Autor: Alice Broadway
Przekład: Maciej Studencki
Tytuł: Blizna
Tytuł oryg.: Scar
Seria/cykl: Księgi skór
Tom: III
Poprzednie tomy: Tusz, Iskra
Gatunek: literatura młodzieżowa,
fantastyka młodzieżowa
Wydawnictwo: We need YA
Liczba stron: 296
Nic nie jest takim, jakim wydaje się na
pierwszy rzut oka. Nadszedł czas, by obnażyć wszystkie kłamstwa i
zdecydować, komu warto zaufać.
Leora nauczyła się, że wszystko, w co
do tej pory wierzyła, było iluzją. Ostatnie zdarzenia pokazały
jej, że każda historia ma dwie, często nieoczywiste i równie
okrutne, strony. Okrzyknięta zdrajczynią musi zmierzyć się z nową
rzeczywistością. Wbrew wszystkim Leora chce stworzyć swoją własną
historię, ale czy przez to na zawsze straci matkę?
[opis
wydawcy]
Wybory.
Dokonujemy ich każdego
dnia, są praktycznie
częścią naszego życia. Część
z nich wiąże
się często
z
błahymi,
prostymi
sprawami,
takimi
jak wybór składników do stworzenia kanapki, dobranie wzoru na
obudowie do telefonu czy zdecydowanie, który kolor sznurówek
najlepiej pasuje do nowo zakupionych tenisówek. Jednakże
są też takie chwile, kiedy nasze wybory mają ogromne znaczenie.
Jedno wypowiedziane słowo
może zadecydować nie tylko o naszym losie, ale również o
istnieniu innych.
Jeden krok jest w stanie sprawić, iż będzie to czyjeś „być lub
nie być”. Lecz
co uczynić, kiedy nie umiemy podjąć decyzji, doskonale zdając
sobie sprawę, że wzniecony ogień całkiem sprawnie pochłania
świat, który dotąd znaliśmy?
BO
SĄ TAKIE CHWILE, KIEDY SAMI MUSIMY TWORZYĆ HISTORIE, A NIE OPIERAĆ
SIĘ NA TYCH, KTÓRE JUŻ ZNAMY.
Między młotem a
kowadłem – właśnie w takiej sytuacji została
postawiona Leora, która – oszołomiona ostatnimi wydarzeniami –
już sama właściwie nie wiedziała, co ma począć. Pragnąca dotąd
ujawnić całą prawdę o
władzy,
pochwycona
przez tych, których uznawała za rodzinę i uznana za zdrajczynię,
błądziła po omacku, starając się jakkolwiek wynaleźć
rozwiązanie mogące wykaraskać ją z zaistniałych problemów. Nie
powiem, właśnie to dążenie do odkrycia właściwego kodu do tego
zaszyfrowanego zamka, zwanego zwycięstwem, dodawało dynamizmu, a
tym samym historię czytało się praktycznie bez przerwy.
Pochłaniałam ją bez opamiętania, nawet nie czując upływającego
czasu. Ledwo co do niej zasiadłam, a już musiałam zatrzasnąć
książkę, bo nie zastałam kolejnych stron. Po
prostu inaczej się nie dało. Nie ma co, autorka umie tak zaczarować
czytelnika, że ten przestaje istnieć dla reszty świata. Ale. No
właśnie – ale. Jeżeli mam być szczera (a muszę, bo sytuacja
tego wymaga), to jednak pani Alice Broadway nie zawsze popisała się
swoją kreatywnością. Owszem, zdarzały się wątki, przy których
wstrzymywanie oddechu czy gęsia skórka wręcz musiało się
uaktywnić (ba, nawet raz musiałam rozchodzić pewną akcję, bo aż
tak mnie nosiło), ale jednak widziałam pogubienie. Pojawianie się
czegoś od czapy, poprowadzenie tego na opak lub po prostu porzucenie
gdzieś w połowie trwania nie zachwycało. Czułam wtedy po prostu,
jakby zaczynało brakować dobrych pomysłów i zaczęto korzystać z
tych awaryjnych, nie do końca przemyślanych. A jednym z nich na
pewno jest zakończenie. Budowane
napięcie nagle straciło swoją wartość i prysnęło niczym bańka
mydlana. Zawiodłam
się na nim, i to srogo. Potraktowane po macoszemu, wrzucone na
zaledwie parę stron, byle
tylko się z nim rozprawić i odetchnąć z ulgą, że się od niego
uwolniło…
przepraszam, ale co to – do jasnej cholewki – właściwie było?
Pomijając już to, że miałam
nieodparte wrażenie
deja vu, bo sceneria skojarzyła mi się z pewną popularną trylogią
(nie
zdradzę jaką, bo jednak nie chcę popsuć „niespodzianki”), to
jeszcze chciało mi się płakać, że tak dobrze zapowiadające się
zamknięcie cyklu, po dwóch udanych – moim zdaniem – tomach
legło w gruzach.
Połknięcie książki
w zaledwie parę godzin to spory atut, bo jednak kunszt pisarski
autorki, przewijające się baśnie, przy których buzia sama mi się
uśmiechała, wnoszą wiele plusów. Również
podobało mi się to, jak ukazano, że możemy próbować inspirować
się zasłyszanymi historiami, wprowadzać tamtejsze mądrości w
życie lub po prostu próbować działać po swojemu, odnosząc
zarówno sukcesy, jak i porażki, kształtujące i pouczające.
„Blizna” również przedstawia świat, gdzie wytyka się ludzkiej
naturze łatwowierność oraz – poniekąd – lenistwo. Stoimy
murem za kimś silniejszym, obawiając się upokorzenia, wyjścia z
szeregu czy też w
ogóle tak jest nam wygodniej, bo sami nie musimy o czymś decydować
i dostajemy gotowe rozwiązanie. Brak własnego zdania nigdy nie
wróżył niczego dobrego… Jednakże, kiedy ma się przed oczami
tamte fragmenty oraz zakończenie, aż pragnie się zasiąść i
srogo zapłakać…
Wątek miłosny w tym
cyklu to jedno wielkie nieporozumienie. To, co działo się między
Leorą a wybrankiem jej serca… ja po prostu nie czułam tej chemii,
jaką autorka próbowała tutaj ukazać. Dobrze, widać było to
przyciąganie między nimi, coś tam szumiało, ale nie na tyle, abym
rozczulała się nad tą parą i życzyła im jak najlepiej. Po
prostu pani Alice Broadway ofiarowała
im niepewny grunt, pozbawiając przedmiotów, które pozwoliłyby
polepszyć sytuację i cokolwiek pogłębić. Przepraszam, ale temu
wątkowi mówię stanowcze NIE!
NAWET SUPERBOHATEROWIE MAJĄ JAKIEŚ
SŁABOŚCI.
Słabość jest
zarówno wadą, jak i zaletą.
Wadą, bo nie pozwala osiągnąć tego, co było naszym priorytetem,
przez co się poddajemy; zaletą,
bo dzięki temu nie przypominamy zaprogramowanego cyborga, gotowego
stanąć do walki o każdej porze dnia i nocy. Leora bywała słaba.
Choć miewała przebłyski odwagi, stawiając się, jednakże często
po prostu upadała na kolana i czekała po prostu na to, co los
przyniesie. Nie jest to zachowanie godne ikony buntu. Kogoś, od kogo
zaczęły się spore zmiany, a tymczasowy spokój przeistoczył się
w chaos, na czym wielu pragnęło skorzystać. Jednakże widać w tym
przede wszystkim… ludzkość. Pani Alice Broadway wyposażyła
Leorę w cechę, która – choć doprowadza do wielu niechcianych
skutków – podkreśla, że jest ona przede wszystkim człowiekiem.
Człowiekiem mającym chwile zwątpienia i
nieumiejącym poradzić sobie z nadmiarem problemów zrzuconych na
ramiona. Widząc ją w tym stanie, aż chciałoby się jakoś
wślizgnąć do książki i wesprzeć, dodając sił. A kiedy jeszcze
stawała się workiem treningowym lub kartą przetargową, to aż
serce się krajało…
Mel. Bajarka, która
była ślepo zapatrzona w swoją „religię”, gdzie mogłaby
opowiadać baśnie w każdej sekundzie życia; kobieta, która ni
stąd, ni zowąd wyciągnęła pomocną dłoń ku Leorze. Szczerze?
Śmierdziała. Śmierdziała na kilometr fałszem, bo nijak mi to do
niej nie pasowało. Od
zawsze wierna
władzy
Saintstone miałaby trzymać z buntownikami, mocno się narażając?
Nie, nie i jeszcze raz nie! Każdy jej ruch był tak przeze mnie
analizowany, że pewnie najbliższe sąsiedztwo słyszało, jak
głośno pracują trybiki w mojej głowie. Również postać Oscara
mnie do siebie nie przekonała. Tutaj muszę zgodzić się ze
stwierdzeniem Marlu, że on pojawił się tylko po to, aby Leora
mogła obdarzyć kogoś uczuciem i żeby – teoretycznie – miała
w swoim wybranku swoiste wsparcie. Natomiast jest jeden bohater,
który ostro przebija się przez nich i aż łzy radości
napływają do oczu,
gdy
tylko się pojawia. Seb. Chłopak, który ma w nosie innych ludzi i
robi to, co podpowiada
mu serce. Altruistyczny, gotowy do poświęceń wniósł wiele ciepła
w tę historię i udowodnił, iż przyjacielem nie jest się tylko na
pokaz. Przyjaciel, niezależnie od wszystkiego, staje za nami murem.
No, wyrazi też swoje zdanie, jednak nie pozwoli sobie na to, by
również zadawać ból.
Podsumowując.
Przyznam, że spodziewałam się czegoś zgoła innego. Po
fenomenalnym „Tuszu” i równie udanej „Iskrze”, „Blizna”
wypada dość słabo. Nadmiar niedokończonych czy niedopracowanych
wątków, wypadający nienaturalnie – prócz kilku osób –
bohaterowie oraz rozczarowujące zakończenie nie są w stanie ukryć
się za sporym (lecz nie wykorzystanym) potencjałem oraz tym, że tę
książkę kończy się w ekspresowym tempie. Naprawdę żałuję, że
nie mogę lepiej ocenić tej powieści. Serce
pęka z bólu, ale niestety...
MOJA OCENA:
★★★★★☆☆☆☆☆
KSIĄŻKI Z CYKLU KSIĘGI SKÓR:
Ja to nawet nie wiedziałam, że jest trzeci tom! Szkoda, że wypadł gorzej, wiele osób tak mówi.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej serii, ale jakoś nie bardzo mnie do niej ciągnęło. Tym bardziej, że tutaj wątek miłosny był taki beznamiętny i bez chemii. Jednak jeśli czytam książkę, w którym jest jakaś para, to lubię wręcz czuć, że ich do siebie przyciąga.
OdpowiedzUsuńCiągnęło mnie do tej serii, ale skoro trzeci tom wypada tak słabo, zastanowię się jeszcze czy warto.
OdpowiedzUsuńCykl niczego sobie - trochę w klimacie Niezgodnej czy Skazy. Jednak bardziej dla mnie do przeczytania "na raz", bez sentymentalnych powrotów.
OdpowiedzUsuńBardzo rzetelna opinia. Mimo wad,ktore odpisałaś chyba się skuszę 😁 pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam poprzednich części, ale nadal mam zamiar dać tej serii szansę. Chociaż wątek miłosny... Musi być dobry :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka nie okazała się lepsza, ja mimo tego jednak chciałabym dać jej szansę. ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale po Twojej opinii trochę się boję. Mam nadzieję, że lepiej odbiorę ten tom.
OdpowiedzUsuńSzkoda, kiedy książka nie spełni pokładanych w niej oczekiwań, zwłaszcza, kiedy wyczekiwaliśmy jej z niecierpliwością, ale taki już los pasjonata książek, raz jest lepiej, drugi raz gorzej. :)
OdpowiedzUsuńJa chyba przeczytam tylko pierwszy tom.
OdpowiedzUsuńSkoro tę historię można zamknąć na pierwszym tomie, a kolejne nie są tak dobre.
Książki jak narkotyk
Serii nie czytałam, ale trzeba przyznać, że są pięknie wydane. Okładki cudne.
OdpowiedzUsuńMGM Resorts Casino & Spa, Phoenix, AZ - MapYRO
OdpowiedzUsuńFind MGM Resorts 파주 출장마사지 Casino & Spa, Phoenix, AZ 진주 출장샵 location in Phoenix, United 속초 출장마사지 States 논산 출장마사지 - 공주 출장샵 MapYRO has a population of 12.9 million and is open daily 24 hours.