Scenariusz: Allison Schroeder
Tytuł: Kraina Lodu II
Tytuł oryg.: Frozen II
Gatunek: animacja, familijny, przygodowy
Premiera: 22.11.2019 (Polska) 7.11.2019 (świat)
Królestwo Arendelle zostaje zaatakowane przez nieznane siły natury, które nawołują królową zwodniczą pieśnią. Elsa, Anna, Kristoff, Olaf i Sven wyruszają we wspólną podróż do Zaklętej Puszczy, o której siostry słyszały tylko z opowieści rodziców, aby uratować swoje ukochane królestwo. To tutaj okaże się, że przeszłość nie była taka, jak zawsze sądzili, a Arendelle najwyraźniej musi zapłacić za wyrządzone krzywdy.
[Opis własny, stworzony przez Marlu]
Marlena Marlu: Świat głośno ostatnio trąbił o premierze Krainy Lodu II.
Gdzie nie pójdziemy, widujemy twarze głównych bohaterek, czyli Elsy i Anny, to
na produktach spożywczych, to w postaci plakatów czy innych gadżetów
dedykowanych tej serii. Nie ma chyba osoby, która nie wiedziałaby, czym jest Kraina
Lodu, chyba że jest daleko odsunięta od popkulturowych spraw. Czym ten
fenomen jest poparty? Zapewne tym, że to najpopularniejsza i najbardziej
dochodowa animacja Walt Disney, jaka kiedykolwiek powstała. Nic więc dziwnego,
że twórcy pracowali nad drugą częścią aż sześć lat! Czy dorównuje ona swojemu
poprzednikowi? Cóż, to póki co pozostanie kwestią sporną, ponieważ wszystko
zależy od gustów, my możemy wam jednak potwierdzić, że Kraina Lodu II na
pewno ma nieco… inny klimat, i może właśnie dlatego zbiera takie słowa krytyki.
Nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy miałam po
raz pierwszy styczność z tą animacją. Na pewno nie było to w roku 2013, czyli
od razu po premierze, bo nawet nie wiedziałam, że istnieje taka bajka. Wydaje
mi się, że wszystko zaczęło się od piosenki Mam tę moc. Ktoś mi ją
kiedyś puścił na YouTube, a ja bezpowrotnie przepadłam. Od tamtego czasu bajkę
oglądałam minimum dziesięć razy, aż w końcu mi się znudziła, jednak kiedy
dowiedziałam się, że premiera dwójki będzie miała miejsce już w 2019 roku,
fascynacja łączona z oczekiwaniem powróciła. Aktualnie byłam już w kinie trzy
razy. Pierwszy raz zaraz po premierze, a drugi właśnie z Olą, ponieważ bilet na
Frozen II był dla niej prezentem urodzinowym, który miała odebrać,
przyjeżdżając do Wrocławia. Okazuje się, że zdania mamy bardzo podobne, jeżeli
chodzi o niedociągnięcia i błędy, za to na pewno mamy zupełnie inny pogląd na
całość.
Aleksandra: Ja również
nie widziałam Krainy Lodu zaraz po jej premierze. Wtedy jedynie miałam
styczność z fragmentami tej animacji (wliczając w to piosenki). Całość
obejrzałam dopiero w dniu, gdy pewna stacja telewizyjna postanowiła ją
wyemitować. Usiadłam wtedy przed małym ekranem, czekając na coś, co już było mi
znane, a tu niespodzianka! Kraina Lodu wyróżniała się na tle innych
produkcji Disneya. Czułam od niej chęć odkrycia dalszych dróg, które – na
szczęście – zostały odnalezione. Historia Elsy i Anny porusza nawet najbardziej
stwardniałe serca. Udowadnia, że nie zawsze trzeba opierać się na miłości
księżniczki z jakimś chłystkiem, co to pojawia się znikąd i od razu oddaje
serce lubej. Daje do zrozumienia dzieciom, że szacunek oraz oddanie rodzinie
nie są czymś, czego powinniśmy się wstydzić. Pielęgnacja tych uczuć,
niezależnie od kryzysów, może nieść wiele piękna. Dlatego nie dziwię się, że
ludzie ją pokochali...
Dobrze, koniec o pierwszej części, bo to nie o
niej miałyśmy tutaj mówić. Dlatego zamrażam wątek, aby rozpocząć ten o
Krainie Lodu II.
FABUŁA, CZYLI ILE MOŻNA UPCHNĄĆ MROŻONEK W ZAMRAŻARCE?
Aleksandra: Podobało mi
się, że w Krainie Lodu II twórcy dalej stawiali na siostrzaną więź.
Dziewczęta, po ciężkich chwilach, jeszcze bardziej zbliżyły się do siebie, co
wyraźnie widać. No, ale – wiadomo – wszystko, co cudowne, musiało zostać
strącone z wieży, by ustąpić miejsca kolejnym komplikacjom. Komplikacjom, które
miały w sobie wiele potencjału. Im głębiej się w nie wnikało, tym więcej
odnajdywało się odpowiedzi na pytania, jakie mnożyły się od premiery pierwszej
części. Sama nieraz zastanawiałam się, ile prawdy kryje się w fanowskich
teoriach, dlatego ten element był dla mnie niczym dokładka domowej roboty
karpatki (uwielbiam karpatkę!). Zabolało jednak jedno: mglistość fabuły.
Jak sama zauważyłaś podczas naszej prywatnej
rozmowy, niekiedy człowiek mógł się pogubić. Kiedy wydawało się, że jesteśmy na
bieżąco, pojawiał się zwrot akcji, przy którym odczuwało się dezorientację.
Wydaje mi się, że twórcy tej animacji pragnęli ulokować tutaj wiele heroicznych
scen, by podkreślić wyjątkowość sióstr. Pokazać, że kobiety aż tak nie
potrzebują męskiego wsparcia, by móc uratować Arendelle od niebezpieczeństwa,
jakie jest silnie związane z samą królową. A to wprowadziło chaos.
Marlena Marlu: Dla mnie
feminizm nie był tutaj aż tak silnie ukazany. Mam po prostu wrażenie, że twórcy
rzeczywiście chcieli się bardziej skupić na tych dwóch głównych postaciach,
żeby jak najwięcej z nich wycisnąć, reszcie dając jakieś mniejsze, mało
znaczące role. I rzeczywiście, jeżeli chodzi o Elsę i Annę, sprawa została
perfekcyjnie przedstawiona. Sam pomysł na historię związaną z rodzicami sióstr,
a także powiązanie jej z siłami natury, bardzo mi się podobał. To jedna z
najmocniejszych, moim zdaniem, zalet tej części. Zamysł fabularny był naprawdę
dobry, szczególnie jeżeli opieraliśmy się o niewyjaśnione dotąd w przeszłości
zdarzenia. Pamiętam, że po premierze pierwszej części Internet aż huczał od
opinii ludzi na temat tego, jakimi to złymi rodzicami nie byli król i królowa
Arendel, ponieważ nakazali Elsie ukrywać swoje moce, tym samym zamykając wszystkie
wejścia do zamku. Disney znalazł jednak z tej opinii małą drogę ucieczki, bo
nagle się okazało, że Agnarr i Iduna mieli jakiś mniejszy lub większy powód,
aby właśnie w taki sposób potraktować swoje córki. Jak się okazało,
najzwyczajniej w świecie chcieli je chronić przed tym, o czym miały się
dowiedzieć dopiero kilkanaście lat później (dla nas w Krainie Lodu II).
Początek animacji jest niezwykle urokliwy, bo
oto dostajemy wspomnienie z dzieciństwa Elsy i Anny, a także wprowadzenie
dotyczące legendy o Zaklętej Puszczy, która jest punktem wyjściowym do
późniejszych dziejów fabularnych. Do tego wszystkiego dołącza kołysanka Iduny
i… mamy idealne wprowadzenie do animacji, która daje nam nadzieję na to, że
będzie jeszcze lepsza niż pierwsza część! Wszystko zaczyna się komplikować w
momencie, kiedy bohaterzy rzeczywiście trafiają do tej Zaklętej Puszczy. Stała
się tu dziwna rzecz. Jakieś pomieszanie z poplątaniem. Nagle chciano upchnąć w
jednym miejscu zbyt wiele wątków. Tu ogień, tu orkan, piosenka Olafa, która
pojawia się tak naprawdę znienacka, tu zaczarowani ludzie, tu nagle wyskakuje
urocza salamandra, za chwilę skalne potwory, spokój, krótkie zapoznanie z
nowymi postaciami, które praktycznie nie miały nic ambitnego do powiedzenia…
Wydaje mi się, że to właśnie w tym momencie fabuła stała się mglista i
zatraciliśmy gdzieś ten klimatyczny wątek główny. Wciąż zadaję sobie pytanie:
po co była ta salamandra? A potem sama znajduję na nie odpowiedź: bo dzieci się
nią zachwycały (fabuła była na tyle poważna, że początkowo wiele z nich po
prostu się nudziło i kompletnie nie rozumiało, o co chodzi), a merchandising
mógł ruszyć do akcji... Nie sądzisz, że dużo było tutaj marketingowych zagrań?
W pierwszej części, tak mi się przynajmniej wydaje, nie było ich aż tak dużo.
źródło |
Aleksandra: Nic ci się
nie wydaje. Przy pierwszej części rynek zalała fala zabawek, przyborów
szkolnych, ubrań, akcesoriów domowych i innych cudowności (ku uciesze dzieci i
rozpaczy rodziców), jednak ich producenci mieli pewne ograniczenia. No bo odejście
od oryginalnych wzorców byłoby strzałem w kolano, gdyż nikt nie chciałby
posiadać „podróbek”. Przy Krainie Lodu II zostało to… „naprawione”? Elsa
i Anna odkryły, że w ich szafach nie wiszą identyczne zestawy ubrań, a fryzurę
można od czasu do czasu zmienić, co zaowocowało nowymi stylizacjami. A to
sprawiło, że twórcze hieny, chętne zarobić grube pieniądze, już wywęszyły w tym
niezły interes. Sama widziałam, ileż to przeróżnych lalek da się zakupić.
Sklepowe półki aż uginają się pod ich ciężarem, zabierając miejsce innym
zabawkom. A gdyby jeszcze posiadały jakiekolwiek ubrania na zmianę, ale nie!
Żeby mieć różne „oblicza” dziewcząt, trzeba liczyć się z utratą oszczędności. I
to sporych, bo ceny potrafią zmrozić. Brrr...
Marlena Marlu: O, tak. Ja
sama na każdym kroku widuję lalki w różnych wersjach ubioru. Co jest najlepsze,
ja sama dałam się na to złapać! Bo nagle chciałam mieć figurkę Funko Pop!
z Elsą w konkretnej stylizacji! Niestety nie znalazłam takiej, gdzie miała
piękną, białą sukienkę, która przypominała skrzydła ważki, a do tego
rozpuszczone włosy. Marketing działa? Działa! Ale to chyba nic dziwnego przy
takich produkcjach.
Powracając do fabuły. Była jeszcze jedna rzecz,
która aż nadto rzucała mi się w oczy. Manipulowanie akcją w taki sposób, aby
wszystko wydawało się oczywiste i racjonalne, kiedy takie w rzeczywistości nie
było. Pojawiła się na końcu pewna decyzja, którą podjęła Anna. Razem z Olą
miałyśmy w tym momencie reakcję w stylu: jak ona na to wpadła? Oczywiście my
wiemy, że to dziewczyna, która działa często bezmyślnie, pod wpływem impulsu,
ale czy była aż na tyle bezmyślna, aby podjąć takie ryzyko? I to na dodatek na
podstawie chwiejnych, wyrwanych z kontekstu przekazów? Nie, ja tego nie kupuję.
Pojawił się też pewien śmieszny element, który można uznać za błąd. Porucznik
Mattias powiedział do sióstr, że “są podobne do rodziców”. Zapaliła się w tym
momencie w mojej głowie czerwona lampka. Halo. On nigdy nie poznał matki
dziewcząt, ponieważ został uwięziony w Puszczy, więc skąd niby to wiedział? 1:0
dla nas, Disney!
Aleksandra: Tak byli
rozochoceni stworzeniem tej części, że wiele rzeczy im umykało. Zadbali o sferę
biznesową, traktując po macoszemu tak istotne sprawy. Za to jak im się udawało
psuć klimatyczne momenty! Robili to z takim wyrachowaniem, że aż bolały zęby od
zaciskania ich z nerwów. Przykład? Przeplatanie dramatycznych chwil z
humorystycznymi. Fakt, czasami takowych trzeba, by rozluźnić atmosferę i nie
przeciążać umysłów widzów, ale w tym przypadku Disney pojechał po bandzie. Tutaj
przeżywałyśmy ciężkie chwile Elsy i Anny, czułyśmy, jak targają nimi sprzeczne
emocje, gdzie nagle wyskakuje musical (na dodatek ironiczny) Kristoffa.
Przepraszam – Krzyśka. W porządku, chłopakowi należało się słynne pięć minut,
ale nie można było ich wręczyć wtedy, gdy człowiek prawie schodził na zawał od
nadmiaru wrażeń? Chyba że w ten sposób chcieli jeszcze bardziej podkreślić, iż
sama kreacja bohaterów wyraźnie ucierpiała...
ŻONĄ MIAŁAŚ BYĆ, MIAŁ BYĆ ŚLUB I… BAŁWANY TEŻ
Marlena Marlu: Jak już wcześniej
wspominałyśmy, historii Elsy i Anny nie mamy nic do zarzucenia. Ja tam się
nawet cieszę, że tym razem pokazano nam więcej starszej siostry niż młodszej, a
tym samym zagłębiono się w jej „bycie inną od wszystkich”, które ostatecznie
zyskało swoje idealne, nie tak znowu do przewidzenia zakończenie. Disney ładnie
tutaj przekabacił wartość, która polega na tym, że każdy z nas musi podążyć w
końcu własną drogą. Anna również była w tej części sobą, ale taką podwójnie
irytującą, bezmyślną i impulsywną wersją siebie, która nie dość, że matkowała
na każdym kroku Elsie, to jeszcze grała stereotypową kobietę, chwytającą się
każdego słówka wypowiedzianego przez jej ukochanego, aby tylko rozpocząć
kłótnie. Jeżeli Anna w pierwszej części była dla mnie obojętna, tak tutaj
nieraz musiałam się powstrzymać, aby nie rzucić w ekran popcornem
(powstrzymywał mnie fakt, że wydałam na niego trochę pieniędzy).
Aleksandra: Oj tak,
zachowanie Anny przechodziło ludzkie pojęcie! Pomyślałby kto, że zgrywała tą
mądrzejszą, wiecznie prawiącą morały starszej siostrze. Kiedy tylko pojawiała
się na ekranie, pragnęłam wbić się w niego, stanąć naprzeciw rudowłosej i
dosadnie jej pokazać, iż przegina! No, ale przynajmniej miała trochę do roboty,
a nie jak jej ukochany Kristoff/Krzysztof. Jak w Krainie Lodu jego
obecność napędzała fabułę, tak tutaj jego jedynym celem było… oświadczenie się
Annie. Serio? Czy ten bohater nie zasługiwał na więcej? Czy ta kwestia miała
rangę priorytetową, by chłopak myślał tylko o tym, nieraz robiąc z siebie totalnego
kretyna?
Marlena Marlu: Tym samym
nie mam pojęcia, po co była tutaj jego piosenka. Owszem, Którą wybrać z dróg
(oryg.: Lost in the Woods), jeżeli nie patrzeć już na moment, w którym
się pojawiła i jak się miała do fabuły, wizualnie nawiązywała mocno do dobrze
nam znanej, zagranicznej muzyki z lat 70-80. Można nawet było łatwo wyłapać
sceny z teledysku Bohemian Rhapsody. Naprawdę dobrze się ją oglądało,
jednak gdyby jeszcze Kristoff miał bardziej znaczącą rolę w tej części,
brzmiałoby to lepiej.
Ciekawą postacią w Krainie Lodu II był
Olaf. Może nie miał żadnego pięknego tekstu w stylu: „Bo dla niektórych warto
się roztopić”, ale raczył nas zabawnymi wypowiedziami na każdym kroku. Na
początku nie byłam co do niego pozytywnie nastawiona. Już podczas podróży do
Zaklętej Puszczy przypominał mi takie denerwujące dziecko, które zadaje dużo
pytań, jest niecierpliwe i lubi mówić głupoty. Z drugiej strony… Olaf miał w
sobie jakąś bałwanią inteligencję, powiedziałabym, że wręcz egzystencjalną.
Jego ciekawostki niekiedy przydawały się nawet Elsie i Annie – choćby moment, w
którym mówi, że pamięć ma wodę (to był w ogóle piekielnie dobry pomysł, który
Disney pięknie ubrał w obrazy). No i co najważniejsze, potrafił rozbawić
publiczność i rozczulić dzieci, czyli w sumie u Olafa nic się nie zmieniło. Za
najzabawniejszą scenę, którą mogłabym odtwarzać godzinami, uważam tę, w której
Olaf streszczał fabułę pierwszej części mieszkańcom Puszczy. Sala wręcz ryczała
ze śmiechu!
źródło |
Aleksandra: Oj tak. W
tym momencie na tyle mnie rozczulił, że wybaczyłam mu to, jak wcześniej (czy
później) mnie irytował swoim zachowaniem. Hej… Czy nasz uroczy bałwanek
troszeczkę nie przypominał Osła ze Shreka? Nawet ta sytuacja z podróżą
ekipy jest idealnym tego przykładem!
Skoro już poniekąd omówiłyśmy głównych
bohaterów, czas na drugoplanowych, a raczej na – nie bójmy się tego powiedzieć
– zapychaczy fabularnych. Nie wyróżniali się niczym szczególnym, co chyba było
naumyślnym zabiegiem, by podkreślić, że Elsa, Anna i reszta zgrai jest
najważniejsza i nikt nie powinien strącać ich ze sceny. A to sprawiło, że
minęło zaledwie kilka tygodni od obejrzenia przeze mnie Krainy Lodu II,
a ja już nie pamiętam ich imion. Chociaż czekajcie… Nawet podczas seansu
zdążyłam je zapomnieć, co może znaczyć o braku pomysłu na nich. Dobrze, coś tam
wnosili do fabuły, mieli w niej jakiś udział, ale był on na tyle skromny, że
nikt by nie zauważył ich braku. No, poza porucznikiem, bo akurat na jego
kreację nie możemy narzekać, prawda?
Marlena Marlu: Porucznik
chyba jako jedyna postać z tych drugoplanowych został potraktowany troszeczkę
bardziej rozwojowo. Dobrze, wciąż nie możemy dużo o nim powiedzieć, ale
przynajmniej wiemy, że był wierny swojemu państwu, a więc i władcy, że posiadał
jakąś tam ukochaną, no i miał swoją scenę z Anną, której rzucił naprawdę cennym
morałem życiowym. Wciąż uważam, że można go było bardziej rozwinąć jako postać,
bo zapowiadał się naprawdę dobrze, ale cóż, widocznie film musiał zmieścić się
w określonej ramie czasowej...
Pozwolę sobie jeszcze wrócić do reszty postaci
drugoplanowych, aby pokrótce je opisać. Mamy tutaj przywódczynię Northuldrii,
której jedyną rolą jest kłócenie się z generałem i odpowiedzenie Krzysiowi,
gdzie znajduje się jego luba, a także dwoje młodych ludzi, o których kompletnie
nic nie możemy powiedzieć (mieli swoje krótkie sceny z udziałem głównych
bohaterów). Nie zgodzę się tutaj, że zostali oni tak potraktowani, ponieważ to
Elsa, Anna i spółka mieli zostać tutaj wywyższeni. Wydaje mi się, że Disneyowi
po prostu zabrakło czasu, a może i pomysłu, na przedstawienie ich w pełnej
krasie. Oni tutaj byli po prostu tłem, które uznano za konieczne, aby pokazać,
że ta Zaklęta Puszcza jakoś funkcjonuje.
Aleksandra: Dobrze,
może za bardzo pojechałam przy tym podkreśleniu ważności głównych postaci,
jednak nic nie poradzę na to, iż tak właśnie to odczuwałam, ale twój argument
wydaje mi się bardziej trafny! Bo nawet wcześniej uzgodniłyśmy, że poruszono
tutaj tyle wątków, że twórcy zaczynali się gubić, przez co wiele czynników na
tym ucierpiało. No ale znaleźli czas na wprowadzenie ognistej salamandry,
której jedynym zadaniem było… zachwycić dzieci? Przypominający sfilcowaną
wersję Szczerbatka z Jak wytresować smoka? (nawet jego mimika pyszczka
zdawała się być istną kopią!) rozczulał swym urokiem i nic poza tym.
źródło |
NIE KAŻDA KOSTKA
LODU MA TEN SAM BAJKOWY KSZTAŁT...
Marlena Marlu: W Krainie
Lodu II istnieją dwie sfery, które można uznać za naprawdę dobrze
przedstawione. Po pierwsze – intertekstualność, czyli nawiązywanie w filmie do
innych tekstów kulturowych. Druga część Frozen jest nimi wypełniona po
brzegi, co daje dodatkową satysfakcję z odbioru. Najpiękniejsze jest chyba to,
że Disney sam nawiązuje do własnych produkcji, a nawet je krytykuje! To tylko
świadczy o ich lekkim podejściu do tego, co już było, a także do tego, że od
2013 roku wiele się w świecie animacji zmieniło! Już wcześniej wspominałam o
scenie, w której Olaf streszcza pierwszą część Krainy Lodu, co jest naprawdę
dobrze, śmiesznie i ironicznie przedstawione. W głowie mam również nawiązanie
do Elsy, która we wspomnieniach spotyka własną wersję siebie, śpiewającą Mam
tę moc (ang. Let it go) i wygląda na zażenowaną. Znajduje się tu
również lekkie nawiązanie do logo Walt Disneya – na samym początku, kiedy
wszyscy grają w kalambury, Olaf przez moment wygląda jak Myszka Miki. W sieci
wyczytałam również (tego już nie zanotowałam sama), że kiedy Elsa czaruje, w
górze pojawia się głowa Myszki Micky. Dodatkowo te liczne nawiązania do
popkultury (jak np. wcześniej wspomniana piosenka Kristoffa, która zawiera w
sobie kadry nie tylko z Bohemian Rhapsody, ale również z innych
teledysków). Tu przypominam sobie scenę z młodym królem Arendelle, który
opowiada swojej lubej, że „czyta bajki jakiegoś Duńczyka”, co jest oczywistym
nawiązaniem do Hansa Christiana Andersena, który napisał Królową śniegu,
a to właśnie na niej opiera się Kraina Lodu.
Aleksandra: Skoro
ponownie wspomniałaś o piosence Krzysia, to ja przypomnę o nawiązaniach do
innych filmów animowanych. Pamiętacie słynne powiedzenie Osła „Daleko
jeszcze?”, kiedy to wraz ze Shrekiem i Fioną podążali w stronę
Zasiedmiogórogrodu? Coś podobnego można przeżyć przy podróży bohaterów, kiedy
to Olaf robi swoje małe „przedstawienie”.
Marlena Marlu: Być
może wiele z tych nawiązań to nasze własne spostrzeżenia, które nie do końca
muszą być trafne, ale wydaje mi się, że jednak ta powtarzalność, a więc
przywoływanie postaci i sytuacji, które dobrze znamy, dostarczają jakąś taką
ciepłotę podczas oglądania, poza tym serce bardziej się raduje, kiedy
dostrzegamy sami takie nawiązania.
Jeżeli chodzi o podejmowaną
tematykę Krainy Lodu, tu trzeba zauważyć najpierw jedną rzecz. Premiera
pierwszego filmu odbyła się w 2013 roku, a drugiego w 2019, co daje nam łącznie
sześć lat oczekiwania na kolejną część. Jak to Ola zauważyła po skończonym
seansie, Elsa i Anna wspominały, że to już sześć lat, odkąd zmarli ich rodzice,
co jest dosyć ciekawym nawiązaniem (ale to tak poza tematem). Docelowi
odbiorcy, czyli te najmłodsze dzieci, w dniu dzisiejszym zapewne są już
nastolatkami. Myślę, że to dlatego film nabrał pewnej dojrzałości, a za tło
wzięto tym razem porę roku, jaką jest jesień. Z czym jest związana jesień? Ano
z przemijaniem, starzeniem się czy, jak w tym przypadku, dorastaniem. Myślę, że
to właśnie ze względu na starszych już teraz odbiorców, którzy mają ogromny
sentyment do tej serii, przedział wiekowy oglądalności trochę się podwyższył, a
co za tym idzie… dzieciaki często się w kinie nudziły i zapewne niezbyt wiele
rozumiały z fabuły czy samych przekazów. A przekazy, trzeba to powiedzieć, są
niezwykle ciekawe.
źródło |
Aleksandra: Są
dojrzałe, nie da się temu zaprzeczyć. Pomimo wielu wątpliwych jakościowo
elementów, akurat to wyszło im doskonale. Najbardziej chyba zaakcentowano to, o
czym już zdążyłaś wspomnieć przy omawianiu kreacji Elsy, a mianowicie o
podążaniu własną drogą. Wyraźnie zaznaczono, że nie powinniśmy tkwić w tym, co
nas dusi. Musimy opuścić klatkę, w której się zamknęliśmy i ruszyć przed
siebie, próbując osiągnąć to, o czym niejednokrotnie śniliśmy. Oczywistym jest,
że nie będzie łatwo. Natkniemy się na przeciwności losu, lecz te nie powinny
nas zniechęcać. Co więcej, możemy je skrzętnie wykorzystać do zahartowania
charakteru. Udowodnienia samemu sobie, iż podjęta przez nas decyzja jest
absolutnie trafna! Tylko też trzeba wyznaczyć sobie pewne granice, gdyż inaczej
skutki podjętych ruchów mogą znacznie odbiegać od tych, które świtały w naszych
umysłach.
Marlena Marlu: Jak to
filozoficznie zabrzmiało! Ale muszę się z tym zgodzić. Na pewno jest to jedna z
przekabaconych wartości o nas samych, a może nawet i rada, jak żyć. Mnie
osobiście zaskoczył jednak najbardziej smutny morał, jaki można wyczytać z tej
animacji, a takie bardzo rzadko zdarzają się w bajkach. Nawet jeżeli wszystko
jest cudowne, nie można ślepo wierzyć w to, że będzie tak już zawsze. W życiu
zdarzają się takie chwile, które dosłownie mogą sprawić, iż zabraknie nam sił
na to, aby się podnieść, o czym śpiewa Anna w piosence Już ty wiesz co
(oryg.: The next right thing). Nie możemy się jednak poddawać. Dajmy
sobie czas na żałobę, ale potem spróbujmy postawić krok ku rzeczywistości.
Ostatni morał, jaki tutaj zauważyłam, to to, że
nie możemy ślepo wierzyć historii, bo nawet nasi przodkowie mogli zrobić coś
naprawdę karygodnego, za co w przyszłości możemy potem płacić my sami. A co za
tym idzie: nic nie jest tak kolorowe, jak nieraz przedstawiają to ludzie, a
wina może spadać na zupełnie inną stronę. Wszystko zależy od perspektywy.
Zresztą te wojenne utarczki skojarzyły mi się trochę z historią naszego świata.
Tubylcy i zamożne państwo? Zdrada jednej ze stron? Oj, to bardzo często się
zdarzało… Może Disney próbował poniekąd pokazać motyw odkupienia win? Szkoda
tylko, że wojenny wątek kończy się tak kolorowo!
Dużo już dyskutowałyśmy o morałach, fabule i
akcji, ale wydaje mi się, że zapomniałyśmy o jednej z najważniejszych sfer tej
bajki, a mianowicie: muzyce. Jak mają się piosenki z pierwszej części do tej
drugiej? I czy masz swoją ulubioną? Bo ja i owszem!
UCIEKAM W NIEZNANE, BO NIE CHCĘ WIERZYĆ SNOM!
Aleksandra:
Szczerze? Muzyka robi tutaj największą robotę. Co jak co, ale pozostaje
ona na wysokim poziomie. Z przyjemnością zasłuchuję się w soundtracku,
podśpiewując pod nosem. Tak, dobrze przeczytałaś: podśpiewuję pod nosem. Tyle
że skupiam się na oryginalnych utworach, gdyż polska wersja… pozostawia wiele
do życzenia. Przy pierwszej części aż chciało się tych piosenek słuchać!
Pamiętam, jak Mam tę moc podbijało miliony serc. Nawet wielu
zagranicznych fanów Let It Go uważało ją za jedną z lepszych, bo była
dopracowana pod każdym względem. W Krainie Lodu II postanowiono, że to Into
the Unknown najbardziej będzie kojarzone z tą produkcją i nawet to cieszy,
bo jest ona niesamowita, ale gdy słyszymy polski odpowiednik, czyli „Chcę
uwierzyć snom”… można zapytać o jedno: dlaczego odpowiedzialne za to osoby aż
tak zgrzeszyły?
Marlena Marlu: Trzeba
zauważyć, że piosenka Let It Go również została przetłumaczona z języka
angielskiego w dosyć… naiwny sposób, ale jednak nasza rodzima wersja była
dźwięczna, ładna i łatwa do zapamiętania. Kojarzyła mi się trochę z taką
smętną, ale uderzającą w serce poezją (niskich lotów, ale jednak). Poza tym ile
to memów powstało ze sławnym tekstem: „Mam tę moc”! Tu więc, nawet jeżeli były
duże różnice pomiędzy dwoma wersjami tekstu, dało się to zaakceptować, za to w Krainie
Lodu II... Przyznaję, przesłuchałam już obie wersje językowe chyba z milion
razy, aby wyłapać te niepasujące do całości fragmenty. Uważam, że najlepiej
wybrzmiewa kołysanka matki Elsy i Anny, czyli w polskiej wersji Gdy nie masz
nic. Tutaj jeszcze w miarę pokłada się z tym, co przedstawia oryginał.
Problem zaczyna się już przy Chcę uwierzyć snom, bo ten tytuł nijak ma
się do fabuły i jest tak mało chwytliwy, wręcz irytująco sztampowy i
charakterystyczny dla bajek, że po prostu nie mogłam tego przeboleć! Oczywiście
to nie jest tak, że wszystkie jej fragmenty to piekielne zło, ale mam naprawdę
dużo zastrzeżeń co do niej. Choćby: „I’m sorry secret siren but I’m blocking
out your calls”, które przerobiono na: „Więc zrozumże, syreno dziwna, że na nic
twoja pieśń”. Jakoś tak mi ta dziwna syrena nie pasowała. Zresztą takich
minusików jest tutaj dużo. Uważam, że to jednak nie jest najgorsze tłumaczenie
tej piosenki. Zdecydowanie najbardziej zepsuto Już ty wiesz co (oryg.: The
Next Right Thing). Już sam tytuł jest tak bardzo zły, że nie mogę tego
przeboleć… A jak to źle brzmi w tej smutnej, dramatycznej piosence! Jakby ktoś
sobie walnął jakiś randomowy, mglisty tekst, bo tak mu się podobało. Nie
rozumiem, co tu się stało z tłumaczeniami. Miałam wrażenie, jakby robiono je na
szybko i byle jak. Chyba jeszcze nie doczekaliśmy się tak kiepskiej, polskiej
wersji piosenek Disneya, nad czym mocno ubolewam. Śpiewane głosy postaci są
bardzo podobne do oryginału (choć Katarzyna Łaska nie może się tu równać z
mocnym brzmieniem Idiny Menzel, co słychać szczególnie w wysokich frazach
piosenki Into the Unknown).
W sieci krążą pogłoski, że piosenki z Krainy
Lodu II próbują udawać nieskutecznie Let It Go. Tu się trochę muszę
zgodzić, bo zarówno w Chcę uwierzyć snom, jak i Pokaż się (oryg.:
Show Yourself) brzmiały fragmentami jak to, co już nam znane, ale
to nie znaczy, że były one gorsze. Ja z czystym sumieniem się przyznaję, że
piosenki z drugiej części bardziej mnie poruszają, a to dlatego, że jestem
fanką musicali. Mam wrażenie, że Kraina Lodu II miała bardziej
musicalowy, a przy tym klimatyczny wymiar, a piosenki w większości nie
wybrzmiewały wyłącznie wesołością. The Next Right Thing to wręcz patos,
przy którym wiecznie płaczę. I strasznie mi się to podoba! Bo te piosenki mają
w sobie więcej uczuć! Sprawiły, że codziennie gwałcę przycisk „replay” na
Spotify.
Powracając do tłumaczenia, ale tym razem nie do
muzyki, ale całości. Bardzo bolał mnie fakt, że nie mogłam wybrać się do kina
na wersję angielską z napisami, więc trzeba było jakoś przeboleć polską. Całe szczęście,
teksty mówione były dosyć zabawne. Jedyna rzecz, z którą chwilami przesadzano,
to ze zdaniami, bardzo zresztą znaczącymi, które mogli zrozumieć tylko dorośli.
Poczułam się nieco… zniesmaczona (szczególnie gdy Olaf mówił o jego soplu, w
którym wzrastała moc, ale, o dziwo, przy drugim i trzecim wypadzie do kina nie
napotkałam już tego tekstu, zupełnie jakby go wycięli, a nie był wyłącznie moim
przesłyszeniem, bo rozmawiałam potem o tym z chłopakiem). Ale to tylko moje
osobiste zdanie.
źródło |
OSTATECZNY WERDYKT…
Aleksandra: W Krainie
Lodu II mamy dojrzalszy wydźwięk, co uczyniło tę animację (prawie)
poważniejszą, a piosenki nie przypominają uroczej rymowanki dla kilkulatka,
przez co aż dziw bierze, iż dostaliśmy tylko tyle. Całość miała ogromny
potencjał. Dawała nadzieję, że raz jeszcze otrzymamy coś zjawiskowego,
rzucającego na kolana. W moim przypadku do tego nie doszło. Ofiarowano mi dobrą
kontynuację, lecz nie na tyle, bym chciała obejrzeć ją jeszcze raz. Za to nie
odmówię sobie kolejnego odsłuchania ścieżki dźwiękowej.
Przypuszczam, że dzięki tej wypowiedzi
zrozumiecie, dlaczego byłam aż tak oszczędna w słowach…
Marlena Marlu: Ola
napisała, że dostaliśmy „tylko tyle”, a ja powiem, że dostaliśmy „aż tyle”, bo
moim zdaniem twórcy chcieli upchnąć za dużo rzeczy naraz w jednym miejscu,
jakby chcieli zamieścić cały potencjał marketingowy w 103 minutach na siłę.
Myślę, że mieli za dużo pomysłów, a ludzie za dużo oczekiwań, aby można było
zrealizować coś lepszego niż pierwsza część Krainy Lodu. U mnie mimo
wszystko wygrywa sentyment, animacja (to było cudowne widzieć, jak strój Elzy
błyszczy się od wody albo co potrafi zrobić z oczami człowieka sama animacja
wody! Choćby dla niej warto iść do kina!), sama postać Elsy, musicalowe
piosenki (choć uważam, że czasami nie miały zbyt naturalnego umiejscowienia w
fabule) i historia rodziców sióstr opierająca się na duchach przeszłości oraz
naturze. To wszystko mogło zaślepić oglądających, i mnie osobiście zaślepiło,
kiedy pierwszy raz poszłam do kina. Za drugim razem widziałam już znacznie
więcej błędów. Mimo wszystko wydaje mi się, że częściej będę wracać do drugiej
części Krainy Lodu. Dlaczego? Aby nacieszyć ucho, oczy i duszę.
źródło |
Również nie oglądałam Krainy lodu wraz z premierą. Natomiast kiedy byłam w kinie na drugiej części, nie specjalnie zwracałam uwagę na mankamenty. Po prostu cieszyłam się z filmu i z kina wyszłam usatysfakcjonowana. Chyba nawet bardziej polubiłam Olafa niż przy pierwszej części. Nie jestem za to zakochana w piosenkach. Bardziej podobały mi się przy pierwszej części i ostatnimi czasu nawet często sobie ich słucham
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com
Wybierałam się, wybierałam i nie wybrałam...w drugim kinie z opóźnieniem są wyświetlane produkcje więc może na drugim podejściu mi się uda.
OdpowiedzUsuńTroche trudno mi się wybierać na bajki gdyż nie mam małych dzieci..
Ja dopiero stosunkowo niedawno widziałam pierwszą część i chociaż dawno już nie jestem dzieckiem, bardzo mi się podobała :D Drugiej części jeszcze nie widziałam, ale nie wiem czy kiedyś się to zmieni... Przyjaciółka mi już sprzedała kilka spojlerów...
OdpowiedzUsuńPierwsza część mi sie podobala ze wzgledu na muzyke. Drugiej jeszcze nie widzialam
OdpowiedzUsuńPierwszą część oglądałam, ale przyznam się, że za dużo z niej nie pamiętam. Co do drugiej części to obejrzę z ciekawości. Co do polskiej wersji Into the Unknow to jestem mocno rozczarowa. Nie wpada w ucho, znacznie lepiej wypada wersja angielska. Natomiast jako kolekcjoner Funko Pop, nie potrafiłam przejść obojętnie obok figurek 😄
OdpowiedzUsuńPierwszą część widziałam już jakiś czas temu i też ogądałam ją kilka razy. Drugą też chcę obejrzeć, ale nie wiem, kiedy to nastąpi :)
OdpowiedzUsuńTeż Frozen obejrzałam jakoś długo po premierze i bardzo polubiłam animacje, chociaż muszę przyznać, że najmocniej moje serce podbił Olaf i do dziś znajomo czasem mi coś z nim kupują. Drugiej części jeszcze nie oglądałam, ale mam zamiar. Jestem ciekawa jak ją odbiorę kontynuację.
OdpowiedzUsuńNie oglądałam w całości pierwszej części, o drugiej nawet bym nie wiedziała, gdyby nie dzieciate koleżanki w pracy. Wyrosłam z takich filmów już dawno temu, ale dla najmłodszych i ich rodziców z pewnością jest to rarytas.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja jest niezwykle szczegółowa, bardzo mi się podoba.
Pozdrawiam,
https://tamczytam.blogspot.com/2019/12/gdanski-smak-whiskey.html
Nasza * recenzja. Ta opinia została stworzona przez dwie osoby, gdzie zostało to dokładnie zaakcentowane. ;)
Usuń"Krainę Lodu" obejrzałam po premierze (mam na myśli pierwsza część). Zarówno ja, jak i moje dziecko byliśmy zachwyceni animacją. Najnowszej ekranizacji nie widziałam, ale chciałabym, tym bardziej, że niektóre dzieci z mojej grupy były na seansie z rodzicami i były również zadowolone z bajki. W przedszkolu mówiły tylko o tym. :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że jeszcze nie oglądałam, jakoś tak mi umknęła druga odsłona, a przecież fantastycznie bawiliśmy się z rodzinką przy pierwszej, zwłaszcza mocną sympatią obdarzyłam Olafa. Koniecznie muszę nadrobić to niedopatrzenie. :)
OdpowiedzUsuń