Przekład: Anna Bereta-Jankowska
Tytuł: Piankowe niebo
Tytuł oryg.: Marshmallow Sky
Seria: BOMBonierki
Tom: 2
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: IUVI
Liczba stron: 281
Opis: Skye
jest wesołą i uroczą dziewczyną z odrobiną szaleństwa i zamiłowaniem do
staroci. Ma siostrę bliźniaczkę Summer – niby są identyczne, ale Skye od zawsze
czuje się gorsza od siostry. Wciąż czuje się „tą drugą”. Nawet Alfie, najlepszy
przyjaciel Skye, ostatecznie przyznaje, że zakochał się nie w niej, ale w
Summer – to boli… Chociaż Sky kocha siostrę najbardziej na świecie, także
chciałaby zostać zauważona, chciałaby wreszcie zabłysnąć. Tylko jak wyjść z
cienia, pozostając sobą?
[opis wydawcy]
Cukier, słodkości i różne śliczności –
tak przynajmniej można stwierdzić, kiedy spojrzymy na okładkę Piankowego nieba.
W tym momencie przydałaby się jednak cenna, dobrze nam znana przestroga: nie oceniaj książki po
okładce! Bo może rzeczywiście znajdziemy tutaj słodycze, od których chwilami
będą bolały nas zęby, ale uwierzcie mi, one tylko w wersji do zjedzenia, bo
jeżeli chodzi o całą fabułę to już tak kolorowo nie ma.
CUKIER,
SŁODKOŚCI I TROCHĘ… GORZKOŚCI?
Nie zrozumcie mnie źle. Ta książka nie
jest dramatyczna i nie wyciska miliona łez (chociaż moich kilka wycisnęła), bo
mimo wszystko jest to powieść dla młodszych czytelników, którzy dopiero
wkraczają w okres dorastania, a co za
tym idzie: raczej Cathy Cassidy nie chciała nikogo oblać wiadrem zimnej wody, ale wciąż jest to historia dosyć poruszająca, szczególnie jeżeli
chodzi o wnętrze bohaterki. Powiem tak: autorka
trzyma poziom pierwszego tomu. W ciekawy sposób pokazuje, że młode osoby też
mogą czuć się samotne, wyobcowane i również mogą mieć własne problemy, czy to
mniejsze, czy większe. Ba, nawet ktoś tak wiekowy jak ja mógł się spokojnie
utożsamiać z główną bohaterką, choć w przypadku starszych osób może to być po
prostu swoisty powrót do czasów młodości (nie żebym była już babcią po
sześćdziesiątce, ale nie ukrywajmy, BOMBonierki to jednak seria dla osób w
przedziale 10–14 lat. Oceny dokonuję na podstawie wieku bohaterek, tu się bez
bicia przyznaję). W zasadzie w tym momencie mogłabym skończyć recenzję i
przekierować was do recenzji poprzedniego tomu, bo wzór jest ten sam, choć może
bohaterka inna, ale nie ma tak łatwo!
NIEIDEALNY
INDYWIDUALIZM Z NUTKĄ VINTAGE
Sióstr Tanberry (tak, wciąż będę powtarzać, że to nazwisko nieziemsko mi się podoba) jest czwórka (plus
piąta, bo jeszcze ta niebiologiczna, czyli Cherry z poprzedniego tomu). Tym razem
mieliśmy do czynienia z jedną z bliźniaczek, która gdzieś pod koniec książki
skończyła trzynaście lat – Skye. To taka typowa, niby cicha dziewczyna, która
niekoniecznie rozkochuje w sobie wszystkich dookoła, w przeciwieństwie do
swojej siostry, będącą ikoną popularności. Jak już się możecie domyślić, Skye
całe życie była w jej cieniu, siebie samą uważając za mało interesującą, a
jednak dziewczyna może się czymś popisać. Oprócz tego, że lubi styl vintage, ma obsesję
na punkcie przeszłości. Kiedy jej mama wraz z ojcem Cherry znajdują na strychu kufer z sukniami i listami należący do osławionej miłosną historią kobiety,
która jest jej przodkinią, Skye dosłownie popada w manię rozwiązywania zagadek. To o tyle różniący
się od poprzedniej części tom, że zjawiają się tutaj takie drobne
elementy fantasy, których na upartego wcale fantasy nie musimy zwać. Z drugiej
strony w sumie trudno zwać przypadkowym to, że główna bohaterka w snach widuje
chłopaka, którego rzeczywiście spotyka – dobrze, nieco się różni od tej sennej
wersji, więc pewnie właśnie w taki sposób autorka chciała uciec od tej
fantastyki w obyczajowej książce, ale cholera, ja i tak tu widzę domieszkę
fantasy. Co prawda duchy i próba rozszyfrowania zagadek z przeszłości, z
drobnym elementem grozy, przypomina trochę bardziej przygotówkę, ale jeżeli
pojawia się jakaś różnorodność, to nie mamy na co narzekać. Mnie osobiście
klimat odpowiadał, choć jednocześnie muszę przyznać, że to wszystko było…
niezwykle przewidywalne i uproszczone. Z drugiej strony – czego oczekiwać od powieści, która jest dla dziewczynek w wieku 10–14? One na pewno się zakochają,
skoro nawet mi bardzo miło brnęło się przez historię Skye. Ale powracając do
bohaterki.
Problem Skye został tak przedstawiony,
że dosłownie byłam gotowa wskoczyć do książki, stanąć na jakimś wzgórzu i
zacząć się do niej drzeć, że nie jest sama. To taka dziewczynka, która w
zasadzie dużo musiała przejść, tym bardziej, że niezbyt dzieliła się z ludźmi
własnymi obawami. Jej najistotniejszym problemem jest to, że wszyscy dookoła
dosłownie pokazują, że jest cieniem własnej siostry, na dodatek zarzuca się
jej, że skoro nie interesuje się chłopakami, to nie jest dorosła. A Skye może i
marzy o miłości, ale takiej prawdziwej i czystej, jak ze snów. Nie jest
nastolatką w dosłownym znaczeniu tego słowa. To raczej marzycielka. I niech to,
chociaż ledwo skończyła trzynaście lat, musiałam przyznać, że jakaś część mnie
się z nią utożsamiała! Może dlatego tak mocno przeżywałam, kiedy dziewczyna
była zupełnie sama z własnymi problemami. Także bohaterka na plus, nawet bardziej niż Cherry z poprzedniego tomu. Dodatkowo jako
jedyna w całym domu po raz pierwszy sprzeciwiła się swojej jędzowatej siostrze,
wokół której wszyscy do tej pory skakali, także gratuluję odwagi (tak, Honey
znowu działała mi na nerwy, i gdybym spotkała taką wredną nastolatkę w życiu
codziennym, pewnie bym jej zdrowo przypierniczyła patelnią, z drugiej strony…
to bardzo fajne, że nie wszyscy bohaterowie są słodziutcy i bez wad. Nawet sama
Skye, bo kilka błędów popełniła. I to jest w tej książce chyba najfajniejsze).
Jedyny problem, jaki mogę zarzucić tej
książce, a już w zasadzie serii, to taki, że opisy czasem są tak krótkie, że w
ciągu jednej linijki fabuła przeskakuje do innego miejsca albo czynu. Nie
zawsze mi to pasowało, i nie zawsze przez to mogłam się wczuć, w końcu bohaterowie
się nie teleportują, nawet w książkach młodzieżowych. Ale to by było w sumie na tyle, jeżeli chodzi o wady.
Podsumowując.
Uważam, że to miła książka, przy której można odpocząć, ale i nieźle przejąć
się losami bohaterki. Klimat słodko-gorzki, jak w pierwszym tomie. Przy okazji
to nie trzeba jakoś szczególnie znać poprzedniej części. I tak wszystko
wyjaśniane jest w międzyczasie. Także mimo tego, że uważam, iż była to odrobinę
mniej ciekawsza BOMBonierka, to i tak dobrze się bawiłam, także polecam.
OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
Dobrze, że nie trzeba znać poprzedniej części. Od czasu do czasu lubię poczytać takie historie.
OdpowiedzUsuńNie spieszy mi się do poznania tej serii, ale nie mogę o niej zapomnieć, ponieważ ciągle natrafiam na jej recenzje. Co nie jest złe. Jej dużym plusem jest to, że nie trzeba znać pierwszego tomu.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Drugi tom podobał mi się bardziej niż pierwszy :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie ta nutka vintage
OdpowiedzUsuńCzytałam oba tomy i czekam na kolejne, bo są to przesłodkie historię, a czasami mam ochotę na takie książki ;)
OdpowiedzUsuńGorzkości :P
OdpowiedzUsuńWypadłam z biegu takich książek kilkadziesiąt lat temu, ale miło wspominam, jak ciepłych dostarczały mi kiedyś wrażeń. Teraz obserwuję, jak moje dzieci się w nie zanurzają, zwłaszcza córka poszukuje takich przygód czytelniczych. O tym tytule jej wspomnę.
OdpowiedzUsuń