Przekład: Jolanta Kozak
Tytuł: Syreny z Tytana
Tytuł oryg.: The Sirens of Titan
Gatunek: science-fiction
Liczba stron: 384
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Opis: Prosperujący przedsiębiorca Winston Niles Rumfoord po wyruszeniu wraz ze swoim psem Kazakiem w międzygwiezdną podróż zamienia się w czystą energię i materializuje się tylko wtedy, gdy zetknie się z Ziemią lub inną planetą. Na Tytanie spotyka Salo, wysłannika obcej cywilizacji – Tralfamadorii, który od kilkuset tysięcy lat czeka na zapasową część do swojego statku kosmicznego. Zaprzyjaźnia się z nim i razem tworzą na Marsie państwo, składające się z porwanych Ziemian, wśród których jest również Malachi Constant, najbogatszy człowiek w Ameryce, i Beatrycze, była żona Rumfoorda.
Opis: Prosperujący przedsiębiorca Winston Niles Rumfoord po wyruszeniu wraz ze swoim psem Kazakiem w międzygwiezdną podróż zamienia się w czystą energię i materializuje się tylko wtedy, gdy zetknie się z Ziemią lub inną planetą. Na Tytanie spotyka Salo, wysłannika obcej cywilizacji – Tralfamadorii, który od kilkuset tysięcy lat czeka na zapasową część do swojego statku kosmicznego. Zaprzyjaźnia się z nim i razem tworzą na Marsie państwo, składające się z porwanych Ziemian, wśród których jest również Malachi Constant, najbogatszy człowiek w Ameryce, i Beatrycze, była żona Rumfoorda.
Czytając
Syreny z Tytana miałam wrażenie, że autor po prostu usiadł przed biurkiem i
spisał na szybko to, co objawiło mu się w myślach jako chaotyczny obraz naszego
świata. Nie zdziwiłabym się, gdyby przy okazji w lewej dłoni dzierżył jakiś
alkoholowy specyfik, po którego upiciu te pomysły zyskały niewiarygodnie
absurdalnych barw. A może twórczość Kurta Vonnegata właśnie taka jest? Sama w
sobie uchodzi za wysokoprocentowy trunek o niespotykanym smaku? Syreny z Tytana
są moją trzecią książką Vonneguta, więc mogę na to pytanie odpowiedzieć
twierdząco, bo bardziej powalonych, ale i egzystencjalnych, refleksyjnych powieści nie
czytałam. Co tym razem zgotował nam autor, podróżując myślami w kosmosie?
DRYFUJĄC W KOSMOSIE ABSURDU, CZYLI O TYM, JAK AUTOR NAŚMIEWA SIĘ Z LUDZKOŚĆI
Każda
historia stworzona przez Vonneguta jest inna, ale odnoszę wrażenie, że
wszystkie mają ten sam wzór, motyw i podobne przesłanie. Autor musiał być
głęboko zranionym, samotnym mężczyzną, który nie zgadzał się z działaniem społeczeństwa i radził sobie z tym na własny sposób, czyli pisząc.
Osobiście mam już za sobą jego Kocią kołyskę oraz Śniadanie mistrzów. Uważam,
że Syreny z Tytana dorównują im poziomem, choć mają przy okazji swój niepowtarzalny,
jeszcze bardziej absurdalny klimat niż te poprzednie dzieła. Chwilami, czytając
tę książkę, czułam się nieco zagubiona, czasem nieco znudzona przydługimi, choć
celowymi tłumaczeniami, a czasami nie mogłam się nadziwić się temu, jak bardzo
skomplikowana, ale i ciekawa jest to fabuła. Vonneguta równocześnie się kocha i
nienawidzi. Kocha się za to, że nikt inny nie byłby w stanie stworzyć tak
absurdalnie wielowątkowego widowiska, a nienawidzi za to, że nabija się nie
tylko ze społeczeństwa, ale również ze swoich czytelników, którzy są przecież
jego częścią.
Niesamowite
jest to, że choć książka została napisana w 1959 roku, idealnie
wpasowuje się w teraźniejszą rzeczywistość. To ponadczasowa powieść z mocnym
przesłaniem. Autor zadaje tutaj wiele istotnych pytań, na które często nie
jesteśmy w stanie odpowiedzieć. Czy jesteśmy panami własnego losu? A może ktoś
nami kieruje? A może to wszystko nie ma sensu? Po co żyjemy? Czy każdy z nas ma
jakąś misję do wypełnienia? Co jest w życiu ważne? Co jest dobre, a co złe?
Mogłabym stworzyć długą listę ukrytych w powieści zapytań, ale to nie one są
tutaj najważniejsze. Najważniejsze będzie to, jakie morały wyciągniemy z tej
powieści my, czytelnicy, a każdy z pewnością wyciągnie coś innego. Trzeba się
jednak przygotować na to, że nie będą to krzepiące serce refleksje. Raczej
możemy poczuć beznadziejność i wielką niewiadomą naszego istnienia. Jest tu
jednak pewna radość życia: nie jesteśmy sami.
Podsumowując.
Chciałabym napisać więcej o fabule, ale musicie mi wierzyć: jest tak
rozbudowana i skomplikowana, że powinien wystarczyć wam opis, który
umieściłam nad recenzją.
Jest kosmos, absurd, bezsens działania społeczeństwa, ślepe
podążanie ludzi za losowym przywódcą, religijne wyuzdanie i wiele, wiele innych
aspektów ludzkiej egzystencji. Jest sarkazm, śmiech, oburzenie, zrozumienie i brak zrozumienia. Jest
po prostu dobra, wartościowa lektura, za którą warto się wziąć, jeżeli
oczekujecie czegoś więcej niż płytka, obyczajowa fabuła. Właśnie taką przygodę
pełną rozczarowań, ale i satysfakcji zapewni wam Vonnegut wraz z podróżującym w kosmosie Winstonem Nilesem Rumfoordem i jego psem, Kazakiem.
OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
Może uda mi się ją przeczytać. [Kreatywna-alternatywa]
OdpowiedzUsuńkiedyś miałam podejście do "Kociej kołyski" ale nic z niego nie pamiętam :P może powinnam teraz znów dać mu szansę, ale trochę się boję, że nie zrozumiem jego fenomenu :P
OdpowiedzUsuńCzytając Wasze poprzednie recenzję powieści tego autora, już wtedy powiedziałam sobie, że sięgnę po jego jakąś książkę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Nie miałam okazji zapoznać się z twórczością tego autora, ale w najbliższej przyszłości zamierzam nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńVonnegut wciąż przede mną, ale to jedno z tych nazwisk, z którymi na pewno wkrótce się zapoznam :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za książkami, które można zaliczyć do sceince-fiction. Dla mnie jest już tam za dużo rzeczy fantastycznych i kompletnie nie potrafię się wbić w takie historie. Nawet najlepsza książka z tego gatunku nie przekona mnie do sięgnięcia po nią.
OdpowiedzUsuńWydaje sie ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPokręcona fabuła, ale może być ciekawa.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to Autor w Polsce zbyt mało znany i zbyt mało doceniany. Może akurat nie z powodu tej książki, ale "Kocia kołyska" przemawia sama za siebie.
OdpowiedzUsuńTo z pewnością nie jest prosta książka i zasługuje na skupienie czytelnika, zwłaszcza jeśli jest tak zawiła.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, pierwszy raz słyszę o tej książce i niezbyt mnie ona zaciekawiła. Chyba byłaby dla mnie zbyt zawiła. :)
OdpowiedzUsuńNa pewno sobie zapiszę tę książkę na swoja listę i przeczytam ją w późniejszym czasie, na razie nie mam natchnienia na trudne książki.
OdpowiedzUsuńW ostatnim czasie często spotykam się z twórczością tego autora. I w sumie mam tak, że z jednej strony mnie ona ciekawi, z drugiej kojarzy się z czymś ciężkim... Może na jesień zrobię podejście do książek tego pana.
OdpowiedzUsuńLubię ciekawe fabuły ale nie lubię chaosu bo się gubię i czytanie nie sprawia mi przyjemności. Książki nie mam w planach
OdpowiedzUsuńJejku to wydanie mi się tak bardzo podoba. Mój mąż bardzo chce przeczytać wszystkie książki tego autora, więc może mu sprezentuje ;)
OdpowiedzUsuńWciąż czekam aż książka do mnie dotrze, wydawnictwo wystawia na próbę moją cierpliwość. ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie zachęcasz do czytania, książki nie znam, ale recenzja zachęcająca. A wiem, że za dzieła Vonneguta chcę sie zabrać, tylko nie wiem czy od Syren zacznę.
OdpowiedzUsuń