uczy dzieci, co powinny robić, a czego nie. Oczywiście Iniemamocni to tak samo nieidealna rodzinka jak wszystkie w tym naszym realnym świecie – często mamy okazję doglądać ich większe bądź mniejsze kłamstewka, a także płomienne kłótnie, które ostatecznie prowadzą do rodzinnych uścisków. Dzieciaki też są niezłe, choć muszę przyznać, że najbardziej interesującą postacią wśród nich jest Wiola, która z nieśmiałej nastolatki przeradza się w tą bardziej przebojową. Oczywiście Max też jest niczego sobie – to taki dzieciak z ADHD, który nie może usiedzieć w miejscu. Być może jest to związane z jego mocami, ale ja mam wrażenie, że to również takie nawiązanie do prawdziwego modelu rodzinnego, gdzie zawsze znajdzie się jakiś łobuz o niespożytkowanej ilości energii. Wszystkie te relacje są tak ładnie, przejrzyście i prawdziwie przedstawione, że po prostu nie da się nie kochać Iniemamocnych. Supermoce to tylko dodatek do tego filmu. Dodatek, który zapewne miał zabawić dzieciaki.



Uważam, że sfera akcji, choć nie jest tak rozwlekła jak obyczajowa część tego filmu, również jest niczego sobie, ale wypada na tle dominującego wątku o wiele bladziej, przynajmniej jeżeli chodzi o pierwszą część, która jest takim wielkim wprowadzeniem do świata Iniemamocnych.
Ostatecznie sądzę, że Iniemamocni to zaczątek dobrej akcji, który wręcz błagał o kolejne części. I choć wydaje mi się, że wypada trochę mniej barwnie i komediowo niż to, co zaserwowano nam w drugiej odsłonie, to jednak wciąż jest to miła i odmienna w świecie bajek historia, która głęboko zapada w głowach tych, którzy ją obejrzeli.

CZTERNAŚCIE LAT PÓŹNIEJ, CZYLI WIELKI POWRÓT NA EKRANY W NOWEJ ODSŁOWNIE. CZY COŚ SIĘ ZMIENIŁO?

Najpierw chciałam wyrazić swój zachwyt nad grafiką. Widać, że w 2004 roku Iniemamocni mieli animację na całkiem dobrym poziomie, ale przez te czternaście lat dużo się zmieniło, dzięki czemu płynność akcji na ekranach uległa poprawie. Równocześnie nie ma zbyt wielkich zmian, jeżeli chodzi o kreskę czy ogólny efekt wizualny. Nowa część z 2018 wydaje się być praktycznie taka sama pod względem grafiki, jak ta starsza część. Choć wprowadzono subtelne zmiany, nie są one rażące dla oczu, a wręcz przyjemne. Za to wielki plus dla twórców – zachowali bowiem starym klimat Iniemamocnych, minimalnie go ulepszając!
A co zmieniło się w sferze fabularnej? Myślę, że również niewiele, ponieważ film znów toczy się wokół tych samych tematów, jest to jednak przedstawione w nieco lepszy sposób. Mamy również małe unowocześnienie – tym razem twórcy skupiają się na aktualnym temacie, czyli na technologii, która robi wodę z mózgu przeciętnym jej użytkownikom. Odnoszę wrażenie, że ta sfera politycznej patologii i tego, co media robią z ludźmi, jest jeszcze silniej i wyraźniej ukazana. Powiedziałabym też, że ostrzej. O ile we wcześniejszej części trzeba było się pewnych rzeczy domyślać, przez co dzieci nie wyciągały zbyt wiele wniosków, tak teraz przynajmniej mogły się zorientować, że przekaz, który płynie z tego filmu to m.in. to, że technologia może być niekiedy szkodliwa. Bardzo spodobało mi się to unowocześnienie.
W poprzedniej części mieliśmy wgląd do działania ubezpieczycieli, teraz mieliśmy wgląd do działania wielkich korporacji, które w umiejętny sposób kierują ludźmi. I ta sfera również bardzo dobrze się spisała.
A co u rodzinki? Wciąż tak samo szaleni, a równocześnie bardziej barwni niż poprzednio. Ciekawa i realna przemiana dokonała się na przykład w Wioli, która z szarej myszki przemieniła się nagle w dorastającą nastolatkę, którą nieraz ponosi gniew. Uwierzcie mi, o ile w jedynce była cicha i strachliwa, tak w dwójce to prawdziwy wulkan emocji, które okraszone są niebezpiecznym działaniem hormonów. Dorastanie zostało u niej przedstawione w znakomity sposób.



Oczywiście w przypadku całej rodziny znów mamy różne perypetie, tym razem są one jednak ciekawiej ukazane. Dlaczego? Bo w pierwszej części to Elastyna, czyli matka trójki dzieciaków, zajmowała się pociechami, czyniąc dom ładnym i porządnym, a pan Iniemamocny działał jako superbohater, teraz role się odmieniają i to Elastyna staje się na powrót superbohaterką, a pan Iniemamocny zostaje w domu z dziećmi, z którymi zwyczajnie nie potrafi sobie poradzić – i ten motyw chyba najbardziej tutaj lubię! Starania zmęczonego ojca, który chce być matką zarówno dla dorastającej nastolatki o złamanym sercu, domowym nauczycielem matematyki dla swojego syna, a także perfekcyjną niańką dla niemowlaka, w którym narodziły się niebezpieczne moce, znamienne dla całej rodziny. Cudo. Tym razem zamiast silnego modelu ojca, który dba o swoją rodzinę (jak w pierwszej części), mamy kobietę sukcesu, która jest aktualnym tematem, ponieważ nawiązuje często do feminizmu.
W to wszystko wpleciona jest oczywiście duża dawka mocy i akcji, której w poprzedniej części brakowało. Myślę, że gdybym zasiadła do tego filmu jako dziecko, zapewne nie stwierdziłabym tym razem, że to nudne, ponieważ pojawiło się tu więcej ciekawych i dynamicznych zdarzeń. Przede wszystkim to dzieci miały teraz wielki wpływ na fabułę, dlatego spokojnie można powiedzieć, że młodsi widzowie mogli się z nimi utożsamiać.
Iniemamocni 2 był strzałem w dziesiątkę, choć jednocześnie muszę przyznać, że nie wystawiłabym mu najwyższej noty. Owszem, świetnie się przy nim bawiłam, bo był refleksyjny i zabawny (ciekawe były nawiązania do popkultury i polskie smaczki ujawniane w takich tekstach jak chociażby: „A co ja, rodzina zastępcza?” – jako tekst, który wypowiadał Piotr Fronczewski ustami pana Iniemamocnego, czy tekst, który padł w odwołaniu do Elastyny: „Jesteś lekiem na całe zło”, nawiązujący do piosenki Krystyny Prońko), ale jednak film nie trafił na najwyższe szczyty moich ulubionych bajek. Owszem, oglądnę go z chęcią jeszcze nieraz, to wam mogę obiecać, ale raczej wyżej w rankingu się nie wespnie.

SUPERPODSUMOWANIE – CZYLI ZAWODZĄCE WOŁANIE O TRZECIĄ CZĘŚĆ

Tak, dobrze widzicie. Chciałabym, aby w przyszłości, ale trochę szybciej niż teraz (nie po czternastu latach), ukazała się również trzecia część, w której twórcy skupiliby się tym razem na dzieciach. W jedynce głównym bohaterem był pan Iniemamocny, w dwójce Elastyna, to dlaczego teraz miałyby nie poszaleć dzieciaki? Może przydałoby się również dodać im trochę lat? Ale to oczywiście moje skromne marzenia, które nie muszą zostać zrealizowane.
Ostatecznie podsumowując – Iniemamocni to świetnie kino dla całej rodziny, szczególnie jeżeli chodzi o drugą ich odsłonę, bo tu przynajmniej istnieje pewność, że dzieciaki się nie zanudzą. Każdy widz w różnym wieku wyciągnie z niego różne wnioski. Poza tym w odbiciu rodziny Iniemamocnych będzie mógł dostrzec swoją własną rodzinę, bo bądźmy szczerzy, supermoce to tylko dodatek do realiów, które przedstawia ten film. Po prostu twórcy chcieli ubarwić codzienne, rodzinne perypetie, bo bez nich ten świat nie byłby tak interesujący. Ja osobiście polecam oglądnąć obie części, ale jeżeli nie chcecie natykać się na jedynkę, nic nie stoi na przeszkodzie, aby zabrać się od razu za dwójkę, bo to dwie odrębne historie, które choć do siebie nawiązują, stanowią osobne i tak samo interesujące filmy.

INIEMAMOCNI – OCENA:
★★★★★★★☆☆☆

INIEMAMOCNI 2 – OCENA:
★★★★★★★✩✩✩

FILMWEB [INIEMAMOCNI]
FILMWEB [INIEMAMOCNI 2]

11 komentarzy:

  1. Iniemamocni 2 bardzo mnie ciekawia i chętnie bym poszla na to do kina, ale najpierw musze przyjechac do Polski :) jesli w sierpniu beda to jeszcze puszczac, to na pewno się wybiorę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam szczerze, że chociaż pierwsza część ma już tyle lat to nie oglądałam tego filmu. :D To znaczy jakieś fragmenty widziałam, ale żeby obejrzeć go od początku do końca to nie. Chętnie w końcu bym to nadrobiła i niedługo pewnie obejrzę te dwie części. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak byłam młodsza to widziałam pierwszą część i pamiętam, że bardzo mi się podobała, ale nawet nie miałam pojęcia, że wyszła druga. Może z sentymentu kiedyś nadrobię :)

    sunreads.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam jedynkę! Koniecznie muszę obejrzeć drugą część ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszyscy zachwycają się 2 częścią, a ja nawet za dobrze nie pamiętam 1, choć jako dziecko bardzo mi się podobała (pamięć jest jednak ulotna). Myślę, że w końcu zapoznam się z obydwoma filmami (a właściwie przypomnę sobie pierwszą część, a drugą w końcu obejrzę), ale nie teraz, nie czuję parcia, aby iść do kina.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś lubiłam te filmy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To jedna z moich ulubionych bajek, więc nie mogę się doczekać kiedy zobaczę kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwszą część widziałam lata temu ale niestety nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia, abym chciała zobaczyć kolejną część. Najwidoczniej bajki o superbohaterach nie robią na mnie takiego wrażenia jak filmy z żywymi ludzmi :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nawet nie wiesz jak bardzo chce zobaczyć drugą część! Chciałam iść na nią do kina, ale samej to nie bardzo a mąż stwierdził, że nie jest dzieckiem (z czym bym się kłóciła). No to nie pozostaje mi nic innego jak jeszcze sb poczekać.a w tym czasie pooglądam sobie pierwszą część tyle razy że będę recytować każdy dialog z pamięci ;]

    OdpowiedzUsuń
  10. Raczej się nie wybiorę, choć filmy animowane oglądam bardzo często - chyba częściej niż te dla dorosłych (urok posiadania dzieci kinolubnych ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Planuję wybrać się do kina. Ciekawe czy będę miała podobne odczucia. Może odświeżę sobie najpierw pierwszą część, bo oglądałam ją jako dziecko i niewiele pamiętam ;)

    OdpowiedzUsuń