Autor: Anna Szumacher
Tytuł: Słowodzicielka
Seria/Cykl: Słowodzicielka
Tom: I
Gatunek: fantastyka, metafantasy
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ilość stron: 304
Wydawnictwo nie ujawniło za wiele informacji o tej książce. No dobrze... Oprócz jednozdaniowego skrótu wydarzeń, wykorzystuje się rekomendacje, by jeszcze bardziej zachęcić ludzi do sięgnięcia po ten tytuł. I chętnie bym je tutaj dodała, gdyby nie to, że poniekąd to samo wplotłam w treść recenzji. No i wydaje mi się, że jedna z rekomendacji posiada maleńki spoiler... Dlatego podrzucę wam to, co zaoferowało nam samo wydawnictwo Dolnośląskie: „Grupa drugoplanowych bohaterów pewnej
powieści fantasy wędruje w poszukiwaniu swojej fabuły”. Dobrze, kończę paplać, bo na pewno przynudzam!
[Opis wydawcy plus moje majaczenie, taki tam mix]
Czy zdarzyło się wam kiedykolwiek
spotkać z książką pozbawioną głównej fabuły? A nie,
chwileczkę… Przecież takowych książek jest od groma! Na bank z
jakąś, o niejasnym lub całkowicie okradzionym kierunku zdarzeń,
mieliście już do czynienia. No nie, muszę was podejść z innej
strony. Już wiem! Czy zdarzyło się wam spotkać z książką
pozbawioną nie tylko głównej fabuły, ale i istotnego dla historii
bohatera? W sensie, że nawet nie wiedzieliście, kim on tak
właściwie jest, przez co pozostałe postaci błądziły po omacku?
Nie? A ja właśnie coś takiego przeżyłam, czytając bestsellerową
powieść Anny Szumacher, czyli „Słowodzicielkę”. Pomysł był…
no, nie oszukujmy się: kreatywny. Nawet sobie rzeknę, iż
oryginalny, a zarazem wiele obiecujący. Co? Mam zdradzić coś
więcej, bo opis jest dość oszczędny w słowa? Nie trzeba mnie do
tego dwa razy namawiać! Już wszystko tłumaczę.
MAM ZABIĆ KSIĘŻNICZKĘ I UWOLNIĆ
SMOKA UWIĘZIONEGO W WIEŻY? A, DAJ MI PAN SPOKÓJ! IDĘ SZUKAĆ
DALEJ WŁAŚCIWEGO WĄTKU.
Fabularny nieład. Właśnie w tych dwóch
słowach mogłabym streścić całą „Słowodzicielkę” (gdzie
poszłabym w ślady wydawnictwa, raczącego czytelników
jednozdaniowym opisem książki, pomijając już rekomendacje...) i
spokojnie wrócić do swojego nudnego życia. Ale… nie mogę na tym
poprzestać. Zasługujecie na to, by dowiedzieć się, na jak wiele
dziwnych, zapierających dech w piersiach, wywołujących
dezorientację zdarzeń można się tutaj natknąć!
Obserwując zmagania bohaterów, dążących
do spotkania (a co najważniejsze – poznania) swojego „dowódcy”
i odkrycia właściwego celu powołania ich do życia, przeżyłam z
nimi nieraz nieprawdopodobne przygody. Odnajdywanie księżniczek
skrywających mroczne sekrety, stanięcie twarzą w twarz z
rozbójnikami, spotkanie z olbrzymim potworem… Trochę się tam
działo! Trochę? Sporo! I kiedy już myślałam, że nie spotka mnie
nic bardziej zaskakującego, autorka wychodziła mi naprzeciw,
rzucając w twarz kolejnymi atrakcjami. A żeby było ciekawiej,
wszystko przyozdobiła nićmi dobrego humoru, przy którym ciężko
siedzieć z zawieszonym wyrazem twarzy. Jednak gdyby nie nastąpił
gwałtowny obrót spraw, mogłabym już pomału zgrzytać zębami z
powoli opanowującej mnie irytacji. Pojawienie się pewnego Ktosia
zagwarantowało, że „Słowodzicielka” nabrała nowych barw, a co
za tym idzie: zostałam „odgrodzona” od przymusowego zażycia
tabletek uspokajających. Ale, ale! Wraz z powiewem świeżości,
przybyło również lekkie zagubienie. Wcześniej był spory nacisk
na to, że większość bohaterów zdaje sobie sprawę z tego, że są
jedynie wytworem czyjejś wyobraźni, gdzie niepostrzeżenie wkrada
się stan, podczas którego przestałam odróżniać, co jest
fantazją, a realnym ruchem. Perfidnie wyobraźnia połączyła się
z rzeczywistością, tworząc zupełnie nową ścieżkę. Sami
poszukiwacze „sensu istnienia” też dostrzegali te zmiany.
Oswajałam się z tym fabularnym cudem do ostatnich stron, gdzie z
rozdziału na rozdział czułam się już coraz pewniej. I to mnie
zgubiło.
W myślach, z widoczną triumfalną miną,
powtarzałam sobie, że po tylu dziwach nic nie zdoła mnie już
zaskoczyć. Byłam gotowa dać sobie obciąć włosy do ramion (bo
ręki mi trochę szkoda, a nowa fryzura zawsze mile widziana), iż
zręcznie obadałam grunt. Można się już domyślić, że Anna
Szumacher powinna przyjechać do mojego domu, aby pomóc mi zebrać
szczękę z podłogi, prawda? Tak, poniekąd uśpiła moją czujność,
by raz jeszcze dziabnąć mnie swoją kreatywnością. To, co
zaprezentowała, przeszło moje najśmielsze oczekiwania! No bo jak…
Jakim cudem… Ale… Dajcie mi szklankę wody… Skąd to… Gdzie
ta woda? Mało brakowało, a nie podzieliłabym się z wami tą
opinią, bo nastąpiłaby eksplozja czaszki pod wpływem ciśnienia
gotującego się mózgu! A jeszcze nie spisałam testamentu...
PANIE, TO PAN JEST TYM DOBRYM? A MOŻE
JEDNAK ZŁYM? CHOLIBKA, DAJCIE MI TU AUTORA, NIECH NO WSZYSTKO
WYJAŚNI!
Naturalnie ten akapit rozpoczęłabym od
wzmianki o głównym bohaterze, a jako że „Słowodzicielka”
swojego zagubiła (a czy się odnalazł, to już pozostanie zagadką),
muszę z marszu przejść do pobocznych postaci. To dla mnie spora
nowość, ale hej: o nich też można sporo powiedzieć!
Niegrzeszący inteligencją, zdający
sobie sprawę ze swojej atrakcyjności Agni. Wzbudzający respekt,
skory do walk tajemniczy Hidra. Opanowany, poukładany Jord. Tak
niedopasowanego pod kątem charakterów i statusów społecznych trio
od dawna nie widziałam! Choć łączył ich jeden cel, to jednak nie
dało się zapomnieć o swoich przyzwyczajeniach, które prędzej czy
później wychodziły na wierzch. Także wyobraźcie sobie tę
mieszankę wybuchową w akcji! Jeżeli mam być szczera (a powinnam,
w końcu o to chodzi w recenzjach, prawda?), to z całej tej trójki
najbardziej polubiłam naszego wspaniałego Jorda. Co jak co, ale
prezentowana przez niego postawa była godna podziwu. Jego opanowanie
oraz umiejętności niejednokrotnie uchroniły niecodzienne
towarzystwo przed większymi kłopotami. Może też poczułam nieco
sympatii do Agniego. Przypominał mi takiego dzieciaka zamkniętego w
ciele (prawie) dorosłego człeka, dla którego nie istniało takie
słowo, jak „dojrzałość”. Gdyby nie to, że jego urok
podziałał w jakimś stopniu też na mnie, chętnie wyzywałabym go
tylko od głupców i nieuków! Za to Hidra… Doprawdy, nie mam
bladego pojęcia, co mogę powiedzieć o tym… kimś. Dobra,
zaimponował mi swoją odwagą oraz pokazał, że gdy ktoś chce, to
może tak zaskoczyć, że aż z wrażenia wyskakuje się z butów, to
jednak mam te mieszane uczucia względem niego. No, nie powiem o tym
za wiele, bo bym zdradziła istotną część fabuły (część
czego?), ale wiedzcie, iż on nie pozwoli wam o sobie zapomnieć. Tak
samo, jak ten Ktoś, kto wkradł się niepostrzeżenie do historii i
za nic nie mógł się od niej odkleić. Kto taki? A, taki tajemniczy
Gość, którego sami musicie poznać!
Chociaż Anna Szumacher ma już na swoim
koncie wiele osiągnięć, to dopiero teraz odkryłam jej istnienie.
I, szczerze mówiąc, ogromnie tego żałuję. Żałuję, że byłam
tak zaślepiona innymi twórcami, iż nie dostrzegałam tej autorki,
bo ma kobita talent do komplikowania niemal błahych spraw. Autorka
ma lekkie, przyjemne pióro, którym tak manipuluje, iż z czasem
człowiek czuje się zdezorientowany, oszukany, zaskoczony,
zaciekawiony, zirytowany, zakochany, pogubiony oraz dumny
równocześnie. A mogłabym wymienić jeszcze parę przykładów,
tylko nie będę nikogo tym zadręczać. Doskonale odwzorowała
surowe realia ówczesnych lat, idealnych do ukazania fantastycznych
nut, wyzwalających wyobraźnię. Anna Szumacher skrzętnie
wykorzystała okazję i nieraz dawała popis swych umiejętności.
No, przyznam, że mi zaimponowała! Nie mogę też zapomnieć o tym,
w jak sprytny sposób udowodniła, że nigdy – przenigdy – nie
powinniśmy wierzyć w to, co widzimy, bo rzeczywistość potrafi
wyczarować przepiękne iluzje! Wystarczy odrobina imaginacji, aby
pokazać środkowy palec światu, odczarowując go. Ale jak on
zareaguje na tak drastyczne zmiany?
Podsumowując. Potrzebujecie czegoś
oryginalnego? Czegoś, co ofiarowuje wam rollercoaster wrażeń?
Czegoś, co nie da o sobie zapomnieć, przez co zapragniecie
przeczytać to raz jeszcze, by sprawdzić, czy czegoś nie
przeoczyliście? W takim razie „Słowodzicielka” powinna trafić
w wasze ręce! Gwarantuję, że przy tym lekki ból głowy nie będzie
wywoływał u was negatywnych emocji. Ba, zapragniecie, aby jeszcze
bardziej rozsadzał wam czaszkę, byle tylko rozwikłać wiele spraw,
na jakie się natkniecie. Zakład? Cóż, z natury tego nie robię,
ale w przypadku tej książki jestem gotowa zaryzykować! To jak? Ja
już wyciągnęłam ku was rękę.
MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
Tym razem, nie jest to mój gatunek czytelniczy. 😊
OdpowiedzUsuńNie zaczytuje się w takie książki, ale ta okładka i twoja wyciągnięta ręka mnie zachęciły :D
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Brzmi na prawdę ciekawie i oryginalnie. Jako że fantastyce zawsze mówię tak, to zapamiętam sobie ten tytuł. :)
OdpowiedzUsuńCóż za niesamowity pomysł na książkę! Gdybym była pisarką, to takie "coś" bym właśnie napisała :) chętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńPosiadam, czeka w kolejce na czytanie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Przyznam, że tytuł już dawno mnie zainteresował. Jestem ciekawa czy by mi się również spodobał:)
OdpowiedzUsuńNie czytam fantastyki, ale jestem zaintrygowana tym pomysłem, a Twoja recenzja jest bardzo przekonująca
OdpowiedzUsuńMocno pokręcone, a przy tym tajemnicze, a to już przyciąga moją uwagę. :) Cieszy pojawianie się takich książek, z nieszablonowym pomysłem na fabułę, a właściwie jej pozbawioną? Niecierpliwię się, aby zajrzeć do książki i dowiedzieć się, o co tak naprawdę w niej chodzi. :)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię fantastykę, ale nie taką pomieszana ;-)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że ostateczna ocena będzie ciut wyższa. Nie można oceniać po okładce ;)
OdpowiedzUsuńOj nie, nie można oceniać książki po okładce, choć nie ukrywam, że czasem mnie zwabi swoim wyglądem, a kiedy indziej zniechęci do poznania fabuły. :)
UsuńNie mój gatunek, nie czytam fantastyki. Ale cieszę się, że na Tobie książka zrobiła dobre wrażenie.
OdpowiedzUsuńDam jej szansę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Nie do końca mój gatunek literacki, ale po Twojej opinii jestem bardzo ciekawa tej pozycji ;)
OdpowiedzUsuńPotrzebuję tej książki w moim życiu. Uwielbiam takie niekonwencjonalne powieści!
OdpowiedzUsuńPomysł ciekawy tylko nie wiem, czy to do coś, co do mnie trafi. Jak na nią trafię, to dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuńOooo! W sumie to się nie spodziewałam, że to będzie takie nawet dobre!
OdpowiedzUsuńNie sięgam po fantastyki ale ta książka no zaciekawiła niezaprzecze oryginalnością. Jestem ciekawa co autorce z tego wszystkiego wyszło:)
OdpowiedzUsuńWygląda na naprawdę ciekawą książkę. Myślę, że będzie dla mnie w sam raz ;)
OdpowiedzUsuńTytuł kojarzył mi się z serią S. Dennard i jakoś tak mi nie leży :D
OdpowiedzUsuńOpis ciekawy, chociaż chyba nie mam ostatnio czasu na kolejke książki na moim stosie hańby!
Choć jest zagmatwanie i nie wiadomo o co chodzi, to z chęcią sprawdzę sama, czy tak samo będę skołowana po jej przeczytaniu.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście pomysł na książkę ciekawy, a ja lubię czasem przeczytać taką oryginalną powieść. Nie mogę przejść obok niej obojętnie, chętnie przyjrzę się jej bliżej. :)
OdpowiedzUsuńBardzo zaintrygowała mnie ten pomysł i jego realizacja, brzmi jak coś idealnie dla mnie!
OdpowiedzUsuńWpadła mi w oko ta książka już przed Pyrkonem, bo miała być wtedy jej premiera, ale potem na śmierć o niej zapomniałam. A tu proszę, zapowiada się całość bardzo interesująco i ciekawie... No chyba aż przeczytam :D
OdpowiedzUsuńNa razie muszę przystopować z takimi książkami, chociaż ta brzmi naprawdę fajnie :D
OdpowiedzUsuńRaczej nie skuszę się na tę książkę. Słyszałam o niej naprawdę wiele różnych opinii, ale sama czuje, że mocno bym się męczyła z czytaniem tej pozycji.
OdpowiedzUsuńCzytałam już na temat tej książki kilka opinii i niestety nie było one pozytywne. Właśnie dlatego mam teraz problem, co mam o niej myśleć. Z jednej strony chciałabym ją przeczytać, ale z drugiej nie do końca. Podsumowanie napisać w sposób, który bardzo mnie zachęcił do przeczytania tej książki, ale po prostu nie wiem... Czas pokaże.
OdpowiedzUsuńJak pewnie wiesz, fantastykę uwielbiam i po wszelkie świeżynki - zwłaszcza takie, które można nazwać oryginalnymi, chętnie sięgam. Tytuł zapisałam i bardzo bym chciała znaleźć szybko czas na tę książkę.
OdpowiedzUsuńPatrząc na okładkę i tytuł brałabym w ciemno, a po recenzji to już w ogólę chcę ją przeczytać. Ciekawy pomysł na napisanie książki bez jasno okreslonego bohatera i fabuły.. coś oryginalnego, po co warto sięgać :D
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale spodziewałam się wyższej noty. Mnie ciekawi, więc na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje recenzje. Czy ja już to pisałam? Widziałam już gdzieś opinię o tej książce, ale dopiero Twoja sprawiła, że nabrałam na nią większej ochoty. Nie to, żeby tamta była negatywna, ale Ty zawsze opisujesz wszystko tak dosadnie i bezpośrednio, że jakoś ufam Twojemu gustowi :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, ani razu jeszcze nie zwróciłam uwagi na tą książkę! Wydaje się ciekawa i akurat w moim klimacie więc chyba dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuń