Autor: Emilia Kubaszak
Tytuł: Bluszcz
Seria/Cykl: -
Gatunek: literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo: Inanna
Liczba stron: ?
PREMIERA: 30.06.2020 [E-BOOK]
Beacie Kornickiej z pozoru niczego nie
brakuje do szczęścia. Jest wyzwoloną singielką, która za nic ma
uczucia innych, a w szczególności mężczyzn. Uwodzi ich,
wykorzystuje i porzuca. Do czasu, gdy trafia na Mirka Tymańskiego –
mężczyznę, który budzi w niej nieznane dotąd pragnienia. Beata
wspina się na wyżyny swojej determinacji, by wreszcie zaznać
prawdziwego szczęścia. Snute przez nią intrygi niczym bluszcz
plączą się ze sobą los wielu osób. Każda z nich ma swój własny
cel i przeszłość, która nie da o sobie zapomnieć.
Daj się porwać zmysłowej i pełnej
tajemnic opowieści o toksycznej miłości i ludziach, dla których
liczy się tylko własne szczęście, nawet jeśli wiążę się ono
z cierpieniem najbliższych.
[Opis
wydawcy]
Kunszt
pisarski pani Emilii Kubaszak nie jest dla mnie czymś
nieznanym. Lata temu miałam przyjemność przeczytać debiut autorki, który – choć skrywał
trochę wad
– uznałam za oryginalny, a
przede wszystkim udany.
To sprawiło, że niecierpliwie wyczekiwałam kolejnej powieści spod
jej pióra. Miesiące mijały, człowiek niecierpliwie wypatrywał
jakichkolwiek informacji, lecz cisza nie zwiastowała niczego
dobrego. Kiedy już traciłam nadzieję, ujrzałam zapowiedź
„Bluszczu”. Aż wytrzeszczyłam oczy, nie dowierzając temu, co
znajdowało się przede mną. A jednak – pozorny sen okazał się
prawdą. Tylko czy było warto tyle czekać?
MOŻESZ
BYĆ KIMKOLWIEK ZAPRAGNIESZ, JEDNAK PAMIĘTAJ, ŻE PRZYWDZIEWANIE
MASEK NIGDY NIE WRÓŻY NICZEGO DOBREGO.
„Nie sztuką jest
udawać kogoś innego, zyskując przy tym wszystko, co najcenniejsze.
Sztuką jest osiągnąć sukces, pozostając przy tym całkowicie
sobą” – ta dewiza życiowa zdecydowanie nie przypadłaby do
gustu pewnej siebie, znającej i skrzętnie wykorzystującej swoje
atuty Beacie (Becie), która raz za razem zdobywała to, czego
pragnęła, odgrywając przeróżne spektakle. Niczym zawodowa
aktorka, lawirowała między bogatymi mężczyznami, opływając w
dostatku. Kosztowne prezenty w postaci wycieczek, markowych perfum
czy ubrań, najlepsze trunki… kobieta posiadała wszystko, na co
tylko wskazała swym wypielęgnowanym paluszkiem. Do czasu, aż na
jej drodze nie stanął niejaki Tymański. Jego obecność sprawiła,
że wszystko, co do tej pory stanowiło dla niej rutynę, zmieniało
zastygnięte
kształty. Jak tylko próbowała je dopasować do odpowiednich
miejsc, te ponownie zmieniały formę, wywołując przy tym szereg
niespodziewanych zdarzeń. Fascynacja mężczyzną mąciła zmysły,
odbierała resztki zdrowego rozsądku. Cały czas czułam, jak
otaczająca tę dwójkę atmosfera się zagęszcza. Ich wieczne
podchody podsycały apetyt na dalsze odkrywanie tego, co wykluwa się
z ich znajomości, gdzie w międzyczasie chaos i sekrety powoli
zmierzały do przodu, pozwalając sobie na wiele. Zauroczenie
nabierało przesiąkającej
strony toksyczności.
Wylewała się z kartek, chwytała swymi szponami każdego, kto miał
„przyjemność” stanąć na drodze tej dwójki. Kiełkujące
intrygi, wymykające się spod kontroli sztuczki oraz wszędobylskie
tajemnice odbierały mowę. Gdy tylko myślałam, że pani Emilia
Kubaszak da chwilę na uporządkowanie tego rozgardiaszu, zezwoli na
złapanie oddechu, atakowała z większą werwą. To, co uznawałam
za łatwe do rozszyfrowania, szybko przeistaczało się w coś, czego
nie
byłam w stanie przewidzieć.
W trakcie lektury tyle razy wypowiedziałam słowo „WOW”, że
gdybym zaczęła liczyć częstotliwość jego wychodzenia z moich
ust, prędzej czy później straciłabym rachubę. A
ostatnie strony? Rany, toż to była dla mnie katorga, no bo jak
można chcieć skończyć coś, co raz za razem wymierza policzek,
zaskakując zwrotem akcji? Brzmi dość masochistycznie, ale kocham
chwile, kiedy pisarze na sam koniec serwują taką bombę, że jej
wybuch zmiata z siedzenia!
Nie ma co, autorka powróciła do gry z takim przytupem, że trzeba
zatykać uszy, by od tego nie ogłuchnąć!
Pani Emilia Kubaszak
miała twardy orzech do zgryzienia. Wkroczyła na niebezpieczne
rejony, naznaczając bohaterów niełatwymi przeżyciami. Obdarowując
ich problemami, prawie że ukręciła na siebie bicz. Mało kto umie
realistycznie odwzorować objawy. Prędzej czy później na wierzch
wychodzi karykaturalna odsłona, tym samym to, co miało pokazać
dojrzalsze oblicze powieści, zagłębienie
się w przyczyny pewnych stanów, nabiera infantylności. W przypadku
tej autorki nie mogę stwierdzić fuszerki. Odrobiła pracę domową,
nie zezwalając sobie na niedociągnięcia. No, prawie. W przypadku
niektórych osób aż się prosiło, by znacznie lepiej je
przedstawić. Karmienie skrawkami wzmagało apetyt, tym samym liczę
na to, że pani Emilia Kubaszak powoli skrobie kolejny tom,
pozwalający ujrzeć to, co zostało nieco zatajone. Również
nieco odrzuca sam fakt, że prawie każdy mężczyzna ślinił się
na widok naszej Bety. Przepraszam, jednak nie wydaje mi się to
prawdopodobne. Na pewno wśród tej zgrai znalazłby się ktoś, kto
nie przepada za taką urodą i ceni sobie coś zgoła innego. Nieraz
przewracałam oczami, gdy kolejny przedstawiciel płci męskiej
niemal jadł z jej stóp. Spora wada, oj, spora.
JESTEŚ
JEGO ŻONĄ, TAK? A WIESZ, JAK BARDZO MNIE TO NIE OBCHODZI?
Beta to ten typ
człowieka, z którym za nic w świecie nikt nie chciałby podjąć
się prób przyjaźni. Zapatrzona w siebie jedynaczka bogatych
rodziców, pewna siebie i swoich atutów singielka, dla której
przelotne romanse, pławienie
się w
luksusie i zbieranie drogocennych prezentów bardziej pasuje, niżeli
stabilizacja.
Jeżeli coś sobie ubzdura, nikt i nic nie powstrzyma jej przed
dostaniem tego – w końcu prędzej czy później to otrzymuje. Do
czasu. Wraz z pojawieniem się w jej życiu równie kochającego
ostrą zabawę Mirka, reszta świata mogłaby przestać istnieć.
Dotąd nieumiejąca sobie nigdzie zagrzać miejsca, wpadająca z
jednych ramion do drugich, postanowiła za wszelką cenę stać się
najważniejszą kobietą w życiu cenionego wśród rekinów biznesu
Tymańskiego.
Nie cierpiałam jej.
Och, nawet nie zdajecie sobie sprawy, jakie ta harpia wzbudzała we
mnie odruchy! Nieraz pragnęłam tak chwycić ją za te
wypielęgnowane włoski i ofiarować cenną lekcję życiową. Nie
umiałam zdzierżyć jej zachowań rozkapryszonej panienki, lecz z
drugiej strony intrygowała mnie. Mogłam na nią nadawać, wymyślać
dla niej coraz to ciekawsze wyzwiska (wyperfumowana lampucera to
tylko początek tej zabawy), jednakże nie mogę odmówić kobiecie
tego, iż była ciekawą postacią. Popapraną, toksyczną,
próżną
księżniczką, ale ciekawą. Równie sam Mirosław intrygował. Choć
sam nie był lepszy, nieraz wprawiał w zniesmaczenie, to jego gesty,
zachowania także posiadały swoje źródło, które chciałam poznać
i zrozumieć. Ich relacja zmieniała barwy, zaciskała pętlę wokół
szyi, podduszając. Wyzwalała praktycznie bolesne ładunki, nie
dając szans na chwilę spokoju. Wiem jednak jedno – pod żadnym
pozorem nie można próbować budować szczęścia na czyimś
nieszczęściu, bo to miewa poważne skutki, których nie zdoła
się tak łatwo zatuszować.
W tej historii nie ma
miejsca na przypadki. Każdy, kto choć raz pojawił się w życiu
Beaty, niósł ze sobą coś, co nadawało barw tej historii.
Tytułowy bluszcz oplatał każdego bohatera, zacieśniał ich
ścieżki, odbierał wolność. Przewijające się przez strony
postaci wzbudzały współczucie, wywoływały wściekłość,
zachęcały do uśmiechu czy też wyciskały łzy. Różne oblicza,
różne życiorysy, jeden cel – chęć odnalezienia życiowego
celu. Bo łatwo jest obrać znaną trasę. Trudniej jest porzucić
to, co znane i udać się w przeciwnym kierunku, nie wiedząc, na co
się natknie.
Podsumowując.
„Bluszcz” sprawia,
że nawet gdy odłożysz książkę, to i tak nie
do końca zdołasz uwolnić się od tamtego świata. Toksyczna miłość
i zawzięta walka o to, czego się pragnie, pozostaje w głowie na
dłużej, buszując w niej i nie pozwalając na normalne
funkcjonowanie. Wszechobecne intrygi, zacierające poprzednie wersje
pozornych prawd sekrety oszołomią i wytrzepią niejednego. Tym
samym nie sięgaj po tę książkę, kiedy nie masz czasu – nie
zreflektujesz, gdy okaże się, iż masz go jeszcze mniej. Wciąga do
ostatniej strony!
MOJA OCENA:
★★★★★★★★☆☆
DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:
Aby wygrać, trzeba umieć ponieść
ofiarę. A jeszcze lepiej, gdy inni poniosą ją za ciebie.
Człowiek, który pamiętał, nie umiał
bowiem często wybaczać.
Dałaś mi nadzieję. A ona wszystko
zniszczyła. […] Tak, nadzieja niszczy. Niszczy wszystko to, co
tymczasowe, błahe i kruche, bo daje widok na coś lepszego,
większego.
Świetna recenzja, chociaż i tak mnie nie przekonałaś. ;) Po prostu nie przepadam za tego typu książkami ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna recenzja, przekonałaś mnie do tej książki jeszcze bardziej, bo myślałam o niej :)
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie :-) ja by się chętnie pochyliła nad tą historią...
OdpowiedzUsuńLubie pewne siebie bohaterki
OdpowiedzUsuńMuszę się bliżej przyjrzeć tej książce, bo jestem bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńNormalnie nie zwróciłabym na książkę uwagi, nie moje strefy czytelnicze, ale w recenzji odnalazłam kilka aspektów, które mnie do tej przygody czytelniczej przyciągają. Tytuł będę mieć na uwadze podczas wakacyjnych dni. :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, zaintrygowałaś mnie
OdpowiedzUsuń