wtorek, 6 listopada 2018

LEPSZY NAJPIĘKNIEJSZY KŁAMCA NIŻ NAJGORSZA PRAWDA [JAKUB ĆWIEK – „KŁAMCA. CYNGIEL NIEBIOS"]

Autor: Jakub Ćwiek
Tytuł: Kłamca. Cyngiel niebios
Cykl: Kłamca
Tom: 1
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 300

Opis: Jest jeden Bóg.
To znaczy był, bo odszedł i dziś nikt nie wie, gdzie się podziewa. Zanim jednak zniknął na dobre, dał ludziom wyobraźnię, wolną wolę i siłę wiary, a ci wykorzystali owe dary, by stworzyć sobie nowych bogów, półbogów, tytanów i niezliczoną ilość stworów, którzy zasiedlili ziemię, wprowadzając nowe porządki. Wieki temu do walki z nimi stanęły anielskie zastępy pod wodzą archanioła Michała, z bezwzględną konsekwencją wprowadzając dyrektywę "Przykazanie pierwsze” i skutecznie eliminując poszczególne panteony z różnych regionów świata. Gdy jednak upadł ostatni z nich, nordycka Walhalla, okazało się, że choć czas otwartych bitew się skończył, wojna trwa nadal, zmieniając tylko swój charakter.
[Opis wydawcy]


Loki, bóg kłamstw i ułudy wywodzący się z mitologii nordyckiej. Większość z nas widząc to imię od razu wyobraża sobie twarz Toma Hiddlestona. Cóż, nic  dziwnego – ja już po przeczytaniu kilku stron „Kłamcy” miałam go przed oczami. Teraz, po ukończeniu lektury, widzę jednak kogoś innego, a mianowicie tego brodatego pana z wyglądem wikinga, który zerka na mnie chytrze z okładki, jakby chciał mi przekazać, ze właśnie sobie ze mnie zakpił. Mam wrażenie, że Jakub Ćwiek też trochę sobie ze mnie zakpił tą powieścią. I wcale nie mam mu tego za złe. A teraz niech popędzi za mną cała fanowska krucjata dzierżąca w dłoniach pochodnie – filmowy Loki może się schować, bo nadchodzi prawdziwy kłamca wśród kłamców…

KŁAMSTWO PRAWDA ZAWSZE WYJDZIE NA JAW…

Czym jest Kłamca? Gdybym miała na to pytanie odpowiedzieć jednym zdaniem, powiedziałabym, że pomieszaniem wszystkich kultur, wierzeń, filmowej klasyki i… sarkazmu. Przyznaję, że o książkowym Lokim słyszałam i chciałam się za niego już dawno wziąć, ale jakoś nigdy nie było mi po drodze. Teraz, choć tonę po uszy w egzemplarzach recenzenckich, stwierdziłam, że nie odpuszczę takiej okazji, jak przeczytanie o nim w nowym wydaniu. 
Przepraszam, ale muszę to powiedzieć – okładka jest tak genialna, że chyba postawię sobie tego brodatego pana przy łóżku, żeby mówić mu każdego poranka „dzień dobry”. Naprawdę, do tej pory nie sądziłam, że mogę się zakochać w kimś, kto ma taki… męski wygląd i na dodatek znajduje się wyłącznie na okładce (choć teraz też i w moim sercu, amen). Te ciemne oczęta wręcz do mnie śpiewają, nakłaniając mnie do wydania na świat kilku niewinnych kłamstewek (nie, żebym miała kłamać w recenzji, bo tu to tylko święta prawda. Alleluja!). 
Na początku trudno było mi się przyzwyczaić do tej opowieści. Czułam, że tonę w niezrozumiałym dla mnie chaosie. Na szczęście już po kilkudziesięciu stronach wszystko się zgrabnie wyjaśniło i zaczęła się prawdziwa jazda, która zawarła się w dziesięciu dosyć krótkich opowiadaniach. To, co mi się spodobało, to podział książki na trzy strefy, które nazywają się kolejno: „Jak było na początku…”, „Teraz…”, „…I zawsze” (aż mam ochotę dodać: „…I na wieki wieków, amen”).



Jeżeli miałabym wyróżnić te najgorsze opowiadanie, które nie przypadło mi do gustu, wymieniłabym na pewno „Krew Baranka”, ponieważ pachniało mi tu pomieszaniem i przekombinowaniem, a jeżeli miałabym wybrać najlepsze z nich… No, właśnie. Tu miałabym wielki problem. Uśmiech na mojej twarzy po raz pierwszy pojawił się, gdy zobaczyłam Lokiego, także „Młot, wąż i skała” – jego żarciki do węża po prostu wgniotły mnie w siedzenie i wprawiły w stan niekontrolowanego chichotu (pan z pociągu patrzył, nie dowierzał, a na koniec uciekł na inne siedzenie. Widzicie? „Kłamca” się przydaje! Jest mediatorem w odstraszaniu niechcianych towarzyszów podróży!). Kolejnym opowiadaniem, które polubiłam pokochałam, był „Cleaner”, który zaczyna się iście satanistycznym wydźwiękiem i kończy sporym kłamstwem, które miało zataić nieprzewidziane w skutki działania Niebios. Przy „Przepowiedni” okazało się, że Loki ma uczucia i na dodatek szanuje kobiety, a „Egzorcysta”… Cóż, ta opowieść wygrała dla mnie wszystko swoim zakończeniem. Reszta historii może nie była dla mnie tak fascynująca, ale nawet przez moment się nie nudziłam.
To była satysfakcjonująca przygoda. Może nie tak emocjonalna, nieprzewidywalna i zrzucająca z siedzenia przy najbliższym zakręcie, ale bardzo przyjemna, zabawna i luźna. Moim zdaniem na uwagę zasługuje już samo to, o czym napisałam na wstępie, czyli pomieszanie kultur, liczne nawiązania do mitologii oraz kultowych filmów i spojrzenie na religię z różnych stron – przede wszystkim podobało mi się przedstawienie aniołów jako postacie, które nie zawsze są idealne i swoje za uszami mają. Nie była to skomplikowana fabuła, ale za to bardzo interesująco skonstruowana. Można było się przy niej nieźle ubawić i przy okazji odprężyć.

KŁAMSTWO MA KRÓTKIE DŁUGIE NOGI

Największa zaleta powieści? Chyba nikogo nie zdziwię – Loki, Loki i jeszcze raz Loki. Pokochałam go za jego sposób bycia, pomysłowość, nadzwyczajne zdolności aktorskie, sarkazm, to że był z niego niezły żartowniś, a także za to, że nie można było o nim powiedzieć, czy jest dobry, czy zły. Ten charyzmatyczny gość, wbrew pozorom miał wiele wspólnego z ludźmi – posiadał uczucia, i to w wielu przypadkach pozytywne, choć może nie do końca oczywiste. Loki różnił się od aniołów, które takie znowu dobre nie są, po prostu zakładają białe, świeżo wyprane w Perwollu rękawiczki i wołają naszego kłamcę, kiedy tylko nadarzy się okazja do sprzątnięcia jakiegoś większego burdelu – o, Loki to była trochę taka sprzątaczka po bogaczach! Tylko że jego zapłatą były anielskie pióra, a nie pieniądze. 
Nasz bóg kłamstwa, choć był uwiązany przez anielską spółkę, ani razu nie kojarzył mi się z kimś, kto robiłby coś wbrew sobie. Większość swoich misji traktował jak zabawę. To inni mogli mieć z nim niemały problem, ale on z innymi? A, w życiu! Do czego poprzez ten magicznie długi wywód na temat jednej i tej samej osoby dążę… LOKI TO NIE OSOBA, LOKI TO STAN UMYSŁU! I za to go wszyscy POWINNIŚMY (piszę wersalikami, żeby do WSZYSTKICH ten oczywisty fakt dotarł!) kochać. ALL HAIL LOKI!
O ile ta główna postać jest według mnie wykreowana idealnie, tak z resztą mam pewien problem. Dobrze, niby pojawia się archanioł Michał, archanioł Gabriel i kilku innych aniołów, ale… oprócz tego, że Michał ma tatuaż z czerwonymi płomieniami, który raz na jakiś czas się odzywa, jakby był żywy (nie, żeby gadał), i że lubi zrobić rozwałkę, to… niczego cennego nie zapamiętałam. Słabe te poboczne kreacje. Takie bezwyrazowe. Mam nadzieję, że przyszłe tomy jakoś mi tą postaciową suchotę wynagrodzą!

Podsumowując. Pierwszy tom „Kłamcy” spełnił moje nieśmiałe oczekiwania dotyczące dobrej, nieskomplikowanej rozrywki. Może książka nie zwalała z nóg, ale za to Loki jak najbardziej! Myślę zresztą, że to on jest największą zaletą tej opowieści, gwiazdą w całym swoim jaśniejącym wydaniu. Za nim pójdę choćby na koniec świata, ale w sumie najpierw zacznę od drugiego tomu!

OCENA:
★★★★★★★☆☆☆

LUBIMY CZYTAĆ


STREFA DEMONICZNYCH CYTATÓW:

– Nazywam się Kwiryniusz – powiedział – i jestem aniołem stróżem.
Twarz Smitha rozciągnęła się w paskudnym uśmiechu.
– Wspaniale. A ja jestem schrystianizowanym nordyckim bogiem.

– Jesteś… aniołem?
– Pewnie – zakpił nieznajomy – tylko skrzydła zostawiłem w przedpokoju, żeby nie nabłocić. 

15 komentarzy:

  1. Muszę sięgnąć po Kłamcę. Wydanie faktycznie jest świetne i przyciąga wzrok, a większość pozycji z Lokim, co cóż, to przyjemna lektura. A jak do tego mamy sarkazm, to już w ogóle sukces. Na pewno sięgnę po tę książkę! :)

    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam tę serię w tym poprzednim wydaniu i naprawdę mi się podobała ;) Tego wydania pewnie nie kupię ale wygląda naprawdę ładnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli fajna miszanka. Może skuszę się na tę książkę... Nazwisko autora jest mi znane. Nawet fajna okładka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakub Ćwiek już od jakiegoś czasu robi furorę w światku czytelniczym, ale pojawiają się takie jednostki, które dotąd nie miały z jego książkami do czynienia. Takim odłamkiem jestem ja, chociaż po przeczytaniu twoich pieśni pochwalnych o Lokim chyba będę zmuszona ten przeogromny błąd naprawić. Chociaż mam lekkie obawy co do pobocznych postaci. Napisałaś, że sam Loki jest wykreowany w wyśmienity sposób, że można go z miejsca pokochać, kiedy pozostali nie mają się czym pochwalić. A przecież ludzie robiący za tło też muszą czymś zabłysnąć, bo inaczej ta poboczna sceneria mogłaby być ewidentnie wykasowana. Także za jakiś czas postaram się poznać tę książkę i odkryć, które opowiadanie najbardziej mnie do siebie przekona.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ciekawa, czy by mi się spodobała...Jeśli wpadnie mi w ręce to przeczytam i sprawdzę :D
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Te przygody czytelnicze jeszcze przede mną, okładki książek już wcześniej zwróciły moją uwagę. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Myśmy się jakoś nie polubili z tym panem. ;/

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie te okładki nie zachwycają :/ ale jak będzie dostępna w bibliotece, to oczywiście sprawdzę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdecydowanie unikam fantastyki i dla tej książki nie zrobię wyjątku

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam to stare wydanie i niezbyt mi podeszło. Może wznowienie, poprawione, będzie lepsze? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie znam jeszcze twórczości autora, ale chcę to zmienić, bo książka mnie bardzo zainteresowała. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam koło siebie egzemplarz tej książki i kusi mnie, by sięgnąć. Czeka jednak w kolejce ;v

    OdpowiedzUsuń
  13. Z Lokim polubiliśmy się dzięki "Mitologii nordyckiej" Gaimana, więc myślę, że i tym razem jego postać by mi się spodobala. A okładka jest po prostu cudowna, mogłabym się zakochać 😂❤️

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobrze wspominam tom. 1 ale w starym wydaniu ;)

    OdpowiedzUsuń