Tłumacz: Ewa Wojtczak
Tytuł: Labirynt fauna
Tytuł oryg.: The Labyrinth of the Faun
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 280
Opis: Guillermo del Toro, zdobywca Oscara za najlepszy film za
"Kształt wody", wraz z Cornelią Funke, autorką bestsellerowych
powieści "Atramentowe serce" i "Król złodziei", wspólnie
stworzyli epicką i mroczną powieść fantasy dla czytelników w każdym wieku, wzbogaconą
poruszającymi poetyckimi ilustracjami.
Ta
czarowna historia zabiera czytelników do złowrogiego, magicznego i rozdartego
wojną świata, zapełnionego wyraziście narysowanymi postaciami, takimi jak
nieuczciwe fauny, zawzięci żołnierze, potwory zjadające dzieci czy dzielni
buntownicy. Jak przystało na prawdziwą baśń, jest też dawno zaginiona
księżniczka, która ma nadzieję na powrót do rodziny...
[opis wydawcy]
Wszyscy
dobrze wiemy, że baśnie, choć niosą ze sobą dozę magii, nie zawsze muszą
kończyć się dobrze. Piękna okładka Labiryntu
fauna czaruje nasze oczy, zapowiadając fantastyczną przygodę oplecioną
mrokiem nocy. Niech was jednak nie zmyli ta mydląca, magiczna otoczka, bo jak
się okazuje, Labirynt fauna może być zdecydowanie mniej piękny, niż okładka na
to wskazuje…
MAGIA
ZAKLĘTA W BRUTALNEJ RZECZYWISTOŚCI…
Muszę
się przyznać, że nigdy nie oglądałam filmu Labirynt
fauna, ale jak to bywa z tworami Guillermo del Toro – najpierw zapoznaję
się z książkami, które na ich podstawie powstały, dopiero potem zabieram się za
seans. Tak zrobiłam w przypadku oscarowego Kształtu
wody, i tak też zrobię w przypadku Labiryntu
fauna. Co do wyboru samej autorki, czyli Cornelii Funke odpowiadającej za
takie bestsellery, jak choćby Atramentowe serce czy Król złodziei, uważam, że
to był ze strony Guillermo del Toro idealny wybór. Czytając tę powieść, miałam
w głowie Kształt wody, za który odpowiadał Daniel Kraus. Oboje pisarze zgrabnie
i niemal w taki sam sposób kreowali brutalność jednej ze znaczących postaci. My wiemy, że za stworzenie całej historii odpowiada meksykański
reżyser, ale to sztuka przedstawić jego własne wyobrażenie słowami spisanymi na
papierze, uwzględniając przy tym emocje i całą psychologię bohaterów. Dodatkowo
trzeba podkreślić, że książka nie jest dokładnym odzwierciedleniem filmu. Jak w
nocie autorskiej oznajmia sama Cornelia Funke – dodała do powieści również coś
od siebie, a mianowicie baśnie. Moim zdaniem dodało to klimatu papierowej
wersji. Te historie podbiły nieco moją ocenę książki i dały mi jasno do zrozumienia, że w
tym świecie baśń przeplata się z okrutną rzeczywistością – podobnie jest zresztą
z życiem każdego z nas. Poza tym wielkie brawa dla autorki za męską powieść,
którą ubrała w subtelną kobiecość, bo czasem niełatwo pozostać sobą, kiedy
wymagają od ciebie stworzenia interpretacji zgodnej z powstałym już dziełem.
Musiałam
zgotować w tej recenzji taki mały wstęp, który miał podkreślić, jak bardzo byłam
zachwycona tym kawałkiem dobrej literatury. A teraz wyrażę się o fabule
trochę jaśniej.
Historia dzieje się w Hiszpanii ogarniętej wojną domową (1944
rok). Główną bohaterką jest Ofelia, dorastająca dziewczynka, która wraz z
ciężarną matką przeprowadza się do starego młyna, gdzie mieszka Wilk, czyli ojczym Ofelii. To właśnie tam, wśród ciemnych koron drzew, w
miejscu, w którym nie chciała nigdy być, napotyka na cząstkę magii, a jest nią
maleńka wróżka. Z czasem ta mała istota prowadzi ją do labiryntu, gdzie poznaje
fauna. Ten oznajmia Ofelii, że aby dowieść, iż jej dusza jest nieśmiertelna,
musi wypełnić trzy ważne zadania… Na tym właśnie polega ta główna sfera
fantastyczna, a więc i baśniowa, bo w tle dzieją się jeszcze inne rzeczy.
Możemy poznać kilku bohaterów, choć oprócz Ofelii fabuła w największej mierze
skupia się na gospodyni pomagające partyzantom – Mercedes, a także na brutalnym
i żądnym krwi kapitanie – Vidalu. To właśnie oni przedstawiają nam okrutność
wojny, ale również życia codziennego. Wątek, który był w
tej książce najwyraźniejszy to zdecydowanie śmierć. I to śmierć pod różnymi postaciami. Czasami
niesprawiedliwa, czasami konieczna, ale na pewno wspólna nam wszystkim,
ludziom.
Dla mnie zetknięcie małego światka niewiele rozumiejącej dziewczynki,
która „nadepnęła” na problemy dorosłych, ze światem baśniowym, to był ogromny
szok. W głębi duszy wiemy, że ten zabieg nie może ze sobą współdziałać. To dwa
światy, które nie mogą się przenikać – a jednak. Cornelia Funke tak splotła
magicznymi, pisarskimi nićmi wątek fantastyczny z tym prawdziwie brutalnym i
krwawym, że widzimy to wszystko jako jedną wielką i spójną całość.
Wiecie,
co miałam przed oczami, gdy czytałam Labirynt
fauna? Las. Mrok. Korę drzewną. Krew. I zieloną sukienkę. To jest książka z
tego przedziału, gdzie barwy wręcz pływają nam przed oczami. Na dodatek nawet
przez chwile nie jest ani odrobinę kolorowa, bo to naprawdę ciężka powieść.
Ciężar rzeczywistości, a przede wszystkim niesprawiedliwości, potrafi nas tutaj
przygnieść do podłogi ciężkim butem, jednak sytuację niekiedy ratuje baśniowość
– oczywiście i ona nie wprowadza do fabuły radosnej nuty, ale zdecydowanie daje
nam nadzieję na dobre zakończenie.
Książkę
pochłania się naprawdę szybko i uwierzcie mi, choć ostatnie powieści bardzo
mnie męczyły, tą przeczytałam z ogromną chęcią, przy okazji w trakcie czytania
wydając z siebie okrzyki zdziwienia, a czasem i wylewając łzy. To oczywiste, że
zdarzają się tu sytuacje, które z góry przewidujemy, ale do samego końca
pewnych rzeczy nie możemy być pewni. Mnie, tak jak już się można domyślić,
porwała baśniowość. Lubiłam uciekać do świata małej dziewczynki, która wierzyła
w magię. No i te historie, które stworzyła dodatkowo Cornelia Funke!
Przedstawiały w symboliczny, baśniowy sposób to, co działo się w świecie ludzi.
Cudowne przenikanie się światów. Bardzo to do mnie przemówiło. Przemówiła do
mnie jeszcze życiowość. Tu niczego się nie ukrywa. Jak ma być brutalnie i
krwawo, to tak jest, a do tego dostajemy jeszcze smutne, ale prawdziwe
podsumowanie.
TRZY
PERSPEKTYWY, TRZY RÓŻNE HISTORIE
Bohaterowie
to główna zaleta tej książki. Tak jak już wyżej pisałam, mamy tutaj zasadniczy
podział na trzy większe perspektywy (chociaż zdarzają się też pomniejsze
postacie, jak na przykład Carmen, czyli matka Ofelii, i doktor Ferreiro – to
oczywiście też są znaczące perspektywy). Ofelia – odpowiadająca za ten
dziecięcy, a także magiczny punkt widzenia, Vidal – krwawy kapitan, któremu
zależy tylko na tym, aby zabijać, na samym końcu samemu z godnością umierając,
Mercedes – gospodyni, która doskonale wie, że igra z diabłem, a jednak ze
strachem się tej gry podejmuje, pomagając partyzantom. Nie powiem, że to emocje
wyrażane przez bohaterów są tutaj najważniejsze. Ja skupiłabym się raczej na
ich zachowaniu, obawach, przeszłości, a także kreującej się przed nimi
przyszłości. Każda perspektywa dostarcza nam nowych informacji. Każda perspektywa,
choć często przedstawia to samo, dostarcza nam nowych wrażeń. I to jest właśnie
to, co podobało mi się najbardziej również w Kształcie wody. Bo bez tak różnorodnych postaci ta książka nie
byłaby tak dobra.
Podsumowując.
Labirynt fauna to kawał dobrej
literatury. Książka napisana została na podstawie filmu, ale przy okazji ma w sobie coś
całkowicie nowego – choćby baśnie, które dodała tutaj Cornelia Funke. Z taką
autorką powieść nie mogła być zła. Zresztą mówimy tutaj również o Guillermo
del Toro, który tworzy oscarowe filmy. Ja zostałam tutaj kupiona umiejętnym
łączeniem kontrastujących ze sobą światów – brutalnej rzeczywistości i
baśniowej krainy, a także kontrastujących ze sobą postaci i perspektyw, z
których to każda przedstawia wojnę, śmierć, a także ludzkość pod innym kątem widzenia (kobiety,
mężczyzny i dziecka). Pewnie jeszcze nieraz wrócę do tej historii, ale przede
wszystkim myślę, że niedługo oglądnę film! Naprawdę polecam.
OCENA:
★★★★★★★★☆☆
Nie tak dawno czytałam i recenzowałam ,,Kształt wody'' Guillermo del Toro oraz Daniela Krausa, nie zachwyciła mnie tak jak film, jednakże myślę, że sięgnę po ,,Labirynt Fauna'' zwłaszcza, że współtwórcą jest inna autorka, o której wcześniej nie słyszałam. Z recenzji wnioskuję, że ma wszystko czego mi brakowało w ,,Kształcie wody'', więc to też jest jakąś zachętą.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Film kojarzę, aczkolwiek w sumie nigdy go nie obejrzałam... Może w sumie w wolnej chwili nadrobię tę historię - zarówno w wersji papierowej, jak i filmowej!
OdpowiedzUsuńKsiążka wydana pięknie, ale w ogolenie do niej nie ciągnie 😔 Ale póki co mam co czytać, więc nie narzekam 😀
OdpowiedzUsuńOgólnie xD Głupi telefon xd
UsuńNie oglądałam Labiryntu Fauna, ale oglądałam Kształt Wody, więc chyba mam jakies pojęcie o klimacie. Który swoją drogą bardzo mi się podobał. Mam smaka na tę książkę, pewnie się skuszę na czytanie :)
OdpowiedzUsuńFilm amam w planach od dłuższego czasu, ale coś mnie powstrzymuje bo najpierw chcę poznać pierwowzór. O "Kształcie wody" słyszałam raczej więcej złego niż dobrego, ale nie przekreśla to Labirymtu. Jestem ciekawa jak te dwa światy, opisane w książce, się przenikają.
OdpowiedzUsuńKsiążka nie zawsze jest pierwowzorem filmu. W tym przypadku to film był pierwszy, o czym zresztą pisałam w recenzji ;).
UsuńFilm oglądałam, nie wiedziałam że powstał na podstawie książki. Muszę w takim razie sięgnąć również po książkę i zobaczyć jak się ma z filmem ;)
OdpowiedzUsuńNie napisałam, że film powstał na podstawie książki. W recenzji jest napisane co innego.
UsuńHm...muszę się zastanowić. Nie przepadam za książki z gatunku fantasy, choć nie ukrywam, że Twoja recenzja mnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńoglądałam film i bardzo mi się podobał :) po książkę też zamierzam sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńksiążki nie czytałam, ale film zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Chętnie przeczytam nie tylko to, ale WSZYSTKO w podobnym klimacie :-)
OdpowiedzUsuńFilm pamiętam jak przez mgłe - widziałam go tylko raz jak moja świętej pamięci mama pożyczyła go od koleżanki. Tam był taki stwór którego się bałam.. 😅 Może teraz było by inaczej? Muszę sięgnąć po tą książkę.aby się przekonać.
OdpowiedzUsuńJestem oczarowana okładką i cieszę się, że wnętrze również nie zawodzi. ;)
OdpowiedzUsuńAch, "Labirynt fauna" to jeden z najwspanialszych filmów, jakie widziałam! :) Już ostrzę sobie zęby na tę pozycję.
OdpowiedzUsuń