Autor: Alicja Wlazło
Tytuł:
Mrok
Seria/Cykl:
Zaprzysiężeni
Tom:
I
Gatunek:
fantastyka, fantastyka polska
Wydawnictwo:
Inanna
Ilość
stron: 352
Nadchodzi
mrok i nikt się przed nim nie ukryje!
Laureen
miała wszystko, czego tylko mogła zapragnąć: kochającą rodzinę,
wymarzoną pracę i wspaniałą przyszłość. Miała, do chwili,
kiedy w jej życiu pojawił się tajemniczy Sigarr. W mgnieniu oka
otaczający ją perfekcyjnie uporządkowany świat wypełnił chaos.
Potępieni
i Zaprzysiężeni toczą od tysiącleci brutalną wojnę. Laureen ma
w niej do odegrania kluczową rolę, ale musi stanąć do walki o
wszystko co kocha.
Czy
znajdzie w sobie dość odwagi?
[Opis
wydawcy]
Mrok czaił się wszędzie. Wykorzystywał
każdy cień i niecierpliwie wyczekiwał momentu pełnego ujawnienia
się. Nerwowo rozczapierzał pazury, łagodnie naznaczając każdą
stronę swoją aurą. Zanim jednak uwolnił całe pokłady
przerażającej do szpiku kości energii, musiał ustąpić miejsca
rzeczywistości. Rzeczywistości, od której aż biło jasnością.
Trudno się temu dziwić, kiedy ta – choć gdzieniegdzie
przeplatana słabymi odcieniami szarości – była związana z
pozytywnymi wrażeniami. Nie dało się jednak nie zauważyć, że
również ona wydawała słabą woń szaleństwa.
DOCENIAJ TO, CO MASZ, BO NIGDY NIE WIESZ,
KIEDY MOŻESZ TO STRACIĆ
Życie Laureen wypełniało multum
wrażeń, gdzie wystarczył dosłownie moment, aby przewrotny los
pozbawił ją tego, co było dla niej wszystkim. Od tamtej chwili
uderzał we mnie przepełniający bohaterkę smutek. Jej bolesna
strata stała się również moją. Jednakże na tym okrutnym etapie
pojawiła się iskierka nadziei. Niosła ze sobą sporą inną
odmianę mroku, która wyzwoliła fabułę z letargu. Udzieliła
zgody na wrzucenie kolejnego biegu, dzięki czemu każdy kolejny
książkowy zakręt stanowił nie lada zagadkę. Również sfera
fantastyczna, choć już wcześniej słabo wyczuwalna, zyskała
szansę ukazania swojej majestatyczności, tworząc z przyprawiającą
o szybsze bicie serca wartką akcją spójną całość. Niczym
Laureen ciągnęło mnie do wbijających w jej życie z impetem
Zaprzysiężonych. Pragnęłam poznać ich jak najlepiej, mogąc
całkowicie zrozumieć ich system działania. I może było mi dane
poznać parę ich twarzy, to jednak wiele spraw zostało przykrytych
zaklęciami uniemożliwiającymi poznać całą prawdę. Niekiedy
stąpałam we mgle, otoczona mrocznymi sekretami, lecz nie bałam się
brnąć w te niebezpieczne rejony. Im głębiej w nie wchodziłam,
tym coraz mniej dostrzegałam, że… uzależniam się od tej
książki!
Nie da się również ukryć, iż „Mrok”
to nie tylko nadnaturalne nuty, przeplatające się między
zwyczajnymi zdarzeniami. Fani mocniejszych doznań również
otrzymali niemałą dawkę elektryzującego romantyzmu oraz parę
pikantnych scen, które nie są na tyle napastliwe i obrzydliwe, by
chcieć złożyć zawiadomienie o gwałcie na naszą wyobraźnię. W
tym wydaniu są one nieco dopracowane, przez co wyobrażenia o
napalonej nastolatce tworzącej na pewnym portalu pisarskim odchodzą
w zapomnienie. Alicja Wlazło wyrzeźbiła je, ukazują one lepsze
kształty, jednak – moim zdaniem – można jeszcze w nich znaleźć
coś, co nieco wadzi. Chyba że tylko ja mam wiecznie jakieś „ale”
w tej kwestii...
ROZDWOJENIE JAŹNI? NIE CHCĘ NIC MÓWIĆ,
ALE CHYBA KAŻDA KOBIETA PRZEZ COŚ TAKIEGO PRZECHODZI...
Już przy recenzji pierwszego wydania
„Mroku” uznałam Laureen za matkę-kwokę i… zdania nie
zmieniłam. Podporządkowana rodzinie, zapatrzona w nią jak w
obrazek, bez wahania spełniała najmniejsze zachcianki domowników,
wbrew własnemu szczęściu. To, o co poprosili, było dla niej
święte i nie spoczęła, póki tego nie spełniła. I raz jeszcze
ciężko mi to przechodzi przez gardło – palce – ale dopiero
okrutna tragedia sprawiła, że Laureen mogła poczuć się sobą.
Odnaleźć własne „ja” i korzystać z tego, ile wlezie. Zanim
jednak wyszła ze skorupy, mogła liczyć na wsparcie przyjaciółki,
Tessy. Kobieta nie wzbudziła mojej sympatii, jej zachowanie działało
mi na nerwy, ale nie można nie zauważyć, iż wspierała ją i
opiekowała się nią w najtrudniejszych momentach. Tylko czy aby na
pewno robiła to całkowicie bezinteresownie? Inaczej sprawy miały
się z Sigarrem. Ten tajemniczy, uwielbiający milczeć mężczyzna
może próbował udawać, że nie martwi go stan psychiczny Laureen,
to z czasem na tyle się do niej przywiązał, iż w razie
niebezpieczeństwa był gotowy poświęcić dla niej wszystko –
nawet własne życie! Nie ma co, ten Zaprzysiężony wzbudzał
zainteresowanie. Jego mroczna aura działała jak magnes, przez co
nie dziwię się, że sama główna bohaterka uwielbiała przebywać
w jego towarzystwie. I czasami dobrze, iż ten był w pobliżu, gdyż
kobieta uwielbiała pakować się w tarapaty, przy których nieraz
głośno wzdychałam. I niech ktoś mi powie, że wiek określa naszą
dojrzałość...
Żeby tradycji stało się zadość,
ponownie zwrócę swe oczy ku innym bohaterom. Swój mały wywód
rozpocznę od Ladysława, który dał mi się poznać jako
bezkompromisowy, uparcie dążący do celu mężczyzna. Dowódca
Zaprzysiężonych niejednokrotnie udowadniał, że stoi ponad
wszystkimi, czym nie wkupywał się w niczyje łaski. Rozumiałam, że
sprawuje ważną funkcję i należał mu się szacunek, tylko czy
postępując w ten sposób na niego zasługiwał? Inaczej było z
Nancy. Otwarta na ludzi wesoła kobieta, dla której niesienie wiedzy
stało się priorytetem. Uprzejma, chętnie niosąca pomoc bliźniemu
– Ladysław powinien pobrać u niej parę lekcji. Silimir… ten
przesiąknięty wiedzą mężczyzna nie dał się za dobrze poznać,
jednak wyczuwałam od niego ogromne pokłady mocy, które zapewne
dadzą o sobie znać w kolejnych tomach, a wtedy nie tylko go
polubię, ale również bezgranicznie pokocham!
Poprzednim razem Alicja Wlazło
umożliwiła czytelnikom zobaczenie, jak wraz z postępującą fabułą
zmieniał się jej styl pisania. Choć wyglądało to interesująco,
to jednak przeskoki jakościowe dawały o sobie znać, przez co
odbiór historii nie zawsze był znakomity. Tym razem wszystko
zostało wyrównane, dzięki czemu można płynąć przez tekst bez
potykania się o niedopracowane fragmenty. Od początku do końca
wtapia się w ten wyimaginowany świat, czując na plecach oddech
mrocznej materii szykującej się do skoku. Za to można chcieć
pstryknąć panią Wlazło w nos za jej skrupulatność. Alicja ma to
do siebie, że dba o najdrobniejsze szczegóły, jednak czy kolor
samochodu, czy kanapy odgrywa aż tak kluczową rolę? Nie sądzę.
Lecz nie można zapominać o najważniejszym. Autorka, poprzez
historię Laureen, pokazała, iż nawet największa życiowa tragedia
nie powinna zamykać nam furtki do wspaniałej przyszłości. Można
przeżyć żałobę, ale ona też musi kiedyś się zakończyć,
ustępując miejsca jasnym barwom naszej egzystencji. Warto chwycić
pomocną dłoń innych i podnieść się z kolan. Inaczej pochłonie
nas ciemność, która nie prowadzi do niczego dobrego.
„Mrok” ma przepiękną okładkę,
nieprawdaż? Wyrazista, od razu skupia uwagę, a w połączeniu z
opisem jeszcze bardziej zachęca do lektury. Zasiada się do
czytania, delektuje tekstem, a tu nagle… błąd. Jeden? Można
wybaczyć i iść dalej. Drugi? W porządku… Trzeci? Nie powiem,
zaskoczyło mnie to, że w tej książce można znaleźć smaczki
typu „przecinek-spacja-przecinek”, „przecinek-spacja-kropka”
czy „przewrócony dwukropek”, co zapewne było pozostałością
po wniesionych przez autorkę poprawkach, ale czy to nie powinno…
zniknąć? Także zdarzały się nadprogramowe, zjedzone czy też
przekręcone literki, gdzie z czasem obawiałam się, że przestanę
skupiać się na treści, byle tylko wynajdywać kolejne
niespodzianki. A kiedy jeszcze doda się do tego węższe marginesy,
drobniejszą czcionkę oraz mniejsze odległości między wersami –
nie było lekko. Nawet mając na nosie okulary, strasznie mi się
męczyły oczy… A najgorsze jest to, że później za takie
potknięcia wielu czytelników atakuje autora, co jest bardzo
przykre...
Podsumowując. „Mrok” Alicji Wlazło
to przesiąknięta bólem, cierpieniem, wieloma sekretami oraz
nieosiągalną dla wielu magią historia, która może nie przypaść
do gustu tym, którzy oczekują czegoś lekkiego. Aby sięgnąć po
tę książkę, trzeba przygotować się na przejęcie ogromnej dawki
sprzecznych emocji, gdzie trzeba trzymać rękę na klatce piersiowej
z obawy, że serce może z niej wyskoczyć. Po fenomenalnym
zakończeniu aż nie mogę doczekać się „Iskry”!
MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:
Obok nas wylądował kos i chwycił
kawałek bułki, który musiał upaść na ziemię, po czym odleciał.
Szkoda, że nie zabrał mnie ze sobą.
Szczęście tworzą krótkie momenty,
niezależnie od całokształtu sytuacji.
[…] czyż można nazwać głupstwem
chęć ratowania rodziny, a głupim gotowego oddać za bliskich
życie?
Nie ma istot słabych. Są tylko
zagubione, które nie miały szczęścia odnaleźć własnej ścieżki.
Jestem gdzieś w połowie nowego wydania "Mroku" i przyznaję, że na razie do bohaterów nadal nie jestem zbyt entuzjastycznie przekonana. No i te pikantne sceny... Tak, jakiś progres jest, ale to nadal trzeba poprawić. No i te braki korekty. Może to niekoniecznie wina Alicji, ale wydawnictwo powinno lepiej popracować nad tą częścią?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gratuluję patronatu :)
OdpowiedzUsuńDla fanów fantastyki ta mroczna historia wydaje się być idealna
Nie przeczytałam pierwszego wydania, ale te mam w najbliższych planach. Muszę przyznać, że drugie wydanie bardziej mi się podoba jeśli chodzi o szatę graficzną. ;)
OdpowiedzUsuńTo cieszy, gdy czytelnik może dostrzec poprawę w warsztacie literackim docenionego autora. Fajnie, że Wlazło idzie do przodu i coraz mniej jest niedopracowanych fragmentów. Chyba jednak sięgnę po tę serię!
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to gratuluję patronatu - i właściwie to chyba przez Ciebie lub dzięki Tobie, sięgnę po tę serię :D mamy podobne gusta, więc powinno być okej.
UsuńŻałoba to złożony proces, nie zawsze udaje się autorowi przeprowadzić bohatera przez kolejne jej etapy, tak aby postać i jej emocji wydawały się przekonujące. Przyznam, że na ten właśnie aspekt zwracam szczególną uwagę przy poznawaniu losów bohaterów.
OdpowiedzUsuńTa książka już wyskakuje mi z lodówki. Pewnie będę chciała ją poznać, jednak najpierw niech trochę przycichnie ten cały szum wokół ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze o tej książce, jednak zainteresowałaś mnie nią. Bardzo lubię taką młodzieżową fantastykę z nutką romansu. Może kiedyś skuszę się na te serie. Obecnie wole sięgać po jednotomówki.
OdpowiedzUsuńNie powiedziałabym, że to młodzieżowa fantastyka. ;)
UsuńA okładki właśnie tak sugerują, kolejny raz okazuje się, że nie zawsze to ze sobą współgra.
UsuńGratuluję patronatu! Bardzo lubię książki tej Autorki.
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu! :) Ta książka chodzi za mną już kilka miesięcy, chyba wreszcie pora po nią sięgnąć...
OdpowiedzUsuńObecnie potrzebuję czegoś lżejszego. Zaintrygowała mnie jednak fabuła i zapiszę sobie tę książkę na lepsze czasy, czyli na długie, jesienne wieczory.
OdpowiedzUsuńMam ją u siebie na półce i czeka na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńFabuła mnie całkiem zainteresowała, ale już wiem, co by mnie wkurzało niemiłosiernie - imiona bohaterów. Nienawidzę, kiedy są mieszane polskie i zagraniczne imiona, a już do szewskiej pasji doprowadza mnie, jak polscy autorzy dają swoim bohaterom imiona zachodnie. Naprawdę, zamiast tej całej Laureen nie mogło być bardziej polskiej Laury (też do bani imię, ale niech będzie XD)? :/
OdpowiedzUsuńMoże nie zostały wykorzystane imiona typu Laura, bo autorka poszła w głębszą fantastykę, gdzie właśnie te dziwniejsze mają większą moc? Nie wyobrażam sobie, aby któryś potępiony nazywał się Stefan albo Gienek. Albo Zaprzysiężony Artur czy Marcjanna...
UsuńTen ostatni cytat mnie oczarował. A jeżeli chodzi o takie błędy, to czy korektor nie powinien ich wyłapać, zanim książka pójdzie do druku? Zawsze mnie to zastanawia, przecież jest też mnóstwo programów, które sprawdzają pisownię
OdpowiedzUsuńZafascynował i zaintrygował mnie początek recenzji. Przyznam, że z chęcią dałabym się wciągnąć autorce w wykreowany przez nią świat i poznać wszystkie tajemnice Zaprzysiężonych. Pomimo tego, że też rażą mnie błędy interpunkcyjne i tym podobne...
OdpowiedzUsuńZdecydowanie bardziej wolę pierwsze wydanie, jeśli chodzi o okładkę. Fajnie, że ta wersja została w jakimś stopniu poprawiona, ale szkoda, że nie do końca. ;)
OdpowiedzUsuńMrok to słowo tak przyciąga do tej książki i zostało tyle razy użyte, że jestem szczerze nią zainteresowana. Chociaż niedokońcacwoem o czym jest książka :) Tytuł zapisuję:)
OdpowiedzUsuńWystarczy przeczytać opis oraz wczytać się w recenzję, by wiedzieć, o czym jest książka.
UsuńOstatnio wygrałam tę książkę i już nie mogę się doczekać lektury!
OdpowiedzUsuńSam tytuł już sporo obiecuje. Ciekawe czy by mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńGratuluję dziewczyny patronatu! 😘 kurczę to się rozpisałaś ;) nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam tak długą i rzetelna recenzję. Czuję się zaintrygowana a książka przypomina mi nieco "Królowa Mroku". To mam przeczytać tą niepoprawna tez czy lepiej od razu zabrać się za ta? Kinga
OdpowiedzUsuńKinga, mogłabyś jeszcze raz zadać pytanie? Poniekąd domyślam się, co miałaś na myśli, ale wolę się upewnić. ;)
Usuń