niedziela, 4 sierpnia 2019

Noszenie maski bywa uciążliwe [ANGELIKA ŚLUSARCZYK – „NAUCZ SIĘ BEZE MNIE ŻYĆ”]


Tytuł: Naucz się beze mnie żyć
Seria/Cykl: -
Gatunek: literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo: WasPos
Liczba stron: 292

Wiola to młoda dziewczyna, która całkiem niedawno straciła bliską osobę. Teraz prowadzi swój Kobiecy Salon, świadcząc w nim usługi kosmetyczne wraz ze swoimi pracownicami – Klarą oraz Karoliną. Wspomnienia jednak są silniejsze – wszystko, co było, wraca do niej jak bumerang. W dodatku los nie oszczędza jej w ogóle, wciąż podkładając kobiecie kłody pod nogi. Wiola próbuje ułożyć swoje życie na nowo. Jednak nie spodziewa się tego, co kapryśna fortuna dla niej przygotowała. Spotka na swojej drodze wielu ludzi – tych dobrych, złych, lecz niewielu z nich tak naprawdę stanie się dla niej ważnych. W dodatku nic i tak nie zwróci jej Jego – tego, który zniknął…
[Opis wydawcy]

Miłość dodaje skrzydeł. Sprawia, że w swojej obecności czujemy się najbezpieczniej. Przyczynia się do tego, że wystarczy dosłownie parę sekund po tym, jak druga połówka znika nam z pola widzenia, by odczuwać, jak tęsknota rozrywa nam serce.
Oddychamy tym płonącym uczuciem. Marzymy, by ten ogień tlił się w nas nieskończenie długo i nigdy nie wygasł. Razem z ukochaną osobą tworzymy idealną całość! Tylko jak sobie poradzić w chwili, kiedy ktoś, z kim planowało się przyszłość, odejdzie bez słowa wyjaśnienia? Zabierze swoje rzeczy, ofiaruje ostatni pocałunek i pozostawi w czterech pustych ścianach?


NIEWAŻNE JAK UPADNIESZ. WAŻNIEJSZE JEST, CZY ZDOŁASZ SIĘ PODNIEŚĆ.

Mateusz był największą miłością Wioli. Pojawił się w jej życiu niepostrzeżenie i sprawił, że wiszące nad nią ciemne chmury odeszły w zapomnienie, a każdy kolejny dzień wypełnił się jasnością. Kiedy go zabrakło, dziewczyna starała się zgrywać silną i stabilną emocjonalnie. Skupiona na prowadzeniu własnego biznesu, pogłębiająca przyjaźń z pracownicami, robiła dobre miny do złej gry. Zakładała maskę. Nikt jednak nie przypuszczał, że cierpi w samotności. Piękne wspomnienia atakowały w najmniej spodziewanych momentach, strącając ją z nóg. I choć upłynęło wiele czasu, rana nie zdołała się porządnie zagoić. Do tego doszły koszmary z odległej przeszłości, które postanowiły znów o sobie przypomnieć. Życie Wioli mogło bez żadnego problemu runąć niczym domek, gdyby tylko pozwoliła czarnym chmurom ponownie zawisnąć nad głową.
Obserwowałam, jak stara się przetrwać ten koszmar. Widziałam, że próbuje nie poddać się wątpliwościom i walczyć jak lwica, byle tylko pokazać słabościom, iż ma nad nimi przewagę. A los co rusz pluł jej w twarz, widząc w tym niemałą zabawę. Nawet obecność najbliższych osób, choć pokrzepiająca, nie była w stanie rozwiązać tych licznych problemów. Każda kolejna strona (no, nie zawsze, bo pod koniec już się domyślałam, do czego dojdzie… Rozgryzłam cię, autorko!) zdawała się wielką niewiadomą! Modliłam się w duchu, aby ten wreszcie się nad nią zlitował i pozwolił odetchnąć pełną piersią. Już dość się nacierpiała. Dlaczego nie mógł zostawić Wioli w świętym spokoju, skoro już ją naznaczył swymi szponami? Przeżyła swoje, także czemu się jej tak uczepił? Błagałam, aby mogła ponownie zaznać szczęścia, raz na zawsze rozliczając się z tymi, od których nie mogła się uwolnić. Bo nie da się żyć teraźniejszością bez wcześniejszego pogodzenia z przeszłością...
Angelika Ślusarczyk stworzyła historię, która… jest realistyczna. Na świecie jest wiele osób mogących się z nią po prostu utożsamiać! Autorka zadbała o każdy szczegół, by czytelnik poczuł książkę całym sobą. Sama zasmakowałam tego krakowskiego klimatu, przywołując w wyobraźni tamtejsze krajobrazy i niemal oddychając tamtejszym (nie zawsze czystym) powietrzem. Zdarzało jej się jednak być zbyt skrupulatną. Pominę już często wspominane wątki, jakimi są kąpiele głównej bohaterki czy dbanie o zakład kosmetyczny, ale przez tę powieść przewija się wiele nazw poszczególnych marek czy sklepów. Wystarczyłoby zaproponować kawę lub poinformować o wrzuceniu pewnej treści do sieci bez wdawania się w szczegóły. Nie były mi one potrzebne do szczęścia. No, chyba że Angelika Ślusarczyk otrzymała wynagrodzenie za lokowania, a ja o tym nie wiem. Muszę ją o to podpytać! Wspomnę również o wątku z jedną z dziewczyn, gdzie jestem zdania, że po tak wielkiej akcji powinno się to odbyć zupełnie inaczej. Skoro doszło do czegoś takiego, a najistotniejsze osoby znały każdy szczegół, powinna ona zostać objęta pewnym tytułem pomagającym jej uwolnić się od tego złego. Wiem, brzmi to trochę absurdalnie, ale nie chcę zdradzać za wiele, bo to jedna z tajemnic tej książki i byłabym nie w porządku, gdybym ujawniła ją tylko po to, by prosto z mostu wskazać błąd. Osoby, które znają „Naucz się...” zapewne zrozumieją, o co mi chodzi.

