wtorek, 2 lipca 2019

Bajki bywają bardziej przerażające niż rzeczywistość [MELISSA ALBERT – „HAZEL WOOD”]


Autor: Melissa Albert
Przekład: Krzysztof Puławski
Tytuł: Hazel Wood
Tytuł oryginału: The Hazel Wood
Seria/Cykl: Hazel Wood
Tom: I
Gatunek: fantastyka młodzieżowa, thriller, literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 376

Większość swojego siedemnastoletniego życia Alice spędziła z matką w drodze, uciekając przed prześladującym je pechem. Kiedy w Hazel Wood umiera jej babka Althea Proserpine, żyjąca w osamotnieniu autorka kultowych mrocznych opowieści, prawdziwe pandemonium dopiero się zaczyna.
Znika matka Alice, porwana przez tajemniczą postać z baśniowego Uroczyska, o którym pisała babka. Dziewczyna dostaje jedyną wskazówkę od matki:
TRZYMAJ SIĘ Z DALA OD HAZEL WOOD.
Klimatyczna, mroczna opowieść, w której przenikają się światy, a groza miesza się z poezją. Poruszy każdą niepokorną duszę.
[Opis wydawcy]

Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie przedstawienie tego świata. Ba, nawet stworzyłam sobie scenariusz prawdopodobnych zdarzeń, co dawało mi władzę. Niestety musiałam oddać koronę oraz berło oraz ustąpić miejsca na tronie autorce. Aczkolwiek cieszę się z takiego obrotu spraw. Zaoferowane przez nią scenerie okazały się znacznie lepszą pożywką dla łaknącego wrażeń umysłu!

CZEGO TAK NAPRAWDĘ SZUKASZ?

Melissa Albert nie od razu wyłożyła „kawę na ławę”. Zanim zmierzyłam się z tym hucznie zapowiadanym mrocznym, przepełnionym baśniowością światem, niejednokrotnie bawiła się mną, przedstawiając rozmazane, ledwo osiągalne kontury tego, co dla mnie przygotowała. Stopniowo przeplatała mrożącą krew w żyłach fascynującą magię z szaroburą rzeczywistością. Wydzielała istotną dla zrozumienia tego, co tutaj się właściwie wyprawia wiedzę, bym przedwcześnie nie odkryła jej niecnych planów. I autorce szło to bardzo zręcznie. Nieraz wpadałam w zastawione przez nią sidła. Niczym Alice błądziłam po omacku, trzymając się strzępków informacji chaotycznie porozrzucanych na dość wyboistej drodze, byle tylko rozwikłać sprawę tytułowego Hazel Wood. Z czasem, kiedy oswoiłam się z tym światem, zaczęłam zręczniej łączyć wątki. Sprawiło to, że niektóre elementy już tak nie zaskakiwały, jak powinny, jednak autorka przewidziała taki rozwój wydarzeń i postanowiła wyciągnąć zupełnie asa z rękawa. Takiego, gdzie sporządzone przez nią intrygi nadal mogły siać spustoszenie!
Wraz z odkrywaniem kolejnych sekretów, na fabularnym niebie ściągały się ciemne chmury, a wiatr brutalnie targał rozszalałe myśli. Melancholijna sceneria nabierała niemal psychodelicznych kształtów! Czułam ciarki na plecach, kiedy ta rozczapierzała swe demoniczne szpony, dźgając rozgorączkowane wątki, jak i moje emocje. Otaczający mnie zewsząd wyimaginowany świat co rusz wprawiał moje serce o szybsze bicie, a obolałe płuca prawie że przemówiły, błagając o litość, gdyż rozszalały oddech im nie służył. Ostatnie sto stron były jak tykająca bomba, której wybuch mógł spowodować wiele nieodwracalnych zniszczeń. Jednakże wraz z ostatnim zdaniem odkryłam, że czuję niedosyt.
Wrażeń miałam od groma. W trakcie czytania siedziałam jak na szpilkach, jednak wyraźnie wyczuwałam, że Melissa Albert nie pokazała jeszcze wielu rzeczy. Sama baśniowość zatrzymała się na poszczególnych fragmentach hipnotyzującego, a zarazem przerażającego świata, gdzie skupiamy się jedynie na danych Historiach (wielka litera nie pojawiła się znikąd). Cieszę się, iż pozwoliła im się rozwinąć, pokazać swoją magiczną aurę, przez co zadbała o każdy ich szczegół, lecz marzyłam, by choć jeszcze jedna „zrodzona ze słów siostra” wyszła z cienia i pokazała, z czego jest znana. Mam nadzieję, że kolejne tomy serii zdołają podarować mi to, o czym tak skrycie marzyłam!

ABY ZROZUMIEĆ TERAŹNIEJSZOŚĆ, TRZEBA DOGŁĘBNIE POZNAĆ PRZESZŁOŚĆ.

Dla Alice dzieciństwo kojarzyło się z licznymi podróżami, gdzie wraz z mamą co rusz zmieniały miejsce zamieszkania. Przez ładnych parę lat nigdzie nie zagrzały na dłużej miejsca, gdyż za każdym razem doganiała je sława Althei Proserpine, niosąca ze sobą również wiele pechowych zdarzeń. Dopiero w nastoletnim wieku poczuła smak prawdziwego domu, chociaż i tak lata odosobnienia zdecydowanie się na niej odbiły. Dość mocno zżyta z matką (nie dziwne, skoro przez taki szmat czasu mogły liczyć tylko na siebie), nie umiała porozumieć się z innymi ludźmi. Wiele osób obawiało się jej nagłych wybuchów złości. Alice szybko wpadała w szał, gdzie nawet liczne terapie wspomagające walkę z tym utrapieniem nie zawsze przynosiły zamierzone efekty. W walce z tym wspierała ją właśnie mama, była dla niej niemałym oparciem, dlatego jej zniknięcie sprawiło, że nawet pomimo strachu przed nieznanym, przyrzekła sobie, że ją odnajdzie i sprowadzi z powrotem. W tym niebezpiecznym zadaniu pomagał jej Finch, wielki fan twórczości jej babki oraz jedyny przyjaciel. To on musiał walczyć z jej nagłymi napadami złości oraz znosić jej humorki, które mnie samą doprowadzały do szału. Alice zdarzało się zachowywać jak rozkapryszona księżniczka, gdzie trzeba było robić wszystko tak, aby ją zadowolić. Każde przeciwstawienie się nie działało na korzyść. To sprawiało, że miałam ochotę złapać ją za ramiona i potrząsać tak długo, aż poobijany mózg zacznie prawidłowo działać. Tyle że sam Finch nie był święty. Z początku uważałam go za sympatycznego i cieszyłam się, że bohaterka ma kogoś takiego u takiego boku. Dopiero z czasem poczułam, że coś jest z nim nie tak. Po prostu – jak dla mnie – śmierdział fałszem na kilometr, tylko nie wiedziałam, gdzie szukać źródła tego „aromatu”. Chciałam odkryć jego prawdziwą twarz, ale to, co odkryłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania, bo nie tylko ten chłopak zdołał mnie zaskoczyć, ale również sama Alice. Spodziewałam się po niej wiele, ale nie czegoś takiego. Chociaż z drugiej strony autorka co rusz podsuwała mi pod nosem rozwikłanie sprawy, a że ja byłam na to ślepa, to już zupełnie inna bajka!
Przez „Hazel Wood” przewija się wiele charakterystycznych bohaterów, że gdybym tylko zaczęła o nich opowiadać, zapewne rozpisałabym się bardziej, niż przy Alice i jej towarzyszu. Dlatego, aby nikogo nie zamęczać, powiem, że każdy, kto pojawia się na kartach tej książki, zdoła utkwić w pamięci, przez co ciężko będzie o nich zapomnieć. I nieważne, czy jest to człowiek, czy ktoś, kto normalnie nie miałby prawa bytu – każdy po równo zyskuje naszą uwagę, przedstawiając repertuar swoich umiejętności. Dobrze ukazuje to przykład pełnej miłości Elli, mamy Alice, której rola z rozdziału na rozdział malała. Choć nie zdobyła mojej sympatii, nie mogłam odmówić tej kobiecie tego, że dba o swoje dziecko znacznie lepiej, niż o siebie. Że jest gotowa zrobić wszystko, aby ją uchronić przed złem.


Melissa Albert, za pomocą zwykłych słów, które oddzielnie nie zawsze mają moc, stworzyła niesamowicie klimatyczną historię, która telepie lepiej niż kierowcy autobusami komunikacji miejskiej. Wyimaginowany przez nią świat dokarmia głodną wyobraźnię, pozwalając jej się nasycić i zabrać wiele zapasów, by móc później powrócić do tej krainy i zaczerpnąć z niej życiodajnej energii. Ale to nie wszystko. Melissa Albert, poprzez „Hazel Wood” pokazuje, że nie każda baśń musi oscylować tęczowymi barwami oraz szczęśliwymi chwilami, aby odnaleźć w niej to, czego się pragnie. Te stworzone przez nią, nieraz brutalne, idealnie odzwierciedlają ten prawdziwy świat, niosąc ze sobą wiele przesłań. No i – przede wszystkim – wskazuje palcem, że determinacja i opór są w stanie przełamywać bariery, których dotąd nie dawało się pokonywać. Nie wolno skazywać się na niepowodzenia. Może nie zawsze da się oszukać przeznaczenie, ale jeżeli jest szansa, warto ją wykorzystać.

Podsumowując. Powiadają bowiem, że kto choć raz zetknie się z Uroczyskiem, nigdy nie zdoła się od niego uwolnić. I taka właśnie jest prawda. Świat wykreowany przez Melissę Albert opętuje umysł, wchłania się przez skórę i zamieszkuje w każdej komórce ciała. I już nie dziwię się tymi zachwytami nad „Hazel Wood” – są one uzasadnione! Sama zakochałam się w tej brutalnie baśniowej krainie, pragnąć jej więcej i więcej! Status bestsellera przy tym tytule jak najbardziej znajduje się na właściwym miejscu! Tylko uprzedzam, że nie do każdego ten tytuł przemówi.

MOJA OCENA:
★★★★★★★★☆☆


DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:

Czekaj, aż się liście zaczerwienią,
I nicią świat ci zaszyją,
Jeśli podróży swej nie skończysz,
To bój się, kiedy wzejdzie słońce”.

Mój ukochany mnie uwiódł,
Mój ukochany mnie zabił,
Pochował moje kości,
Swą ukochaną poślubił,
Jego ukochaną pochowałam,
I teraz sam się błąka”.

Kiedy Alice się urodziła, jej oczy były czarne od jednego końca do drugiego”.

Nikt nie może naprawić zepsutej maszyny, jeśli nie ma do niej części”.

22 komentarze:

  1. Koniecznie muszę polecić ten tytuł swojej koleżance. To jej klimaty. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam już bardzo dużo pozytywnych opinii o tej książce, ale nadal nie mogę się do niej przekonać. Fantastyka młodzieżowa chyba mi się już po prostu znudziła. Ale będę pamiętać o tym tytule, bo może kiedyś weźmie mnie na niego ochota.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie zaczęłam czytać i liczę na to, że mi się bardzo spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czuję, że muszę ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie sięgam po ten gatunek zbyt często, ale już tyle pozytywnych opini widziałam, że chyba się skuszę tym razem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo poważnie rozważam przeczytanie tej książki, głównie dlatego, że strasznie spodobała mi się jej okładka... I tak, wiem, nie ocenia się książki, po okładce :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Fantastyka młodzieżowa to gatunek, który dość często nie spełnia moich oczekiwań. Na dodatek pewnie już wspominałam, ale fantastyka w jakimkolwiek wydaniu to nie moja bajka. [Kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo szczegółowa recenzja, zaintrygowała mnie na tyle by przeczytać tę książkę mimo że jest ona z gatunku który nie bardzo lubię, ale myślę że warto tutaj wyjść ze swojej strefy komfortu

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejna z książek, które spokojnie mogę czytać razem z moimi dziećmi, a później o niej dyskutować. Tytuł jak najbardziej zapisuję, sporo pozytywów, a to tylko podsyca pragnienie odbycia przygody czytelniczej. I te cenne przesłania, które jeśli za młodu się w sobie pielęgnuje, fantastycznie wspomagają w całym życiu. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta książka zbiera praktycznie same pozytywne opinie, dlatego jestem jej bardzo ciekawa. Miałam zabrać się za tę historię jakiś czas temu, jednak mój egzemplarz gdzieś się zagubił, więc muszę teraz sama zdobyć tę książkę. Liczę, że uda mi się to zrobić jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ta książka jest na mojej liście książek, które koniecznie muszę przeczytać. Słyszę o niej tyle pozytywów, że tutaj nie mam, co się zastanawiać. A i wydaje się być w moim stylu :)

    Zapraszam serdecznie do siebie na lustrzana nadzieja :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Książka jakby stworzona dla mnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Widziałam kilka dobrych oponii na jej temat. Teraz jeszcze widzę sporo plusów u Ciebie, a powiedzmy sobie szczerze, jesteśmy baaardzo wymagająca. Dlatego chętnie ją przeczytam. Kinga

    OdpowiedzUsuń
  14. Przyznam, że bardzo mnie zachęciłaś. Również najbardziej lubię książki, które jednocześnie dostarczają rozrywki i zmuszają do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pomimo, że fantastyka nie jest moim ulubionym gatunkiem, to po twojej recenzji z wielką chęcią sięgnę po tę książkę! :) żałuję tylko, że na Legimi nie jest w abonamencie :(

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie słyszałam nigdy o tej książce, ale będę ją miała na uwadze :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Lubię tego rodzaju książki. Pozwalają się odprężyć. Ponadto pierwszy raz słyszę o tej powieści więc warto się przyjrzeć bliżej!

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam tę książkę w domu, ale jakoś nie mogę się za nią zabrać.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wygląda na ciekawą książkę. Może się na nią skuszę w wolnej chwili ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ty dobrze wiesz, że ja fantastykę kocham równie mocno co grandera w KFC, także nie mogłabym się nie skusić na tę książkę. Ale jak się zawiodę, to będzie źle:D

    OdpowiedzUsuń
  21. Mam nadzieję, że do mnie jednak ten tytuł przemówi, bo niedługo się za niego biorę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. 21 year-old Software Engineer III Annadiane Edmundson, hailing from Victoria enjoys watching movies like Los Flamencos and Digital arts. Took a trip to Historic City of Meknes and drives a Ferrari 857 Sport. z tego zrodla

    OdpowiedzUsuń