Przekład: Paulia Braiter-Ziemkiewicz
Tytuł: Nigdziebądź
Tytuł oryg.: Neverwhere
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: MAG
Ilość stron: 384
Opis: Kiedy Richard Mayhew
pomaga znalezionej na ulicy rannej dziewczynie, jego nudne życie w mgnieniu oka
zmienia się nie do poznania. Dziewczyna ma na imię Drzwi, ucieka przed dwoma
zabójcami w czarnych garniturach i pochodzi z Londynu Pod. Zwykły odruch litości
poprowadzi Richarda w miejsce pełne potworów i aniołów, gdzie w labiryncie
mieszka Bestia, a stary Hrabia urządził sobie dwór w pociągu metra. Wszystko to
jest dziwnie znajome, a przecież kompletnie obce...
(źródło opisu: www.mag.com.pl)
Londyn
Pod i Londyn Nad to dwie różne nazwy dla dwóch różnych miejsc, zamieszkiwanych
przez zupełnie inne istoty. Londyn Nad to ten, który znamy z gazet i realnych
opowieści – wielkie czerwone autobusy pędzące po ulicach, specyficznie
wyglądające budki telefoniczne, Big Ben, London Bridge, czy strażnicy pilnujący
pałacu Buckingham. Londyn Pod to świat magiczny, który choć zawiera elementy
podobne do zwyczajnego ludzkiego miasta, bardzo się od niego różni. W końcu w
Londynie nie na co dzień spotykamy anioły, zabójców, łowców czy… dziewczyny o
imieniu Drzwi, które potrafią otwierać miejsca, o jakich nawet nam się nie
śniło.
Do
Londynu Pod ma nieprzyjemność trafić niejaki Richard Mayhew – całkiem zwyczajny
człowiek, który miał w życiu po prostu pecha. Razem ze swoimi towarzyszami będzie
musiał stawić czoło niejednemu miejskiemu potworowi.
Na
początku chciałabym zwrócić uwagę na okładkę, czy raczej serię okładek polskich
wersji książek Gaimana, tworzonych przez Dark Crayon. Są iście genialne. Niby
to tylko abstrakcyjnie ułożony na czarnej stronie napis w wyrazistym kolorze, a
jednak nie możemy się na niego przestać patrzeć. Dodatkową ciekawostką jest to,
że na każdej z okładek książek Gaimana, które wydało wydawnictwo MAG, widnieje
mapa! Trzeba ją tylko dobrze podświetlić – najlepiej latarką. Ten zabieg
sprawił, że twórczość Gaimana w polskim wydaniu stała się czymś osobliwie
tajemniczym i odmiennym. W końcu komu ukryta mapa, którą nie wszyscy są w
stanie dostrzec, nie będzie przypominać o tym, że właśnie zaczytuje się w
fantastyce? Odkrywając ten fakt, stajemy się na nowo dziećmi, którym powierzono
magiczny sekret.
Po
raz pierwszy Nigdziebądź został
wydany w 1996 roku. Zanim pojawił się w wersji papierowej, Neil Gaiman napisał
scenariusz do serialu, na którym potem ta opowieść się opierała. Nowe wydanie z
2016 roku zawiera, oprócz całej opowieści, jeszcze dwa osobne opowiadania,
które jednak szczególnie wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiły, dlatego skupię
się bardziej na właściwej stronie tej historii.
Nigdziebądź nie od początku był książką, która mnie
porwała. Początkowo miałam dziwne odczucie, że to po prostu przysłowiowe flaki
z olejem. Nie mogłam wczuć się w historię, ale najwyraźniej potrzebowałam na to
czasu. Po dobrnięciu do połowy powieści, moja ocena gwałtownie zaczęła
wzrastać. Sama byłam w szoku, kiedy z niechęci, tak szybko przeszłam do
prawdziwej miłości.
Gaiman
nie wykreował dogłębnie świata przedstawionego i nie skupił się na wejrzeniu w
głąb wszystkich bohaterów – to właśnie może nas na początku razić, ponieważ
jesteśmy przyzwyczajeni do szczegółowości zawartej w powieściach – za to
nadrobił wszystko wydarzeniami, akcją i przede wszystkim genialnym humorem! Mój
egzemplarz jest bogato zdobiony pomarańczowymi zakładkami, właśnie dzięki przezabawnemu
nastrojowi tej książki.
Nie
wszystkie postacie tej powieści mają określone cechy, które wyróżniałyby je
spośród szarego tłumu, autor jednak sprawił, że w magiczny sposób po prostu je polubimy.
Spójrzmy na przykład na takiego Richarda. Jest do bólu zwyczajny i można go
utożsamiać z milionami innych ludzi. Ten celowy zabieg sprawia, że nie jest
jakimś super niezniszczalnym bohaterem, którego nie da się w żaden sposób pokonać.
Bohater w niektórych dialogach sam próbuje nas uświadomić, że jest po prostu
zwykłym człowiekiem, który przez swoją dobroć wplątał się w nieprzyjemną
przygodę, a do odważnego naprawdę mu daleko.
Ciekawą
bohaterką jest również Drzwi – muszę przyznać, że początkowo nie mogłam
przyzwyczaić się do spolszczonej wersji jej imienia, a także do sposobu jego
odmieniania. Dziewczyna posiada dosyć interesującą zdolność magiczną, która –
jak jej imię wskazuje – pozwala na przenoszenie się z jednego miejsca w drugie,
z pomocą tworzenia konkretnego przejścia w jakimś materialnym obiekcie. Drzwi
wydaje się być zarówno uroczo krucha i delikatna, jak i świadoma swojej siły, a
to sprawia, że po prostu nie jesteśmy w stanie jej nie kochać.
Wszyscy
inni, a więc markiz de Carabas, Łowczyni, Bailey, Jessica i mnóstwo innych
postaci, również byli niepowtarzalni, jednak największe brawa i moja dozgonna
miłość należą się duetowi Vandemar i Croup – dwójce współpracowników, którzy
choć byli wykreowani na trochę parodyjnych zabójców, świetnie się ze sobą
dogadywali. Prowadzili najlepsze dialogi pod słońcem! Byli tak
charakterystyczni, że jeszcze przez długi czas pozostaną w moich myślach.
Nigdziebądź jest zaskakujący, a chwilami bardzo dziwny.
Wydaje nam się, że każdy mógłby stworzyć taki świat, bo nie jest skomplikowany,
i taką fabułą, bo nie jest szczególnie wybitna. Treść przyciąga nas jednak jak
magiczny magnes, a my nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na pytanie, jak Gaiman
z pozornie nieoryginalnej fabuły, uczynił coś całkiem nowego i świeżego.
Uważam, że to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów fantastyki, szczególnie
jeżeli ktoś przepada za ironicznym kreowaniem stereotypowych postaci (przykład:
Vandemar i Croup jako nieudolni zabójcy czy Richard jako przeciętniak, który wcale
nie okazuje się nadprzeciętny) oraz fabuły (magiczny świat, w który wplątuje
się przypadkowy i całkiem zwyczajny człowiek, a także przypadkowi towarzysze
zabijający wspólnie potwory).
Podsumowując.
Nigdziebądź ma już swoje lata, a
jednak wyłania na światło dzienne coś całkiem nowego, nieskażonego
dzisiejszymi, współczesnymi wzorcami i nudnymi kreacjami. To książka trochę przygodowa,
bardzo magiczna i straszliwie zabawna! Warto ją przeczytać chociażby po to,
żeby się pośmiać. Ja na pewno nie poprzestanę tylko na tym dziele Gaimana.
OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
DEMONICZNA
STREFA CYTATÓW:
– Jestem pani Drzwi –
oznajmiła Drzwi. – Córka Portyka z rodu Łuku.
– Łowczyni. Jestem jej
strażniczką.
– Richard Mayhew – oznajmił
Richard. – Jestem mokry.
– Z miastami jest tak jak z
ludźmi, panie Vandemar – zauważył pan Croup z afektacją. – Najważniejszy jest
stan ich wnętrzności.
– Nie boję się upadku –
przekonywał sam siebie. – Tak naprawdę boję się chwili, gdy przestanę upadać i
zacznę być martwy.
– Proszę nie myśleć o nas
jak o mordercach i podrzynaczach gardeł, panienko – mówił właśnie lekko. –
Jesteśmy raczej agencją towarzyską.
– Tylko że bez biustów –
uzupełnił pan Vandemar.
Okładki książek tego autora skradły moje serce, natomiast to samej jego twórczości, jakoś mnie nie ciągnie. 😊
OdpowiedzUsuńKsiążka może nie wybija się aż tak, ale brzmi naprawdę intrygująco, więc pewnie w końcu przeczytam. A poza tym wydanie książek Gaimana jest tak piękne, że aż szkoda nie mieć tego na półce!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że skądś kojarzę fabułę tej książki, możliwe nawet ze ją zaczęłam i nie skończyłam bo była... Specyficzna i dziwna. Za to ocean na końcu drogi geimana bardzo mi się podobał, zachwycalam się 🤗
OdpowiedzUsuńNie tak dawno zapoznałam się z twórczością tego autora i polecaną mi tą książkę. Fajnie, że bohaterowie są ciekawi. Myślę, że kiedyś się zapoznam z zawartością tej książki jak i ,,Amerykańskich bogów''.
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie mi też się wydaje, że chwilę mi zajmie przyzwyczajenie się do polskiej wersji imienia bohaterki.
Książki jak narkotyk
Jeszcze się zastanowię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://zksiazkanakanapie.blogspot.com
Wiesz, że nigdy nie czytałam nic tego autora? Aż wstyd! Ostatecznie do nadrobienia zaległości przekonały mnie końcowe cytaty :)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tym autorze ale skoro książka jest taka dobra to raczej warto mieć ją na uwadze. I tego się będę trzymać. 😄
OdpowiedzUsuńMoże to dziwnie zabrzmieć, ale jeszcze nie poznałam prozy tego autora, chociaż już od jakiś paru miesięcy (jak nie lat) się do tego przymierzam jak łasuch na zjedzenie ostatniego ciastka. Najwyraźniej najwyższy czas to zmienić, skoro dookoła same ochy i achy.
OdpowiedzUsuńNo i ostatni cytat wymiata!
Dawno nie czytałam nic z fantastyki :D Twoja recenzja mnie zaintrygowała, a że sama lubię się przekonywać, czy by mi się książka spodobała, to pewnie kiedyś ją przeczytam :D
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Znam tę książkę i ją wielbię! Doskonale poprawia nastrój i powoduje, że szczęka wypada z nawiasów od wiecznego śmiania się! No i tak, ja też z początku nie umiałam się przyzwyczaić do spolszczonego imienia bohaterki (Drzwi? Ale heca!), ale przy takim cudzie szybko się to oswaja. ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka wygląda pięknie, od razu widać, że to fantastyka. Czytałam dwie książki Gaimana i w każdą najpierw musiałam się porządnie wczytać, żeby dać się jej porwać. To samo mam z książkami - najpierw niby nuda, a później oderwać się nie mogę.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie tytuły, genialna recenzja :)
OdpowiedzUsuńhttp://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/07/love-line-zatoka.html
Do tego autora szczegolnie zachęca mnie szata graficzna jego książek. Ostatnio oglądałam ekranizacje jego „Koraliny” i wybitnie podobał mi się panujący tam klimat. Pierw chyba sięgnę po „Mitologie Nordycką” bo mam ją na półce ale „Nigdziebądź” również zapwiada się ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńBiblioteka-wspomnien.blogspot.com
Mam w planach poznanie twórczości autora. Wiele opinii słyszałam o jego książkach i kuszą mnie bardzo. Chętnie wyrobię sobie o nich własne zdanie. :)
OdpowiedzUsuńZ twórczości tego autora znam tylko "Mitologię nordycką". Po tę książkę sięgnęłam z ciekawości, gdyż jestem fanką filmowego Thora i byłam ciekawa skąd się wziął. Podobało mi się, że mity były opisane w niej w sposób skrócony i przystępnym językiem.
OdpowiedzUsuńOgólnie nie jestem fanką fantastyki, ale Twoja recenzja brzmi zachęcająco, więc być może sięgnę po "Nigdziebądź"...
Gaiman! <3 Tak pięknie wydany i tak piękna zawartość! Świetna recenzja i nic dodać, nic ująć. ;)
OdpowiedzUsuńWiele osób chwali, ale ja się nie mogę przekonać do twórczości tego autora. ;/ Okładki faktycznie są świetne. ;) To imię to mogli już zostawić w oryginale. xdd
OdpowiedzUsuńJools and her books
Czytałam jedną książkę tego autora, i jakoś zupełnie mnie nie ciągnie do innych :] Nie mój gust czytelniczy.
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście robi wrażenie, a opis jest bardzo intrygujący. Nie wiem, czy to do końca moje klimaty, ale nie mogę przejść obok niej obojętnie :)
OdpowiedzUsuńsunreads.blogspot.com
Ta przygoda czytelnicza jeszcze przede mną, klimaty, które lubię, zatem powinno być sympatycznie. :)
OdpowiedzUsuńSam tytuł powoduje, że chciałabym ją przeczytać. No i do tego mój ulubiony Gaiman. I to piękne wydanie!
OdpowiedzUsuńJuż oryginalność tytułu sprawia, że chce się ją przeczytać :-)
OdpowiedzUsuń