Autor:
D. B. Foryś
Tytuł:
Tylko Żywi Mogą Umrzeć
Seria/Cykl:
Tessa Brown
Tom:
I
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo:
e–bookowo
Ilość
stron: 402
Mam
na imię Tessa i, odkąd pamiętam, prowadzę podwójne życie.
Jestem kelnerką za dnia, za to nocami zamieniam się w żądną krwi
łowczynię demonów.
Dlaczego
to robię? Och, nie zrozumcie mnie źle. Przecież nie wybrałam
takiego zajęcia, ponieważ jest ekscytujące czy bezpieczne,
pieniądze też nie grały tutaj żadnej roli, nikt mi w końcu za to
nie płaci.
Tropię
i zabijam wyłącznie dlatego, że posiadam nad nimi niespotykaną
przewagę: w połowie jestem jedną z nich...
[opis
wydawcy]
Nie
mieszaj „Tylko Żywi Mogą Umrzeć” z błotem, prosiła.
Pamiętaj, że to mój debiut literacki, przypominała. D. B. Foryś
oczekiwała mojej recenzji z nieskrywaną szczyptą ciekawości,
chociaż wyraźnie wyczuwałam, że wypowiedziane przeze mnie słowa
mogły trochę zasiać strach w jej sercu. Cóż, w końcu ile to
razy stykamy się w literaturze z walkami dobra ze złem, że nawet
piękne opisy oraz dobrze wykreowani bohaterowie nie są w stanie
ukryć, iż to już było? Przyszedł wreszcie dzień, kiedy będę
mogła raz na zawsze rozwiać wszelkie wątpliwości. Dzisiaj w końcu
oddam wam wyczerpującą opinię na temat tej książki. Także
usiądźcie wygodnie i wysłuchajcie tego, co mam do powiedzenia...
APOKALIPSA?
NIE WPADAJMY W PANIKĘ...
Nie
da się ukryć, że D. B. Foryś ceni sobie dobry humor i to z nim
najlepiej się jej współpracuje. Ta książka jest nim tak
nafaszerowana, że nawet największy smutas, prędzej czy później,
będzie zmuszony się poddać jej magii. Niejednokrotnie poczynania
bohaterów czy też ich wywołujące chorą ciekawość sprawiały,
że chciałam poszukiwać sprawdzonego chirurga, bo obawiałam się,
że te powalające na łopatki zdarzenia spowodują, że pęknę ze
śmiechu i trzeba będzie mnie zszywać. Oczywiście, żeby nie było,
„Tylko Żywi Mogą Umrzeć” to nie tylko zbiór poprawiających
humor momentów. Autorka zadbała również o tę demoniczną,
waleczną sferę, gdzie dynamizm zdarzeń nie pozwalał zaczerpnąć
oddechu lub nakazywał jego wstrzymanie. Tessa i jej sojusznicy
znoszą przemieszczanie się po drodze, gdzie co rusz ktoś rzuca im
kłody pod nogi, drwiąc im prosto w twarze. Chociaż każdy z nich
różnił się od zwykłych ludzi, to tak samo jak oni przeżywał
liczne porażki i starał się naprawić popełniane dotąd błędy.
Z czasem jednak coś zupełnie innego stara się wysunąć na
prowadzenie. Uważnie obserwowałam, jak między pogromczynią
demonów a jej ówczesnym rywalem wybucha (nie)spodziewane płomienne
uczucie, które nie tylko wprowadza zupełnie nowe akcenty, ale
również powoduje niechciane komplikacje. Zakochani byli zmuszeni
stawiać czoła nie tylko prześladującym ich piekielnym pokrakom i
przeciekającemu przez palce czasowi. Ten niecodzienny związek
powodował również liczne konflikty między sojusznikami, co mogło
działać na korzyść tych, którzy dotąd od nich obrywali. Tym
samym wizja zbliżającej się wielkimi krokami Apokalipsy, do której
nie zamierzali dopuścić, sprawiała, że bohaterowie robili co
tylko mogli, aby naprawić relacje. No i – rzecz jasna – nie
wpaść w sidła własnego strachu. A ten tylko czekał, by ich w nie
wciągnąć.
Wodzenie
za nos. Za wielki kinol, który jest moim utrapieniem. Oj tak –
przyszło mi odczuć na własnej skórze, jak D. B. Foryś zdołała
opanować tę sztuczkę do perfekcji. Nawet nie wiedziałam, kiedy
wpadłam w zastawioną przez nią fabularną zasadzkę. Wielokrotnie
– WIELOKROTNIE – zdawało mi się, że potrafię przewidzieć
przyszłość bohaterów. Byłam skłonna uwierzyć, iż to JA
kontroluję każdy ich ruch. A tu na każdym kroku czekało mnie
rozczarowanie... co również wprawiało mnie w zachwyt! Brzmi
dziwnie, nieprawdaż? Ale, ale, no bo kiedy w grę wchodzi coś
nowego, pachnącego świeżością, zyskuje się element zaskoczenia,
a ten stosowany przez autorkę – jak dla mnie – był nie tylko
pstryczkiem w nos. To także istny strzał w dziesiątkę! Także,
kiedy nie jęczałam z powodu bólu brzucha lub szczęki (ajj, ten
śmiech...) czy nie miałam kryzysu oddechowego, starałam pozbierać
się po swoich małych porażkach i odkrywać kolejne ścieżki.
Godne
pochwały stały się fenomenalne, pełne dynamizmu sceny walk, gdzie
za ich tak dobrze skrojone opisy wielu autorów byłoby skłonnych
zabić. Nie da się jednak nie zauważyć, że w którym momencie
stały się one... lekko pachnące monotonnością. Tessa, niczym
robot, powtarzała te same ruchy, próbując pozbyć się swoich
cuchnących Podziemiami wrogów. Wiem, przy stosowanej przez nią
technice, gdzie wspomagała się uwielbianymi przez siebie
narzędziami tortur lepiej zdać się na wyćwiczone, sprawdzone
kombinacje. Tylko że w niektórych momentach aż chciałam krzyknąć:
„Hej, ale czy ta walka już się nie odbyła?”, ale usta
milczały, kiedy odnajdywałam drobne elementy, które pozwalały
odróżnić poszczególne scenerie. Także lekko przyczepię się do
demonicznych pokrak. Czasami brakowało mi w nich tej krwiożerczej
chęci mordowania, identycznej z tą, jaką mogłaby się pochwalić
ich pogromczyni, gdy wpadała w dziki szał. Żywię ogromną
nadzieję, że autorka kopnie je boleśnie w tyłek, aby te ukazały
ociupinkę więcej zwierzęcej natury. Hej, niechaj zaszaleją! Niech
trochę narozrabiają!
HEJ,
MALEŃKA. PO ILE KILOGRAM SARKAZMU?
Cięty
język, zwinność godna drapieżników, odwiecznie nieakceptująca
swojej drugiej natury – tymi oto słowami opisałabym Tessę Brown,
gdyby zabroniono mi się rozgadać czy rozpisać. Na szczęście nie
nałożono na mnie zakazów, także w tej chwili zdradzę, że
wystarczyła jedna rozmowa, aby ta bohaterka została przeze mnie
polubiona. Poturbowana przez los, przeklęta przez rodzinę kobieta
starała się jak tylko mogła walczyć o lepsze jutro (nie tylko dla
siebie), tym samym na jej drodze stanęło wielu nietuzinkowych
ludzi, którzy stali się dla niej bardzo ważni. Jednakże chęć
ratowania świata przed demonami nie sprawiła, że dzieliła się
dobrymi uczynkami na prawo i lewo. Sam Kilian się o tym przekonał,
kiedy Tessa okazywała mu swoją niechęć. I trudno się dziwić, bo
przecież nikt nie lubi, gdy ktoś jest w stanie odpowiedzieć na
twój sarkastyczny docinek, niekiedy zamykając ci usta. A tu nie
dość, że on był w stanie tego dokonać, to jeszcze wiecznie
deptał jej po piętach. Ta dwójka totalnie rozwalała system!
Wystarczyło dosłownie niewiele, aby zwyczajna rozmowa przeistaczała
się w sprzeczkę pełną dobrych, godnych zapamiętania tekstów.
Także ciężko sobie wyobrazić ich przymusową współpracę. Tylko
jak to powiadają... kto się czubi, ten się lubi?
Gabe,
Gabe, Gabe... ksiądz, który swoim zachowaniem przypominał mi
krnąbrnego nastolatka. Przypuszczam, że gdyby nie sutanna i moc
Watykanu, byłby skłonny szaleć, próbując dorównać Tessie. W
jakimś stopniu obdarzyłam go sympatią, bo główna bohaterka mogła
na niego liczyć, jednak przez całą książkę miałam wrażenie,
że prócz tych szaleństw tkwi w nim coś znacznie więcej...
Podobnie podejrzliwa byłam względem medium, Remiela. Mężczyzna
zajmował honorowe miejsce w sercu Tess (czemu nie dałaby rady
zaprzeczyć), co owocowało tym, że często to wykorzystywał. Gołym
okiem widziałam, jak ta niezdrowa relacja ich osłabia. Wyniszcza.
Ale cóż – rozum mówił jedno, kiedy serce i pragnienie bliskości
drugie. Cóż poradzić? Natomiast Deamon... Ten to dopiero wymiatał!
Aż żałowałam, że pojawia się, by parę stron później zniknąć,
bo ten demon mógłby narobić jeszcze większego szumu w życiu
Tess.
Przez
„Tylko Żywi Mogą Umrzeć” przewija się jeszcze wielu innych,
mniej lub bardziej istotnych bohaterów. Każdy z nich doskonale
odgrywał swoją rolę, doprowadzając mnie do szewskiej pasji,
wzbudzając litość lub wywołując kolejne dawki śmiechu. Dzielący
się swoimi wadami i zaletami, uświadamiali, że wystarczy pojawić
się w czyimś życiu dosłownie na parę minut, by przewrócić go
do góry nogami. I tylko od najważniejszej osoby zależało, co
zamierza z tym fantem zrobić. A jakie decyzje w ich sprawie
podejmowała Tessa? Odpowiedź znajdziecie w książce.
A
TY, CZY TY, PO DEBIUT SIĘGNIESZ TEŻ?
Powiadają
bowiem, że bezmyślne przeglądanie Facebooka niczego dobrego nie
przynosi. Zabiera jedynie czas, który można przeznaczyć na coś
pożytecznego. Tylko gdyby nie to, że właśnie tak zabijałam nudę,
nie zdołałabym dostrzec informacji o akcji Book Tour z „Tylko
Żywi Mogą Umrzeć”, organizowanej przez Oczarowaną Czytaniem.
Wtedy nie wzięłabym w niej udziału i nie mogła powiedzieć paru
słów o stylu pisania D. B. Foryś! A mam o czym opowiadać.
Autorka
zdobyła moje serce wyśmienitymi, zakrawającymi o żarty dialogami,
które zręcznie wplotła w tę zbliżającą się Apokalipsie
scenerię. W prywatnej rozmowie zdradziła mi, że sama lubi
humorystyczne elementy, a ta książka doskonale to potwierdza. Także
nie da się nie zauważyć, że lekkie pióro w połączeniu z dobrze
przemyślaną fabułą i doskonale wykreowanymi bohaterami sprawia,
że człowiek pragnie pochłonąć „Tylko Żywi Mogą Umrzeć” na
jednym posiedzeniu, równocześnie robiąc wszystko, aby ta
czytelnicza przygoda trwała jak najdłużej. I to dosłownie
wszystko. Skąd wiem? Cóż... sama kombinowałam, ile wlezie, byle
tylko ta pochłaniająca mój umysł historia nie skończyła się
tak szybko. D. B. Foryś – ty już dobrze wiesz, że z utęsknieniem
czekam na kolejny tom przygód zadziornej Tessy i jej towarzyszy. No
bo... nie wolno zostawiać czytelnika w takim momencie! Wstyd i
hańba!
Podsumowując,
tej książki nie da się czytać – ją się po prostu pochłania!
D. B. Foryś stworzyła magicznie demoniczny świat, gdzie nigdy nie
można być pewnym swojej przyszłości, kiedy przeszłość zręcznie
miesza w teraźniejszości, a skroplenie tego szczyptą humoru nadaje
temu zupełnie nowych barw. Powalająca na łopatki, nakazująca
sprawdzić, czy ma się wykupione ubezpieczenie historia, która nie
wypuści cię ze swoich objęć, nim nie odkryjesz jej całego
piękna. Piekielnie dobra lektura!
MOJA
OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
DEMONICZNA
STREFA CYTATÓW:
[…]
ludzie nie byli z natury źli, a jedynie stawali się tacy, bo tak
było łatwiej.
– Jak
długo planujesz jeszcze się dąsać?
– Podać
konkretną datę?
– Będziesz
smażyć się w Piekle, zobaczysz... – Spojrzałam na niego z
dezaprobatą.
– Nie
słuchaj jej – zapewnił Kilian [...]. – Tam nikogo nie trzymają
w kotłach.
– A
Lucek ma widły? – Zaciekawił się Gabe. – Czy to także bujda?
– Nie
– zaprzeczył. – Rogów też nie ma.
– Łeee,
to co to za diabeł?
Doskonale
zdawałam sobie sprawę ze swojego pochodzenia, ale gdzieś głęboko
nie potrafiłam tego zaakceptować. Wolałam postrzegać demoniczne
korzenie jako coś w rodzaju dodatku, niż uznać je za fundamentalną
część mnie. Dopóki nie znałam wszystkich faktów, dopóki nie
zostały wypowiedziane na głos, nie stawały się realne. Wciąż
mogłam żyć w swoim małym domku z kłamstw.
–
[…] Teraz
coś zjedz, jesteś za chuda.
– Jestem w sam raz – odparłam stanowczo i poklepałam go po brzuchu. – Gdybym wyhodowała coś takiego, nigdy nie dogoniłabym żadnego potwora.
– To? – zapytał, masując się po kałdunie. – To jest, moja droga, oznaka dobrobytu, a dodatkowo nadaje się idealnie jako półeczka na mydło podczas kąpieli.
– Jestem w sam raz – odparłam stanowczo i poklepałam go po brzuchu. – Gdybym wyhodowała coś takiego, nigdy nie dogoniłabym żadnego potwora.
– To? – zapytał, masując się po kałdunie. – To jest, moja droga, oznaka dobrobytu, a dodatkowo nadaje się idealnie jako półeczka na mydło podczas kąpieli.
Myślę, że dam jej szansę, chociaż fantastyka to nie moje klimaty, ale spróbuję ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Normalnie sam opis pewnie by mnie nie zachęcił, ale twoja recenzja sprawiła, że sięgnę po ten debiut. Przekonuje mnie przede wszystkim humor i to, że bohaterowie wydają się świetnie wykreowani :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za opinię i ciesz się, że miło spędziłaś czas z książką <3
OdpowiedzUsuńCo prawda recenzja jest świetna, jednak książka nie dla mnie. Ale fajnie, że Tobie się podobała. Super, że każdy z nas lubi co innego. Inaczej świat byłby nudny
OdpowiedzUsuńTa ksiazka ma fajny tytuł :) fabula nie brzmi jakos super oryginalnie, ale zachecilo mnie to wodzenie za nos :) moze sie skuszę:)
OdpowiedzUsuńBrzmi nawet nieźle, ale jakoś nie czuję, żeby to było takie teraz moje must read. Może kiedyś, w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńOdkąd pojawiła się na rynku czytelniczym miałam na nią ochotę :-) Teraz mam jeszcze większą :-D Muszę przeczytać ❤
OdpowiedzUsuńOpis książki jakoś mnie nie chwycił. Twoją recenzję czytało mi się naprawdę bardzo dobrze, jedna uważam, że nie jest to książka dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńPołączenie fantastyki i humoru - wyglada to na ciekawy miks
OdpowiedzUsuńKolejna książka, którą wprost muszę wcisnąć w swoje plany czytelnicze. Brzmi świetnie! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Czeka na swoją kolej w wersji elektronicznej na moim czytniku, mam nadzieję, że mnie też się spodoba :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się czy sięgnąć po tę książkę, jednak obawiałam się braku zachwytu z mojej strony. Twoja recenzja sprawiła, że zmieniam zdanie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com
Może być dobra, zwłaszcza jak na debiut.. 😺
OdpowiedzUsuńDynamiczne rytmy mile widziane, zaskakujące kształty scenariusza zdarzeń również, trochę obawiam się tego uczucia między postaciami, ale klimaty fantastyki w końcu moje. :)
OdpowiedzUsuńLubię czytać debiuty.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blogspot.com
Widziałam parę razy reklamę tej książki i powiem Ci, że gdyby nie ona, to nie zwróciłabym na niej uwagi. Bo jakby nie spojrzeć, opis niespecjalnie zachęca. Jest taki zwyczajny, bez krzty iskry wzniecającej zaciekawienie. A teraz, kiedy przeczytałam twoją recenzję już wiem, że pierwsze wrażenie bywa mylące, a sam opis nie ujawnia tego szaleństwa w środku książki. A ja lubię akcję, lubię nadnaturalne istoty, także mam "Tylko żywi mogą umrzeć" w planach :)
OdpowiedzUsuń