Tytuł: Tusz
Tytuł oryg.: Ink
Cykl: Księga skór
Tom: 1
Gatunek: literatura młodzieżowa, sci-fi
Wydawnictwo: We Need YA (Czwarta Strona)
Liczba stron: 378
Opis: Każde zachowanie,
każdy uczynek, każda ważna chwila zostawia ślad na Twojej skórze. Leora jest
przekonana, że jej zmarły ojciec powinien zostać zapamiętany na zawsze. Wie, że
zasługuje on, aby wszystkie jego tatuaże zostały usunięte i przekształcone w księgę
skóry jako dowód dobrego życia, jakie wiódł.
Jednak kiedy odkrywa, że jego tusz
zmieniono, a księga jest niekompletna, zaczyna się zastanawiać, czy tak
naprawdę kiedykolwiek go znała.
[opis
wydawcy]
Leora
żyje w świecie, gdzie historia ludzi wiąże się z tym, co pokazuje ich
wytatuowana skóra – imię, wiek, drzewo rodzinne i symbole, które sami
dobierają, pragnąc pokazać światu, co przeżyli. Życie w harmonii z prawdą,
która ujawniania jest przez tatuaże, ma zaprowadzić ich do dnia, w którym ze
spokojem będą mogli odejść z tego świata. Jeżeli Księga Skór składająca się z tatuaży
zostanie położona na szali sprawiedliwości i pokaże, że dusza zmarłego może
pozostać zapamiętana, ponieważ wiodła dobre życie, również i jego członkowie
rodziny będą spokojniejsi. Co się jednak stanie, jeżeli okaże się, że człowiek
nie był tak dobry, jak mogłoby się wydawać i miał przy tym sporo tajemnic? I co
z tym wszystkim zrobi rząd, który za nic ma prywatność? Cóż, możemy się tego
tylko domyślać… Albo od razu wziąć się za czytanie Tuszu!
CZY KTOŚ PLANUJE TO
NAKRĘCIĆ? NIE? TO NA CO JESZCZE CZEKACIE?!
Tą
małą zapowiedzią chciałam podkreślić, ze Tusz
jest naprawdę godny uwagi, ale zanim przejdziemy do opiewania książki epitetami
nie z tej ziemi, chciałabym wyrazić swoją opinię na temat tego, co znajduje się
na LC. Widzę, że książka uznawana jest za utopię. Początkowo też tak sądziłam,
ale czy aby na pewno jest to utopia? Zgodnie ze słowami Chada Walsha: „Utopia
nie zagraża ludzkiej wolności”, a tu zdecydowanie mamy naruszenie ludzkiej
wolności. Nie chcę jednoznacznie mianować tej książki dystopią, ale jakąś
pesymistyczną wizję przyszłości tutaj mamy, choć może nie tak wyraźną (to
zapewne ujawni się w przyszłych tomach). To trudne rozgraniczenie, ale ja się
jednak uchwycę tego, że to dystopia. A skoro to sobie już wyjaśniliśmy…
Nie
jest to typowa dystopijna książka, która ukazuje któryś z kolei świat
stłamszony przez wymyślne rytuały, próbujące utrzymać ludzi w ryzach. Ta
książka ma głębię. Można się dopatrzeć w niej czegoś więcej. Największa moim
zdaniem wartość tej powieści wyraża się w tym, że możemy ją połączyć z obecnymi
czasami. Nie chodzi tu wyłącznie o postępowanie rządu, który próbuje ograniczać
wolność człowieka poprzez ciągłe mieszanie mu w głowie i stawianie wyłącznie
dwóch granic, czyli tych, które wyznaczają różnice pomiędzy dobrem a złem.
Chodzi również o zachowania ludzi, o to, jaki na nich wpływ wywierają inni
ludzie i jak ich opinia potrafi się zmieniać pod wpływem różnych zdarzeń. Zaryzykuję
stwierdzeniem, że to książka o nas samych.
Druga
sprawa to szokujący świat. Bardzo, ale to bardzo podobał mi się motyw
tatuowania swojego ciała historiami ze swojego życia. Byłam również
podekscytowana i jednocześnie przerażona tym kontrowersyjnym faktem, że garbowano tutaj ludzką skórę, tworząc z tych
tatuaży księgi, które rzekomo miały być symbolem pamięci. Co prawda nikt nie
powiedział tego na głos, ale była to swoistego rodzaju religia, którą autorka
zgrabnie obmyśliła, a miała ona swój początek w… baśniach! Tak, prawdziwy urok
tej powieści wyrażał się właśnie w nich. Na każdym kroku byliśmy raczeni jakąś
historyczną bajką, która miała nam pokazać funkcjonowanie tego świata, dzięki
czemu cała historia wydawała się być jedną wielką uniwersalną baśnią.
Początkowo
bardzo denerwowało mnie to, że tak naprawdę niewiele wiadomo o samym sposobie
życia bohaterów. Że nie wiedzieliśmy, czy urwali się z przeszłości, przyszłości
czy należeli do naszej teraźniejszej codzienności. Mieszkali na jakiejś wyspie?
Ich zwyczaj obejmował tylko jakiś nienazwany region czy może cały glob? Jak w
ogóle nazywało się to miejsce? No, właśnie. Niewiele wiemy o samym świecie
przedstawionym, ale teraz dostrzegam, że mogło to być celowe. Dostaliśmy baśń,
która opiera się na innych baśniach. Czas i świat przedstawiony nie mają tutaj znaczenia,
a to wszystko po to – według mojej skromnej interpretacji – abyśmy mogli powiązać
dzieje książki z naszą rzeczywistością. I to mi się piekielnie podoba. Pewnie
wiele bym zaryzykowała, gdybym napisała, ze to zdecydowanie lepsze uniwersum od
Igrzysk Śmierci czy Niezgodnej, ale… tak, to uniwersum chyba
najbardziej spośród wymienionych powieści przypadło mi do gustu. Jednocześnie
muszę podkreślić, że cała książka nie była tak idealna, jakby mogło się wydawać.
W
fabule czegoś zabrakło. Może trochę akcji? Zaskoczeń (choć nie mówię, że
wszystko było tutaj przewidywalne, o nie, ja też niekiedy bywałam zaskoczona)? A
może samej fabuły w fabule? Mam wrażenie, że rodzinne dramaty, tajemnice,
wyjątkowość głównej bohaterki, miłostki i przyjaźnie były tutaj bardzo
schematyczne. To nie zmieni oczywiście faktu, że książkę czytało się naprawdę
miło.
Co
mi się najbardziej tutaj podobało, to płynność. O tej swoistej „skórzanej” religii
dowiadujemy się powoli – informacje są podawane w odpowiednich dawkach, nie
czujemy więc przesytu i już od początku jesteśmy w stanie wczuć się w klimat
powieści. Dobrze, może autorka przez to długie opowiadanie trochę zatraca
fabułę i przez długi czas po prostu nic ciekawego się nie dzieje, mnie to
jednak w żaden sposób nie odpychało. Przez całą lekturę byłam naprawdę
zaciekawiona i niekiedy nie mogłam się od niej oderwać.
CO BY TU JESZCZE… CZYLI
TROCHĘ (NAPRAWDĘ TROCHĘ) O BOHATERACH
Co
tu dużo mówić? Postacie były takie, jak wykreowany świat. Tak naprawdę z każdym
mogliśmy się tutaj utożsamiać, ponieważ niewiele osób się wyróżniało.
Początkowo nieco przeszkadzało mi to, że wszyscy byli tutaj tacy sami, myślę
jednak, że to kwestia powolnego rozkręcania się. Może te kreacje ostatecznie
nie były super dokładne, ale mam wrażenie, że ten ogół również bardzo dobrze
wpisywał się w baśniowość książki. Nie dostaliśmy wszystkiego na tacy. Czasami
musieliśmy się zatrzymać i sami coś zinterpretować.
Główna
bohaterka, Leora, wydała się być zwyczajną dziewczyną. Myślałam, że tą
zwyczajną dziewczyną zostanie już do samego końca, ale jak to tak? Niemniej
jednak różniła się od innych wyrazistych bohaterek dystopii. Byłam w stanie
zrozumieć motywy jej postępowania nawet wtedy, gdy się z nią nie zgadzałam.
Jako nastolatka sprawowała się doskonale, a co za tym idzie, jeszcze daleko
było jej do osoby dorosłej. Na dodatek nikogo nie udawała. Dziwi mnie to, że
pomimo swojej całkiem zwyczajnej kreacji, była bohaterką, którą na pewno
zapamiętam, a to nie lada sztuka, także Alice Broadway należą się brawa.
Jeżeli
chodzi o resztę postaci, to muszę przyznać, że stanowili całkiem dobre tło.
Mówię tutaj o matce Leory – Sophie, Verity – która była przyjaciółką głównej
bohaterki, a także Obel, u którego praktykowała. Mam wrażenie, że inne drugoplanowe
postacie zostały potraktowane trochę zbyt ogólnikowo. W najlepszym przypadku
niektórzy mogli się tu po prostu nie pojawiać i wcale nie zrobiliby książce
krzywdy.
Podsumowując. Uważam, że Tusz to bardzo pomysłowa dystopia. Autorka udowodniła, że wciąż
można tworzyć oryginalne uniwersa i że jeszcze nie wszystkie dobre pomysły zostały
zużyte. Może książka nie jest baśnią w dosłownym znaczeniu tego słowa, ale właśnie
jak ona się „zachowuje”. Dzięki temu jesteśmy w stanie dostrzec uniwersalność,
która z niej płynie. Jedyne, co może tu trochę leżeć, to sama fabuła, bo choć
jest ciekawa, to jednak nieco schematyczna i trochę przytłumiona samym motywem
świata przedstawionego. Zakończenie to jednak genialne zwieńczenie tej lektury
i wcale bym się nie obraziła, gdyby niedługo do moich łapek trafił kolejny tom
tej opowieści, bo tak łatwo sobie jej nie odpuszczę. Raz mnie w sobie
rozkochała i już tak łatwo nie wypuści mnie ze swoich objęć!
Z
czystym sumieniem ją polecam, bo to jedna z lektur, które przeczytałam w tym
roku, a która przypomniała mi, jak przyjemne może być czytanie książek dla
własnej satysfakcji, a nie dlatego, że goni cię czas i musisz napisać recenzję.
OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
DEMONICZNA
STREFA CYTATÓW:
– To trochę niespotykane, by dziewczyna
była tatuażystką, prawda?
– Tak, byłam jedyna na zajęciach. Wielu
ludzi wierzy w stereotyp, sądząc, że tatuażyści muszą być umięśnionymi
facetami. – Wyciągam swoje blade, chude ramiona. – Ja wyznaczam nowy trend.
– Czasami rodzicom wydaje się, że robią
cos właściwego. Ale nie powinno się trzymać sekretów. Czasami to dzieci wiedzą lepiej.
Człowiek nie składa się wyłącznie z
porażek i błędów. Każdego ranka budzimy się jako nowa osoba.
Hmm, zerkam na nią od jakiegoś czasu, bo bardzo podoba mi się pomysł z tatuowaniem historii na skórze. Jak ogarnę się z czasem, mam nadzieję, że niedługo, to w końcu po nią sięgnę! W moim udczuciu nie ryzykujesz, mówiąc, że to może być lepsze uniwersum od Niezgodnej czy Igrzysk Śmierci, bo są popularne, owszem, ale nie wybitne.
OdpowiedzUsuńmrs-cholera.blogspot.com
Okładka mnie przyciąga, nie powiem. Ksiązka ma różne opinie, ale chyba najlepiej samemu się przekonać, co się o niej sądzi. Pomysł na tatuowanie jest mega, bardzo mnie zaintrygował!
OdpowiedzUsuńWidziałam dużo opinii na temat tej książki, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych, więc wciąż zastanawiam się, czy po nią sięgnąć :( Okładka jest świetna, a pomysł na samą fabułę mnie przekonuje. Lubię dystopie, a jeżeli bardziej podobało Ci się to uniwersum od chociażby Igrzysk Śmierci - chyba zaryzykuje :p
OdpowiedzUsuńTyle dobrego o tej książce słyszałam, że koniecznie będę musiała ją nadrobić!
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się z tą książką, ale widzę, że warto po nią sięgnąć :-) W wolnym czasie chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy to z jednej strony bardzo mnie zainteresowałaś tą bąsniowością i dystopijnym klimatem, a z drugiej mam takie meh o myśl o bohaterach. Przecież oni są jedną z najważniejszych rzeczy w książce. Do tego schematyczność przy relacjach i charakterze głównej bohaterki. Naprawdę nie wiem, co sądzić, ale pewnie dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńzaciekawiła mnie fabuła tej książki i mam ją na liście do przeczytania :)!
OdpowiedzUsuńChętnie się z nią zapoznam. Lubię dystopie, ale coraz ciężej znaleźć coś oryginalnego, więc po Twojej rekomendacji chętnie jej poszukam w księgarni ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Zachwyciłam się okładką, urzekła mnie. :) Pomysł na przygodę czytelniczą podsyłam mojej młodzieży, zwłaszcza córka powinna być zainteresowana. :)
OdpowiedzUsuńMotyw powieści bardzo interesujący. Tatuaże przedstawiające historię życia... Zdecydowanie będę musiała przeczytać, ale także njus w przyszłym roku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Okładka mi się nie podobała i omijałam szerokim łukiem opisy tej książki, a teraz widzę, że ona ma sens! Od razu +100 do urody :D w takim razie powinnam się zastanowić nad przeczytaniem jej :)
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie tym tytułem. A to oznacza, że muszę ją przeczytać. W sumie już za samą okładkę bym ją czytała, piękna jest.
OdpowiedzUsuńZ tym życzeniem ekranizacji, trzeba być naprawdę ostrożnym, bo Hollywood potrafi zepsuć naprawdę dobry materiał wyjściowy :) A jak jeszcze mamy tak przedstawiony świat, trochę nierealny i taki baśniowy to można mieć 90% pewność, że będzie spłaszczony dla masowego widza :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam