Autor: Joanne Ramos
Przekład:
Grażyna Woźniak
Tytuł:
Farma
Tytuł
oryg.: The Farm
Seria/Cykl:
-
Gatunek:
thriller
Wydawnictwo:
Otwarte
Liczba
stron: 392
BOOK
TOUR: ksiazka.w.pigulce
Luksusowy
ośrodek położony wśród lasów oferuje wszelkie udogodnienia:
organiczne posiłki, osobistych trenerów, codzienne masaże –
wszystko bez ograniczeń. A w dodatku za dziewięciomiesięczny pobyt
tam zostaniesz hojnie wynagrodzona.
Haczyk?
Przez
ten czas nie wolno ci stamtąd odejść, będziesz nieustannie
obserwowana i odcięta od dotychczasowego życia.
Twój
jedyny cel to wyprodukowanie idealnego dziecka.
Witaj
na Farmie!
Jane
desperacko walczy o lepsze życie. Jest zachwycona, gdy przechodzi
ostrą selekcję na surogatkę. Jednak kiedy zauważa, że jest
traktowana jak przedmiot, kiedy jej psychika nie wytrzymuje ciągłej
kontroli, a szukanie wsparcia nie daje efektów, zadaje sobie pytanie
o granice koszmaru, który wybrała.
[Opis
wydawcy]
Życie na obczyźnie, choć dla wielu
jest możliwością ucieczki od narastających problemów, nie dla
każdego należy do najłatwiejszych zadań. Z dala od bliskich, na
dodatek w miejscu, gdzie wszystko jest nowe, brzmi jak wyzwanie. A
jeszcze trzeba wiedzieć, gdzie podążyć, by zacumować swoją
„łódź” na dłużej, nie martwiąc się o to, czy bieda spojrzy
nam raz jeszcze w oczy. Tym samym zdarza nam się popełniać błędy.
Skuszeni perspektywą dobrego zarobku, nieraz nie zastanawiamy się,
na czym tak właściwie będzie wyglądać nasza praca lub – co
gorsza – czy faktycznie jest tak, jak o niej opowiadano… A wtedy
pojawia się pytanie: Czy emigranci posiadają jeszcze jakiekolwiek
prawa?
TWOIM ZADANIEM JEST URODZENIE KLIENTOWI
ZDROWEGO, SILNEGO DZIECKA. I JUŻ ZADBAMY O TO, BYŚ NICZEGO NIE ZJE…
MOŻE UDAMY SIĘ NA MASAŻ? DOBRZE CI TO ZROBI.
Nastawiona na wejście z buta do Ośrodka
Złociste Dęby, gdzie właśnie – jak przeczuwałam – miała
toczyć się cała fabuła, nawet nie pomyślałam, iż pani Joanne
Ramos postanowi jeszcze chwilę przetrzymać mnie w niepewności.
Niczym skrupulatna nauczycielka, pozwoliła mi poznać bohaterów od
zupełnie innej strony. Odkryć, jak desperacja prowadzi ich właśnie
w kierunku (teoretycznie) pracy jak ze snów. No bo cóż dziwnego
jest w urodzeniu komuś dziecka za pieniądze? W końcu zawód
surogatki nie jest czymś nieznanym, a kiedy jeszcze istnieje
zapewnienie dogodnych warunków... Dlatego też Jane – pomimo
początkowych obaw – postanowiła zaryzykować. Pozostawiając
kuzynce pod opieką kilkumiesięczne dziecko, oddała się w ręce
specjalistów, co wkrótce miało się okazać największym błędem
pośród tych, jakie dotąd popełniła.
Nie powiem – sama chętnie bym
skorzystała z wygód, jakie oferowano przyszłym mamom. Całodobowa
opieka, wygody w postaci masażów czy odżywczych posiłków… to
tylko nieliczne pozytywne aspekty przebywania w Złocistych Dębach.
Dopiero z czasem zauważa się ciemne strony tamtej „organizacji”.
Bohaterka i jej towarzyszki tylko pozornie mogły czuć się wolne,
kiedy wszędobylskie kamery obserwowały każdy ich ruch. Przyszłe
mamy musiały wypełniać swoje codzienne obowiązki, będąc
posłusznymi, bo inaczej czekały je przykre konsekwencje. Również
wkradały się tam liczne manipulacje. Obie strony kombinowały, ile
wlezie, starając się przechytrzyć przeciwników zagrywkami. Sama
nieraz łapałam się na tym, że dawałam się wkręcić. Kiedy
czułam się już pewna, nagle pojawiało się coś, co zmieniało
postać rzeczy, a ja zostałam w szoku. Bo choć zdarzało mi się co
nieco przewidzieć, to i tak autorka naszpikowała „Farmę”
niespodziewanymi zwrotami akcji. Nie mogę jednak przymknąć oczu na
to, co tak właściwie chciała nam pokazać. Pani Joanne Ramos
ukazała nam rzeczywistość, gdzie kobiety, chcące zadbać o
ubezpieczenie rodziny, są gotowe wyrzec się swych praw. Dobrowolnie
oddają ciała, przeistaczając się w żywe, naturalne inkubatory.
Tracą nad nimi kontrolę, będąc więźniarkami tych, którzy
obiecali im pomóc. A to może doprowadzić do obłędu, a co za tym
idzie – zgubieniu własnej tożsamości.
Czy znajdę w „Farmie” coś, co mnie
rozczarowało? Ciężko to mówić, ale… tak. O jednym szczególe
wspomnę, gdy dotrę do omówienia pióra autorki, a teraz zajmę się
zakończeniem, które było dość słabe. Po takich atrakcjach,
jakie mi zostały zapewnione, liczyłam na wybuch takiej bomby, że
przez tygodnie nie mogłabym się pozbierać, a tutaj coś takiego.
Szczerze mówiąc, miałam nieodparte wrażenie, jakby autorce
wyczerpały się zapasy i sięgnęła po zimne ognie, które nawet
się nie odpaliły. A szkoda, bo był potencjał.
MOŻESZ CHCIEĆ WALCZYĆ, ALE CZY JEST W
TYM JAKIKOLWIEK SENS?
Co tu kryć – Jane nie należy do moich
ulubionych bohaterek. Szanuję ją za to, że pomimo tylu kopniaków,
jakie los wymierzył w jej tyłek, nadal odnajdywała w sobie siłę
na walkę dla swojej córeczki. To właśnie mała Amalia pomagała
jej zwalczać ciemność, jaka toczyła się wokół niej. Dla niej
postanowiła zaryzykować i zamieszkać w ośrodku, gdzie po
zakończeniu zlecenia miała otrzymać coś, co mogłoby im obu
zapewnić przyszłość. Tyle że kiedy sprawa nie dotyczyła jej
córeczki, czułam, że kobieta jest wiecznie nieobecna lub wycofana.
Dotarcie do niej przypominało rozczesywanie kołtunów, gdzie
niekiedy lepiej po prostu odpuścić i pozwolić je sobie ściąć,
gdzie tutaj wiązało się to z zostawieniem Jane samej sobie. Już
więcej werwy było w jej kuzynce, Ate, która również poświęciła
się dla rodziny. Aby zapewnić lepszy byt dzieciom, wyjechała z
kraju i łapała się każdej pracy, byle tylko jak najdłużej się
utrzymać i nie wrócić z podkulonym ogonem. Bywała surowa oraz
miewała drastyczne metody wychowawcze, ale i tak było w niej więcej
życia. Również inne bohaterki nie cierpiały na odrętwienie.
Reagan, Mae czy Lisa – choć różniły się od siebie, każda
wyznawała różne wartości, napędzały one lawinę zdarzeń, przez
co nie czułam się znużona. Naprawdę, bo gdyby poświęcono całą
„Farmę” Jane, na pewno książka zyskałaby status dobrego
środka nasennego.
Zdarza(ło) wam się dopisywać multum
całkiem zbędnych słów, aby wypracowanie zawierało ich minimalną
liczbę? Zgaduję, że gaduły nie mają (lub nie miały) z tym
problemu, bo przekraczają tę granicę, ale inni? Na bank tak było!
I właśnie tak chyba działała autorka. Pani Joanne Ramos miewała
słowotok, gdzie przy płynnej akcji pojawiały się zatory. Zdarzało
się, że skupiała uwagę na zbędnych czynnościach, jakby
próbowała nadać im najwyższą rangę. Naprawdę, wymienianie krok
po kroku tego, co się robi przy zmianie pieluchy dziecka nie jest
czymś, o czym tutaj chciałam czytać. Pomijając już to, uważam,
że autorka się spisała. Nie jest idealnie, przydałoby się zrobić
kilka szlifów, ale pomysł na historię jest jak najbardziej dobry.
Aktualny, a zarazem ponadczasowy. Skłaniający do refleksji.
Podsumowując. „Farma” nie jest łatwą
lekturą. Poruszony tam aspekt utraty kontroli nad własnym życiem i
ciałem nie tylko szokuje, ale również sprawia, że stajemy się
bardziej wyczuleni na świadomość własnego „ja”. Na nowo
postrzegamy, iż za żadne pieniądze nie powinniśmy stawać się
czyjąś własnością. Zabawką, która – gdy przestanie być
potrzebna – zostaje wyrzucona do kąta. Ta książka to donośny
krzyk, byśmy nigdy nie pozwolili nikomu na przekraczanie granic. I
może nie zawsze zjadliwa, przy odrobinie cierpliwości zapewni
również multum innych wrażeń.
MOJA OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆
Miałam tę książkę z biblioteki i powiem Ci, że nie dałam rady przez nią przejść. Może kiedyś jeszcze do niej wrócę ;)
OdpowiedzUsuńNie, to raczej nie jest pozycja dla mnie.
OdpowiedzUsuńSzczerz mówiąc, zaintrygowałaś mnie tym tytułem :)
OdpowiedzUsuńZ ogromną przyjemnością ją przeczytam :)
Pozdrawiam gorąco!
Właściwie jestem jej trochę ciekawa
OdpowiedzUsuńMyślę, że w czasach, kiedy znów próbuje się ograniczać podstawowe ludzkie wolności, taka książka może pomóc zrozumieć, że mimo wszystko jesteśmy wolnymi ludźmi
OdpowiedzUsuńTematyka trochę skojarzyła mi się z tym, co robił Mengele kobietom, żeby rodziły aryjskie dzieci. Tylko, że ja mam rąbnięte czasami skojarzenia. ;)
OdpowiedzUsuńOd momentu wydania książki mam ją w planach ze względu na temat i nawet pomimo kilku niedociągnięć dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńNiestety nie mam na tą książkę najmniejszej ochoty. Poza tym czytałam kilka negatywnych opinii, więc tym bardziej nie zaryzykuje.
OdpowiedzUsuń