Autor: Celia Anna
Tytuł: Uskrzydlona
Seria/cykl: Noralie
Tom: I
Gatunek: fantastyka młodzieżowa, literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 350
Jak długo można trwać w zawieszeniu między dwoma światami?
Nastoletnia Olivia ma serdecznie dość życia w Oksfordzie. Wiecznie zajęci pracą rodzice, brak przyjaciół i niekończące się kłótnie z bratem sprawiają, że dziewczyna czuje się coraz bardziej przygnębiona i wyobcowana. Pewnego dnia w tajemniczych okolicznościach trafia do krainy, w której wszystko przypomina kolorową bajkę, zaś ona sama zamienia się w piękną i obdarzoną wyjątkowymi mocami dziewczynę. Jednak wkrótce okaże się, że również ta bajka ma swoje mroczne strony, a Olivia jest jedną z niewielu osób, które są w stanie ją uratować.
[opis wydawcy]
„Nawet w tłumie ludzi można czuć się samotnym” – to powiedzenie mogłoby wydawać się nieprawidłowe, niezgodne z rzeczywistością, jednak prawda wygląda zgoła inaczej. Niejednokrotnie bywamy traktowani jak powietrze przez tych, na których ogromnie nam zależy. Pragniemy ich uwagi, choć jednego słowa, by wiedzieć, że dla nich istniejemy i że jesteśmy przez nich szanowani, lecz życie uwielbia pluć nam w twarz. Niewidoczni, pozostawieni sami sobie, sami zwalczamy przeciwności losu, radujemy się z własnych sukcesów, lecz te bardziej radują, gdy można nimi dzielić się z innymi. Dlatego nieraz uciekamy w stronę wyobrażeń. Wymyślamy sobie światy, gdzie bywamy ważni, doceniani. Tamtejsi ludzie szanują nas, a nasze serca rosną od nadmiaru ciepła i dobroci. A kiedy powracamy do tego, co jest prawdziwe, często ubolewamy, że to nie tamta wizja jest tą właściwą.
Ale co, gdyby jednak nasze marzenia się spełniły i zmienilibyśmy miejsce zamieszkania, wraz z tożsamością? Na dodatek zyskując okazję, aby wiele zmienić?
NIGDY NIE POZWÓL NA TO, ABY KTOŚ LUB COŚ STANĘŁO NA TWOJEJ DRODZE DO UPRAGNIONEGO SZCZĘŚCIA, A PRZEDE WSZYSTKIM DO AKCEPTACJI SAMEJ SIEBIE.
Olivia od zawsze miała napięte stosunki z wiecznie zapracowanymi rodzicami oraz kochającym towarzyskie życie bratem bliźniakiem. Jedyne wsparcie miała w o kilka lat młodszym bracie, któremu praktycznie matkowała, próbując dać mu wszystko to, co najlepsze. Jednakże okazja zaznania szczęścia gdzie indziej; gdzieś, gdzie nie będzie niewidoczna, sprawiła, że bez wahania porzuciła ówczesne życie, aby zasmakować tego nowego. Tym samym, wraz z nadejściem wielkich zmian, przybyła pora na odkrycia. Wraz z główną bohaterką, nieco nieumiejącą odnaleźć się w nowej rzeczywistości, kroczek po kroczku poznawałam kolorową, iście bajkową Utalię oraz jej niesamowitych, pełnych ciepła mieszkańców. Odkrywałam jej bogatą w przeszłość historię, zapoznawałam z tutejszymi zwyczajami, starając się również oswoić to, co przynosiła teraźniejszość. A trzeba przyznać, że autorka nie zamierzała pozwolić dowiedzieć się wszystkiego od razu. Dawkując wszystko, nieraz wprowadzała chaos, wrzucając bohaterkę i jej towarzyszy w wir zdarzeń, niekoniecznie pozytywnych. Niejednokrotnie puls przyśpieszał, kiedy niebezpieczeństwo wkraczało do akcji, grożąc swymi krzywymi paluchami, co owocowało większą chęcią odkrycia tego, co znajdzie się na kolejnych stronach. Z trudem powstrzymywałam się od przeskakiwania pomiędzy stronami, tłumacząc sobie, że w ten sposób stracę wątek i tyle będzie z tego wszystkiego. Jednakże momentami wydawało mi się to naprawdę posunięciem, bo i tak w głowie widziałam już, że… Chwila, o tym opowiem akapit niżej.
Jako że jest to lektura iście młodzieżowa, to zatwardziali fani tegoż gatunku na pewno się zasmucą na wieść, iż większość zdarzeń, które tutaj mają miejsce, bywały przewidywalne. Na palcach jednej dłoni zliczę akcje, gdzie ich bieg akcji mnie zaskoczył. Pani Celia Anna nieraz miała dobre pomysły na wywołujące ciarki wątki, lecz uproszczenie rozwiązań, spłaszczenie ich, odbierało im smaku. Liczyłam na mocniejsze uderzenia, strącenia z nóg, lecz tutaj nic z tego nie wyszło. Wiem jednak, iż to debiut autorki i dopiero wiele przed nią, tym samym liczę, że następne książki bardzo mocno mnie zaskoczą pod tym kątem. I nie tylko pod tym, bo nieraz pojawiały się również nieścisłości. Akurat tutaj jestem zmuszona przytoczyć pewną scenę, bo pozostawienie tego bez słowa wyjaśnienia byłoby słabym posunięciem. Do czego w końcu biję? Do sytuacji z duszeniem. Osoba, która ledwo co przeżywa coś takiego, raczej nie ma możliwości mówienia normalnym tonem, a co dopiero krzyczenia, bo jednak opuchlizna robi swoje. I też nigdy nie wiemy, czy krtań nie została uszkodzona. Tym samym ta scena wydała mi się odrealniona. Dobrze, w sferze fantastycznej doszukuję się takich elementów, ale jednak one też są dość ważne, czyż nie? Również warto pochylić się nad samym podejściem Noralie/Olivii. Dotąd najbardziej zżyta z młodszym bratem, pochłonięta nowymi bodźcami, tylko od czasu do czasu pamiętała, że ktoś takowy istniał w jej życiu, gdzie na początku miałam wrażenie, iż w ogóle o nim zapomniała. Oszołomiona, zaskoczona powinna inaczej reagować, ale cóż – nie można dostać wszystkiego, czyż nie?
Powrócę jeszcze do pozytywów, bo takowe jeszcze można tutaj znaleźć. Po autorce widać, że uwielbia kombinować przy tworzeniu, dlatego też wykreowana przez nią rzeczywistość ma różnorakie barwy, a żyjąca tam społeczność oraz tamtejsza roślinność wywołują istną ciekawość. Już same korzenie tej ludności oraz sąsiadujących z nimi krain intrygują, ale to, co mamy przed sobą, wprost zachęca do tego, aby raz za razem to odkrywać. Pani Celia Anna (mam nadzieję, że autorka – dość młodsza ode mnie – nie zapragnie mnie wybatożyć kaktusem za to „pani”!) świetnie się bawi, co widać, słychać i czuć. Nie oferuje jedynie cukierkowych atrakcji. Pamięta, że życie nie jest usłane różami, co wyraźnie podkreśla. A gdy tylko pogłębi zarys tego, co obecnie dostaliśmy, będzie jeszcze lepiej, a wtedy człowiek poczuje, jakby dorastał na nowo!
POWIADAJĄ BOWIEM, ŻE OCZYTANE OSOBY SĄ MĄDRZEJSZE OD RESZTY. ILE W TYM PRAWDY?
Mogę powiedzieć, że z Noralie (czyli naszą ziemską Olivią) wiele mnie łączyło. Również jak ona nieraz czułam się osamotniona wśród najbliższych, tak samo uwielbiam zatapiać się w historie spisane na papierze, ale to nie wszystko. Niczym nastolatka czułam się oczarowana Utalią, gdzie sama chętnie zamieszkałabym, aby do końca życia rozkoszować się tymi bajkowymi widokami. Ale… Właśnie, słynne ale – nie umiałam pogodzić się z… naiwnością nastolatki. Nieraz ręce mi opadały nad decyzjami dziewczyny. Próbowałam zrozumieć jej tok rozumowania, ale nie za często mi to wychodziło, bo z każdym kolejnym postępkiem było coraz ciężej. Noralie odznaczała się odwagą i sprytem, tego nie można jej odmówić, ale jeżeli ktokolwiek pakuje się w niebezpieczeństwo, musi wiedzieć, jakie są tego konsekwencje i co rusz nie zawodzić, iż los rzuca kłody jej pod nogi. Wraz z rozwojem fabuły bywało coraz lepiej, co nieco uczyła się na błędach, ale i tak potykała się o własne nogi, dzięki czemu wróg mógł po prostu turlać się ze śmiechu. Chociaż ten też pozostawia wiele do życzenia, ale o nim za moment…
Aiden. Mieszkaniec Utalii, który pomagał Noralie/Olivii odkryć nowe miejsce, tylko stwarzał pozory tajemniczego, małomównego chłopaka. Niejednokrotnie udowadniał, że ma język za zębami, rzucając cięte riposty nastolatce i jej, pozostającej wiecznie dzieckiem w ciele nastolatki, przyjaciółce Elianie (gdzie – swoją drogą – niespecjalnie za nią przepadałam). Uwielbiałam go za naturalność oraz to, że umiał trzeźwo myśleć, czego nieraz nawet sama królowa Flora nie potrafiła. Władczyni Utalii przypominała łanię, której ktoś napatoczył się na drogę i biegała na boki, próbując się ewakuować. Przyparta do muru przez antagonistę, pragnącego strącić ją z tronu, po prostu głupiała. Czy prawdziwy władca tak się zachowuje? Na pewno odczuwa strach, ale nie pozwala na to, by ktoś go dojrzał w jego oczach. Tym samym Flora się nie postarała. Już więcej szacunku bym miała do starego, poczciwego Sapiegina, który swoją mądrością oraz wsparciem społeczności bardziej zasługiwał na koronę.
Antagonista. Zraniony przed laty mężczyzna, szukający zemsty za to, co się niegdyś wydarzyło. Niby niebezpieczny, bezlitosny, a jego zachowania nieraz wywoływały u mnie zmieszanie. Owszem, miewał dobre zagrywki, wykorzystujące słabości przeciwników, ale nie wydaje mi się, by zasługiwał na miano naprawdę mrocznego. Może o dekadę (lub bardziej) młodsi ode mnie zobaczą go w innych barwach, ale według mnie więcej zła siała rodzina Olivii, gdzie ich pracoholizm i obarczenie nastolatki ich obowiązkami przyniosło nieco więcej szkód. Dobrze, nie powinnam tego porównywać, ale jednak to, co robili, odbiło się na ich córce…
A skoro mowa o nieobecnych w życiu dziecka rodzicach, to autorka zwróciła uwagę na coś, co jest naprawdę ważne – skutki ignorancji. Ktoś, kto nie ma oparcia w najbliższych, nieraz ma zaniżoną samoocenę. Czuje się znacznie gorszy od pozostałych, tym samym odsuwa się, zamykając się w sobie, co może prowadzić do depresji, a nawet gorszych konsekwencji. Dlatego ważne jest to, aby wspierać najbliższych. Pomagać im walczyć z problemami, pokazywać możliwe ścieżki rozwikłania ich, cieszyć się z ich sukcesów, a przede wszystkim BYĆ! Samo okazanie, że ktoś nie jest sam, nieraz dodaje skrzydeł i pozwala uwierzyć, że będzie dobrze.
Podsumowując. „Uskrzydlona” to pierwszy tom dobrze zapowiadającego się cyklu. Ta książka to dobra powieść fantastyczna dla młodych czytelników, którzy dopiero co wkraczają w te rejony i pragną odkryć, czy zdołają się w nich odnaleźć. Jednakże książka byłaby jeszcze lepsza, gdyby autorka popracowała nad zamykaniem wątków, nie pozwalając im uzyskiwać tak prostych rozwiązań. Wierzę jednak, że nasza debiutantka chwyci byka za rogi i jeszcze mi udowodni, że stać ją na więcej, przez co aż spadnę z łóżka. I szczerze jej tego życzę, bo ma spory potencjał, aby zatrząść polską literaturą fantastyczną.
MOJA OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆
LUBIMY CZYTAĆ | NA KANAPIE | GRANICE
Książka nie wpisuje się w moje upodobania czytelnicze, ale bardzo podoba mi się jej okładka.
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcająco piszesz o tej książce, aż zerknęłam kilka razy na okładkę- niby kojarzę, a jednak nie znam. Mogłabym przeczytać z czystej ciekawości - debiut i fantastyka! :)
OdpowiedzUsuńPiękny cytat, powinnam go sobie chyba wydrukować i powiesić na lodówce.
OdpowiedzUsuńGdybym była młodsza, na pewno lektura tej książki sprawiłaby mi przyjemność... Teraz jednak bym się przy niej męczyła.
OdpowiedzUsuńFajnie, że ten cykl dobrze się zapowiada, ale nie wiem czy sięgnę po tę książkę. Z kilku powodów, ale chyba najbardziej obawiam się jej przewidywalności, choć nie zawsze jest to wada.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Nastolatką nie jestem od ładnych parunastu lat (i wcale nie żałuję), to i tak przyjrzę się tej książce. Jestem świadoma przewidywalności i infantylności bohaterki, ale to, jak prezentujesz całość robi ogromne wrażenie. Zobaczymy, czy też będę miała takie zdanie, jak ty.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę tę książkę, jednak zachęca mnie twoja recenzja do przeczytania i poznania tej serii ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, ale chętnie bym ją przeczytała :)
OdpowiedzUsuńGeneralne wrażenia pozytywne, choć nie wiem, czy zbytnia przewidywalność nie sprawi, że córka porzuci ksiązkę w połowie, ona bardzo lubi być zaskakiwana scenariuszem zdarzeń, zobaczymy, tytuł i opinię podsunę jej pod rozwagę, niech decyduje sama, czy się za niego zabrać. :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sięgnę po tę książkę, czemu nie. Może nie w najbliższej przyszłości, bo książek, które faktycznie chcę przeczytać mam z dwieście! :D
OdpowiedzUsuńFantastyka to nie gatunek dla mnie, jednak wiem że młodzież bardzo się nią interesuje.
OdpowiedzUsuń