Autor: Krystal Sutherland
Przekład: Donata Olejnik
Tytuł: Chemia naszych serc
Tytuł oryg.: Our Chemical Hearts
Seria/cykl:
#GOYOUNG
Tom:
-
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 288
Henry Page jeszcze nigdy nie był
zakochany. Jest zbyt zajęty. Kończy szkołę średnią i jego
energię pochłania zdobycie indeksu przyzwoitej uczelni. Nieliczne
wolne chwile spędza z przyjaciółmi bądź przy grach
komputerowych. A poza tym wreszcie otrzymał stanowisko redaktora
naczelnego szkolnej gazety. I wtedy poznaje Grace Town – nową
uczennicę, która nosi za duże męskie ubrania, podpiera się laską
i skrywa pewną dramatyczną tajemnicę…
[opis wydawcy]
Życie
w czyimś cieniu nigdy nie będzie cudownym doświadczeniem. Wieczne
porównania, wywyższające kogoś pozornie lepszego, teoretycznie
tworzone tylko po to, by ponoć zachęcać do działania, nieraz
odnoszą odmienny skutek. Wieczne odczuwanie presji spowodowanej
często wygórowanymi oczekiwaniami wywołuje
smutek, niechęć, a nawet bunt, który może przeobrazić się w
coś, czego później żałujemy. Jednakże w ten sposób chcemy
walczyć. Pragniemy udowadniać, że nie zamierzamy być kopią
kogoś, kto nie jest dla nas żadnym autorytetem. Wolimy podążać
własną ścieżką, wydeptywać trawniki. Zbierać porażki do
słoika, by później liczyć jedynie na sukcesy. Chociaż, nie każdy
decyduje się na taki krok. Są osoby, które postanawiają stanąć
do rywalizacji z legendą, wykrzesując z siebie wiele sił, aby jej
dorównać lub – o niebo lepiej – ją przegonić. Pragną
udowodnić swoją wartość w ten oto sposób, ale czy o to w tym
wszystkim chodzi?
LEGENDY
SĄ PO TO, ABY JE OPOWIADAĆ I UPAMIĘTNIAĆ… DLATEGO WARTO TWORZYĆ
WŁASNE!
„Chemia naszych
serc” to pozornie zwyczajna, niczym niewyróżniająca się
młodzieżówka – właśnie takie słowa kołatały mi w głowie,
kiedy mój wzrok spoczął na pierwszych rozdziałach książki,
pochłaniając je. Czułam wspaniałą lekkość, jaką ten gatunek
nieraz nam prezentuje, którą można się rozkoszować do woli.
Przepełniający strony humor, wywołujący nieraz niekontrolowany
chichot, mieszał się wraz z monotonnymi poczynaniami bohatera,
Henry’ego, walczącego z metką młodszego brata Sadie.
Spoglądałam
na jego poczynania z nutą „nostalgii” (wszak często też
słyszałam, że powinnam brać przykład ze starszej siostry…),
dlatego kiedy do akcji wkroczyła Grace, przeczuwałam, że wszystko
to zostanie wywrócone do góry nogami. I ani trochę się nie
pomyliłam!
Wystarczyło niewiele,
aby dotąd spokojny świat Henry’ego zmierzył się z huraganem.
Wyczuwalna na kilometr fascynacja zdawała się sączyć z kartek,
przechodząc na mnie. Zarażona ciekawością, chętnie doglądałam
wszelkich prób rozszyfrowania tajemniczej osobistości, która
wprowadziła nie tylko zamęt, ale coś jeszcze – komplikacje.
Lekkość powoli umykała, po cichutku zatrzaskując drzwiczki,
zezwalając na to, abym odczuwała niepokój, strach, gniew,
zniecierpliwienie i smutek. Chaos uczuć, jakie zaczynałam odczuwać,
jednak mnie
nie zniechęcał. Co więcej, czułam się jeszcze bardziej zżyta z
tą historią, gdzie wielokrotnie dano mi do zrozumienia, że nie
zdołam wszystkiego rozszyfrować. Choć niektóre elementy nie
stawiały przede mną trudnych szyfrów, to i tak nieźle
gimnastykowałam się, aby odkryć coś przed podsunięciem
rozwiązania pod nos, gdzie – niestety, dla mnie – kończyło się
fiaskiem. Dygocząca od nadmiaru wrażeń, od tego fabularnego
rollercoaster’u, dotąd przeżywam to,
co się tutaj działo.
Czy to źle? W życiu! Dzięki temu książka nabrała
realnych kształtów. Pani Krystal Sutherland pokazała, że życie
to nie bajka i musimy liczyć się z tym, iż niejednokrotnie
podwinie nam się noga i zaliczymy bolesny upadek. Jednakże nie
musimy od razu wstawać. Przeżywając ból, mamy również czas na
przemyślenia, mogące pozwolić na to, by dojrzeć rozwiązania, na
jakie nie potrafiliśmy natrafić wcześniej. Nie
każde wtedy będzie dla nas najłatwiejsze do zrealizowania, lecz
czy nie pozwolą nam one nieco… dojrzeć?
Pierwsza miłość. Ta ukazana w tej
książce jest dość… zagmatwana. Nie należy do najłatwiejszych,
stawia wiele przeszkód, których pokonanie pozwala odczuć
satysfakcję, a zarazem przerażenie. Uczucie łączące Henry’ego
oraz Grace rozczulało, ale też napawało niepewnością. Wzloty i
upadki, szybowanie w chmurach i brodzenie w błocie. Bywało różnie,
co powodowało, że i ja zastanawiałam się, co z tego wyniknie.
Dwie wrażliwe dusze, gdzie ich właściciele zmagali się z własnymi
demonami. Jak zwalczyli przeciwności losu? Cóż, niech to
pozostanie tajemnicą.
ZADAM CI BARDZO TRUDNE PYTANIE… JESTEŚ
GOTOWY? NO TO… OPOWIESZ MI COŚ O SOBIE?
Henry Page zdaje się być przeciętnym
uczniem ostatniej klasy szkoły średniej. Jak pozostali odrabia
lekcje i uczy się, aby osiągnąć dobre wyniki, pozwalające mieć
szerszy wybór w wyborze uczelni. No i też pragnie coś osiągnąć,
gdzie w jego przypadku to walka o stołek redaktora naczelnego
szkolnej gazety. Zdaje, bo gdyby nie to, iż on musi walczyć z
etykietą młodszego brata inteligentnej, a zarazem największej
zakapiory Sadie. Ta łatka sprawia, że musi się bardziej
przykładać, co powoduje skrupulatne dzielenie czasu między książki
a przyjaciół, z którymi może rozmawiać o wszystkim i o niczym,
ślęcząc nad grami. I taka rutyna krążyła w jego życiu, dopóki
nie poznał Grace. Dopóki tajemnicza, miewająca różne nastroje
nastolatka nie dołączyła do jego szkoły i nie wywołała
zamieszania. Dzięki niej Henry odkrył, iż dotąd nie był
zakochany, bo nigdy nie spotkał kogoś, kto byłby w stanie pobudzić
jego serce. Ta umykająca mu z dłoni, krucha niczym motyl dziewczyna
wybudziła w nim nieznane dotąd uczucia. Pomogła mu poznać swoje
nowe wcielenie, wypuścić emocjonalnego demona, który przejął
kontrolę. Tym samym chłopak dał się poznać z zupełnie innej,
ciekawszej strony, aczkolwiek nie podobało mi się to, co pierwsze,
tak silne uczucie z nim robi. No i sama Grace. Rozumiałam, że ma
powody ku temu, aby mieszać ludziom w głowach swym zachowaniem,
jednak gdyby było w niej więcej empatii, niżeli egoizmu, sprawy
wyglądałyby inaczej. Tak, dla mnie ta postać to egoistka,
pochłonięta swoimi problemami. Wiem, że nie miała lekko. Sama nie
wiem, jak zachowywałabym się na jej miejscu, ale zapewne wolałabym,
aby ktoś wreszcie mi wygarnął, niżeli pozwalać na to, by się
nade mną litowano. Bo to niezdrowe.
Najlepsi przyjaciele
Henry’ego, czyli Lola oraz Murray. Jak jeszcze dziewczyna okazała
się największym wsparciem dla chłopaka i nieraz doprowadzała go
do pionu, tak kumpel pozostawiał wiele do życzenia. Jego dziecinne
zachowanie czy irytujące, żenujące teksty nie mogły równać się
z sarkastycznymi uwagami oraz posiadaniem głowy na karku u Loli. Ta
trójka stworzyła tak niecodzienną ekipę, że razem nawet dawali
sobie radę, gdzie ich losy niezmiernie zaciekawiały i wywoływały
uśmiech na ustach. A ich rozmowy… to już w ogóle można było
boki zrywać (no, biorąc poprawkę na tego, co mnie wkurzał…)!
Również
warto zwrócić uwagę na siostrę Henry’ego, Sadie. Choć lata
nastoletnie już dawno ma za sobą, to chętnie brałaby udział w
każdej szalonej akcji, jaką by ktoś jej zaproponował. Szalona,
nieprzewidywalna, a zarazem opiekuńcza. Pozostawiła po sobie
szkolną legendę, ale gdy w życiu jej brata następowały
komplikacje, szła za nim w ogień, ochoczo go gasząc. Taka siostra
to skarb!
Podsumowując. „Chemia naszych serc”
miała być jedną z tych powieści młodzieżowych, które się
przyjemnie czyta, a po odłożeniu ją na półkę od razu zapomina.
Zamiast tego pozostawia po sobie mętlik w głowie oraz przepracowane
z szybszego bicia serce. Słodko-gorzka historia, gdzie zakończenie
na pewno zaskoczy niejednego czytelnika. Nie ma co, ani trochę nie
żałuję, że spędziłam z tą książką tyle czasu. Było warto!
MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:
Historie z happy endem to po prostu
opowieści, które jeszcze nie dobiegły końca.
Jestem miłośniczką przyjemnych lektur młodzieżowych, stąd nawet z chęcią przeczytam i poznam kolejnych nastolatków i ich życiowe problemy!
OdpowiedzUsuńMoja młodzież obecnie przeżywa różne stany emocjonalne, kształtuje osobowość, poszukuje odpowiedzi na trudne dla niej pytania, zatem w takich książkach znajduje rozrywkę, chętnie tytuł polecę pod rozwagę, zwłaszcza córkę powinien zainteresować. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam powieści młodzieżowe, ale tej jeszcze nie miałam okazji czytać. Chętnie sięgnę.
OdpowiedzUsuńOkładka nie zachęcała mnie jakoś, by po nią sięgnąć, ale po Twojej opinii mam ochotę przeczytać tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńA mnie okładka podoba się, dużo w niej lekkości, przyjazna, grafika dla młodych czytelników. :)
UsuńCiekawa pozycja, szczególnie dla dorastającej młodzieży. Sama także jestem zainteresowana. Kto wie, może i ja się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńWidze inspirująca młodzieżówkę, a to rzadkość
OdpowiedzUsuń