czwartek, 15 listopada 2018

I tak największymi potworami są ludzie! [VICTORIA SCHWAB – „MROCZNY DUET”]


Autor: Victoria Schwab
Przekład: Agnieszka Brodzik
Tytuł: Mroczny duet
Tytuł oryginału: Our Dark Duet
Seria: Świat Verity
Tom: II
Gatunek: literatura młodzieżowa, fantastyka
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ilość stron: 512

Kate Harker nie boi się ciemności. Poluje na potwory i robi to dobrze. August Flynn nigdy nie będzie człowiekiem, bez względu na to, jak bardzo kiedyś tego pragnął.
Minęło prawie sześć miesięcy, odkąd skrzyżowały się ich ścieżki, a w tym czasie wojna między ludźmi i potworami rozgorzała na dobre. W Prawdziwości August przyjął rolę przywódcy, którym nigdy nie chciał być. W Dobrobycie Kate, w zupełnej zgodzie z naturą, stała się bezwzględną łowczynią. Tymczasem z mroku wyłania się nowy rodzaj potwora, który karmi się chaosem i wyciąga na powierzchnię najgłębiej skrywane lęki swoich ofiar.
[Opis wydawcy]

Victoria Schwab ma to do siebie, że nie cacka się z czytelnikami, dlatego też nie czułam się ani odrobinę zdziwiona, kiedy fabuła „Mrocznego duetu” wystartowała z grubej rury, nie pozwalając nawet na wzięcie głębszego oddechu. Z miejsca wrzucono mnie w wir dzikich, szalonych wydarzeń, gdzie towarzystwo potworów (Za którymi ani odrobinę nie tęskniłam... No dobra... Za Sunajami tak, ale za pozostałymi – nie!) stanowiło najistotniejszy element. Jednak nie przypuszczałam, że to dopiero wstęp do czegoś znacznie mocniejszego. Czegoś, co można śmiało określić zabawą w „kotka i myszkę”...


GDZIE DWÓCH SIĘ BIJE...

Nie wiadomo, kiedy powstała skomplikowana sieć intryg, a każda ze stron starała się dokładnie przewidzieć kolejne ruchy przeciwnika. A to stanowiło nie lada wyzwanie. Przecież zarówno ludzie Flynna, jak i same krwiożercze, nieobliczalne w czynach potwory mieli słynne asy w rękawach, gdzie ich przedwczesne wyłożenie zaskutkowałoby zakończeniem „zabawy”. Tym samym by pozwolili przy tym zdobyć nieprzyjacielowi upragnioną przewagę. Niestety przesiąknięci planowaniem kolejnych strategii nawet nie zdołali dostrzec, że na ich terytorium wkradł się znacznie gorszy przeciwnik. Przeciwnik czerpiący z pochłaniającego Miasto Prawdy chaosu nie tylko pożywkę, ale również dziką satysfakcję. Nawet najgorsze potwory mogłyby mu pozazdrościć umiejętności siania totalnego zniszczenia oraz nieuchwytności. Wprowadził jeszcze większą głębię mroku oraz strachu, które w duecie wywoływały u mnie nie tylko dreszcze. Poczułam ogromną chęć rozświetlenia całego domu (chociaż był środek dnia!) i wyposażenia się w metalowe przedmioty, aby uniknąć spotkania z kreaturami prześladującymi mieszkańców tamtej rzeczywistości. Oczywiście, wszystko to sprowadzało się do spektakularnego finału, który... wycisnął ze mnie łzy. Ryczałam jak głupia, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że mam przed sobą fikcyjnych bohaterów, a nie ludzi z krwi i kości. Ale wiecie co? Może i mam przez to złamane serce, które po tylu turbulencjach już nigdy nie odzyska swojej pierwotnej formy, jednak uważam takie zakończenie za satysfakcjonujące. Zapewne wielu z was teraz pomyśli, że w trakcie pisania tej recenzji musiałam się mocno uderzyć w głowę, ale nie mogę zmienić zdania. Po prostu udowadnia ono, że wszelkie wojny zbierają swoje żniwa, a możliwość powodzenia misji może ściśle wiązać się z utratą czegoś (lub kogoś) w imię lepszego jutra.
Aby nie było, że jedynie rozpływam się nad fabułą, pozwolę sobie pojęczeć na temat pewnego, dość istotnego – jak dla mnie – elementu „Mrocznego duetu”. Mam tutaj na myśli Dobrobyt, w którym toczyła się jakaś część zdarzeń. Nie, nie mam za złe pani Schwab ukazania tego miasta, bo, jakby nie patrzeć, byłam ogromnie ciekawa jego wyglądu, ale to, co otrzymałam... Nie! Zdecydowanie nie kupowałam tego minimalizmu informacyjnego. Rozumiem, że dzięki skrawkom wspomnianych scenerii powinna zadziałać nam wyobraźnia, ale bez przesady. To tak, jakby dano nam skosztować przystawkę, a pozostałe potrawy mogliśmy jedynie powąchać, mając przy tym przewiązane czymś oczy. Nieładnie, pani Schwab, bardzo nieładnie!


ZNAMY SIĘ, ALE JEDNOCZEŚNIE JESTEŚMY DLA SIEBIE OBCY

Znacie to uczucie, kiedy nie widzieliście się z dobrym znajomym jakiś szmat czasu, a gdy dochodzi do upragnionego spotkania, ciężko wam uwierzyć, iż macie do czynienia z jedną i tą samą osobą? Właśnie to przeżyłam, ponownie stykając się z Kate oraz Augustem. Wprost nie mogłam przyjąć do wiadomości, jak bardzo się zmienili!
Pragnąca dotąd tego, aby ojciec ją docenił, panna Harker porzuciła swoje dotychczasowe życie i przeniosła się do Dobrobytu. To właśnie tam, pod fałszywym nazwiskiem, służyła jako pogromczyni potworów nękających tamtejszych ludzi. A pomagali jej w tym nowo poznani znajomi, którzy – dzięki swoim hakerskim zdolnościom – umieli zdobyć cenne informacje, gdzie dziewczyna umiejętnie je wykorzystywała. Natomiast pan Flynn pozostał w Mieście Prawdy, przejmując dawne obowiązki swojego brata. Pochłonięty służbą (oraz obecnością kogoś, kto nie dawał mu o sobie zapomnieć), zaprzestał prób upodobnienia się do człowieka. Tym samym zniknął nieporadny Sunaj, który przyjął maskę twardego i nieustępliwego „Alfy”. Patrząc jednak przez pryzmat tego, co przeżyli i z czym aktualnie mają do czynienia, nie ma się co dziwić, iż to wpłynęło na ukształtowanie nowych tożsamości. Ale! Pomimo nabrania nowych cech osobowości, nadal tkwił w nich duch dawnego „ja”, który z czasem nabrał wyraźnych kształtów, dzięki czemu odetchnęłam z ulgą. Nie utraciłam swoich starych, dobrych znajomych! I to się ceni! Także ogromną przemianę przeszła Ilsa, która również dostała wiele kopniaków od życia. Jak wcześniej pozostawała zamkniętą w swoim świecie Sunajką, tak teraz jej najbliżsi mieli utrudnione zadanie, aby do niej dotrzeć. Jednak czy ona naprawdę tak przeżywała to, co zgotował dla niej nieprzyjaciel? A może to była tylko gra, by zmylić przeciwnika? Tego już nie mogę zdradzić.
Jak to w życiu bywa, skoro upadnie jeden antagonista, to dość szybko znajduje się ktoś, kto z chęcią zajmuje jego miejsce. A co się z tym wiąże? Pogłębienie masakryczności strategii, która za czasów jego poprzednika nie odniosła wymarzonego skutku, by tym razem poszło jak z płatka. A kiedy współpracuje się z równie pragnącym rozlewu krwi wroga (a dokładniej jednej osoby) potworem, to raczej nic nie wskazuje na to, aby tym razem. A muszę przyznać, że oboje mieli głowy na karku, coraz lepiej grając na nosach ludziom najstarszego pana Flynna, oraz jemu samemu. Ale nie ma tego złego! Tak, wiem... dziwnie to brzmi, ale do walki dołączyła kolejna istota, która swoją postawą udowadniała, że zadarcie z nią to jak dotknięcie umazanymi paluchami stron książki kogoś, kto dba o ich wygląd. Także możecie sobie wyobrazić stopień zagrożenia, prawda?

ZNAJOMOŚĆ Z WAMI JEST JAK SSANIE CUKIERKA PRZEZ PAPIEREK...

Inaczej sprawy się miały ze znajomymi Kate, którzy zamieszkiwali Dobrobyt. Niestety Victoria Schwab przedstawiła ich jedynie powierzchownie. Cóż... Także ciężko jest mi uwierzyć w to, że są wyśmienitymi w swoim fachu mistrzami wkradania się do cudzych baz danych. Owszem, wielokrotnie posłużyli pomocną dłonią pannie Harker, ale skoro ciekawiła ich jej osoba, to jakim cudem jej nie sprawdzili? Dlaczego pozwolili się jej okłamywać? A może oni wiedzieli, kim ona jest i tylko czekali, aż sama się do tego przyzna? Ciężko to stwierdzić, ale i tak uważam ich za najsłabiej wykreowanych bohaterów. Takich, którzy zaistnieli tylko po to, by zapełnić pustkę.
Już w trakcie lektury „Okrutnej pieśni” Victoria Schwab zdołała mnie zauroczyć swoim kunsztem pisarskim, gdzie z pomocą – pozornie przeciętnych – słów zdołała wyczarować mroczny, przesycony do granic możliwości intrygami, mrożący krew w żyłach świat, ale to, co uczyniła przy „Mrocznym duecie”... Mistrzostwo! Chociaż niektóre elementy fabularne mnie parzyły, także ponownie natknęłam się na parę słynnych schematów, to i tak jestem zdania, że dopiero tutaj pokazała – według mnie – na co ją stać i że wystarczy dosłownie niewiele, aby wstrząsnąć człowiekiem, a jego emocje wcisnąć na czytelniczy rollercoaster! Pani Schwab... cóż to pani ze mną wyprawia, hę?
Co się tyczy kwestii błędów, wydawnictwo wzięło sobie do serca wypowiedzi blogerów, którzy wypominali niezbyt dokładną korektę „Okrutnej pieśni”, którzy wyraźnie sugerowali, że będą mieli na baczności poprawność tekstu w „Mrocznym duecie” (a ja byłam jednym z nich). Nie powiem, zdarzały się drobne potknięcia w postaci zagubionych półpauz w kwestiach dialogowych (lub nadprogramowych), ale cała reszta – moim zdaniem – jest nieskazitelnie czysta, za co, załogo Czwartej Strony odpowiedzialna za jakość tej książki, zasługujecie na jedno słowo: dziękuję! Taka mała rzecz, a cieszy.

Podsumowując, „Mroczny duet” wprowadza znacznie głębiej w ten mroczny, przesiąknięty okrucieństwem i walką o przetrwanie świat, nie pozostawiając nas obojętnymi na los wyimaginowanych bohaterów. Nawet nie wiadomo, kiedy zostajemy pochłonięci przez fabularnego potwora i wypluci dopiero wraz z kropką oznajmiającą koniec. Doprawdy, ciężko będzie mi się pogodzić z faktem, że nie będzie kolejnych części...

MOJA OCENA:
★★★★★★★★☆☆


OKRUTNA PIEŚŃ | MROCZNY DUET


DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:

Zawsze zakładała, że będzie rozkoszować się wolnością, jednak okazało się inaczej – samotność traci swój urok, kiedy nie ma się wyboru.

Życie jest takie łatwe, kiedy można kłamać.

Wiem, że to boli. Dlatego musisz sprawić, żeby było warto cierpieć.



10 komentarzy:

  1. Niestety ta książka to nie mój typ, ale dokładnie przeczytałam recenzję, bo widać że się przy niej napracowałaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od jakiegoś czasu książki Victorii Schwab wyskakują dosłownie z każdego zakamarka internetu. Sama nie wiem czy mnie to bardziej zachęca, czy zniechęca do sięgnięcia po nie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specyfika pracy współczesnego rynku wydawniczego, mnie to nie przeszkadza, może dlatego, że chętnie wykorzystuję narzędzia promocji w życiu zawodowym, czasem tylko wywołuje lekki przesyt. :)

      Usuń
  3. O tej książce słyszał chyba każdy. Mi jest w zasadzie obojętna. Jak ją gdzieś spotkam, to przeczytam, ale nie mam na nią jakiegoś szczególnego parcia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książki tej autorki widzę po prostu wszędzie :-) Jednak czuję, że to nie do końca moje klimaty i chyba ją sobie odpuszczę :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. To autorka, która ma najwyższy priorytet na mojej liście "do zapoznania się z...". Muszę tylko wybrać od czego zacząć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam jeszcze twórczości tej autorki, i przyznam, że nie przyciąga mnie, ale tytuł chętnie podsunę mojej młodzieży pod rozwagę, dwa tomy przygody czytelniczej, to może być coś dla niej. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja wciąż nie przeczytałam pierwszego tomu, chociaż od razu po pierwszym rzucie oka na okładkę się zakochałam. Później przeczytałam różne skrajne opinie i tak oto książka odeszła w zapomnienie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałam pierwszego tomu, mimo że tej autorki było tak dużo na bookstagramach :( słyszałam o niej dużo dobrego, ale nigdy nie czytałam o czym w ogóle jest i muszę przyznać, że mnie zainteresowała 😃

    OdpowiedzUsuń