Autor: Sally Rooney
Przekład: Jerzy Kozłowski
Tytuł: Normalni ludzie
Tytuł oryg.: Normal People
Seria/Cykl: -
Gatunek: literatura piękna
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 304
W szkole Connell i Marianne udają, że
się nie znają. On jest gwiazdą szkolnej drużyny piłkarskiej, ona
– typem dumnej outsiderki z bogatego domu, w którym matka chłopaka
sprząta. Kiedy syn przychodzi po nią do pracy, między dwojgiem
zupełnie różnych nastolatków rodzi się nietypowa więź –
taka, którą chcą za wszelką cenę ukryć przed światem.
Sally Rooney w „Normalnych ludziach”
z wnikliwością opisuje psychikę młodych bohaterów i zarazem robi
to w niezwykle oszczędny sposób. Historia Marianne i Connella
eksploruje temat subtelnych różnic klasowych, magnetyzm pierwszej
miłości oraz skomplikowaną prawdę o rodzinie i przyjaźni.
[opis
wydawcy]
Trzeba przyznać, że
szkoła doskonale uczy nas tego, że choć wiecznie powtarza się, iż
grubość portfela, wygląd, odzienie czy posiadany sprzęt nie mają
takiego znaczenia, co osobowość, to i tak prawda wygląda zgoła
inaczej. Może w innych miejscach też zarysowują się takowe
różnice, ale to w placówkach edukacyjnych wyraźnie widać spore
podziały. Dzieci
bogatszych ludzi bez wahania wyśmiewają biedniejszych kolegów
tylko dlatego, że nie mogą pozwolić sobie na najnowszy telefon czy
wypasioną bluzę z głupim logotypem. Klasowe gwiazdy patrzą z
wyższością na tych, którzy nie mają na tyle odwagi, aby
cokolwiek powiedzieć na lekcji, kiedy nauczyciel zadaje pytanie, a
co dopiero zagadać do kogoś, kogo aż tak nie znają. Nie mówię,
że tak jest wszędzie, jednakże
w samych filmach dla młodzieży jest to wielokrotnie ukazywane. Ba,
nawet w literaturze raz za razem używa się tego schematu, dlatego
nie dziwi,
iż autorka postanowiła pójść tym tropem. Wskazać dylematy
związane z chęcią przekroczenia granic, gdzie przestąpienie przez
pewną linię mogłoby wywołać burzę z gradobiciem, tyle że
podeszła do tego w zgoła inny sposób. W taki, że człowiek sam
zacznie rozmyślać nad własnym życiem.
NIECH
NASZA BLIŻSZA ZNAJOMOŚĆ POZOSTANIE SŁODKĄ TAJEMNICĄ…
Analiza relacji
międzyludzkich oraz przecierających się, skrajnie różnych od
siebie warstw społecznych – ta książka nie zezwala na przejście
obok tego obojętnie. Już w pierwszym rozdziale czułam, iż
pomiędzy
Connellem a Marianne kroi
się coś grubego, mogącego
wyssać z płuc całe powietrze. Czułam
to całą sobą,
ale ten
fabularny wąż nie ukąsił od razu, ale też okazał się, że jego
cierpliwość nie należy do najsilniejszych. Zagłębiając
się w więź, jaka połączyła dwójkę nastoletnich dzieciaków,
dopiero co mogących poznać gorzki smak dorosłości, musiałam
niejednokrotnie zatrzymywać się, aby móc przetrawić to, co do tej
pory wydarzyło się na kartach „Normalnych ludzi”. Pomiędzy
pozornie błahymi sytuacjami ze sfery codzienności, ukazującymi
dylematy związane z wyborami życiowymi, z nawiązaniem znajomości
czy też szukaniem odpowiedzi na wiecznie zadawane pytania, często
przeplatały się niemalże psychiczne zagrywki. Dokonywane przez
Connella albo Marianne wybory czy wypowiadane przez nich słowa –
nie
byłam w stanie przestać oceniać. Nie
byłam w stanie przestać rozkminiać, jak to ugryźć.
Widziałam, jak wiele błędów popełniają. Obserwowałam ich,
pewnie niezrozumiałą dla wielu, relację z bonusami, dostrzegając,
jak wielokrotne
rozstania
i powroty mają tutaj spore znaczenie. Jak zewnętrzne bodźce
wbijały szpilki w to, co nawet nie powinno ulec pod ich siłą
nacisku. Kształtowały
coś, nad czym nie miały prawa mieć kontroli. Wchodziły z butami w
cudze życie, nie patrząc na to, iż tym samym niszczy coś, co
mogłoby rozwinąć skrzydła, gdyby nie czuło presji. Autorka
zwróciła przez
to uwagę
na to, jak bardzo bywamy podatni na słowa czy czyny innych.
Pozwalamy sobie na katalogowanie, wciskanie w pewne przegródki
społeczne, których nie mamy prawa opuszczać, coby nie zaburzyć
jakiegoś wydumanego porządku. Zazwyczaj to podziały sprawiają, że
wtedy czujemy się tak, jakbyśmy po drodze zgubili
pochodnie, przez co podążamy po omacku po tych „ludzkich
zakamarkach”, sugerując
się tym, co nam oferują podstępne szepty.
Tym
razem w tej wędrówce towarzyszyłam bohaterom, licząc na to, że
przestaną potykać się o własne nogi i znajdą sposób, aby
stworzyć nowe źródło światła, odganiające
cienie
wypowiadające niechciane słowa.
„Normalni ludzie”
to nie tylko zwrócenie uwagi na to, jak często dajemy się
zaszufladkować. To także doskonały przykład, że często oceniamy
ludzi po pozorach. Pragniemy widzieć kogoś zupełnie inaczej,
dopisując mu poszczególne cechy, kiedy prawda wygląda zgoła
inaczej. Uwielbiamy koloryzować czyjś życiorys, niżeli lepiej go
poznać. Dopowiadamy
historie, nie znając życia tego kogoś od środka, gdzie często
nie zdajemy sobie sprawę, iż za maską może skrywać się dramat,
powoli wysysający siły, wyniszczający od środka…
ZRÓB ZE MNĄ, CO TYLKO PRAGNIESZ – I
TAK JUŻ NIE WIEM, KIM JESTEM.
W liceum Connell nie
mógł narzekać na brak powodzenia i samotność. Jako rozchwytywana
gwiazda szkolnej drużyny piłkarskiej, otaczał się kumplami, a
większość dziewczyn była gotowa zrobić wszystko, aby tylko go
usidlić. Również sama wiedza dobrze wpadała mu do głowy, dlatego
też nie przypominał kolejnego stereotypowego sportowca. Natomiast
równie
dobrze radząca sobie z nauką Marianne
stroniła od zgromadzeń. Kochająca wyrażać własne, nie zawsze
grzeczne zdanie nastolatka, wolała zaszyć się w kącie z książką,
niżeli uczestniczyć w szkolnych wydarzeniach i poszerzać listę
znajomości. Zetknięcie się
tych
dwojga wydawałoby się oglądaniem tańca ognia i wiatru.
Popularny
chłopak i outsiderka, w oczach innych, nie powinni nawet wymienić
ze sobą choćby jednego zdania, a co dopiero pokazać, jak naprawdę
wiele ich łączy. Ich znajomość miewała wiele wzlotów i upadków.
Oboje, walczący z własnymi demonami przeszłości, niekiedy dość
przerażającymi, powoli
przestawali dogadywać się z innymi ludźmi, szukając wsparcia w
ramionach (i nie tylko) tego drugiego. Nawet spore rozłąki nie były
w stanie sprawić, iż brakowało im tematów do rozmów, tyle że ta
znajomość… bywała toksyczna. Pomimo tego, że czuli się
nareszcie sobą i odzyskiwali ostrość widzenia, to i tak
odczuwałam, jak oboje podupadają na zdrowiu. Odpowiadały za to
niedopowiedzenia, bo żadne z tej dwójki nie umiało zaakceptować
faktu, iż przyjaźń między nimi nie jest możliwa, gdyż czują
coś znacznie więcej, a odpychanie tej
prawdy zaczynało ciążyć. No i ci ludzie, których spotykali na
swej drodze lub też musieli dzierżyć ze względu na więzi krwi…
Nie ma co, los ich totalnie nie oszczędzał, przez co dokonywali
wielu wyborów, których nie popierałam. Krzyczałam wtedy
wewnętrznie, aby jeszcze to przemyśleli, żeby nie popełniali
takich głupot, jednakże z czasem pojmowałam, że nawet dobrze, iż
w coś brnęli – w końcu najczęściej uczymy się na własnych
błędach, nieprawdaż? Tym
samym zaczęłam im kibicować. Trzymałam kciuki, aby dostrzegali
to, co im umyka, by nie byli jeszcze bardziej poszkodowani...
Dawno nie omawiałam
stylu, w jakim książka została napisana, gdyż czułam, iż ten
akapit tekstu jest zbędny, lecz tym razem wydaje się niezmiernie
potrzebny. Co jak co, ale ten bestseller zaskoczył mnie jedną
rzeczą, a mianowicie… zapisem dialogów. Brak półpauz wyraźnie
wskazujących na rozmowę między bohaterami potrafił wyprowadzać z
równowagi. Nieprzyzwyczajona do czegoś takiego bywałam zagubiona.
Jak sama prostota prozy i biegu życia dwójki szukającej swego celu
nastolatków zachwycała, tak to bywało problemem. Z czasem do tego
zabiegu przywykłam, ale nie do końca zaakceptowałam, gdyż dalej
bywał problematyczny, jednakże – nie powiem – pozwala książce
wyróżnić się na tle pozostałych tego typu historii.
Podsumowując.
Poszukujesz książki, gdzie zdałoby się dostrzec w tle hasające
po łące jednorożce, a tęcza uparcie wypływa spomiędzy stron?
Przepraszam, ale „Normalni
ludzie” ci tego nie zaoferują. Historia Connella i Marianne
pokazuje gorzki smak nastolatków powoli wkraczających w świat
dorosłych, gdzie nieumiejętne dobranie koloru błyszczyka do
torebki nikogo aż tak nie burzy. Ukazuje, jak niewiele trzeba, aby
ktoś, kto stał na szczycie, szybko zleciał w dół, zaliczając
bolesny upadek, nie tylko fizyczny. Przy tej książce przygryzanie
warg do krwi nikogo nie powinno dziwić, bo nieraz czułam, jak
sprzeczne emocje we mnie buzują i próbują wydostać na zewnątrz.
Już nie dziwię się, że ta książka
jest tak popularna – zasługuje na swoją sławę, bez dwóch zdań!
MOJA OCENA:
★★★★★★★★☆☆
Zainteresowała mnie ta książka, bo wydaje się wyróżniać na tle jej podobnych. Dobrze, że wzbudza emocje, że ciekawie przedstawiona jest relacja pomiędzy bohaterami. Myślę, że mi też trochę mógłby przeszkadzać styl pisania, bo jednak zdecydowanie bardziej wolę dialogi. Mimo tego jednak chcę przeczytać tę książkę, bo widzę, że mogłaby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać! Ciekawi mnie głównie dlatego, bo jest bardzo dużo znacznie różniących się od siebie opinii i chciałabym wyrobić sobie własną
OdpowiedzUsuńChyba pierwszy raz czytam pozytywną recenzje na temat tej książki. I w sumie zachęciłaś mnie, bo lubię młodzieżówki, gdzie pokazuje się coś więcej niż miłość między bohaterami.
OdpowiedzUsuńWidzę, że książka powinna trafić w ręce mojej młodzieży, to dla niej odpowiedni czas na czytanie książek, które poruszają takie zagadnienia, czas kompletowania swojej osobowości i sposobów spojrzenia na świat.
OdpowiedzUsuńMiałam zamiar ją przeczytać ale inne książki przyszły i niestety nie wyszło.
OdpowiedzUsuńMój blog
Ta powieść zbiera tak różne opinie, że nabieram coraz większej ochoty na jej przeczytanie. Mam nadzieję, że ja również będę bardziej ZA niż przeciw. :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, ale jakoś mocno mnie do niej nie ciągnie ;x
OdpowiedzUsuńBardzo mnie ta książka ciekawi, zwłaszcza, że wyszedł serial na jej podstawie, który ogląda moja siostra i bardzo chwali. Myślę, że ta historia, w swej prostocie, mogłaby przypaść mi do gustu. :) Pozdrawiam! włóczykijka z Imponderabiliów literackich
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu czeka ta książka na swoją kolej choć w formie audiobooka :-) Jestem ciekawa czy w tej formie łatwiej będzie znieść np. zapis dialogów.
OdpowiedzUsuńJest teraz na promocji, to może skuszę sie na nią!
OdpowiedzUsuńZainteresowałas mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńDla mnie najciekawszym elementem była w tej książce forma, bo fabularnie nie powiedziałabym, że jest to lektura wyróżniająca się na tle innych. Niemniej za sposób prowadzenia narracji należą się duże pochwały :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że chyba należałam do nielicznych osób, których nastoletniość upłynęła w spokojnych rytmach, ale też nie miałam powodów do gorzkich rozczarowań czy burzliwych myśli. Natomiast, jak obserwuję swoje dzieci, widzę, że ten okres należy u nich do trudniejszych. Dlatego chętnie podsuwam im takie propozycje czytelnicze.
OdpowiedzUsuń