Tytuł: Outisderzy
Tytuł oryg.: The Outsiders
Gatunek: literatura piękna
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 216
Opis: Outsiderzy opowiadają
historię rywalizacji dwóch młodzieżowych gangów wywodzących się z odmiennych
klas społecznych. Poruszające losy dzieci ulicy uczą wartości i przyjaźni, ale
także prowokują do refleksji nad społeczną sprawiedliwością – dlatego sięgają po
nie zarówno młodzi jak i dojrzali czytelnicy.
[opis
wydawcy]
Outsiderzy to ważna lektura, szczególnie dla
amerykańskiego społeczeństwa. Ma w sobie klimat wczesnych lektur szkolnych,
które kazano nam czytać w podstawówce czy gimnazjum. Wiecie, te o grupach
znajomych, które zastępowały sobie nawzajem rodziny, a które zawsze w jakiś sposób
kończyły się tragedią. Właśnie to miałam przed oczami, gdy czytałam Outisderów. Co ciekawe, napisała ją
szesnastolatka (która dziś ma już siedemdziesiąt lat) i rzeczywiście w jakiś
sposób widać tu jej młodzieńczy styl pisania. Susan Eloise Hinton wpadła na
pomysł uwzględnienia gangów w swojej książce, ponieważ sama była świadkiem
wojny dwóch z nich w swojej szkole średniej. To klasyk, który nawet dziś jest
bardzo poczytny w Stanach Zjednoczonych. Na jego podstawie powstał film, a
także krótki serial. Już sama renoma tej powieści powinna zainteresować
niejednego czytelnika do podjęcia z niej swojej czytelniczej podróży, A czy ja
sama do tego zachęcam?
OUTSIDERSKI KLIMAT W
OUTSIDERSKIEJ KSIĄŻCE
Outisderzy to wyróżniająca się pośród innych
młodzieżowych dzieł książka. Uwielbiam, gdy trafię na coś innego i dziwnego, i
tak też było w przypadku powyższej lektury. Fabuła nie jest nie wiadomo jak
fantazyjna, ale w strategicznych momentach rozpuszcza nasze serce jak gorącą
czekoladę i zmusza do wylania tysiąca łez, które z powodzeniem mogłyby wypełnić
całą szklankę. Można się w niej dopatrzeć tysiąca morałów, ale najważniejszy będzie
ten, który samemu się wysunie.
Ta
książka jest taka, jak się nazywa – outsiderska. Inna niż wszystkie inne, bo
opowiada o tych, którzy również byli inni, a to niesie ze sobą pewien tragizm.
Nie jest to powieść o kwiatkach i motylkach. Raczej sprowadza nas ostro do
poziomu rzeczywistości i daje do myślenia. Jak dla mnie spokojnie mogłaby wejść
do kanonu lektur szkolnych w Polsce i to na rzecz jakiejś nudnej książki, która
jest mordęgą dla większości uczniów.
Może
nie jest to powieść idealna, ponieważ w strategicznych momentach rzuca nam się w oczy brak opisowości konkretnych
momentów, co zapewne ma związek z młodym wiekiem autorki, ale ten brak
poetyckości, a wręcz twardy wydźwięk słów, pasuje do tej lektury, a szczególnie
do jej głównego bohatera, który nie ukończył jeszcze czternastu lat.
Bardzo mnie cieszyło, że pomimo brutalności niektórych zdarzeń, wcale jej nie odczuwaliśmy. Podobnie było z wulgarnością, bo pomimo tego, że tu była, ani razu nie byliśmy świadkiem jawnego bluzgania.
Bardzo mnie cieszyło, że pomimo brutalności niektórych zdarzeń, wcale jej nie odczuwaliśmy. Podobnie było z wulgarnością, bo pomimo tego, że tu była, ani razu nie byliśmy świadkiem jawnego bluzgania.
Stąd
emanuje dziwnie młodzieńcza siła. Mogę się tylko domyślać, że młoda Hinton
chciała pokazać światu, tak samo jak Kucyk, że wszyscy jesteśmy tacy sami i
niczym się od siebie nie różnimy.
PRAWDZIWI, BOHATERSCY
OUTSIDERZY…
Możemy
się domyślać, kim byli tytułowi outsiderzy. Moim zdaniem można pojąć ich
dwojako – jako cały gang, a także jako dwóch chłopców, którzy należeli do tego
gangu, a jednak nieco się od swoich kompanów różnili.
Wiecie
co najbardziej zaintrygowało mnie, gdy tylko otworzyłam książkę? Opis
bohaterów. Autorka zrobiła to w taki ciepły sposób, że nawet największy
kryminał, który latał z kosą po mieście i wielokrotnie był w więzieniu, wydawał
się nam być naszym najlepszym kumplem. Hinton po prostu chciała pokazać, że
wszyscy pomimo swoich wad i zalet jesteśmy ludźmi. I takich ludzi też
dostaliśmy – nie czystych kryminalistów, a osoby, których często życie zmuszało
do radzenia sobie na własne nie zawsze do końca dobre sposoby.
Na
początku nie mogłam przyzwyczaić się do spolszczonego imienia głównego
bohatera, ale rozumiem ten zabieg – w końcu książka jest dla młodszych
czytelników, którzy nie muszą rozumieć, jak dziwnym imieniem jest „Ponyboy”. Dopiero spolszczony Kucyk zyskuje tutaj miano dziwnego imienia, bo doskonale
wiemy, co to takiego jest. Jednak muszę przyznać, że do samego końca nie mogłam
się do tego przyzwyczaić. Kucyk i Oranżada. Dlaczego ich ojciec zrobił im taką
krzywdę? Naprawdę dlatego, że lubił dziwne imiona?
Nasz
główny outsider, czyli Kucyk, to chłopak, przy którym na myśl od razu
przychodzi mi jedno określenie: „niewinny”. Niby pali jak smok i umie się bić,
a jednak jako jeden z niewielu czuje się, jakby był kimś poza gangiem.
Dzieckiem, które wciągnięto w całe to bagno, choć wcale tego nie chciał. Oprócz
tego, że Kucyk należy do Bażantów, jest też bardzo mądrym chłopcem, który
dobrze się uczy i osiąga dobre wyniki w biegach. W pewnym momencie nie rozumie
już, po co to wszystko robią. Czuje również niesprawiedliwość tego świata, bo
przecież to Bażanty są z góry spisane na niepowodzenie społeczne. Z jego
perspektywy wszystkie zdarzenia wydają się takie prawdziwe i smutne. Jako
bohatera naprawdę idzie go polubić, choć jednocześnie cały czas widzimy w nim
dziecko, a więc jego dziecięce postępowanie.
Podobnym do niego bohaterem jest Johnny. Naprawdę, tylko o tym ciemnookim chłopcu przeczytałam i od razu chciałam go przytulić do swojej piersi, szpecąc: „Nie bój się, chłopcze, ja cię obronię!”. Przerażony, zamknięty w sobie, cichy i kochany przez cały swój gang. Jak to stwierdził Kucyk: maskotka gangu. Wydaje mi się, że to najbardziej niesprawiedliwie potraktowana przez życie postać. Od początku do końca tragiczna. Johnny był szesnastoletnim przyjacielem Kucyka. Naprawdę dobrze się dogadywali i zawsze stali po swojej stronie. Nie gorzej przedstawiała się reszta bohaterów, choć było ich naprawdę wielu.
Podobnym do niego bohaterem jest Johnny. Naprawdę, tylko o tym ciemnookim chłopcu przeczytałam i od razu chciałam go przytulić do swojej piersi, szpecąc: „Nie bój się, chłopcze, ja cię obronię!”. Przerażony, zamknięty w sobie, cichy i kochany przez cały swój gang. Jak to stwierdził Kucyk: maskotka gangu. Wydaje mi się, że to najbardziej niesprawiedliwie potraktowana przez życie postać. Od początku do końca tragiczna. Johnny był szesnastoletnim przyjacielem Kucyka. Naprawdę dobrze się dogadywali i zawsze stali po swojej stronie. Nie gorzej przedstawiała się reszta bohaterów, choć było ich naprawdę wielu.
Najbardziej
umiłowałam sobie zestawienie trójki braci – Kucyka, Oranżady i Darry’ego. Każdy
z nich był zupełnie inny i łączyły ich zupełnie inne relacje. Oranżada był na
przykład tłukiem, który pozytywnie podchodził jednak do życia, a Darry to ten
chłodny i wymagający, który poświęcił swoje życie rodzinie, starając się zastąpić
reszcie ojca i matkę. Czytając o nich, sama chciałam mieć takich braci.
Bażantów
było dużo, ale chyba jednym z najbardziej znaczących był tutaj Dally – ten największy
kryminał, który jednak miał serce. Wszyscy Bażanci mieli serca i traktowali
siebie nawzajem jak rodzinę, choć nieraz sami strzelili sobie w mordę. Właśnie
ta rodzinność i ciepło otoczone odmiennością tak bardzo mnie wzruszało.
Naprawdę bym się nie obraziła, gdybym spotkała takich Bażantów na ulicy, choć
znając ich, zapewne stosowaliby wymyślne (lub trochę mniej) sposoby na podryw.
Towary
to drugi gang. W przeciwieństwie do tego pierwszego byli bogaczami, którzy uważali
siebie za kogoś lepszego. Czerpali przyjemność z przypadkowego nawiązywania
bójek (szczególnie z Bażantami), ubierania się w drogie ciuchy i piciu do uporu
alkoholu. Sama należąca do tego typu gangu dziewczyna oznajmiła, że trochę
zazdrości Bażantom, ponieważ Towary są w środku chłodni i puści. Te zestawienie
naprawdę robiło wrażenie.
Fabuła w większej mierze opowiada o Kucyku i
Johnnym, którzy pewnego dnia muszą uciekać, ponieważ dokonali pewnej
niewybaczalnej zbrodni. Los jednak sprawia, że mają szansę na odkupienie.
Co
do bohaterów nie mam żadnych zastrzeżeń. Tak samo jak zostali na początku
przedstawieni, tak potem byli również prowadzeni. Ta różnorodność i
charakterystyczne dla każdego cechy były bardzo wyraźne ukazane. Do tej pory mam
przed oczami każdego z nich, choć na początku myślałam, że ogrom bohaterów
sprawi, iż łatwo się pogubię. Otóż nie – wszystkich widzimy w naszej głowie razem, ale też osobno. Przyjaciele i rodzina, która stara się przeżyć w
tym okrutnym świecie. Naprawdę ogromne brawa za stworzenie tak prostych, a
zarazem skomplikowanych postaci.
Podsumowując. Outsiderzy to książka o tych, którzy byli inni i
przez to musieli sobie radzić tak, jak kazało im życie, nawet jeżeli czuli się
niesprawiedliwie przez nie potraktowani. To także książka o tym, jak
przyjaciele mogą w pewnym momencie stać się twoją własną rodziną i jak wiele
potrafią dla ciebie poświęcić, brukając własne imię. Outsiderzy pokazują, że
niczym się między sobą nie różnimy, nawet jeżeli zupełnie inaczej żyjemy, a
płomienne bitwy o to, kto jest lepszy, nie są potrzebne, by to zrozumieć. To
książka z morałem, która zmusi nas do przemyśleń. Pozwoli nam znaleźć w
niesprawiedliwości coś, co uleczy nasze stroskane serca. I o to chyba właśnie
chodziło. Ja na pewno jeszcze nieraz do niej wrócę!
MOJA OCENA:
★★★★★★★★☆☆
STREFA DEMONICZNYCH CYTATÓW:
Może dwa różne światy, w których żyliśmy,
były bliższe, niż nam się zdawało? Mieliśmy przecież to samo słońce…
Czeka grzecznie na półce, ale wcześniej przeczytałam kilka recenzji, które bardzo mnie zaintrygowały :) Nie mogę się doczekać, aż wezmę się za czytanie :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Nie słyszałam o tej książce. Brzmi jednak i teresująco i chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńMam tę pozycję w planach. Po Twojej recenzji może szybciej po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńUniwersalne spojrzenie na poszukiwanie ciepłych więzi, zwłaszcza w młodzieńczym wieku, kiedy kształtują się nasze osobowości, marzenia, hierarchia wartości życiowych. Nie każdy może cieszyć się wsparciem rodziny, a jej brak w pewien sposób rekompensują przyjaźnie i tożsamość grupowa. :)
OdpowiedzUsuńnie widziałam tej książki, a bardzo mnie zianteresowałaś. Będę czytała :)
OdpowiedzUsuńZ Twojego opisu wynika, że to faktycznie mądra i ciepła książka, aczkolwiek trochę mi się skojarzyła z "Chłopcami z Placu Broni" :)
OdpowiedzUsuńCenię takie wyjątkowe pozycje, które wyróżniają się na tle innych :) muszę sięgnąć! :)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tej książce. strasznie mnie zaciekawiłaś. Szykuje się przyjemne zaczytanie
OdpowiedzUsuńNie kojarzyłam tej książki! Dzięki za podsunięcie kolejnej dobrej pozycji! :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie za rzadko czytam literaturę piękną.
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuń