czwartek, 24 października 2019

Ma ktoś pożyczyć chusteczki? Bo chyba wykupiłam wszystkie w swoim mieście [W. BRUCE CAMERON – „BYŁ SOBIE PIES 2”]

Autor: W. Bruce Cameron
Przekład: Edyta Świerczyńska
Tytuł oryg.: A Dog’s Journey
Seria/Cykl: Był sobie pies
Tom: II
Gatunek: literatura obyczajowa
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 408

WSZYSTKIE PSY DOBRZE WIEDZĄ, ŻE ŻYCIE MA SENS TYLKO U BOKU UKOCHANEGO CZŁOWIEKA.
Mała Clarity June opuszcza ukochaną babcię oraz jej psa i wyjeżdża z matką do wielkiego miasta. Psiak przeżył już wiele żyć i sporo się o ludziach nauczył. Miał różne imiona: Bailey, Toby, Ellie, Koleżka…
Kiedy powraca w kolejnym wcieleniu na czterech łapach, spotyka dorastającą Clarity. Wie, że jego misja jeszcze nie została wypełniona – ma pilnować i strzec dziewczynki, Musi być dzielnym psem!
Tym razem zrobi wszystko, aby pomóc ukochanej pani odnaleźć prawdziwą miłość i zrealizować jej marzenia. Czasami będzie musiał odejść, by zaraz znów powrócić jako inny psi przyjaciel. Jedno wie na pewno: życie jest na tyle pomerdane, że zawsze warto trzymać się razem.
[Opis wydawcy]

Często zdarza nam się myśleć, że po wypełnieniu danego celu, w który włożyliśmy ogrom wysiłku i pracy, wreszcie możemy odetchnąć. Wziąć głęboki wdech i wykrzyczeć magiczne: „Nareszcie święty spokój!”. Zapominamy jednak, iż niestety tak się nie da. Choć jedno zadanie zostało ukończone, gdzieś tuż za rogiem, w kolejce, mogą ustawiać się kolejne. I to właśnie one zadecydują przy wyborze kolejnej życiowej ścieżki.
Bycie Koleżką miało być jego ostatnim wcieleniem. Należycie wypełnił swoją rolę, dlatego kiedy nadszedł ten nieunikniony moment, liczył się z tym, że zaśnie i nigdy więcej się nie obudzi. Niedoczekanie! Nasz czworonożny bohater jeszcze nie wiedział, że pojawienie się w jego życiu Clarity spowodowało, iż przyjdzie mu powrócić z kolejnym ważnym celem. Miał zadbać o nią, tak jak kiedyś opiekował się Ethanem. Czy to mu przeszkadzało? Mowy nie ma. Psiak był gotowy zrobić dosłownie wszystko, aby jego dziewczynce ani jeden włos nie spadł z głowy!

JA NIE PŁACZĘ, JA PO PROSTU UTOŻSAMIAM SIĘ Z JESIENNĄ PLUCHĄ. TAK… ZNOWU TO SOBIE ZROBIŁAM...


W poprzedniej części zdarzało się, że Bailey mijał się ze swoim chłopcem. Odradzał się z dala od niego, przez co ich ścieżki życiowe nie zdołały raz jeszcze się przeciąć. Tym razem autor postawił na przywiązanie, gdyż czworonożny bohater, pewnym zrządzeniem losu, raz za razem lądował w ramionach ubóstwiającej go Clarity. I jeśli ktoś myśli, iż to spowodowało, że w książce zapanowała monotonność oraz nuda – jest w ogromnym błędzie. Sama na początku nie przypuszczałam, że takie rozwiązanie okaże się dobre. Wydawało mi się to wręcz nierealne (jakby sam element odradzania się takowy był, ale lepiej to przemilczmy), bo jak można poprowadzić fabułę bez słynnych przerywników? Nawet w głowie narodziła mi się myśl, jakoby autor sam wymierzył sobie strzał w kolano. Tyle że to z czasem zaczynało oddziaływać. Przewrotna akcja, gdzie „dziewczynkę” nie omijały problemy codzienności oraz nadprogramowe kłopoty, doprowadziła do swego rodzaju przywiązania. Zżyłam się z tą dwójką, dlatego też łzy stawały mi w oczach, kiedy psiak musiał raz jeszcze się z nią pożegnać. Ba, nawet słyszałam, jak pękały szwy ledwo co zszytego serca, przez co na nowo ulegało deformacji. Każdy nawet najdrobniejszy element, choć wydawałby się wyrwany z kontekstu, prędzej czy później wskakiwał na właściwe miejsce, doprowadzając do wrzenia rozszalałych emocji. Samo zakończenie rozłożyło mnie totalnie. Wpatrywałam się w ostatnią stronę, nie wiedząc, kim jestem i co tak właściwie się wydarzyło. Nie chciałam tego, a zarazem chciałam. Miałam setki, jak nie tysiące myśli w głowie, przez co uporządkowanie ich przypominało walkę z wiatrakami. Wdech… wydech…
Był sobie pies 2” przeżywałam znacznie bardziej, niż poprzednią część, choć nie da się nie zauważyć, iż czegoś brakowało. Dramatyzm historii Clarity przysłaniał jaśniejsze barwy życia. Owszem, zdarzały się szczęśliwe momenty (same ponowne spotkania tej dwójki aż kipiały radością), przy których uśmiech nie schodził z twarzy, ale nie da się ukryć, że wraz z postawieniem na przywiązanie do jednej osoby, pan Cameron znacznie poważniej podszedł do tego tematu, nad czym odrobinę ubolewam. Rozumiem jednak, iż było to konieczne. Tym oto sposobem ta książka stała się dojrzalsza. Bogatsza w prawdziwe trudy dorosłości, które nie zawsze da się przeskoczyć rozczulającym zdarzeniem. Dająca jeszcze większego kopa do walki o lepsze jutro.

Z TOBĄ MOGŁABYM NAWET KOPAĆ DZIURY W OGRÓDKU, GRYŹĆ ŚMIERDZĄCĄ KOŚĆ I OBSZCZEKAĆ IRYTUJĄCEGO SĄSIADA. KOLEJNOŚĆ NIE ZOBOWIĄZUJE.

Jeżeli jeszcze jest ktoś, kto nie pokochał czworonożnego bohatera tej książki, to przy tej części na pewno to się zmieni. Ja już zdążyłam obdarzyć go uczuciem, które nadal tli się we mnie i nie pozwala na to, by powiedzieć o nim choć jedno złe słowo. Może Bailey (pod różnymi postaciami) miewał wzloty i upadki, ukazując swoje umiejętności lub czekając na odpowiedni moment, aby je ujawnić, rozczulał i nie pozwalał na to, by być obojętnym na jego obecność. Stał się najlepszym kompanem zadziornej, pragnącej wyrwać się spod opieki zapatrzonej w siebie matki Clarity. To właśnie on powodował szczery uśmiech na jej twarzy nawet wtedy, gdy wpadała w tarapaty lub ukazywała swoje największe słabości. Stanowili, niczym swego czasu z Ethanem, doskonale dobrany duet, gdzie nie wyobrażałam sobie, by którekolwiek z nich przebywało z dala od tego drugiego. Clarity June, a raczej CJ, popełniała w życiu wiele błędów, przez które prędzej czy później musiała odpokutowywać, jednak zdobyła moją sympatię determinacją oraz wyraźnym sprzeciwianiem się rodzicielce. Brzmi to dość drastycznie, lecz przyrzekam, że nikt nie chciałby mieć do czynienia z Glorią, jej matką. Kobieta niejednokrotnie doprowadzała mnie do szału swoim zadzieraniem nosa. Zachowywała się jak rozkapryszona diva, której w niesmak było macierzyństwo, jednak największym potworem okazywała się w chwilach, gdy tuż obok niej pojawiał się nasz czworonóg. Uwierzcie mi, nieraz chciałam potraktować ją tak samo, jak ona jego. Ba, nawet gorzej (żadna nowość, prawda?)! Można nie przepadać za zwierzętami, ale czy nie lepiej je jawnie ignorować, niżeli wymyślać tak drastyczne rozwiązania pozbycia się ich z domu? No i samo to, w jaki sposób się prowadzała… Nie była doskonałym wzorem do naśladowania, choć ona miała odmienne zdanie. Nawet teraz krew mnie zalewa, gdy o niej myślę!

Styl pisania autora ani odrobinę się nie zmienił. Nadal nie można po nim oczekiwać arcydzieła, za które zgarniałby liczne nagrody literackie, jednak śmiem przypuszczać, że „Był sobie pies 2” lada moment również stanie się bestsellerem w każdej księgarni. Pan Cameron udowadnia, iż nie trzeba wiele, aby oczarować czytelnika i doprowadzić go do granic wytrzymałości. Niemal bezczelnie bawi się uczuciami, raz częstując słodyczami, by za chwilę, prawie niepostrzeżenie, zaaplikować w nie truciznę. No i – przede wszystkim – raz jeszcze uczy empatii oraz uświadamia, że możesz pojawić się choćby na chwilę w czyimś życiu, by coś w nim zmienić. I tylko od ciebie zależy, czy pójdzie to w dobrym kierunku.

Podsumowując. „Był sobie pies 2” to jedna z tych książek, gdzie wiesz, co prędzej czy później czeka bohatera, jednak kolejne rozstania stają się boleśniejsze. Również nie zaleca się, po zakończeniu, czytania wyrywkowych fragmentów czy powracania do zakończenia, bo rozpacz tylko czeka, by znowu opanować ciało.
Emocjonująca, ukazująca piękno prawdziwej, bezwarunkowej przyjaźni oraz miłości historia, która uczy, że nie można podejmować się samodzielnej walki z potworami codzienności. W tej rywalizacji warto mieć przy sobie kogoś, kto wesprze dobrym słowem, a nawet donośnym szczeknięciem. Wzruszająca, pozbawiająca tchu na znacznie dłużej, niż to zalecane. Po lekturze odbądź rozmowę ze swoim czworonożnym towarzyszem. Przytul go i podziękuj za to, że jest przy tobie i pomaga przetrwać nawet najgorszy dzień!

MOJA OCENA:
★★★★★★★★☆☆

BYŁ SOBIE PIES | BYŁ SOBIE PIES 2


DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:

Widziałem koty na dworze, ale nigdy nie spacerowały z ludźmi, tylko samotnie. A pieski prawie zawsze chodzą na spacery w towarzystwie ludzi. To tylko jeden z wielu powodów, dla których psy są lepszymi zwierzakami niż koty.

Sensem życia pieska z pewnością nie jest zrozumienie ludzi, bo to po prostu niemożliwe.

Za każdym razem, gdy się odradzałem, to była dla mnie niespodzianka.

18 komentarzy:

  1. Najpierw chcę przeczytać pierwszą część, o czym już pisałam przy okazji recenzji wcześniejszego tomu na tym blogu.
    Książki jak narkotyk


    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tego typu książki mnie poruszają i wzruszają do łez, chociaż ja ogółem wredna franca jestem, ale mimo wszystko wolę kocie klimaty!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem osobą, która lubi czytać książki z perspektywy zwierzęcia. Ale film na pewno obejrzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obejrzałam filmy i były świetne ! ;) może jednak przekonam się do książki ? ;)

      Usuń
  4. Nie czytałam pierwszej części i nie przeczytam drugiej. Uwielbiam zwierzęta a gdy cierpią to ja bardzo to odczuwam :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam książki Camerona od dawna na swojej czytelniczej liście ale jeszcze nie było okazji przeczytać. Mlodsza córka byla na filmie Był sobie pies 2 i bardzo się jej podobał

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam pierwszej części i pomimo pozytywnej recenzji, jakoś mnie do tych książek nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie są to bardzo wzruszające książki, ostatnio jednak ciężko mi takie czytać. Obecnie chyba skupiłam się na akcji :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooo, druga część ❤ widzę, że na Tobie zrobiła takie samo wrażenie, jak na mnie. Zakończenie totalnie mnie zniszczyło... no po prostu kocham zarówno tę, jak i poprzednią książkę. Wspaniałe historie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak w ogóle to polecam ci "Psiego najlepszego" :) prawie na święta. Nie jest to, co prawda, wyciskacz łez, ale także urocza historia :) tego samego autora.

      Usuń
  9. Pierwszy cytat, który pojawił się w Demonicznej Strefie, już mnie poirytował... Jako posiadaczka dwóch kotów, a przy tym osoba, która uwielbia psy, w życiu bym nie powiedziała, że jeden zwierzak jest lepszy od drugiego. Co za brednie z d... wzięte.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, warto zauważyć, iż autorem tego stwierdzenia nie jest człowiek. Jest nim pies, który nie myśli tak jak my. On nie wie, że każde zwierzę może być sobie równe. Dla niego liczy się co innego. Dlatego prosiłabym, aby brać takie kwestie pod uwagę.

      Usuń
  10. Niestety mnie jedynka nie porwała, więc za dwójkę się nawet nie biorę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przez chwilę nawet się zastanawiałam, czy nie zaopatrzyć się w te książki na targach, jednak po filmie, na którym wyłam, odpuściłam sobie. Przede mną i mamą jeszcze dwójka, tak więc rozpaczy będzie pewnie dużo ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pierwszy tom skradł moje serce, więc na pewno sięgnę po drugi. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Po książce "Marley i ja" nie sięgam już po żadne historie o psach. Nie zamierzam sobie znów wypłakiwać oczu.

    OdpowiedzUsuń