Przekład:
Marta Faber
Tytuł: Anonimowa
dziewczyna
Tytuł
oryg.: An Anonymous Girl
Gatunek:
thriller psychologiczny, kryminał
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Liczba
stron: 448
Opis: Gdy Jessica Farris zgłasza się do udziału w
badaniu psychologicznym prowadzonym przez tajemniczą doktor Shields jest
przekonana, że będzie musiała jedynie odpowiedzieć na kilka pytań, po czym
odbierze wynagrodzenie i na tym skończy się jej rola.
Jednak
gdy pytania stają się coraz bardziej natarczywe i dogłębne, a sesje badawcze
przeradzają się w zadania do wykonania, podczas których Jessica dostaje
wytyczne, jak ma się ubrać i zachowywać, dziewczyna zaczyna mieć odczucie, że
doktor Shields zna jej myśli... i wie, co Jess ma do ukrycia.
W
im większą Jess popada paranoję, tym bardziej jasne staje się dla niej, że nie
wie już, co w jej życiu jest realne, a co stanowi jeden z eksperymentów
manipulacyjnych doktor Shields. Uwikłana w sieci podstępnych oszustw i zazdrości,
dziewczyna szybko się przekonuje, że niektóre obsesje bywają zabójcze...
[opis
wydawcy]
Już na samym początku muszę się
przyznać, że nigdy nie czytałam takiego czystego, psychologicznego thrillera (bo
kryminałem do końca bym tej książki nie nazwała). Do tej pory żyłam w
przeświadczeniu, że takie powieści nie są dla mnie. W tym roku przekonałam się
jednak, że zarówno kryminał, jak i thriller wcale nie muszą być złe, a ja dotąd
po prostu źle trafiałam. Chociaż to wciąż nie są moje ulubione gatunki
powieści, jeżeli zostaną dobrze napisane, na pewno mnie w sobie rozkochają. Jak
było z Anonimową dziewczyną? Mogę powiedzieć tylko tyle: oj, działo się…
TRZYMAJĄC
W NAPIĘCIU POWIEŚĆ O ZWĄTPIENIU, GRANICACH ZAUFANIA I NAMIĘTN… CZYM?
Kiedy patrzę na okładkę Anonimowej
dziewczyny, od razu widzę ten krótki opis, który ma zachęcać czytelników do kupna książki. Zawarłam go w powyższym podtytule, ale nieco przekręciłam, aby podkreślić
to, że… namiętności w tej książce nie ma, a my wszyscy dobrze wiemy, że wiele
osób (szczególnie kobiet) na namiętność poleci. Mnie ona wręcz przerażała, bo
nie chciałam doczekać się tutaj jakiejś ckliwej scenerii miłosnej, która w
żaden sposób by do tej powieści nie pasowała. Całe szczęście, to tylko zabieg
marketingowy, bo miłość, owszem, pojawia się i ma tutaj wielkie znaczenie,
wręcz obsesyjne, ale jest ona raczej przedstawiona w formie uczucia niż czynów.
I niebiosom za to dzięki. A co z „trzymającą w napięciu powieścią o zwątpieniu
i granicach zaufania”? O, tu się już mogę w pełni zgodzić. Z jakiegoś powodu
musiałam sobie dawkować treść książki, bo miałam wrażenie, że im dłużej ją
czytam, tym napięcie coraz bardziej rośnie, aż w pewnym momencie było za duże, aby je znieść, co rzutowało tym, że
zdarzały się noce, podczas których nie mogłam spać, bo myślałam o fabule, a to
mi się zdarza niezwykle rzadko! To była jakaś dziwna magia przyciągania.
Dziwiłam się sama sobie, bo przecież nigdy nie czytałam takich książek i nie
robiły dotąd na mnie wrażenia, a tu nagle pojawiła się powieść, która wprowadziła
mnie w całkiem nowy świat i na dodatek wyprowadziła z niemal rocznego dołku
czytelniczego, dzięki czemu mam ochotę szybko wziąć się za kolejną książkę.
O czym jeszcze jest Anonimowa
dziewczyna? O naprawdę wielu rzeczach, których nie sposób tutaj wymienić i
opisać w pełnej krasie. Ja osobiście widzę temat przewodni, który ociera
się o obsesję (i to na różnych płaszczyznach, nie tylko w miłości), problemy
emocjonalne, a przede wszystkim moralność – w przypadku moralności dostajemy
bardzo ciekawe zakończenie, które wcale nie stawia głównej bohaterki w świetle
tej idealnej, dobrej osóbki, która pragnęła tylko rozwikłać zagadkę.
Perfekcyjne podsumowanie moralności człowieka! I niezwykły dowód na to, że jej
granice są dla każdego zupełnie inne.
Pomysł na powieść był ciekawy. Muszę
przyznać, że to właśnie on zachęcił mnie do zabrania się za ten thriller. Zawsze chciałam się dowiedzieć, jak autorzy przedstawiają w
książkach terapeutów, bo dotąd nigdy się z nimi tam nie zetknęłam. Chciałam zderzyć
swoje doświadczenia z tym, co zostało zapisane na stronicach powieści. Dobrze,
poniekąd ten obraz był prawdziwy, ale nie chciałabym go przerzucać na swoje
życie codzienne, bo inaczej patrzyłabym już chyba na każdego człowieka z dozą
zwątpienia i nieufnością w oczach. Trzeba mieć trochę… oddalony stosunek do
tego, co się czyta. W końcu to tylko fikcja. I oby nikt z nas nie
natrafił nigdy na takich terapeutów, jak nam przedstawiono w książce!
Miałam pewien problem z wciągnięciem
się w treść, ale to tylko przez pierwsze pięćdziesiąt stron. Po prostu nie
mogłam się przyzwyczaić do sztywnego stylu autorów, a więc tego niekiedy jednozdaniowego, szarego opisywania wszystkiego, co się dzieje. Później jednak
zostałam zaintrygowana fabułą i całkowicie zapomniałam o stylu. Poza tym emocje
w końcu przyszły, i wcale autorzy nie potrzebowali używać nie wiadomo jak
dramatycznych słów, aby dobrze je przedstawić.
Był tylko jeden wątek, którego
początkowo nie mogłam zaakceptować. Kiedy wydał się już powód, dla którego
jedna z bohaterek prowadzi badania, byłam trochę zawiedziona, bo nie sądziłam,
że to aż tak płytkie. Z drugiej strony już po kilkudziesięciu stronach
przestało mi to przeszkadzać i dostałam taką porcję tłumaczeń, że byłam w
stanie zrozumieć, dlaczego pani terapeutka miała akurat taki kaprys tematyczny.
Czy było tutaj coś, co mi się nie
podobało? O dziwo nie. Istniały tylko rzeczy, które mogły być lepiej
przedstawione, choćby to, że pomimo, iż jest to książka pełna napięcia,
niektóre zdarzenia – moim zdaniem – były bardzo do przewidzenia. Dopiero na
koniec dostaliśmy dawkę niepewności, która miała nas zaprowadzić do nie
wiadomego zakończenia. Tyle że i tak można było się domyślić, jak bohaterowie
skończą w tej powieści. Dostaliśmy jasne wskazówki, że oczekiwany jest tutaj
triumf moralności, na dodatek dosyć znacząco przedstawiono pewne postacie –
jedne lubiliśmy trochę mniej, ale przy drugich to wręcz krzyczeliśmy o to, aby
spotkała je sprawiedliwość. Także napięcie było, ale nieprzewidywalność to już
znikoma część tej książki. Wciąż było kilka zaskoczeń, ale mniejszych, a nie
takich, które wbiłyby nas w siedzenie i posłały w kosmos. Mimo wszystko
najważniejsze w tej powieści były dla mnie odczuwane emocje. I to wyszło autorom
znakomicie.
WSZYSCY
POSTĘPUJEMY NIEMORALNIE?
Wydaje mi się, że ten cytat wręcz
krzyczy z książki, chociaż nigdy nie został użyty, po prostu można go wyczytać
między wierszami. Co za tym idzie… bohaterowie nie są dobrzy ani źli. Po prostu
mają swoje własne motywy, ale także kłamstewka. Tytułowa „anonimowa dziewczyna”
jest tutaj bardzo ciekawie przedstawioną postacią. Ładnie kontrastuje z naszą
panią psychiatrą. Ten kontrast zostaje nawet przedstawiony gdzieś na końcowych
stronicach książki, kiedy jedna z pań ubiera się na czarno, a druga na biało.
Co mi się podoba, Jessica nie jest tutaj kimś o skrajnych zaburzeniach.
Dostaliśmy bohaterkę, która z sukcesem może podszywać się pod nas samych.
Dosyć szara (nawet ma takie typowe imię i nazwisko: Jessica Farris), ale mająca
swoją własną historię, która nie zawsze bywała szczęśliwa. Jak każdy z nas
przeżywała tragedie, które odcisnęły piętno na jej życiu. Nie jest ani silna,
ani słaba. Jest po prostu człowiekiem. Już na pierwszy rzut oka widać, co jest
dla niej ważne. Przede wszystkim rodzina, ale również pieniądze, których ma
zdecydowanie za mało. Właśnie to uzasadnione pragnienie posiadania pieniądza pcha ją do
oszustwa, a także wzięcia udziału w badaniu. Nie jest to bohaterka, którą można
pokochać. Traktujemy ją raczej obojętnie, ale przy okazji chcemy, aby dobrze
jej się układało. Doktor Shields jest zaś osobą, która od początku wzbudza w
nas niepokój. Tak samo jak i Jessica nie jesteśmy pewni jej zamiarów, a im
dalej w las, tym coraz ciemniej i mroczniej. Przyznam szczerze, że patrząc na
taką terapeutkę, byłam przerażona. Nie chciałabym trafić na kogoś takiego w
życiu codziennym, kto zawsze wiedziałby, jak uzyskać nade mną kontrolę, a więc
jak dobrze mną manipulować. Słaba osoba z dużymi problemami z pewnością mogłaby się ugiąć. Patrząc
na doktor Shields, raczej nie chcielibyśmy spędzić u niej nawet godziny na
sesji, choć jest to na pierwszy rzut oka niewątpliwie czarująca kobieta. I w
sumie tylko tyle mogę o niej powiedzieć, aby zbyt dużo nie zdradzać. Ważny był
tutaj również Thomas – mąż doktor Shields (swoją drogą to wciąż mnie ciekawi,
dlaczego skoro byli małżeństwem, mieli dwa różne nazwiska). Chyba wykazałam się
wobec niego największą chwiejnością, bo raz go nienawidziłam, a potem niektóre
postępki mu wybaczałam. Może nie wynika to z mojego chwiejnego zdania, ale
trochę z kreacji postaci? Gdzieś tutaj wyczuwałam lekką niekonsekwencję,
szczególnie w kulminacyjnym momencie. Reszta bohaterów jest tutaj w gruncie
rzeczy tłem. Nie są ważni. Po prostu pojawiają się raz, pojawiają się dwa razy,
i na tym koniec. Chociaż przyznaję, z chęcią poczytałabym o Noahu i żałuję, że
wątek z nim skończył się tak, jak się skończył, ale cóż rzecz – samo życie. Bo
ta książka to z pewnością nie bajka.
Podsumowując.
Na mnie ten thriller zrobił spore wrażenie. Zamykając książkę, pokiwałam z
uznaniem głową i prędko zabrałam się do pisania tej recenzji, aby o niczym
zapomnieć, a co za tym idzie – emocje po jej przeczytaniu wciąż we mnie buzują.
To tylko dowód na to, że warto, nawet jeżeli jesteście osobami, które nie
czytają thrillerów, tak samo, jak i ja. Ta powieść będzie sobie pogrywać z
waszymi emocjami, czasami zaglądać do waszych umysłów, trzymać w ciągłym
napięciu i sprawiać, że na dłużej przystaniecie, aby zastanowić się nad
postępowaniem ludzi. A to wszystko zgotują wam ciekawe, złożone kreacje
bohaterów, ale również dosyć kryminalna fabuła. Polecam.
OCENA:
★★★★★★★★☆☆
Uwielbiam thrillery psychologiczne, a ten czeka już na moje czytniku, z czego bardzo się cieszę. 😊
OdpowiedzUsuńMam ją na półce do przeczytania :D
OdpowiedzUsuńNASZ BLOG
Czytała, już wiele na temat tej książki. Cóż fabuła bardzo kusząca, więc może kiedyś przeczytam. Obecnie mam mało czasu a książek tak wiele :)
OdpowiedzUsuńKurczę, zapowiada się całkiem ekscytująco, a nie słyszałam dotychczas o tej książce. Nie jest to co prawda mój ulubiony gatunek, ale kto wie? Może się przekonam!
OdpowiedzUsuńMam ją już w planach od jej premiery. Cieszę się, że zrobiła na Tobie dobre wrażenie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Atmosfera tej książki jest niesamowita. Gdyby ktoś zastukał w drzwi, gdy ja czytałam chyba zlałabym się w majty. Polecam (książkę, nie lanie w majty :)
OdpowiedzUsuńJestem jej bardzo ciekawa :) Na pewno przeczytam, bo thrillery uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na swojej półce wstydu, muszę w końcu po nią sięgnąć ;)
OdpowiedzUsuńThrillery czytam raz na jakiś czas. NIe jest to moja ulubiona tematyka.
OdpowiedzUsuńCzasami sięgam to tego typu książki, jednak jedynie jeżeli opis mnie naprawdę zaintryguje. Temu się udało, więc na pewno dam mu szansę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco!
Zachęciłaś mnie do sięgnięcia po tę książkę, szukałam ostatnio czegoś w tym stylu :)
OdpowiedzUsuńMiałam ją nawet wziąć do recenzji, ale odpuściłam w końcu... Niby interesuje mnie opis i pociąga, ale nie czuję, że umrę bez lektury tej książki. ;)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ta książka była ciekawa, ale nie było to też jakieś wielkie arcydzieło. Jednak miło przy niej spędziłam czas :)
OdpowiedzUsuńCzasem tak jest, że trafimy kilka razy ba kiepską powieść z danego gatunku i potem człowiek nie ma ochoty na więcej. Ja thrillery i kryminały uwielbiam. Aktualnie czytam "Czynnik diabła", który gorąco Ci polecam. Niezwykle klimatyczny i wyjątkowo inteligentny.
OdpowiedzUsuńCzasami zastanawiam się, dlaczego tak mocno ciągnie mnie do mrocznych opowieści, ale wciąż nie potrafię się nimi znudzić i wciąż poszukuję nowych tytułów do dołączenia do listy czytelniczej. Zatem propozycję zapamiętuję. :)
OdpowiedzUsuń