ZAMIEŃ SWOJĄ PASJĘ W COŚ ZNACZNIE WIĘCEJ!

Nim Wiola odnalazła drogę, przez którą chciała iść przez resztę życia, zdołała parę razy zabłądzić, co zaowocowało przykrymi konsekwencjami. Dzięki temu nabyła niezbędną wiedzę, z którą weszła w dorosłość i trzymała się jej niczym magnes lodówki. I choć wielu mogłoby jej pozazdrościć stabilizacji życiowej (własnościowe mieszkanie, dobrze prosperująca firma, gdzie pracują uczciwe, kochające swój zawód dziewczyny), to niewielu dostrzegało, że ten piękny uśmiech na twarzy odwraca uwagę od przesiąkniętych smutkiem oczu. Dzięki tej książce lepiej poznałam tę dziewczynę i nie mogłam pojąć, czemu Mateusz, który dotąd byłby skłonny nosić ją na rękach, tak z dnia na dzień ją zostawił. Mądra, pracowita, wierna, zabawna… Co mu odbiło, aby po tylu wspólnie spędzonych chwilach pozostawić tak kruchą istotę na pastwę losu? Gdyby nie rodzina i przyjaciółki, to zapewne Wiola nawet nie odnalazłaby siły, aby robić to, co do tej pory sprawiało jej sporo radości. Krzysiek, młodszy brat kobiety oraz Klara, jedna z pracownic Kobiecego Salonu, starali się jak mogli, aby wyciągnąć ją z dołka. Tacy ludzie obok nas to największe skarby, na które nie zawsze zasługujemy, ale prawda jest taka: możemy czuć się dobrze w pojedynkę, ale tylko wtedy, gdy mamy kogoś u boku możemy naprawdę poczuć, że chwytamy byka za rogi i damy sobie radę ze wszystkim. Niezależnie od liczby potknięć, jakie w międzyczasie zdołamy zaliczyć. Ale Mateusz… Nie, nie mogę nic więcej powiedzieć na jego temat, bo się rozpędzę i doprowadzę do tego, że autorka postanowi mnie odnaleźć i skopać tyłek za pewien czynnik…
Angelika Ślusarczyk. Mówi wam coś to nazwisko? Blog Tylko Magia Słowa. Już nieco lepiej? Tak, Angelika to kolejna blogerka książkowa, która postanowiła przekroczyć pewną granicę i wydać własną historię. Niestety nie zawsze jest to rozsądne posunięcie, gdyż wiele z nich zalicza wpadkę, jednak w przypadku tej autorki okazało się strzałem w dziesiątkę! Może nie jest idealnie, bo popełniła parę błędów, dość ciężkich do uniknięcia przez debiutantów, to wyraźnie widać, że odnajduje się w tym światku. Angelika Ślusarczyk ma lekkie pióro oraz od razu wyczuwa się, że pisanie jest bliskie jej sercu, co dostrzegłam na kartach „Naucz się beze mnie żyć”. Mam nadzieję, że z każdą kolejną wydaną książką będzie coraz lepiej i lepiej!

Podsumowując. „Naucz się beze mnie żyć” to nie tylko książka. To emocjonalna pułapka, gdzie wydostanie się z niej graniczy z cudem. Wystarczy niewiele, aby wejść w skórę Wioli i pozwolić jej poprowadzić się przez jej skomplikowane, pełne zakrętów życie. I choć sama nie wylałam z siebie potoku łez, ostałam się na silnym współczuciu oraz chęci pocieszenia kobiety, uważam, że warto zwrócić uwagę na ten tytuł.

MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆☆



14 komentarzy:

  1. Zainteresowała mnie ta książka. Z chęcią się za nią wezmę w wolnej chwili

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja recenzja jest miejscami tajemnicza - mam ochotę poznać te wątki. Debiut wydaje się być udany więc jak najbardziej daje książce szansę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Debiutantom wybaczam drobne potknięcia i trzymam kciuki za kolejną książkę

      Usuń
  3. Twoja recenzja zachęca, a książka wydaje się być ciekawa :)
    pozdrawiam, Pola.
    www.czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam przyjemność patronować tej książce i bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, już prędzej mi ją polecano, ale o niej zapomniałam. Twoja recenzja przypomniała mi jak bardzo chcę ją przeczytać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś mnie nie zachęciła, ale ma potencjał 😊

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakoś nie mogę się przekonać do książek obyczajowych. Mam kilka swoich ulubionych polskich autorów, po których książki sięgam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi jakoś... depresyjnie. Nie pasuje mi to na wakacyjną lekturę...

    OdpowiedzUsuń
  9. Brzmi bardzo ciekawie. Zastanawiam się czy i we mnie obudziłaby podobne emocje.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zawsze cieszy, gdy kolejnej blogerce blog pomógł rozwinąć skrzydła i napisać/wydać własną powieść :) Choć literatura obyczajowa to raczej nie moja działka, wolę takie tytuły niż poradniki, po które nigdy nie sięgam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Chociaż piszesz o ciekawej książce, to trochę ta skrupulatność mi przeszkadza. Mam wrażenie, że niektóre fragmenty powinny zostać usunięte, ale skoro aż tyle w tej książce emocji, to chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem zachęcona do przeczytania tej powieści. Dzięki za super recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  13. Sympatyczne czytanie, choć mnie do takich książek nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń