środa, 26 sierpnia 2020

Dlaczego? [ALICE BROADWAY – „BLIZNA”]


Autor: Alice Broadway
Przekład: Maciej Studencki
Tytuł: Blizna
Tytuł oryg.: Scar
Seria/cykl: Księgi skór
Tom: III
Poprzednie tomy: Tusz, Iskra
Gatunek: literatura młodzieżowa, fantastyka młodzieżowa
Wydawnictwo: We need YA
Liczba stron: 296

Nic nie jest takim, jakim wydaje się na pierwszy rzut oka. Nadszedł czas, by obnażyć wszystkie kłamstwa i zdecydować, komu warto zaufać.
Leora nauczyła się, że wszystko, w co do tej pory wierzyła, było iluzją. Ostatnie zdarzenia pokazały jej, że każda historia ma dwie, często nieoczywiste i równie okrutne, strony. Okrzyknięta zdrajczynią musi zmierzyć się z nową rzeczywistością. Wbrew wszystkim Leora chce stworzyć swoją własną historię, ale czy przez to na zawsze straci matkę?
[opis wydawcy]

Wybory. Dokonujemy ich każdego dnia, są praktycznie częścią naszego życia. Część z nich wiąże się często z błahymi, prostymi sprawami, takimi jak wybór składników do stworzenia kanapki, dobranie wzoru na obudowie do telefonu czy zdecydowanie, który kolor sznurówek najlepiej pasuje do nowo zakupionych tenisówek. Jednakże są też takie chwile, kiedy nasze wybory mają ogromne znaczenie. Jedno wypowiedziane słowo może zadecydować nie tylko o naszym losie, ale również o istnieniu innych. Jeden krok jest w stanie sprawić, iż będzie to czyjeś „być lub nie być”. Lecz co uczynić, kiedy nie umiemy podjąć decyzji, doskonale zdając sobie sprawę, że wzniecony ogień całkiem sprawnie pochłania świat, który dotąd znaliśmy?

BO SĄ TAKIE CHWILE, KIEDY SAMI MUSIMY TWORZYĆ HISTORIE, A NIE OPIERAĆ SIĘ NA TYCH, KTÓRE JUŻ ZNAMY.


Między młotem a kowadłem – właśnie w takiej sytuacji została postawiona Leora, która – oszołomiona ostatnimi wydarzeniami – już sama właściwie nie wiedziała, co ma począć. Pragnąca dotąd ujawnić całą prawdę o władzy, pochwycona przez tych, których uznawała za rodzinę i uznana za zdrajczynię, błądziła po omacku, starając się jakkolwiek wynaleźć rozwiązanie mogące wykaraskać ją z zaistniałych problemów. Nie powiem, właśnie to dążenie do odkrycia właściwego kodu do tego zaszyfrowanego zamka, zwanego zwycięstwem, dodawało dynamizmu, a tym samym historię czytało się praktycznie bez przerwy. Pochłaniałam ją bez opamiętania, nawet nie czując upływającego czasu. Ledwo co do niej zasiadłam, a już musiałam zatrzasnąć książkę, bo nie zastałam kolejnych stron. Po prostu inaczej się nie dało. Nie ma co, autorka umie tak zaczarować czytelnika, że ten przestaje istnieć dla reszty świata. Ale. No właśnie – ale. Jeżeli mam być szczera (a muszę, bo sytuacja tego wymaga), to jednak pani Alice Broadway nie zawsze popisała się swoją kreatywnością. Owszem, zdarzały się wątki, przy których wstrzymywanie oddechu czy gęsia skórka wręcz musiało się uaktywnić (ba, nawet raz musiałam rozchodzić pewną akcję, bo aż tak mnie nosiło), ale jednak widziałam pogubienie. Pojawianie się czegoś od czapy, poprowadzenie tego na opak lub po prostu porzucenie gdzieś w połowie trwania nie zachwycało. Czułam wtedy po prostu, jakby zaczynało brakować dobrych pomysłów i zaczęto korzystać z tych awaryjnych, nie do końca przemyślanych. A jednym z nich na pewno jest zakończenie. Budowane napięcie nagle straciło swoją wartość i prysnęło niczym bańka mydlana. Zawiodłam się na nim, i to srogo. Potraktowane po macoszemu, wrzucone na zaledwie parę stron, byle tylko się z nim rozprawić i odetchnąć z ulgą, że się od niego uwolniło… przepraszam, ale co to – do jasnej cholewki – właściwie było? Pomijając już to, że miałam nieodparte wrażenie deja vu, bo sceneria skojarzyła mi się z pewną popularną trylogią (nie zdradzę jaką, bo jednak nie chcę popsuć „niespodzianki”), to jeszcze chciało mi się płakać, że tak dobrze zapowiadające się zamknięcie cyklu, po dwóch udanych – moim zdaniem – tomach legło w gruzach.
Połknięcie książki w zaledwie parę godzin to spory atut, bo jednak kunszt pisarski autorki, przewijające się baśnie, przy których buzia sama mi się uśmiechała, wnoszą wiele plusów. Również podobało mi się to, jak ukazano, że możemy próbować inspirować się zasłyszanymi historiami, wprowadzać tamtejsze mądrości w życie lub po prostu próbować działać po swojemu, odnosząc zarówno sukcesy, jak i porażki, kształtujące i pouczające. „Blizna” również przedstawia świat, gdzie wytyka się ludzkiej naturze łatwowierność oraz – poniekąd – lenistwo. Stoimy murem za kimś silniejszym, obawiając się upokorzenia, wyjścia z szeregu czy też w ogóle tak jest nam wygodniej, bo sami nie musimy o czymś decydować i dostajemy gotowe rozwiązanie. Brak własnego zdania nigdy nie wróżył niczego dobrego… Jednakże, kiedy ma się przed oczami tamte fragmenty oraz zakończenie, aż pragnie się zasiąść i srogo zapłakać…
Wątek miłosny w tym cyklu to jedno wielkie nieporozumienie. To, co działo się między Leorą a wybrankiem jej serca… ja po prostu nie czułam tej chemii, jaką autorka próbowała tutaj ukazać. Dobrze, widać było to przyciąganie między nimi, coś tam szumiało, ale nie na tyle, abym rozczulała się nad tą parą i życzyła im jak najlepiej. Po prostu pani Alice Broadway ofiarowała im niepewny grunt, pozbawiając przedmiotów, które pozwoliłyby polepszyć sytuację i cokolwiek pogłębić. Przepraszam, ale temu wątkowi mówię stanowcze NIE!

NAWET SUPERBOHATEROWIE MAJĄ JAKIEŚ SŁABOŚCI.

Słabość jest zarówno wadą, jak i zaletą. Wadą, bo nie pozwala osiągnąć tego, co było naszym priorytetem, przez co się poddajemy; zaletą, bo dzięki temu nie przypominamy zaprogramowanego cyborga, gotowego stanąć do walki o każdej porze dnia i nocy. Leora bywała słaba. Choć miewała przebłyski odwagi, stawiając się, jednakże często po prostu upadała na kolana i czekała po prostu na to, co los przyniesie. Nie jest to zachowanie godne ikony buntu. Kogoś, od kogo zaczęły się spore zmiany, a tymczasowy spokój przeistoczył się w chaos, na czym wielu pragnęło skorzystać. Jednakże widać w tym przede wszystkim… ludzkość. Pani Alice Broadway wyposażyła Leorę w cechę, która – choć doprowadza do wielu niechcianych skutków – podkreśla, że jest ona przede wszystkim człowiekiem. Człowiekiem mającym chwile zwątpienia i nieumiejącym poradzić sobie z nadmiarem problemów zrzuconych na ramiona. Widząc ją w tym stanie, aż chciałoby się jakoś wślizgnąć do książki i wesprzeć, dodając sił. A kiedy jeszcze stawała się workiem treningowym lub kartą przetargową, to aż serce się krajało…
Mel. Bajarka, która była ślepo zapatrzona w swoją „religię”, gdzie mogłaby opowiadać baśnie w każdej sekundzie życia; kobieta, która ni stąd, ni zowąd wyciągnęła pomocną dłoń ku Leorze. Szczerze? Śmierdziała. Śmierdziała na kilometr fałszem, bo nijak mi to do niej nie pasowało. Od zawsze wierna władzy Saintstone miałaby trzymać z buntownikami, mocno się narażając? Nie, nie i jeszcze raz nie! Każdy jej ruch był tak przeze mnie analizowany, że pewnie najbliższe sąsiedztwo słyszało, jak głośno pracują trybiki w mojej głowie. Również postać Oscara mnie do siebie nie przekonała. Tutaj muszę zgodzić się ze stwierdzeniem Marlu, że on pojawił się tylko po to, aby Leora mogła obdarzyć kogoś uczuciem i żeby – teoretycznie – miała w swoim wybranku swoiste wsparcie. Natomiast jest jeden bohater, który ostro przebija się przez nich i aż łzy radości napływają do oczu, gdy tylko się pojawia. Seb. Chłopak, który ma w nosie innych ludzi i robi to, co podpowiada mu serce. Altruistyczny, gotowy do poświęceń wniósł wiele ciepła w tę historię i udowodnił, iż przyjacielem nie jest się tylko na pokaz. Przyjaciel, niezależnie od wszystkiego, staje za nami murem. No, wyrazi też swoje zdanie, jednak nie pozwoli sobie na to, by również zadawać ból.

Podsumowując. Przyznam, że spodziewałam się czegoś zgoła innego. Po fenomenalnym „Tuszu” i równie udanej „Iskrze”, „Blizna” wypada dość słabo. Nadmiar niedokończonych czy niedopracowanych wątków, wypadający nienaturalnie – prócz kilku osób – bohaterowie oraz rozczarowujące zakończenie nie są w stanie ukryć się za sporym (lecz nie wykorzystanym) potencjałem oraz tym, że tę książkę kończy się w ekspresowym tempie. Naprawdę żałuję, że nie mogę lepiej ocenić tej powieści. Serce pęka z bólu, ale niestety...

MOJA OCENA:
★★★★★☆☆☆☆☆

KSIĄŻKI Z CYKLU KSIĘGI SKÓR:
TUSZ | ISKRA | BLIZNA




14 komentarzy:

  1. Ja to nawet nie wiedziałam, że jest trzeci tom! Szkoda, że wypadł gorzej, wiele osób tak mówi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam o tej serii, ale jakoś nie bardzo mnie do niej ciągnęło. Tym bardziej, że tutaj wątek miłosny był taki beznamiętny i bez chemii. Jednak jeśli czytam książkę, w którym jest jakaś para, to lubię wręcz czuć, że ich do siebie przyciąga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciągnęło mnie do tej serii, ale skoro trzeci tom wypada tak słabo, zastanowię się jeszcze czy warto.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cykl niczego sobie - trochę w klimacie Niezgodnej czy Skazy. Jednak bardziej dla mnie do przeczytania "na raz", bez sentymentalnych powrotów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo rzetelna opinia. Mimo wad,ktore odpisałaś chyba się skuszę 😁 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam poprzednich części, ale nadal mam zamiar dać tej serii szansę. Chociaż wątek miłosny... Musi być dobry :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że książka nie okazała się lepsza, ja mimo tego jednak chciałabym dać jej szansę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze nie czytałam, ale po Twojej opinii trochę się boję. Mam nadzieję, że lepiej odbiorę ten tom.

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, kiedy książka nie spełni pokładanych w niej oczekiwań, zwłaszcza, kiedy wyczekiwaliśmy jej z niecierpliwością, ale taki już los pasjonata książek, raz jest lepiej, drugi raz gorzej. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja chyba przeczytam tylko pierwszy tom.
    Skoro tę historię można zamknąć na pierwszym tomie, a kolejne nie są tak dobre.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  11. Serii nie czytałam, ale trzeba przyznać, że są pięknie wydane. Okładki cudne.

    OdpowiedzUsuń
  12. MGM Resorts Casino & Spa, Phoenix, AZ - MapYRO
    Find MGM Resorts 파주 출장마사지 Casino & Spa, Phoenix, AZ 진주 출장샵 location in Phoenix, United 속초 출장마사지 States 논산 출장마사지 - 공주 출장샵 MapYRO has a population of 12.9 million and is open daily 24 hours.

    OdpowiedzUsuń