Autor:
Emilia Wituszyńska
Tytuł:
Niebezpieczna gra
Seria/Cykl:
-
Gatunek:
kryminał, romans
Wydawnictwo:
Kobiece
Ilość
stron: 312
Po
śmierci partnera zawodowego życie Weroniki Kardasz legło w
gruzach. Niepokorna, pewna siebie policjantka całe dnie spędza
teraz samotnie, alkoholem kojąc ból po stracie przyjaciela. Jest na
najlepszej drodze, aby zaprzepaścić to, co dotąd osiągnęła.
Postawiona
w sytuacji bez wyjścia decyduje się pomóc w rozwiązaniu
kryminalnej zagadki, w którą zamieszany jest przystojny aktor z
pierwszych stron gazet. Jej udział okazuje się jednak nietypowy:
musi udawać dziewczynę celebryty, aby zapewnić mu całodobową
ochronę.
Oboje
sceptycznie podchodzą do tego pomysłu, ale z każdym dniem stają
się sobie coraz bardziej potrzebni. Jakie niebezpieczeństwo im
grozi? Czy możliwe jest pogodzenie ze sobą dwóch silnych
osobowości z kompletnie różnych światów?
[Opis
wydawcy]
Jak
to jest być w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie?
Widzieć lub słyszeć coś, co nie powinno wydarzyć się w naszej
obecności? Przyznaję, mogę powiedzieć coś na ten temat. Zdarzało
mi się być świadkiem kłótni rodziców koleżanki. Powodowało
to, że szybko zbierałam swoje rzeczy i uciekałam, jak najdalej od
całego zamieszania. Jeszcze sprawniej wychodziło mi zwiewanie,
kiedy to na celowniku była sama koleżanka. Możliwe, że wtedy
fotoradary pstrykałyby mi zdjęcia, jak najęte! Jednak nie jestem w
stanie przebić Przemka Reja. Celebryta znalazł się w samym centrum
kryminalnego bagna, gdzie wpływ promili sprawił, iż niewiele
pamięta z tamtego wieczora. Tym samym tylko policja jest w stanie mu
pomóc. Mężczyzna trafia pod skrzydła znanej z ciętego języka
Weroniki Kardasz. Oboje nie przypadają sobie do gustu, co sprawia,
że bajeczna ochrona w postaci miłosnej przykrywki staje pod znakiem
zapytania. Do czasu…
PRZEPRASZAM,
TO KRYMINAŁ, CZY ROMANS Z ZABARWIENIEM KRYMINALNYM?
Woreczek
tajemnic, okryty chustką uszytą kłamstwami i niedomówieniami.
Właśnie tak można określić to, co się dzieje na kartach
bestsellerowej „Niebezpiecznej gry”. Co rusz napotykałam na
zdarzenia, które tylko odgrywały rolę tych rzeczywistych, choć
tak naprawdę miały na celu odwrócić moją uwagę od prawdy.
Przyznaję, zdarzało mi się wpadać w zastawiane przez Emilię
Wituszyńską pułapki. Przychodziły też momenty (a trochę ich
było!), kiedy to ja trzymałam autorkę w garści i bez wahania
wykrzyknęłabym jej w twarz, że raz jeszcze przewidziałam jej
ruch. Bo, chociaż starała się ona zagmatwać sprawę i nie
pozwolić, aby wszystko szybko wyszło na jaw, to jednak niektóre
fragmenty – moim zdaniem – okazywały się przekombinowane, co
jeszcze bardziej zmuszało do rozmyślania. Przyczyniało się to do
tworzenia różnych scenariuszy, że bez problemu przewidywało się
przyszłość. No dobrze, jakiś dreszczyk emocji był, tego nie da
się ukryć. Choć w głowie widziało się już, co zaraz nastąpi,
to i tak trzymało się rękę na pulsie. Szkoda tylko, że czasami,
dość bezczelnie, wytrącano mnie z rytmu…
„Niebezpieczna
gra” jest tytułowana kryminałem, gdzie ja bez wahania nazwałabym
ją romansem z pewną dawką kryminalnego sosu. Opierając się o to
gatunkowe zapewnienie, liczyłam na mocniejsze nuty, gdzie pikanterii
dodałyby wieczne, dość ostre kłótnie policjantki i celebryty,
jednak one ginęły w natłoku tych miłosnych „śpiewek”.
Książka była nimi tak przesycona, że czasami chciałam zapytać:
„Halo, wy tutaj się droczycie, a nie widzicie, że główny wątek
marnieje w oczach?”. Owszem, zdarzało się, że to te istotne
elementy spychały swojego rywala ze sceny i dawały się ponieść
wyobraźni, byle tylko zagrzać sobie miejsca, ale w połowie występu
znowu wracały za kulisy. Możliwe, iż osoby o romantycznej duszy na
pewno będą zadowolone z takiego obrotu spraw, bo przecież „kto
się czubi, ten się lubi”, lecz mnie to odrobinę odpychało.
Chociaż czytałam dalej, bo chciałam wiedzieć, czy zakończy się
to tak, jak przewidywałam, to jednak ten element nieco mi wadził.
Dopiero pod koniec książki zaczęło dziać się coś ostrego,
wymagającego skupienia, lecz czułam, że coś było nie tak. Jakby
autorka chciała czym prędzej zakończyć kryminalną maskaradę i
powrócić na uczuciowe tory. Jakby pragnęła zaklepać pewien los
Weroniki i Przemka, zbierając po omacku wybuchy, strzały i liczne
pogonie, wpychając je do kieszeni zimowej kurtki, którą chce ukryć
na samym dnie głębokiej szafy, gdzie tę przykryłaby toną
papierowych serduszek.
NIENAWIDZĘ,
KOCHAM, UDAJĘ OBOJĘTNOŚĆ, ZNOWU KOCHAM I NIENAWIDZĘ… KRĘCI MI
SIĘ W GŁOWIE!
Weronika,
choć nadmiernie posługiwała się łaciną podwórkową,
zaimponowała mi swoją odwagą, którą niejednokrotnie udowodniła.
Kobieta miała łeb na karku, co skrzętnie wykorzystywała, ale
zdarzało jej się go tracić, kiedy w pobliżu był sam Przemek. Nie
wiem, doprawdy nie wiem, jakim cudem Weronika od czystej niechęci do
tego aktora szybko przeszła do fascynacji nim. Możliwe, że wpływ
na nią miała chęć bliskości drugiego człowieka. Pochłonięta
opłakiwaniem przyjaciela, za którego śmierć obwiniała samą
siebie, co sprawiło, że obecność Przemka wyzwoliła w niej
zagrzebane wewnątrz emocje, ale, jak dla mnie, wydarzyło się to za
szybko. O wiele za szybko. Rozumiem, że każdy ma swoje tempo
otwierania się na innych, gdzie wyzwolenie prawdy o traumatycznych
wydarzeniach staje się kluczem do wzięcia głębokiego oddechu, ale
czy ten mężczyzna na to zasłużył? Może Przemek okazał się
czułym, umiejącym wysłuchać człowiekiem, lecz skąd policjantka
miała pewność, że on nie gra? Przecież nie był rozchwytywany
przez branżę filmową dlatego, iż siedział w samym centrum
skandali. To wzbudziło moje podejrzenia. Czy słusznie? Tego już
nie mogę powiedzieć. Za to zdradzę, że choć niektórzy poboczni
bohaterowie zapadają w pamięć, to jednak nie ma w nich nic
takiego, co mogłoby zaskoczyć. Prawie każdy z nich stał po
którejś ze stron barykady i uparcie się jej trzymał, obawiając
się zdrady. Prawie, bo zdarzali się tacy, co zmieniali front w
trakcie tej „wojny”, tyle że łatwo przewidywało się ten ruch.
A szkoda, bo można było zrobić taki zwrot akcji, że w mgnieniu
oka spojrzałabym na „Niebezpieczną grę” zupełnie w innym
świetle.
Liczycie
na to, że wytknę Emilii Wituszyńskiej coś jeszcze? Cóż… nie
czekacie na darmo. Autorka, choć nie da jej się odmówić tego, że
umie manewrować słowami i książkę czyta się płynnie, nie
ogarniając niekiedy, na której jest się stronie, to zdarza jej się
nieco zaszaleć. Na przykład, gdyby nie pchająca mnie do przodu
ciekawość, już po zapoznaniu z prologiem oraz początkiem
pierwszego rozdziału, odłożyłabym tę książkę na półkę.
Wymienione przeze mnie zadrukowane strony były wręcz przepełnione
słowami! Czułam się nimi przytłoczona, przez co obawiałam się,
że dalsza część także okaże się przegadana. Później było
już znacznie lepiej, ale i tak tylko wyglądałam za tymi ciężkimi
fragmentami, które przydałoby się wysłać na literacką siłownię
w celu poprawienia kondycji oraz sylwetki. Za to ogromny plus należy
się za ukazanie problemu, jakim jest życie z poczuciem winy.
Człowiek, tłamszony wyrzutami sumienia, może popadać ze
skrajności w skrajność, gdzie tylko wsparcie drugiej osoby,
niekiedy dość nachalne, może ocucić cierpiącą duszę i pomóc
uwolnić się od natłoku negatywnych bodźców. No, i nie mogę
zapomnieć o jeszcze jednej rzeczy. Plusik należy się także za
subtelne sceny erotyczne. Emilia Wituszyńska ukazała je ze smakiem,
nie narzucając się ze zbędnymi wstawkami, co uratowało książkę
przed rzucaniem jej po całym pokoju. Chwalę takie wątki... cóż
za nowość!
Drobny
dopisek: dopiero przeczytanie pewnej recenzji uświadomiło mnie, że
zapomniałam o czymś wspomnieć. A o czym? Otóż o pewnym
niedociągnięciu, jakie trafiło się na karty powieści. Weronika
od kilku miesięcy zmagała się z alkoholizmem, który został
wyleczony poprzez znajomość z Przemkiem. I to na dodatek w
ekspresowym tempie! Z doświadczenia wiem, że takie rzeczy nie
dzieją w ten właśnie sposób. Tak, jeżeli ktoś bardzo tego
pragnie, to daje radę zwalczyć pokusę, ale i tak przy
zaawansowanym stopniu potrzebne jest specjalistyczne leczenie, gdzie
to także nie może zagwarantować szczęśliwego zakończenia. Także
pani/panno Emilio – ten wątek był jednym z tych przerysowanych.
Podsumowując.
„Niebezpieczna gra” to doskonały kryminał dla tych, którzy od
czasu do czasu robią „skok w bok” do tego gatunku, chociaż
najczęściej sięgają po romanse. To, co się dzieje na kartach tej
strony, na pewno usatysfakcjonuje tych, co uwielbiają szybko tworzące się więzi, bo w pakiecie w tajemniczymi
nutami, otrzymają coś, co kochają nad życie. Jednak osoby, które
wymagają czegoś mocniejszego, trzymającego w napięciu od początku
do końca, mogą sięgnąć po ten tytuł w ostateczności, bo zostaną – niczym ja – ładnie rozczarowani. Może podano dobrą
przystawkę, ale główne danie już tak nie smakowało.
MOJA
OCENA:
★★★★★☆☆☆☆☆
DEMONICZNA
STREFA CYTATÓW:
To
nie moje życie, to jakiś cholerny film, i to dość kiepski…
Ostatnio wypowiadałam się na temat tej książki i niestety również oceniłam ją bardzo nisko. W podsumowaniu napisałaś, że jest to książka idealna dla fanów romansu, którzy rzadko sięgają po kryminały. Ja jestem taka osobą i mi się ta książka nie podobała (wątek miłosny był naprawdę słaby) ;p. Bardziej mogłabym powiedzieć, że historia spodoba się osobą, które rzadko sięgają i po kryminały, i po romanse. Chociaż najlepiej to nikomu bym jej nie polecała.
OdpowiedzUsuńWiesz, też trzeba patrzeć na to, że jedni fani romansów lubią, jak coś dzieje się stopniowo, gdzie dwójka ludzi dopiero do siebie dociera. Drudzy zaś kochają taką dynamiczną relację, bez zahamowań. Jednak dziękuję za Twój komentarz, bo dzięki niemu zrozumiałam, że zapomniałam wspomnieć o czymś bardzo istotnym. <3
UsuńRóżne opinie czytałam o tej książce, sama nieloniecznie mam ochotę ją poznać.
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię gdy po opisie spodziewam się mocnego kryminału, a dostaję mix gatunkow gdzie przeważają wątki inne niż kryminalne
OdpowiedzUsuńJak wiesz, kocham kryminały, jestem im wierna od młodości, jednak romansowe nuty w nich zawarte zazwyczaj nie przekonują mnie do siebie. To chyba najmniej ulubiony przeze mnie sposób mieszania gatunków. I widzę, że tu ani kryminalna zagadka, ani historia miłości, nie obronią się, zatem odpuszczam.
OdpowiedzUsuńRomanse czytam naprawdę rzadko, bo za często się na nich zawodzę. Wolę coś innego i tak będzie i w tym przypadku. Szkoda czasu na średnie nawet książki.
OdpowiedzUsuńPewnie, że szkoda czasu na przeciętniaki, tylko nie zawsze uda się odpowiednio wybrać przygodę czytelniczą, choć początkowo wydaje się fascynujące, to jednak później zapowiedzi dalekie są od oczekiwań. :)
UsuńMam tą książkę, ale będzie musiała poczekać trochę na swoją kolej. Nie stawiam jej zbyt dużych oczekiwań. 😊
OdpowiedzUsuńMiałam okazję dostać tę książkę do recenzji, jednak nie przyjęłam propozycji. Już sam opis mnie nie zachęcał do czytania, dlatego cieszę się, że nie będę musiała się z nią męczyć.
OdpowiedzUsuńNigdy mnie nie ciągnęło do tej książki i chyba z tego co widzę, niewiele stracę, jak jej nie przeczytam :P
OdpowiedzUsuńMega jestem jej ciekawa i chcę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNo akurat romansu, to można było się spodziewać patrząc na logo wydawnictwa ;) Lektura jeszcze przede mną i jestem ciekawa jak ja odbiorę powieść.
OdpowiedzUsuńMusze sięgnąć e najblizszyn czasie po taka bardzo romantyczna ksiazke ale nie hestem do konca przekonana do niebezpiecznej gry. Chociaż kto wie może mi by się spodobała tyle że odpycha mnie to szybkie wyleczenie z alkoholizmu...
OdpowiedzUsuńZ jednej strony mam ochotę ją przeczytać, ale jakoś nie do końca przemawia do mnie opis. Jeszcze się zastanowię :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że mnie ostrzegłaś - na pewno nie sięgnę. Okej, przyjmuję do wiadomości kryminały z romansem (chociażby te od Nory Roberts), ale tylko pod warunkiem, że więcej tam kryminału niż słodkopierdzenia zakochanych. A po Twojej recenzji wnioskuję, że w tej książce jest na odwrót...
OdpowiedzUsuńA pomyśleć, że był taki moment, że nawet chciałam przeczytać tę książkę. Jak widać, dobrze zrobiłam, że tego nie zrobiłam ;D książkę oczywiście wykreślam ze swojej listy. Jedna mniej. Nawet mi przykro nie jest:)
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie i jeszcze raz nie. To zdecydowanie nie dla mnie. Uwielbiam kryminały, ale nienawidzę romansów, więc na pewno nie sięgnę po ten tytuł.
OdpowiedzUsuńczytałam gdzieś artykuł, że kobiety często mają "problem" z dawkowanie romansu w fabule
OdpowiedzUsuńWyleczenie alkoholizmu w tak szybkim tempie? 😮 No to pewnie kliniki od walki z uzależnieniami masowo wykupują książkę aby przeczytać jak najdokładniej przepis na taki cud. 😅😂 Nie mam zamiaru tego przeczytać, jakoś mi to nie leży
OdpowiedzUsuńFacebook, Instagram, nawet Lubimy Czytać – gdzie tylko spojrzałam, tam widziałam okładkę tej książki. Przez myśl mi przeszło, że skoro tak ją reklamują, to może nie jest taka dobra i po prostu próbują odzyskać utracone pieniądze. Brzmi to brutalnie, jednak widzę, że niewiele się pomyliłam. Cieszę się, że nie dałam się zbałamucić i nie zaryzykowałam z poznaniem prawdy. Zaoszczędziłam nie tylko pieniądze i czas, ale też zadbałam o moje nerwy.
OdpowiedzUsuńJakoś nie zainteresowała mnie ta książka. Tym razem sobie odpuszczę
OdpowiedzUsuńDominika D.