Autor: Marissa Meyer
Przekład: Barbara Kardel-Piątkowska
Tytuł: Bez serca
Tytuł oryginału: Heartless
Seria/Cykl: -
Gatunek: literatura młodzieżowa,
fantastyka
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Ilość stron: 512
Na długo przed tym, zanim została
postrachem Krainy Czarów – niesławna Królowa Kier – była
tylko dziewczyną pragnącą się zakochać.
Catherine jest być może jedną z
najbardziej pożądanych dziewcząt w Krainie Czarów i ulubienicą
jeszcze niezamężnego Króla Kier, ale interesuje ją zgoła co
innego. Ma talent do pieczenia i wraz ze swoją przyjaciółką chce
otworzyć piekarnię, by zaopatrywać Królestwo Kier w przepyszne
placki i inne słodycze. Jednak jej matka uważa, że to
niedopuszczalne dla młodej kobiety, która mogłaby zostać kolejną
Królową.
Na królewskim balu, na którym wszyscy
oczekują, że król oświadczy się Cath, dziewczyna poznaje Jesta,
przystojnego i tajemniczego błazna. Po raz pierwszy czuje, że to
prawdziwe zauroczenie. Ryzykując obrazę Króla i wściekłość
swoich rodziców, Cath i Jest adorują się w tajemnicy.
Cath chce sama decydować o swoim losie i
zakochać się na własnych warunkach. Ale w świecie przenikniętym
przez magię, szaleństwo i potwory, los ma inne plany.
[Opis wydawcy]
Marzenia. Czym one tak właściwie są?
Niespodziewanymi zachciankami, które bezczelnie przenikają przez
nasz umysł, starając się stłamsić rzeczywisty bieg zdarzeń?
Przecież nie ma nic gorszego, niż bawienie się w domysły „co by
było, gdyby...”, kiedy trzeba skupić się na tym, co jest pewne.
A może marzenia są czymś, co jednak ma rację bytu? W końcu
wystarczy sprawić, że słowa przeistoczą się w czyny i pracą
własnych rąk spróbujemy zdobyć to, czego tak bardzo pragniemy. W
końcu nie bez przyczyny istnieje słynne powiedzenie „marzenia się
nie spełniają – marzenia się spełnia!”. Sama Catherine
skłania się ku tej drugiej wersji. Ona i jej przyjaciółka od
wielu lat snują plany wspólnego prowadzenia najbardziej
rozchwytywanej w Królestwie Kier cukierni, zadowalając podniebienia
każdego klienta. Tylko jak otworzyć własną działalność, kiedy
jest się córką wpływowych ludzi, na dodatek dziewczyną, która
wpadła w oko samemu królowi?
KRAINA CZARÓW MLEKIEM I SŁODYCZĄ
PŁYNĄCA... ABY NA PEWNO?
Przy tej książce nietrudno usłyszeć
pieśń ludu żołądka, kiedy Marissa Meyer znęca się nad nami,
zaczynając całą historię w apetyczny sposób. Słodki aromat
wypieków towarzyszył mi już od początku, co w połączeniu z
rozprzestrzeniającą się magiczną mgiełką szybko sprawiło, że
dałam się porwać temu nurtowi. Fabuła rozpędzała się swoim
nienarzuconym rytmem. Czas płynął powoli, leniwie, a przenikająca
między wersami radość wprawiała mnie w pozytywny nastrój. A
dawka tego wszystkiego nabrała sił, kiedy do akcji wkroczył Figiel
(Jest, ale o tym pomówię znacznie później). Wtedy prócz wypieków
zostałam uraczona zalotami. Zalotami, które sprawiały, że nie
wiedziałam, co ze sobą począć. Wpleciona w nie nić żartobliwego
tonu nieraz zmniejszała dawkę cukru (a uwierzcie – czasem mnie
zaczynało mdlić). Prężyła się ona dumnie, niejednokrotnie
skazując na łapczywe łapanie powietrza. W takich chwilach czułam
się jak ryba wyrzucona na brzeg! Co rusz siedziałam z szerokim
uśmiechem na ustach, przez co wielu mogłoby mnie posądzić o
szaleństwo. Tylko... co by to była za książka, gdybyśmy tylko
żyli szczęśliwymi chwilami? Nieautentyczna. A „Bez serca” na
pewno taka nie była. Także chwilami musiałam robić czytelnicze
uniki, kiedy fabuła wysuwała pazury, sponsorując szybsze bicie
serca. Trzeba było wtedy uważać, aby nie wyskoczyło z piersi!
Również miłosne uniesienia musiały zostać stłumione przez
niepewny los Catherine. Postawiona w niezbyt przyjemnej sytuacji,
próbowała znaleźć rozwiązanie problemów. Z każdym kolejnym jej
ruchem było coraz gorzej i gorzej. Nawet nie wiecie, ile razy
złapałam się za głowę, gdy przychodziło poznać wynik jej
wymyślnych eksperymentów... A to jeszcze nie wszystko...
Nie można zapominać o tajemniczym,
krwiożerczym czynniku. Wszelkie adoracje, uczuciowe problemy oraz
wykwintne bale ustępowały miejsca przerażeniu oraz obawom o dalsze
losy Królestwa Kier. Siejący postrach potwór zaszczepił w
mieszkańcach nutkę niepewności, która brzmiała tuż do samego
końca. Szkoda tylko, że już w trakcie lektury wiedziałam, kto
stoi za tym wszystkim stoi i rozwikłanie tej zagadki wywołało u
mnie takie głośne „Meh”. W sumie było wiele takich momentów,
gdzie bez problemu przewidywałam bieg zdarzeń, ale nie można
odmówić Marissie Meyer, że nie umie zaskakiwać. Skłamałabym,
gdybym stwierdziła, że autorka umiała namieszać w głowach, by
koniec końców przedstawić zupełnie inny wynik równania, gdzie
już chciałam się chwalić swoją wiedzą.
Doskonale wiedziałam, że nie mogę
spodziewać się szczęśliwego zakończenia – w końcu miałam do
czynienia z przeszłością samej Królowej Kier. Każdy z nas wie,
że przy niej byłoby to niemożliwe. I gdyby takowe ujrzało światło
dzienne, byłabym w ogromnym szoku. Tylko że nawet bez tego moja
szczęka zaciskała się od powstrzymywanego krzyku. Nie w sensie, że
chciałam donośnie powiedzieć, iż to kpina w żywe oczy, a...
czułam się przerażona. Poziom brutalności, z jakim przyszło mi
się zmierzyć... Po tym, co mnie do tej pory spotykało, wydawał
się wybijać poza skalę, uruchamiając wszelakie alarmy nakazujące
znaleźć schron. Czułam się przesycona strachem. Marissa Meyer
pojechała po całości. I to mnie cieszy.
CO MUSI SIĘ WYDARZYĆ, ABY MIŁA I
UCZYNNA DZIEWCZYNA STAŁA SIĘ POSTRACHEM LUDZI?
Nie da się nie zauważyć, że pieczenie
jest całym światem Catherine. Dziewczyna, gdyby mogła, spędzałaby
całe dnie w kuchni, tworząc pyszne smakołyki lub rozmawiając ze
swoją przyjaciółką na temat otwarcia cukierni. Właśnie –
gdyby mogła. Cath należy do szanowanej rodziny, gdzie ta, starając
się jej zapewnić lepszy byt, sprowadziła na nią tylko
nieszczęście. Nastolatka nie mogła pogodzić się z wolą
rodziców, tylko że... nie umiała się im przeciwstawić. Chociaż
sama na jej miejscu już dawno bym im powiedziała, co o tym
wszystkim myślę, czym skazałabym się na wydziedziczenie, ale w
przypadku Catherine oznaczałoby to, że straciłaby dobre imię.
Wtedy jej wymarzona cukiernia nie byłaby oblegana przez ludzi, bo...
kto by chodził się żywić do „wyklętej świruski”? Tym samym
musiała gryźć się w język i godzić na ich zachcianki. Była po
prostu posłuszną córeczką. Nastawienie dziewczyny zmieniało się
wraz z pogłębiającą się relacją z zamkowym Jokerem. To właśnie
on i silne uczucie do niego sprawiło, że powoli przeciwstawiała
się rodzicom. Figiel nauczył ją cieszenia się chwilą oraz
podejmowania decyzji bez chwili zastanowienia się nad ich
konsekwencjami. Po prostu pokazał jej, czym tak właściwie jest
życie. Niestety wszystko to pryskało jak bańka mydlana, kiedy
przychodziły słynne ograniczenia, przez co wracała do punktu
wyjścia. Bolało to nie tylko mnie, ale również tych, którzy ją
otaczali i kochali. Sam Joker dostawał emocjonalne „liście” w
twarz, kiedy Cath robiła mu nadzieję, by parę sekund po
wspaniałych przygodach wszystko przekreślała. A samo nadejście
tej olbrzymiej zmiany, jaka w niej zaszła wraz z makabryczną
chwilą... Gwałtowna, bolesna, a zarazem piękna i przytłaczająca.
Pełna empatii, posłuszna Catherine pokazała pazury, rozpoczynając
swoją przygodę z tytułem słynnej Królowej Kier.
Nie jestem w stanie ukryć tego, jak
bardzo denerwowali mnie bohaterowie, którzy tutaj występowali.
Markiza Skalistej Zatoki Żółwiowej, a zarazem matka Cath,
niejednokrotnie zalazła mi za skórę. Jej silne naciski na córkę,
aby poślubiła króla, były czystą kpiną. Doskonale rozumiałam,
że to wiązało się z wielką szansą dla niej, jednak mogła
chociaż raz pomyśleć o jej dobru, niżeli nakazywać jej zostania
żoną kogoś, kogo zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. Bo
to, co wyprawiał Król Kier, wołało o pomstę do nieba. Chciało
mi się płakać nad jego lekkomyślnością i zdziecinniałą
ideologią. Naszą krainę atakuje niebezpieczny potwór, który
zabija? Wuj z tym, urządźmy kolejny bal, niech ludzie o tym nie
myślą! Bo rozmyślanie o tym dołowało, a przecież trzeba żyć i
uśmiechać się od ucha do ucha! Zastanawia mnie, jak on właściwie
rządził krajem, skoro nawet proste sprawy sprawiały mu wiele
kłopotów, a co dopiero zapanowanie nad swoimi ludźmi i sprawami
związanymi z mieszkańcami. Za to nie mogę powiedzieć złego słowa
o słynnym Kocie oraz Kapeluszniku, których szczerość oraz odwaga
mi imponowały. Byli uczciwi w tym, co robili i to się wyczuwało z
miejsca. Za to nie wiem, co mam powiedzieć o Mary Ann, służącej
(a zarazem przyjaciółce Cath), bo jak w jednej chwili ubóstwiałam
tę dziewczynę, tak w kolejnej pragnęłam tylko i wyłącznie, aby
zniknęła i nigdy nie wracała. Tym samym mogę śmiało powiedzieć,
że Marissa Meyer umie wykreować doskonałych, wzbudzających
skrajne emocje bohaterów.
PANI GODNOŚĆ? MARISSA MEYER, TAK? I NIE
MYLIĆ ZE STEPHENIE?
To już trochę nudne, kiedy wspominam,
że to nie jest moje pierwsze spotkanie z twórczością danego
autora. Cóż jednak poradzę na to, iż taka prawda, bo Marissę
Meyer (a raczej jej wyobraźnię) poznałam poprzez słynną Sagę
Księżycową. Jestem w niej zakochana, dlatego kiedy Meredith z
bloga Strefa Czytania Obowiązuje Wszędzie ogłosiła Book Tour,
zaryzykowałam ze zgłoszeniem się. Chciałam raz jeszcze spotkać
się z tą autorką i sprawdzić, co tam u jej twórczości słychać.
I po moich dogłębnych badaniach stwierdzam, że z książki na
książkę... jest coraz lepiej! Marissa Meyer ponownie zachwyciła
mnie wykreowanym przez siebie światem, który oczarowuje już od
pierwszej strony. Jej lekkie pióro, umiejętne dobieranie słów
oraz barwne opisy połączyły siły, wyczarowując niesamowitą
historię. Nie da się również ukryć, że wyraźnie podkreśliło,
jak ważne są relacje międzyludzkie i to, aby umieć się
porozumiewać tak, by każda ze stron czuła się równej pozycji. No
i wiadomo: znalazłoby się trochę czynników do poprawy, ale i tak
ubóstwiam ją i wyczekuję jej każdej książki jak głodny pies
miski pełnej jedzenia.
I coś jeszcze...
Nie mam nic do drobnych błędów, które
okazyjnie ujawniają się podczas czytania książek. Wiadomo –
nikt nie jest idealny, co oznacza, że każdemu – prędzej czy
później – podwinie się noga. Wtedy też szczególnie nie zwracam
na nie uwagi. Niestety w przypadku wydawnictwa Papierowy księżyc to
nie pierwszy raz, gdy dostrzegam w wydanych przez nich książkach
błędy interpunkcyjne (brakujące przecinki lub ich obecność w
miejscach, gdzie powinny być kropki, i na odwrót), pozjadane litery
czy też pozmieniane, jakby w trakcie korekty przeszły operację
plastyczną. Również niemałym zaskoczeniem było, kiedy Joker
przedstawił się jako Figiel, chociaż opis wyraźniej wskazywał,
że Catherine spotkała na swojej drodze Jesta. Tak, wiem,
postanowiono skorzystać z tłumaczenia, ale w takim razie po co jego
oryginalne imię w opisie? Konflikt interesów czy ogólne
niedopatrzenie?
Podsumowując, „Bez serca” to przede
wszystkim historia pełna zawirowań miłosnych, bolesnych w
odczuciach zakrętów losu oraz wahań między odwagą a szaleństwem.
Marissa Meyer stworzyła klimatyczny prequel „Alicji w Krainie
Czarów”, który nie tylko pozbawi was tchu i złamie wam serce –
on również je skradnie. W końcu sam tytuł książki to wyraźnie
wskazuje.
MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:
[…] niepotwierdzony niczym optymizm
jest niemądry dla kogoś, kto chciałby uniknąć rozczarowania.
Cath zatrzasnęła książkę, kot ledwo
zdążył zabrać ogon.
– Czy przyszedłeś tu z konkretnego
powodu?
– Cóż, tak, chętnie wypiłbym
filiżankę herbaty. Poproszę taką z dużą ilością śmietanki i
bez herbaty.
Najłatwiej kradnie się coś, jeśli
ktoś daje ci to z własnej woli.
Czym są luksusy, jeśli twoje życie
jest jednym wielkim kłamstwem?
Nadzieja to w końcu sposób na to, aby
niemożliwe stało się możliwe.
Jeszcze nie znam tej książki, ale po przeczytaniu twojej opinii na jej temat myślę sobie, że w sumie warto jej się przyjrzeć. Jestem ciekawa, jak wyglądała Królowa Kier przed transformacją w wielką su** oczami pani Meyer. A nawet księgarnie mają ją w promocyjnej cenie (książkę, żeby nie było), także zapewne na dniach ją sobie zamówię.
OdpowiedzUsuńzapiszę sobie tytuł... może kiedyś uda się przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKsiążka już od jakiegoś czasu czeka u mnie w kolejce, a że tyle dobrego już o niej słyszałam to na pewno będę starała się znaleźć dla niej chwilę czasu. :)
OdpowiedzUsuńBrzmi nieźle... Muszę to sprawdzić! 😉
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że książka może spodobać się mojej młodzieży, chętnie podsunę im ten tytuł pod rozwagę. :)
OdpowiedzUsuńBędę ją miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Od dawna planuję lekturę tej książki, ale nie mam zbytnio czasu :) okładka jest piękna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Nie wiem czemu ale uwielbiam wszelkie modyfikacje i inspiracje Alicją w Krainie Czarów!
OdpowiedzUsuńPowiem jedno - muszę ją mieć. Od dłuższego czasu kusi mnie ta książka, więc chyba czas już się w nią zaopatrzyć i przenieść się w świat baśni :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
https://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2019/01/kirke-madelinemiller-recenzja.html
Czytałam tę książkę już jakiś czas temu. Podobała mi się jednak mi w niej czegoś zabrakło ;)
OdpowiedzUsuńJestem tego ciekawa głównie przez sympatię do "Alicji w Krainie Czarów" :)
OdpowiedzUsuńLubię bśnie, więc może przeczytam :)
OdpowiedzUsuńOd dawna mam ochotę ją przeczytać i mam nadzieję, że mi się to uda :-)
OdpowiedzUsuńFajnie, że tak dobrze oceniłaś, bo mam w planach i liczę na świetną lekturę :)
OdpowiedzUsuńOd dawna mam za postanowienie nadrobić książki Marissy Meyer bo to zdecydowanie moje klimaty. "Królowa kier" nie jest inna. Zdecydowanie muszę po nią sięgnąć w najbliższym czasie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com