Autor: Isabel Sterling
Przekład: Agnieszka Kalus
Tytuł: Ten sabat nie upadnie
Tytuł oryg.: This Coven Won’t Break
Seria/cykl: Te wiedźmy nie płoną
Gatunek: fantastyka młodzieżowa, literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: We need YA!
Liczba stron: 352
Czarownice z Salem powracają! Czy powstrzymają wroga, który na zawsze chce zniszczyć magię?
Wszystko, czego pragnie Hannah Walsh, to zwyczajne życie. To jej ostatni rok w szkole, dlatego powinna skupić się na zajęciach, spędzaniu czasu z przyjaciółką i flirtowaniu z nową dziewczyną, Morgan. Ale okazuje się, że czyhający za rogiem Łowcy nie pozwolą jej na odpoczynek.
Tropiciele uzbrojeni w serum zdolne do zniszczenia całych sabatów ruszają do ataku. Czarownice w całym kraju mogą stracić najważniejszą rzecz, jaką mają – magiczną moc. Hannah, która uciekła już kiedyś Łowcy, jest ich jedyną nadzieją na ostateczną wygraną z wrogiem. Tylko czy na pewno da radę? Używanie czarów sprawia młodej wiedźmie cierpienie i pomóc może jej jedynie Morgan. Hannah musi wymyślić, jak ją ocalić. Inaczej wszystko, co kiedykolwiek znała, przepadnie.
[opis wydawcy]
Nie jest łatwo pogodzić się z utratą czegoś, co było częścią nas. Choćbyśmy próbowali, to jednak jakaś cząstka nas pragnie uzyskać dostęp do tego, niezależnie od konsekwencji. Testujemy wszelkie taktyki, działając na własną rękę, gdzie często jeszcze bardziej sobie szkodzimy. Tak też było z Hannah, która – w poczet dramatycznych zdarzeń, które doprowadziły do zablokowania magii – starała się uwolnić od tego ciężaru, co często wywoływało u niej niekontrolowany ból. A to jeszcze nie koniec przykrych prezentów, jakimi postanowiono ją obdarować. Niezdolna do czarowania (a zarazem obcowania z żywiołami, które były dla niej bliskie) musi mieć się na baczności, gdyż Łowcy, pragnący zlikwidowania w nich diabelskiego zalążka, nie śpią. Ba, nawet mają już coś, co spowoduje, że świat zostanie „uwolniony” od wiedźm…
NIE ODNAJDZIESZ SIĘ W TERAŹNIEJSZOŚCI, JEŻELI NIE WYJAŚNISZ SOBIE PARĘ SPRAW Z PRZESZŁOŚCI
Działo się tutaj, oj działo! Choć na starcie wyczuwałam nostalgiczne nuty, spowodowane przykrościami, jakie spadły na nastoletnią wiedźmę, to jednak powoli czułam to napięcie, które kroczek po kroczku zwiększało swoją masę. Pozorny spokój, jaki opanował Sabat, nie mógł panować wiecznie, dlatego też, kiedy nadchodziły sygnały o możliwym ataku, robiono wszystko, aby zapobiec wszelkim tragediom. Obmyślano plany, wprowadzano je w życie, lecz – jak dobrze wiemy – nie wszystko może pójść łatwo. Tym samym czekały ich pewne zawody oraz przeszkody, które doprowadzały mnie do wrzenia krwi czy też prób uspokojenia tętna. Kiedy myślano, że opanowano sytuację i wszystko jest już na swoim miejscu, pojawiał się kolejny problem, z którym trzeba było się zmierzyć. Armia Łowców, wzbogacona w broń, mogącą siać spustoszenie wśród wiedźm, nie zamierzała dawać za wygraną, tym samym wojna nabierała brutalniejszych kształtów. Niejednokrotnie chwytałam się na tym, że wstrzymuję oddech, aby samej nie zaszkodzić w próbach zlikwidowania tego, co zagrażało magii. Obserwowałam z szeroko otwartymi oczami, do czego zdolne są obie grupy, aby bronić swych racji, gdzie żadna z nich nie zamierzała popuścić tej drugiej. Czy zawsze wszystko grało? Cóż, bywały momenty, gdy przychodziło zastanowienie. Przybywało również zwątpienie, kiedy nastoletnie umysły, spragnione życia jak typowa młodzież, szkodziły w poszczególnych etapach (kto normalny wstawia multum zdjęć na Instagrama w czasie trwania cichej misji, na dodatek takich, gdzie po wyłapaniu szczegółów można przygotować kontratak?). Dorośli również miewali wzloty i upadki…
W takich powieściach najwięcej roboty robi skryty antagonista, mogący nawet działać po obu stronach barykady. Musi to być taka osoba, po której nikt się tego nie spodziewa i poniekąd tak właśnie było. Bohaterowie do końca nie mogli rozszyfrować jego tożsamości, kiedy ja zrobiłam to w ekspresowym tempie. Wystarczyła zwykła obserwacja, aby wytypować tego kogoś i z każdym kolejnym rozdziałem utwierdzać w przekonaniu, że to strzał w dziesiątkę. Dlatego, gdy Hannah i jej ekipa byli w szoku, ja miałam takie „meh, to ci niespodzianka…”. Możliwe, że to też zasługa tego, iż kojarzę już pewien schemat działania tego typu powieści, przez co ciężko mnie zaskoczyć, jednakże ciekawi mnie, czy ktoś nie miał tak samo. No nic, z czasem zapewne to odkryję, chwilowo „zrzucam winę” na ten czynnik. Bo nie powiem, pani Isabel Sterling umie mącić w głowach. Do tego nie mam żadnych wątpliwości. Zdarzało jej się mnie tak omotać, że zdarzało mi się myśleć, iż zgłupiałam, co tutaj biorę za dobry ruch. Ale, jeśli chodzi o trzymanie się autentyczności, to w pewnych aspektach już tego brakowało. Sam motyw żałoby niespecjalnie mi odpowiadał. Osobiście znam ludzi, którzy cierpią po cichu, nie pokazują po sobie bólu, lecz doskonale wiem, że wewnątrz wręcz krzyczeli, jak bardzo ten świat jest niesprawiedliwy. Tutaj, choć wyczuwałam ten smutek, jaki opanowuje człowieka, kiedy ten traci kogoś, kto jest bliski jego sercu, nie został on – moim zdaniem – dobrze ukazany. Brakowało… dojrzalszego podejścia do tego tematu? Nie, inaczej. Brakowało mocniejszego wczucia w obecną sytuację osoby, która nie dość, że przeżywa żałobę, to jeszcze czeka na nią multum przykrości, gdzie obrona przed nimi jest problematyczna przez wgląd na obecny stan. Inaczej by było, gdyby oba tomy dzielił spory kawał czasu, jednakże tutaj mamy różnicę kilku tygodni? Hmm...
Historia Wiedźm. W pierwszym tomie nieco nam ją zarysowano, gdzie w „Ten sabat nie upadnie” przypomniano nam tę wiedzę, jednakże mam wrażenie, że nadal czegoś tutaj brakowało. Dobrze, kręcę nosem, lecz czuję, że brakowało w tym… głębi. Mamy garść historyjek przedstawiających powstanie naszych żywiołowych wojowniczek i ich sióstr, obdarowanych innymi umiejętnościami, ale mam wrażenie, iż byłoby znacznie ciekawiej, gdyby ukazano to poprzez krótkie historie. Nie trzeba by było budować nie wiadomo czego, jednak taka trylogia „Księgi skór” autorstwa Alice Broadway, mogłaby się stać dobrą inspiracją. Tam baśnie, ujawniające początki poglądów i działania danych grup, uzupełniały główną historię, pozwalając również na przybliżenie się do losów przodków, zrozumienie ich postępowania czy też odkrycie, kto również popełnia takie same błędy, pragnąc tego samego rozwiązania, co baśniowa, utkana poprzez wyobraźnię postać. To by pomogło lepiej zrozumieć korzenie Hannah, ogólnie odkryć prawdziwą potęgę Wiedźm. A tak dostaliśmy – jak dla mnie – okrojoną wersję, byle tylko przybliżyć nas do tej kategorii nadnaturalnych osób.
CHOĆBY ŻYCIE OKŁADAŁO CIĘ CIERNIAMI PO TWARZY, WALCZ DALEJ!
Hannah zrobiła niemały progres, jeżeli chodzi o swoją kreację, gdyż tym razem aż tak mnie nie irytowała. Owszem, zdarzało jej się potykać o własne nogi, na co reagowałam przewracaniem oczami, jednak mam wrażenie, jakby w „Ten sabat nie upadnie” troszeczkę… dojrzała? Miewała humorki typowej nastolatki, popełniała wiele błędów, lecz tym razem były one spowodowane zaślepieniem. Młoda wiedźma pragnęła zemsty, co wiąże się z tym, że nie zwracała uwagi na to, czy grozi jej niebezpieczeństwo. Niczym ciekawskie dziecko, pragnące włożyć śrubokręt do kontaktu, starała się walczyć jak lwica, by przysłużyć się Sabatowi, a tym samym wymierzyć sprawiedliwość. Nieraz myliła odwagę z głupotą, lecz w tej sytuacji jest to trochę zrozumiałe. Straciła ważną osobę, wiele wycierpiała, na dodatek jej magia nie umie z nią współpracować, przez co ma wrażenie, jakby była kimś gorszym, wybrakowanym. A to powoduje chęć udowodnienia samej sobie, że jest zgoła inaczej. Po swojej stronie – choć nie zawsze zyskuje od nich poparcie – miała ukochaną Morgan, która jak nikt inny umie obłaskawić wewnętrzny płomień nastolatki oraz przyjaciółkę Gemmę, gdzie ta starała się ją wspierać, jednocześnie próbując nie ujawnić, że wie o czymś, co dla jej uszu było zabronione. Niezawodne trio, buszujące na kartach powieści, niejednokrotnie ukazujące to, iż młode umysły są bardziej elastyczne, a co się z tym wiąże – łatwiej rozwiązują skomplikowane równania fabularne. Natomiast na wielki plus wyszła kreacja matki Hannah. W poprzednim tomie nie sprawdzała się jako rodzicielka. Nie słuchała córki, twierdziła, iż jej zachowanie to kaprysy skrzywdzonej nastolatki, a tutaj naprawiała swoje błędy. Niekiedy stawała się nadopiekuńcza, lecz teraz wyraźnie czułam, że łączą je więzy krwi, a nie tylko nazwisko.
W powieści pojawiają się również postaci, które w poprzednim tomie stanowiły zaledwie tło, lecz tym razem mają większą rolę. Jedne bardziej przykuwają uwagę, charakteryzując się zmiennymi nastrojami, wywołującymi zamieszanie, gdzie drugie są, bo… muszą być. Są sprowadzone po to, aby popchnąć książkę do przodu, umożliwiając im przy tym lepiej się pokazać, lecz – moim zdaniem – gdyby w ogóle się nie ukazały, ktoś by przejął ich funkcje, wcale źle na tym nie wychodząc. No ale w każdej powieści musi być ktoś mniej wyrazisty, aby to czołowi stali w świetle reflektorów, czyż nie?
Podsumowując. Jeżeli miałabym wskazać, który z tomów tej dylogii wypada lepiej, bez wątpienia wskazałabym „Ten sabat nie upadnie”. Miłosne rozterki zostały zastąpione mocniejszą akcją, gdzie walka między Wiedźmami a Łowcami zaostrzała się, przez co nie było mowy o odpoczynku. Dwie rywalizujące ze sobą grupy robiły, co mogły, aby uprzykrzyć życie tej drugiej, tym samym próbując udowodnić swoje racje. Tym samym nawet nie wiedziałam, kiedy przeszłam przez to wszystko i zatrzymałam się na podziękowaniach. Akcja goniła akcję, a gdyby przyszło mi mierzyć tempo czytania, to zapewne pobiłabym jakiś rekord. Oczywiście książka nie jest pozbawiona wad, są one widoczne gołym okiem. Pojawia się kilka przewidywalnych zdarzeń, są pewne nieścisłości oraz brakuje pewnego elementu, lecz bawiłam się przednio. Nie wiem jednak jak długo ta dylogia pozostanie w mojej pamięci, zastąpiona czymś o wiele mocniejszym…
MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
TE WIEDŹMY NIE PŁONĄ | TEN SABAT NIE UPADNIE
Nie znam tych książek. Ciekawy pomysł na historię, opowieści o czarownicach zawsze lubiłam. Trochę drażnić by mnie mogła główna bohaterka - chociaż to zależy, jak często staje się humorzastą nastolatką.
OdpowiedzUsuńDobrze, że sporo się dzieje. Tematycznie także jestem zafascynowana.
OdpowiedzUsuńZnam poprzedni tom i nie wydaje mi się, żebym dobrze bawiła się przy „Ten sabat nie upadnie”. Pomijając już przewidywalność, to jednak losy Hannah są mi zupełnie obojętne i nie ciekawi mnie, kto zwycięży, a kto poniesie klęskę. To nie dla mnie, wysiadam na tym przystanku.
OdpowiedzUsuńNie podejrzewam, abym dobrze odnalazła się w tej przygodzie czytelniczej, już sporo jak wyrosłam z nastoletniości w takim wydaniu, ale książkę chętnie podsunę mojej córce pod rozwagę, klimatycznie powinna jej bardzo odpowiadać. :)
OdpowiedzUsuńMi lat przybywa, ale nadal bardzo lubię takie książki. Niestety, poprzednia część wcale mnie nie oczarowała, a wręcz niewyobrażalnie nudziła!
UsuńZobaczymy, jak moja pociecha ją odbierze, ale to dopiero po maturze. :) Ostatnio trafiam na tak mało wciągające książki, że aż żal mi poświęconego im czasu, stąd pomysł zaglądania po literaturę dziecięcą, dla odmiany. Na szczęście trafiają się też i mocne propozycje czytelnicze. :)
UsuńNie przekonała mnie do siebie pierwsza część. Powiedzieć, że ją męczyłam, to nic nie powiedzieć. Widzę, że w tej części dużo się działo, ale ja nie jestem przekonana :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam pierwszego tomu i wątpię, że w najbliższym czasie po niego sięgnę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk