Przekład: Edyta
Świerczyńska
Tytuł: Odrobina słodyczy
Tytuł oryg.: Sugar
and Spice
Seria:
Glitter and Sparkle
Tom: 3
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 268
Opis: Harper wreszcie
przyznaje się do tego, że czuje coś do Brandona, który od lat był w niej
zakochany. Jednak chłopak właśnie zaczął się z kimś spotykać, aby w ten sposób
zapomnieć o złamanym sercu i nieodwzajemnionej miłości.
Harper postanawia zatopić smutek w pasji
– wypiekach! Decyduje się zgłosić do telewizyjnego show, w którym jednym z
sędziów jest Mason, całkiem niezłe ciacho, który od razu zwraca na nią uwagę.
Wszystko idzie dobrze, dopóki Harper nie
zostaje przydzielona do drużyny Sadie, pięknej partnerki Brandona. Dziewczyna
nie załamuje się i zamierza wygrać program. Nawet jeżeli oznacza to konieczność
zaprzyjaźnienia się z najgorszą rywalką.
[opis
wydawcy]
Co powinna zawierać w sobie dobra młodzieżówka? Jedni powiedzą, że przyjemny w odczycie romans, niesztampowe dialogi i odrobinę oryginalności, której w tym gatunku akurat jak kot napłakał, drudzy mogą stanąć w opozycji i stwierdzić, że młodzieżówka wcale nie musi być innowatorska, ważne, żeby dobrze przedstawiała to, co już znamy; do tego dodać szczyptę miłości, przyjaźni, słodyczy i BUM! Udana mieszanka, zupełnie jakby stworzył ją sam profesor Atomus. Spoglądając na okładkę Odrobiny słodyczy, który z dwóch przedstawionych punktów widzenia waszym zdaniem najlepiej się w to wpisuje? Co do tego możemy mieć zapewne te same odczucia. Pozostaje pytanie: czy schemat dobrze zrobił Odrobinie słodyczy?
CUKIER, SŁODKOŚCI I RÓŻNE ŚLICZNOŚCI – OTO SKŁADNIKI PRZY POMOCY KTÓRYCH STWORZONO IDEALNE… BABECZKI?
Ten, kto czytał już książki Shari L. Tapscott (czyli dwa poprzednie tomy serii Glitter and Sparkle) doskonale wie, jak przedstawia się kunszt pisarski autorki. Z drugiej strony nie wiem, czy o jakimkolwiek kunszcie możemy tutaj mówić, ponieważ powieść tego typu mogłaby napisać nawet dziewczynka z podstawówki. Być może zabrzmiało to jak obelga, ale niektórzy będą zmuszeni mi przyznać rację, ponieważ styl Shari L. Tapscott naprawdę jest prosty i przejrzysty jak niezmącona wiatrem tafla jeziora. To samo moglibyśmy powiedzieć o fabule każdej części Glitter and Sparkle. Niewymagająca, schematyczna, mało zaskakująca, słodka, szczęśliwa i do bólu nierealna, a jednak nie taka zła, jak mogłoby się na początku wydawać.
Odrobina słodyczy nie jest jakąś wielką odmianą, jeżeli chodzi o całą serię, ale stanowi też pewną nowość, ponieważ wkradł się tutaj gorzki element, który nawet mnie zdołał zirytować, a trzeba przyznać, że przy tego typu słodkich młodzieżówkach trudno o to, aby cokolwiek czuć, raczej przelatujemy przez nie jak burza, nie analizując głębiej postępowań poszczególnych bohaterów, a na większość ich zachowań reagujemy obojętnością.
Tym razem mamy do czynienia z niejaką Harper. Jej serce zostaje złamane przez przyjaciela, w którym od długiego czasu się podkochuje. Pewnego dnia poznaje jego dziewczynę, z którą jakimś cudem startuje w konkursie na wypieki. Oczywiście żeby uratować dziewczęce, złamane serduszko, pojawia się niejaki Mason, wielka gwiazda muzyczna. Teraz pytanie… Kto pozostanie w sercu Harper? I tak wszyscy to wiemy.
Fabuła naprawdę nie miała w sobie nic pomysłowego, a jednak muszę przyznać, że całkiem nieźle się przy niej bawiłam. O ile nie wymagasz od siebie danego dnia nie wiadomo jak intelektualnej książki, a wręcz przeciwnie, ciągnie cię do czegoś lekkiego i przyjemnego, to idealna lektura. Ja osobiście pochłonęłam ją w jeden dzień i ani trochę nie zmęczyłam się czytaniem. Z drugiej strony trochę bolała mnie ta nadmierna prostota. Miałam czasem wrażenie, że autorka (lub oryginalne wydawnictwo) odcięło dużo opisów, przez co pojawia się brak spójności albo inaczej: niedosyt. Dziwnie jest przechodzić tak nagle z jednego zdarzenia w drugie, bez większego wprowadzenia.
Dialogi nie były ambitne. Nawet w momentach, w których bohaterowie rzucali jakimiś żarcikami, nie czułam rozbawienia. To, co mogło się wydawać satysfakcjonujące, to na pewno urocze sceny pomiędzy bohaterami (choć z reguły wyglądały podobnie) i marzycielski wydźwięk książki – dobrze jest sobie czasem wyobrazić, że my też poznajemy bogatego i przystojnego muzyka, który zabiera nas ze sobą w trasę, na dodatek my same trafiamy do renomowanego programu kulinarnego, gdzie na co dzień możemy wcinać tonę wykwintnych, słodkich przysmaków i siedzieć w wypasionym hotelu. To się nazywa życie, co? Przez to naprawdę można się rozmarzyć!
Tak poza tym nie ma tu żadnych ekscesów. Jest miło, przyjemnie, słodko, schematycznie i… tyle.
…LECZ AUTORKA PRZYPADKOWO, PRZEZ POMYŁKĘ, DODAŁA JESZCZE JEDEN SKŁADNIK – ZWIĄZEK X!
Tak jak już wcześniej wspominałam, w książce pojawił się jeden gorzki element. Początkowo wydawało mi się, że motyw złamanego serca i obcowania z dziewczyną własnego przyjaciela będzie fajne. I owszem, przez jakiś czas było, aż w końcu Brandon (przyjaciel Harper) zaczął mieszać. Chłopak naprawdę już nie wiedział, czego chce. Odwalał takie numery, że w ostatecznym rozruchu miałam ochotę chwycić go za gardło i... nieważne. Po dramacie z nim i Harper w roli głównej uznałam, że w sumie nawet nie był potrzebny w tej fabule, bo tylko dodatkowo czytelnika wkurzał. Na dodatek Brandon miał być przedstawiony jako pewny siebie luzak, który bywa żartownisiem, a kim się okazał? Ogórem, który miał być kiszony, a wyszedł pusty i na dodatek małosolny. W sumie reszta bohaterów nie była lepsza. Wszystkimi rządził schemat. Harper była trochę jak drewno, z którego nie można było wyciągnąć żadnych konkretnych cech, a Mason… Nie wiem nawet, co mogłabym powiedzieć o Masonie. Typowa gwiazda muzyki pop łamanej przez rocka (co w którymś momencie fabuły zostało podkreślone)? Niby charyzmatyczny, a jednak jakiś taki jałowy. To dziwne, ale bardziej niekiedy wyróżniały się te drugoplanowe postacie – przynajmniej miały swoje wyróżnione cechy.
Podsumowując. Chociażbym chciała, więcej z tej książki nie wycisnę. Trudno rozpisywać się na temat kolejnej z rzędu słodkiej młodzieżówki, która niczym szczególnym się nie wyróżnia i służy tylko porządnemu odmóżdżeniu. Owszem, była w najwyższym stopniu relaksacyjna i czasem nawet fajnie było zagłębić się w tym brokatowym świecie. Prosty i niewymagający styl autorki sprawiał, że wszystko odbywało się dynamicznie i szybko, także nawet nie zdążyliśmy się zanudzić na śmierć. Szczerze powiedziawszy, to choć jestem tym naprawdę zdziwiona, nawet przez moment nie pomyślałam, że to nudna powieść. Ale też nie wiadomo jak wybitna. Po prostu zwyczajna. Tak na jedną noc. Kasie West z pani Shari L. Tapscott nie będzie (choć i ta autorka nie tworzy wybitnych młodzieżówek), ale z miłą chęcią przeczytam od niej jakąś książkę, która być może kiedyś zostanie wydana w Polsce.
MOJA OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆
Czasami takie niezobowiązujące książki, przy których nie trzeba się za bardzo skupiać są potrzebne. 😊
OdpowiedzUsuńDaruję sobie tym razem. Mogę czytać przeciętne kryminały, fantastykę czy powieści obyczajowe, ale przeciętnej młodzieżówki z wątkiem romantycznym nie ścierpię. Zbyt wiele razy przeżywałam męki próbując takie książki doczytać do końca, mam uraz na całe życie teraz...
OdpowiedzUsuńChyba jednak sobie odpuszczę. Przeciętna młodzieżówka - zdecydowanie szkoda mi czasu ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że szkoda mi czasu na takie przeciętne książki, tym bardziej, że nie mieszczę się w jej grupie docelowej, czekam zatem na nowe opisy książek, z którymi miałaś okazję się spotkać, często coś podchwytuję dla mojej młodzieży. :)
OdpowiedzUsuńNie znam autorki, rzadko sięgam po młodzieżówki, ale nigdy zbyt wiele od nich nie wymagam :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam,że zdarza miś od czytac książki młodzieżowe, mimo iż mam już trojeczkę z przodu :) Jest jeden warunek-fabula musi być ciekawa, czyli mieć to specyficzne "coś". Ten tytuł wydaje się ciekawy i widzę że jest to seria. Fajnie wrócić do lat młodości. Jeśli towarzyszem w tę podróż na być książka, to czemu nie? 😊
OdpowiedzUsuńTo prawda, przyjemnie wraca się do lat młodości, teraz robię to niejako przy okazji, kiedy moja młodzież sięga po swoje książki, czasem jakąś z nich przeczytam i ja, tak aby mieć materiał do ciekawych rozmów z dziećmi o książkach. :)
UsuńW tym tygodniu dotarł do mnie egzemplarz książki, więc sama przekonam się, co do treści :-) Czasem lubię takie młodzieżówki, bo pomagają zapomnieć o rzeczywistych problemach i skupić się na czymś innym.
OdpowiedzUsuńJest to następna książka, którą mam zamiar przeczytać w najbliższym czasie. Co do młodzieżówek, lubię od czasu do czasu po nie sięgać, żeby odpocząć i na chwilę oderwać się od rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńMnie się podobała i powiem szczerze, że to mój ulubiony tom z całej serii :) Lekka młodzieżówka, przyjemna na wieczór :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
A ja jestem ciekawa tej serii.
OdpowiedzUsuńPóki co na razie odpuszczę sobie tę książkę 😊
OdpowiedzUsuńJa sobie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Kiedyś chciałabym przeczytac, ale mam tyle książek w planach, że nie wiem kiedy to zrobię :/
OdpowiedzUsuń