Tytuł:
Wybacz mi
Seria/Cykl:
Bieszczadzka Rapsodia
Tom:
I
Gatunek:
literatura obyczajowa
Wydawnictwo:
Szara Godzina
Ilość
stron: 288
W
dniu urodzin Emilia otrzymuje zagadkowy list od swojej matki. Kobieta
porzuciła córkę, gdy ta miała niespełna dwa latka. Od tego czasu
dziewczyna żyje w przeświadczeniu, że była niekochana. Ciężar,
jaki nosi w sercu, wypalił głębokie piętno.
Gdy
otrzymuje prośbę o spotkanie, nie waha się, by rozliczyć matkę,
która zabrała jej to, co najcenniejsze – poczucie miłości.
Bieszczady jednak skrywają więcej tajemnic, niż Emilia mogła
przypuszczać. Okazuje się, że nic nie jest oczywiste.
Czy
będzie w stanie wybaczyć mamie oraz... sobie?
[opis
wydawcy]
„A
gdyby tak rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady?” – chyba
każdy z nas chociaż raz zdołał zetknąć się z tym pytaniem.
Wypadające z naszych ust w chwilach, kiedy mamy dość nadmiaru
obowiązków i pragniemy zaznać odpoczynku; stanowiące jakąś
formę koła ratunkowego dla zmęczonego ciała. W przypadku Emilii
można zinterpretować je zupełnie inaczej. Po otrzymaniu
tajemniczego listu od matki, postanowiła zaryzykować i wyruszyć w
nieznane rejony Polski, byle tylko dowiedzieć się jednego: prawdy.
A że życie lubi płatać figle, przed poszukującą odpowiedzi
dziewczyną postawiono wiele przeszkód. I tylko od niej będzie
zależało, czy zamierza się z nimi zmierzyć.
MIERZENIE
SIĘ Z PRZESZŁOŚCIĄ NIE ZAWSZE BYWA DOBRYM ROZWIĄZANIEM
Już
po przeczytaniu pierwszego zdania doskonale widziałam, że autorka
nie zamierzała bawić się w przedłużanie tej wiekopomnej chwili.
Czym prędzej wypuściła w świat spragnioną wiedzy Emilię, tym
samym pozwalając nam prędko odwiedzić urokliwe rejony Bieszczad. I
nie tylko dlatego. Nawet nie przypuszczałam, że wraz z
przekroczeniem progu pensjonatu Odskocznia przyjdzie mi się zmierzyć
nie tylko z historią obcej kobiety. Ofiarowano mi również
wzburzone niczym morze podczas sztormu lawirowanie między
przeszłością a teraźniejszością. Wspomnienia z dawnych lat z
gracją przemykały pośród aktualnych zdarzeń. Naznaczały je
swoją obecnością, raz ukazując swoją prawdziwą twarz, by chwilę
później skryć się w cieniu tajemnic, które wychodziły w
odpowiednich dla siebie momentach. W sumie prawie każdy z bohaterów
nosił jakiś sekret w sobie. Pozwalał mu zapuścić korzenie,
doprowadzając niekiedy do nadmiernego rozrostu, co owocowało nie
tylko bolesnymi konsekwencjami. Również kontakty międzyludzkie
niekiedy sprawiały wrażenie skomplikowanych, trudnych do
zrozumienia. Może to dziwnie zabrzmi, ale właśnie to sprawiło, że
mogłam poznać tych ludzi od każdej strony. Analizowałam ich
ruchy, zastanawiając się, co tak właściwie za nimi stoi. Każdy z
mieszkańców pensjonatu nosił maskę, a kiedy tylko ją zdejmował,
odsłaniał również kolejne elementy układanki. Pokazując
właściwe „ja”, dawał się poznawać od nowa. Sprawiało to, że
poprzednia analiza zyskiwała kolejne podpunkty. Tym samym mogłam
ocenić, czy poprzednie wcielenie nie okazywało się lepsze od
aktualnego.
Podobno
autorce wypominano to, że fabuła książki toczy się w
Bieszczadach, gdzie... praktycznie nie czuć tamtejszego klimatu.
Brakowało opisów przepięknych krajobrazów, mogących rozbudzić
nieco senną wyobraźnię. Niestety muszę się z tym minimalnie
zgodzić. Gdyby człowiek nie został poinformowany o docelowym
miejscu podróży, zapewne ulokowałby tę historię w każdej
mniejszej wsi powiązanej z górskimi terenami. Tylko warto zwrócić
uwagę na to, że może nie doświadczymy tutaj zbyt wielu wspomnień
wspaniałych zakamarków tamtych rejonów, gdyż chodzi tutaj o coś
więcej. Autorka osadziła losy bohaterów w dziczy, by... wyzwolić
ludzkie emocje. Przedstawione wewnątrz książki historie dumnie
dzierżyły koronę, zwracając na siebie uwagę. Żeby nie było –
lekkie powiewy górskich klimatów zostały tutaj odwzorowane. Także
bez problemu zdołacie je uchwycić. Również pragnę wspomnieć o
pensjonacie niezgody. Gdzieś mi przemknęło przed oczyma, iż
panujące w nim warunki... nie były normalne. Fakt, ciężko nam
sobie wyobrazić wyjazd do miejsca, gdzie zamiast lampki musimy
zaprzyjaźnić się ze świeczką, a ciepła woda pojawia się tylko
o określonych porach. Aż chce się krzyknąć „Gdzie ta
nowoczesność!”. Odpowiedź jest tylko jedna: w teraźniejszości,
której nie chciano tutaj dopuścić. Przecież po zachowaniu
właściciela można wywnioskować, co w ten sposób pragnął
osiągnąć. On zamierzał zachować tamte lata. Nie chciał ich
wypuścić z rąk. Pragnął zatrzymać czas, byle tylko być blisko
tych, których kochał. Powiedzcie mi szczerze... czy wy również
nie marzycie o tym, by piękne chwile trwały wiecznie?
NIECH
KTOŚ MI POWIE, ŻE ONA PRZESTANIE SIĘ TAK ZACHOWYWAĆ
Gdyby
przyszło mi ocenić zachowanie Emilii, bez wnikania w jej historię,
bez wahania odparłabym, że jest niestabilna emocjonalnie. Miałabym
ku temu dobry powód, biorąc pod uwagę jej liczne zmiany nastrojów.
W jednej sekundzie śmiała się i starała obdarzyć każdego
szczerym uśmiechem, pokazując swoją otwartość, by parę minut
później uciekać od ludzi, ukrywając się w swoim pokoju. Patrząc
jednak przez pryzmat tego, przez co musiała przejść w dzieciństwie
i co rusz spotykało ją w Bieszczadach, ciężko wypowiedzieć tamtą
diagnozę na głos. Emilia od wczesnych lat nie miała lekko w życiu,
a niespodziewany list od matki zrzucił na jej ramiona znacznie
więcej trosk. Na dodatek dziewczyna uwielbiała stawiać dobro
innych nad swoim, przez co każde bolesne momenty odczuwała z
podwójną siłą. Na szczęście mogła liczyć na wsparcie
dobrodusznej, pełnej ciepła i empatii Aleksandry, która traktowała
ją jak własną córkę. Współwłaścicielka pensjonatu dawała
jej odczuć, że nie jest sama i może przyjść do niej, kiedy tylko
poczuje taką potrzebę. Tak samo było z Kubą, drugim właścicielem
Odskoczni. Wystarczyło jedno słowo, a był gotowy rzucić wszystko,
byle jej wysłuchać. Jednakże najwięcej pomocy otrzymała od
Dymitra. Jego bliskość spowodowała, że dotąd uważająca miłość
za coś abstrakcyjnego Emilia zaczęła inaczej ją spostrzegać.
Mówiąc krótko – poczuła się przez kogoś zauważana. Co
więcej, chciana! Cieszyła mnie ta pozytywna zmiana. Do czasu...
Nawet
nie wiem, kiedy zachowanie Dymitra zaczęło działać mi na nerwy.
Rozumiem, że się zakochał i zaczął myśleć sercem, a nie
rozumem, lecz to nie był powód, aby życie kręciło się wokół
jednej osoby. Przecież każdy potrzebuje jakiejś odskoczni, a mi
się wydawało, iż takowej nie posiadał. „Emilia, Emilia,
Emilia...” – „obca” stanowiła jakiś rodzaj innowacyjnego
tlenu. Nawet z jej powodu podupadła nieco jego relacja z mamą. Jak
widać, miłość umie robić sieczkę z mózgu. Także w przypadku
głównej bohaterki nie było kolorowo. Jej wahania nastrojów nadal
były aktywne. To powodowało, że zachowanie Emilii zaczęło mnie
przytłaczać. Co więcej, nawet ona sama dostrzegała ten spory
problem, ale jej udręczona dusza miała tutaj więcej do
powiedzenia. I jak tutaj żyć w zgodzie z innymi, kiedy nie
potrafisz pogodzić się z samą sobą? A gdy jeszcze dołączymy
sprawę z jej mamą... Mieszanka wybuchowa!
Warto
również wspomnieć o Sebastianie. Syn Kuby nie od razu zapałał
sympatią do nowego gościa pensjonatu. Co rusz okazywał swoje
niezadowolenie. Opryskliwość czy sarkazm były tutaj na porządku
dziennym. Aż sama Emilia nie wiedziała, co ma o tym wszystkim
sądzić. Jednak już wcześniej wspomniałam o tajemnicach, które
pogrążały mieszkańców Odskoczni. Nie ominęły one również
Sebastiana. Kiedy tylko odkryłam, co go męczy, w mig pojęłam jego
zachowanie. I... współczułam mu. Jego sekret należał do tych
najokrutniejszych. Zjadał go od środka, gdzie właśnie w taki
sposób próbował go zdusić w sobie. A chyba każdy wie, jak to
jest, gdy nagromadzone złe emocje starają się opuścić ciało.
Fakt, odbywało się to kosztem innych, ale było widać, że on tego
żałuje. Ten dzieciak zamknięty w ciele dorosłego mężczyzny
przyjął taką formę obrony i nie umiał z niej zrezygnować. Także
można tutaj usłyszeć ciche pytanie: „Czy wyzwolenie prawdy nie
przyniosłoby mniej cierpienia?”.
O,
PRZYNIOSŁA PANI NOWE DZIEŁO? NIECH NO JA TYLKO MU SIĘ PRZYJRZĘ
To
nie było moje pierwsze spotkanie z twórczością Karoliny
Klimkiewicz. Ponad rok temu było mi dane zapoznać się z jej
debiutancką książką, która przedstawiła mi dość ciekawą,
choć nie pozbawioną wielu wad, historię. I widzę, że od tamtego
czasu autorka poczyniła nieco postępów. Jak wcześniej narzekałam
na niedostateczną jakość opisów, tak tutaj nie mogę się do nich
aż tak przyczepić (prawie-wyjątek wspomniałam nieco wcześniej,
także nie będę się powtarzać). Nie można także odmówić
autorce lekkiego pióra oraz umiejętności wplatania w pozornie
zwyczajnie brzmiące słowa poetycki wydźwięk. Ukazała je zupełnie
z innej strony, co na pewno docenią ci, dla których taka forma jest
świętością. Nie rozumiem jednak pewnej relacji między Dymitrem a
Emilią. Jak rozmowy o trudach życia, o miłości i śmierci niosą
ze sobą liczne przesłania, skłaniają do refleksji, tak ciężko
mi zaakceptować rozwój wydarzeń. Nie zrozumcie mnie źle, ale po
prostu nie jestem zwolenniczką miłości od pierwszego spojrzenia.
Ta cała magia serc do mnie nie przekonała, chociaż wiem, że każda
romantyczna dusza uzna ją za wspaniałą. Co człowiek, to inna
reakcja, czyż nie?
Podsumowując,
nagromadzone wewnątrz „Wybacz mi” sekrety oraz nadmiar
buzujących w Emilii sprzecznych emocji mogą nieco sponiewierać
nerwy. Jednak pomimo tego drobnego dyskomfortu, nie można zapominać,
że ta książka to nie tylko zbiór pewnych niedogodności. Pozwoli
nam spojrzeć na wiele spraw z zupełnie innej perspektywy. Pomoże
dostrzec, że czasami drobne kłamstwo może przepoczwarzyć się w
lawinę komplikacji. Tylko od nas zależy czy będziemy z nimi
walczyć, czy uciekniemy. A co najważniejsze – naucza, że nim
będziemy skłonni komuś wybaczyć, musimy wybaczyć sobie.
MOJA
OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆
DEMONICZNA
STREFA CYTATÓW:
Tęsknota
to dziwne uczucie. Potrafi być naprawdę piękna, jeśli po drugiej
stronie znajduje się druga osoba. Czasem niszczy nas od środka,
miesza w głowie i doprowadza do szaleństwa, gdy nie istnieje nic
poza nią.
[…]
łatwo jest być odważnym, gdy nie ma się nic do stracenia.
Śmierć
jest kolejnym etapem istnienia. Jeśli się z nią nie pogodzimy, nie
będziemy ani żyć, ani umierać.
Człowiek,
który nie podejmuje walki, nie przechodzi konfliktów, nie kłóci
się ze sobą i światem, stoi w miejscu!
Każdy z nas ma chyba czasem ochotę na ucieczkę...nie wiem czy skusze się na książkę :(
OdpowiedzUsuńJa mam ochotę uciec od ponad roku...nie sięgnę po książkę tej autoki. Nie przemawia do mnie, a podejrzewam, że jeszcze bardziej bym się zdołowała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kinga
Temat powieści jest bardzo ciekawy, ale do samej książki mnie za specjalnie nie ciągnie. ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę i uważam, że jest to naprawdę bardzo dobry początek serii, którą serdecznie polecam. 😊
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości tej autorki. Nawet wcześniej nie wiedziałam, że takowa w ogóle istnieje. Najwyraźniej jestem zacofana, skoro to nie jest jej pierwsza książka. I rzeknę sobie, że po części to nawet dobrze. Bo jakoś po zapoznaniu się z opisem nic mnie nie ruszyło. Dopiero później, gdy czytałam twoją recenzję. Teraz mam pewien problem. Z jednej strony nie kusi, gdy z drugiej już tak. Takie wahanie. Nie pozostaje mi nic innego jak zapamiętać tytuł (lub go gdzieś zapisać, bo nie ufam swojej pamięci) i kiedyś, kiedyś tam dać mu szansę. Kto wie, może moje uprzedzenia zostaną zmiecione z powierzchni Ziemi przy pomocy jakiejś brawurowej akcji?
OdpowiedzUsuńBieszczady to moje najukochańsze miejsce na ziemi! Tyle mi wystarczy, żeby się wybrać do księgarni :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś po nią sięgnę, lubię obyczajowki ale mam ich teraz tyle, że nie jest ona na mojej liście "do koniecznego przeczytania"'
OdpowiedzUsuńSzkoda, że autorka nie przyłożyła się bardziej do oddania bieszczadzkiego klimatu :) no ale mówi się trudno. Może kiedyś przeczytam, ale to raczej jedna z tych książek, które mogę sobie spokojnie odpuścić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Wybaczanie światu zaczyna się od wybaczania sobie, to jedna z najtrudniejszych umiejętności w życiu, bez niej nie mam mowy o pozytywnych zmianach czy prawdziwej szczerości.
OdpowiedzUsuńTo chyba nie jest książka dla mnie. Lubię obyczajówki jednak czuję, że bohaterowie by mnie denerwowali.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com
Jeszcze nie było mnie w Bieszczadach, bo zawsze coś. A miała być to nasza destynacja na miesiąc miodowy! Może chociaż książkę o nich przeczytam?
OdpowiedzUsuńJa sobie jednak odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Nie słyszałam ani o wydawnictwie ani o tej książce. Jakoś jednak sama fabuła nie przekonuje mnie do sięgnięcia po tę historię.
OdpowiedzUsuń