piątek, 15 listopada 2019

▪ BOOK TOUR ▪ Oni się tam w tańcu… [RACHEL E. CARTER – „CZARNY MAG: PIERWSZY ROK”]


Autor: Rachel E. Carter
Przekład: Emilia Skowrońska
Tytuł: Pierwszy rok
Tytuł oryg.: First Year
Seria/Cykl: Czarny Mag
Tom: I
Gatunek: fantastyka młodzieżowa
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 368

Akademia w Jerarze słynie z wyśrubowanych oczekiwań. Co roku przyjmowanych jest do niej zaledwie piętnaścioro uczniów, których szkoli się na magów. Chętnych jest jednak o wiele więcej. Mają rok, aby udowodnić, że są najlepsi. Dziesięć miesięcy wytężonej nauki, morderczych treningów i pracy ponad siły. Ryiah marzy o dołączeniu do elitarnej frakcji bojowej, ale czy sprosta wymaganiom mistrzów i stawi czoła… pewnemu przystojnemu księciu, który najwyraźniej znienawidził ją od pierwszego wejrzenia?
[Opis wydawcy]

Wystarczyło, że zobaczyłam informację o Book Tour na fanpage Jeszcze tylko jeden rozdział, obiecuję i już wiedziałam, że nie mogę zaprzepaścić takiej okazji! Już wcześniej wzięłam udział w ankiecie, gdzie decydowało się o losie „Pierwszego roku” (do wyboru była właśnie ta zabawa oraz konkurs), dlatego też zgłosiłam swoją kandydaturę. I wreszcie nadeszła moja kolej. Tylko czy było warto walczyć o tę opcję?

TUTAJ NIE MA MIEJSCA DLA SŁABEUSZY. JEŻELI CHCESZ ZOSTAĆ KIMŚ, MUSISZ DAĆ Z SIEBIE WSZYSTKO. NO I, PRZEDE WSZYSTKIM, PRZEŻYĆ.


Kiedy na początku książki spostrzegłam mapkę świata, od razu pomyślałam, że czeka mnie niesamowita wyprawa po jego wszelkich zakamarkach. Liczyłam na ich „spenetrowanie”, by znacznie lepiej go poznać. Och, ja naiwna... Może dzięki mapce dowiedziałam się, w jakim miejscu leży słynna rygorystyczna akademia, gdzie trafiła rudowłosa Ryiah z bratem, jednakże to na tym terenie zatrzymała się cała akcja. Właśnie tam główna bohaterka dwoiła się i troiła, aby inni kandydaci do frakcji bojowej nie mieli nad nią żadnej przewagi. Wraz z innymi testowała granice wytrzymałości fizycznej, jak również psychicznej, próbując udowodnić mistrzom bycie godną dostania się na kolejny rok nauki. A, uwierzcie mi na słowo, z nikim się tam nie pieszczono. Nieraz zasysałam przez zaciśnięte zęby powietrze, kiedy ponownie dawano popis okrutnych zachowań. Nauka, katorżnicze ćwiczenia, jeszcze cięższe treningi z wykorzystywaniem drzemiącej wewnątrz młodych magii – a gdzie czas na chwilę oddechu? Wiedziałam, że po części było to dla ich dobra, ponieważ hartowali ciała (i charaktery), lecz obserwowanie, jak ludzie cierpią od nadmiaru obowiązków, bolało.
Oczywiście książka nie jest jedynie oparta o tak brutalne chwile. Zdarzały się chwile oddechu, gdzie poniekąd poznawało się działanie tamtej fantastycznej krainy. Odkrywać coraz więcej elementów pozwalających przenieść się do miejsca, gdzie nowoczesna technologia dość długo nie zawita. No i też pojawiały się humorystyczne akcenty. Może autorka zapewniła trochę znanych, oklepanych rozmówek, ale nawet takie coś zdołało odciążyć atmosferę.
Nie ma co, książkę – pomimo tak wielu elementów – czytało mi się dobrze. Stwierdzę nawet, że aż za dobrze, lecz nie ukrywam, iż trąciło od niej przewidywalnością. Pomijając już wątek między naszą rudowłosą a tajemniczym księciem (przecież fantastyka młodzieżowa bez takowego nie istnieje, nieprawdaż?), wiele scen dało się po prostu przewidzieć. Samo zakończenie nie wywołało efektu WOW, po którym opadłabym na kolana, wykrzykując (z przedłużaniem drugiej samogłoski): „Nie!”. No i sam motyw z akademią… Wyraźnie widziałam, iż pani Rachel E. Carter starała się wpleść wiele nowych nici, co nawet jej wychodziło, lecz pomiędzy tymi idealnie przeciągniętymi znalazły się też te trzymające się na „słowo honoru”. I dałoby się to wytłumaczyć, gdyby autorka wręczyła nam choć odrobinę historii tamtej krainy. Wiedziałam, że młodzi są przygotowywani na najpotężniejszych magów, by ci chronili ojczyzny, no ale brakowało mi wielu nawiązań do jej przeszłości. Chwycenia się jednej rzeczy, aby pozwolić czytelnikowi zrozumieć zasady panujące w tamtym świecie. No i – przede wszystkim – z kim oni walczyli! Wyczuwam, że to zostało specjalnie zatajone, ale czy nie lepiej by było uchylić rąbka tajemnicy? Ach, zapomniałabym – mapka! Prawdę mówiąc, skoro bohaterowie siedzą tylko w jednym miejscu, a o pozostałych wspominało się jedynie sporadycznie, chyba nic by się nie stało, gdyby została ona zmniejszona lub w ogóle pominięta. Tak, tak, możecie na mnie za to krzyczeć, ale aktualnie nie widzę sensu jej istnienia...

PANNA IDEALNA? PHI, CHYBA POMYLIŁEŚ KSIĄŻKI, KOLEGO!

Ryiah nie znosi niesprawiedliwości. Dziewczyna uznaje, że niezależnie od płci czy pozycji społecznej, każdy ma prawo walczyć o stabilizację życiową. No, może z drobnymi wyjątkami… Już wcześniej łatwo wpadająca w tarapaty rudowłosa dziewoja umiała pokazać pazurki, ale dopiero przy tajemniczym księciu stawała się bardziej charakterna. Każde ich spotkanie groziło karczemną awanturą i bitwą na przeszywające spojrzenia. Aż dziw, że oboje mieli na to siły, patrząc na wysiłek, jaki wkładali w kształtowanie nowego „ja”.
Ryiah była również pracowita. Nieraz stawiała niepewną przyszłość nad własne zdrowie, co wielokrotnie źle na nią wpływało. Tym samym nie wiem, czy nazwać ją upartą, czy jednak głupią, chociaż bardziej skłaniałabym się ku tej drugiej opcji. Nie, nie mam jej za złe tego, że walczyła. Sama robiłabym, co mogła, aby pokazać, iż zasługuję na otrzymaną przez los szansę. Nie w tym rzecz. Otóż nasza bohaterka… nie zawsze grzeszyła inteligencją. Najmocniej uwydatniały to właśnie „niespodziewane” spotkania z księciem, po których zaczęły się huśtawki pod tytułem: „Nienawidzę go, choć trochę lubię, a nawet coś chyba zaczynam do niego czuć… Nie, nie cierpię tego dupka, ale też lubię, no i raczej kocham, jednak nie kocham, bo mam ochotę go udusić za to, że w ogóle istnieje...”. Gdybym za każde uderzenie płaską dłonią w czoło dostawała złotówkę, to po tej felernej serii zarobiłabym na syty obiad dla czteroosobowej rodziny. Dobrze, że równie pyskata, a zarazem niedająca sobie w kaszę dmuchać przyjaciółka rudowłosej, Ella, ratowała sytuację swoimi spostrzeżeniami. Nieraz samoistnie się uśmiechałam, kiedy wyczuwałam, że ma coś dobrego do powiedzenia. A gdy jeszcze do tego duetu dołączał brat Ryiah, kobieciarz Alex, to już w ogóle można było się zdrowo pośmiać. Za to ogromnie żałuję, że naszego księcia Darrena było tak mało. O wiele za mało. Kiedy tylko się pojawiał, wiedziałam, iż kończy się przewidywalność, a zaczyna coś niespodziewanego. Ten młodzieniec był dla mnie nie lada zagadką, gdzie mam nadzieję, że kiedyś zdołam go znacznie lepiej poznać. Jego kreacja jest dla mnie jedną z lepszych w tej książce, a to już coś znaczy!

Pierwszy rok” to debiut literacki pani Rachel E. Carter, co widać, słychać i czuć. Z fantastyką jest taki problem, że stworzenie tutaj czegoś oryginalnego, od początku do końca, to twardy orzech do zgryzienia i tym samym już słyszę krzyk autorki, kiedy jej zęby się od niego kruszą. Nie powiem, zamysł na ten świat był dobry. Zdarzały się oryginalne akcenty, nadające nowych barw temu gatunkowi, ale prędzej czy później pojawiała się ta smętna myśl: „Ale to już było...”. Może gdyby pani Carter zaoferowała, prócz płynnego brnięcia przez tekst i przeżywania tych samych emocji co bohaterowie, jeszcze więcej faktów o kraju, nabrałoby to innych kształtów. A tak mamy dobrą, obiecującą historię, gdzie mogła stać się o niebo lepsza…

Podsumowując. „Pierwszy rok” nie jest złą książką. Jeżeli ktoś lubi schematyczną fantastykę dla młodzieży, gdzie walka o przetrwanie walczy o pierwsze miejsce z silnymi porywami bijącego w rytm miłości serca – może przy niej poczuć się jak w raju. Za to ci, którzy szukają czegoś, z czym jeszcze nie mieli do czynienia, raczej nie poczują się usatysfakcjonowani. Ja sama uważam, że to dobry debiut, ale w tym gatunku bywały o niebo lepsze.

MOJA OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Agacie z fanpage Jeszcze tylko jeden rozdział, obiecuję!

PIERWSZY ROK | ADEPTKA | KANDYDATKA


DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:

Ludzie, którzy mówią ci to, co chcesz usłyszeć, są najbardziej niebezpiecznymi wrogami.

Uzdrowiciele nie wygrywają wojen – rzekł Darren.
Potwory też nie.



8 komentarzy:

  1. Byłam pierwszą czytającą w owym bookturze! I całkowicie się zgadzam, Pierwszy rok jest koszmarnie przewidywalny. Miałam wrazenie, że autorka bardzo chciała napisać książkę z gatunku fantastyki, ale ponieważ nie miała absolutnie zadnego pomysłu na nią, wypisała wszystkie możliwe popularne klisze (magia, akademia, zmaganie sie z dokuczaniem przez wyżej urodzonych, i oczywiscie niesławny wątek love-hate z tajemniczym księciem). Muszę przyznać, że mi osobiscie książkę czytało się topornie, ilość facepalmów zaliczonych podczas lektury przekroczyła ilość rozdziałów. Zakończenie niestety niczego nie uratowało, było automatycznie skazane na porażkę twistu bo skoro tom nazywa sie 'Pierwszy rok' nietrudno się domyślić że będą kolejne. Słyszałam wiele pochlebnych opinii apropos Czarnego Maga, jakie to cudowne, odkrywcze, ale... Nigdzie nie dostrzegłam tych cudów Widów, a zamiast nowości przetarłam stare szlaki, do tego w moim odczuciu przecierane wystarczająco dużo razy w przeszłości. Troche mi szkoda, że tak mnie rozczarowała, bo nawet najbardziej wyświechtaną kliszę da się ladnie obrobici stworzyć cos nowego, ale niestety tutaj wiem że nie bede kontynuować lektury kolejnych tomów :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam jeszcze okazji czytać tej serii, jednak słyszałam, że z każdym kolejnym tomem książki w tym cyklu są lepsze. Planuję przeczytać powieści tej autorki, a przynajmniej pierwszy tom.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja natomiast bardzo lubię tą serię, a dwie następne części są cudowne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgodzę się, że książka, ogólnie cała seria, bywa schematyczna. Jednak mimo to ma w sobie coś bardzo satysfakcjonującego, co pozwala mi miło spędzić czas. I nie mogę się już doczekać finałowej części!

    OdpowiedzUsuń
  5. A mi ta seria się podobała, może nie była wybitna jednak wciągnęłam się w ten świat i czekam na ostatni tom ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie za bardzo schematyczna i przewidywalna - miałam ochotę wyrzucić ja przez okno :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam tej serii, ale widzę, że zdania są podzielone. Może kiedyś sama się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurczę, może i byłaby fajna tylko ta schematyczność...

    OdpowiedzUsuń