Przekład:
Zuzanna Byczek
Tytuł:
Neverworld Wake
Gatunek: thriller,
literatura młodzieżowa
Wydawnictwo:
Jaguar
Liczba
stron: 364
Opis: Beatrice Hartley i pięcioro jej najlepszych
przyjaciół tworzyli świetną ekipę. Ale wszystko zmieniła śmierć Jima, geniusza muzycznego
i chłopaka Beatrice.
Rok po zakończeniu szkoły Beatrice wraca
do Wincroft – nadmorskiej posiadłości, gdzie spędzili razem wiele wieczorów,
dzielili się tajemnicami i planowali zmienić świat. Beatrice ma nadzieję, że
pozna odpowiedzi na mroczne pytania dotyczące okoliczności śmierci Jima.
Podejrzewa, że jej przyjaciele wiedzą znacznie więcej, niż chcą zdradzić.
Beatrice czuje, że nigdy nie pozna prawdy.
Rankiem, po burzy, do drzwi puka
tajemniczy mężczyzna. Beztroskim tonem oznajmia coś, co wydaje się niemożliwe:
czas się zatrzymał, zapętlił się w wiecznym powtórzeniu, które zdołają
przerwać, tylko jeśli podejmą niezwykle trudną decyzję. Beatrice dostaje
ostatnią szansę, by poznać odpowiedzi na dręczące ją pytania… I ostatnią
szansę, by żyć. Tak zaczyna się Pętla w Neverworld.
[opis:
http://empik.com]
Czy
zdarzyło wam się kiedyś utknąć w pętli czasowej? Na pewno nie, za to bohaterom
licznych filmów, książek, komiksów, bajek, piosenek – owszem. Odnoszę wrażenie,
że ostatnio notorycznie natykam się na produkcje, w których głównym tematem
jest powracanie dokładnie do tego samego momentu poprzedzanego śmiercią
głównego bohatera. Na początku myślałam, że Neverworld Wake niczym się od tych
produkcji nie różni, a jednak się myliłam. Ciekawi, co takiego wydarzyło się w
Nieświecie, kiedy wy żyliście sobie w spokoju z dnia na dzień? Wejdźcie na
pokład tego szalonego wiru! Ale nie obiecuję, że wrócicie żywi.
BO W NIEŚWIECIE IMPREZA SIĘ NIE KOŃCZY
Zanim
przysiadłam do recenzji, potrzebowałam całej godziny, żeby dokładnie rozpisać wszystkie za i przeciw, a co za tym idzie: tak, książka mocno
namieszała w mojej głowie. Do samego końca nie wiedziałam, co o
niej sądzić, ale myślę, że ostatecznie przesądziło samo zakończenie książki.
Czytanie Neverworld Wake jest trochę jak podróżowanie kolejką górską w
Disneylandzie. Szykujemy się na odjazdową trasę pełną wrażeń, osnutych krzykami
rodem z krwawych horrorów, a tu nagle się okazuje, że Disneyland odwiedzają też
dzieci, w efekcie czego zjazd jest krótki i mało zaskakujący. Do czego dążę –
thriller powinien wciągać jak wir, który wywołany został w kotle przepełnionym skrajnymi
emocjami. Tajemnice, zaskakujące zwroty akcji, zakończenie, które wbija nas w
fotel albo jeszcze lepiej: zrzuca nas z niego. Ale czy Neverworld Wake takie było? Nie. Owszem, cały czas było czuć tę
magiczną nutkę niepewności, a także ogromną ciekawość, która pchała nas przez
stronice książki, żeby w końcu dobić do zakończenia. Autorka próbowała wielokrotnie zmylić czytelników,
ale nie wychodziło jej to dobrze. Prędzej zmyliła samą siebie w kwestii, że
takie zagrania kogoś zaskoczą. Może zdarzały się momenty lekkiego zdziwienia, ale nie było to
na miarę porywającego thrillera.
Najbardziej zawiodłam się zakończeniem, które – nie ukrywajmy – było do przewidzenia. Oczywiście przez
całą lekturę próbujemy usprawiedliwić autorkę, myśląc sobie: na pewno ostatnia
strona zrobi wielkie BUM w naszym umyśle. Ale nie. Pani Marisha Pessl w ogóle
się nie postarała i nie wymyśliła nic na miarę soczystego liścia sprzedanego
czytelnikowi prosto w twarz. Szczególnie te kilkunastostronicowe opisy pod
koniec książki były dla mnie w klimacie, który mogłabym zawrzeć w jednym stwierdzeniu:
„Ale że serio?”. Przynajmniej dzięki temu mogłam podjąć właściwą decyzję o
ocenie.
Wiemy już, że nie jest to thriller
mocny i zaskakujący, jednak muszę przyznać, że mimo wszystko czytało się go
całkiem dobrze. Jedną z jej wad jest to, że miała nieco chaotyczną konstrukcję – chodzi mi
tu głównie o przebieg fabuły. Najpierw nasi bohaterowie szaleją,
a oczywiście Beatrice próbuje ich ogarnąć, po czym nagle w środku książki
wpadają na pomysł, że w sumie skoro się zapętlają, to może odkryją, co jest
powodem śmierci ich kolegi? Rychło w czas, moi drodzy! Oczywiście w końcowym
rozrachunku okazuje się, że właśnie dzięki rozwikłaniu tej tajemnicy, udaje się
im doprowadzić głosowanie do końca, ale… Nie mogliście naprawdę wpaść na to
wcześniej? Naprawdę nie obraziłabym się, gdyby niektóre sceny, które niczego
nie wprowadzały do fabuły, były po prostu usunięte. Nie obraziłabym się też, gdyby
niektóre wyjaśnienia i zachowania bohaterów nie były tak naginane. Mówię choćby
o zakończeniu, bo myślimy sobie: hej, może jakiś żal? Może jakaś skrucha? Ale nie.
Wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że to nie tak reagują ludzie po przeżyciu
czegoś naprawdę traumatycznego, szczególnie nie TACY ludzie (to jest ten
moment, kiedy bardzo chcesz, ale nie możesz zaposilerować fabuły, choćby była
przewidywalna). Zwróciłam jeszcze uwagę na upodobnianie sytuacji, które przeżywają bohaterowie, do fikcyjnej powieści. Jeszcze bym zrozumiała, gdyby była to
książka naukowa, ale nie, to książka fantastyczna, która jakimś cudem dobrze
się wpisuje w rzeczywistość kreowaną przez Nieświat. Naginanie fabuły z serii: tam,
gdzie nie ma racjonalności, trzeba wepchnąć irracjonalność.
Pomimo słabszych elementów, które
wymieniłam, książka wciąż pozostawała całkiem ciekawa w odczycie. Dwa pierwsze
rozdziały były może nieco mdłe i bez wyrazu, ale gdy autorka zaczęła wreszcie opisywać
każdą postać, a potem zajęła się poszczególnymi przypadkami zdarzającymi się w
Nieświecie, byłam zainteresowana. Nie nudziłam się przy Neverworld Wake, choć w
oczy rzucały mi się większe i mniejsze niedociągnięcia. Najbardziej podobały
mi się chyba te momenty, kiedy bohaterowie wracali do danego miejsca po kilka
razy, aby w końcu osiągnąć dany cel. Podobało mi się też to, że wszyscy mogli
robić, co im się zamarzyło, bez obaw, że zostawią jakiś ślad w przyszłości lub przeszłości.
Dzięki temu wszystkie niebezpieczne akcje, których się chwytali, często
wychodziły całkiem przyjemnie, choć niekiedy zdarzały się też momenty, w których
mrużyliśmy oczy i zadawaliśmy sobie pytanie: ale jak?
Nieświat był ciekawie skonstruowanym
miejscem. Na dodatek bohaterowie nie budzili się stereotypowo w tym samym
miejscu. Nie przeżywali również tych samych sytuacji. Wszystko zależało od
tego, gdzie akurat szli i jak rozgrywali daną akcję. To oni byli kreatorami
zdarzeń, choć nie zawsze przewidywali, jakie będą skutki ich szalonych decyzji.
Na dodatek im więcej pętli, tym mniej mieli czasu. Także Stróż, który za nimi
podążał, zdawał się być częścią ciekawego pomysłu. Pod tym względem Neverworld Wake
naprawdę było ciekawe.
PIĘCIORO PRZYJACIÓŁ, TYLKO JEDNO Z NICH MOŻE PRZEŻYĆ, I
TYLKO KILKORO Z NICH MOŻE ZOSTAĆ DOBRZE PRZEDSTAWIONYCH
Problem z niektórymi książkami jest
taki, że są zdecydowanie za krótkie, aby w idealny sposób przedstawić
wszystkie postacie, które odgrywają tu ważne role. Marisha Pessl pod tym
względem zrobiła i kawał dobrej roboty, i kawał złej roboty, to znaczy, że nie
poświęciła wszystkim bohaterom tak dużo czasu, jakby mogła. Przykładowo Cannon i
Kipling, pomimo krótkiego wstępu i opisu ich życia, nie byli dla mnie
wyrazistymi bohaterami. Po prostu byli. Gdzieś tam mieli swój moment w fabule,
ale nie pozostawili po sobie zbyt wiele do oceny. Sama główna bohaterka, pomimo
tego, że opisywała całą historię, zdawała się być taka… odrealniona. Niby
kreowano ją na cudowne dziecko, które było dobre, wręcz bym powiedziała idealne,
a koniec końców mnie kojarzyła się z drewnianym klockiem. Nie widziałam w niej
tego, co autorka starała się przekazać.
Whitley i Martha zostały moim zdaniem
dobrze przedstawione. Pierwsza z nich była niezrównoważona i robiła wokół siebie
niezły zamęt, Martha była zaś tą chłodną, tajemniczą, a zarazem inteligentną
dziewczyną, której zamiary nie były znane do samego końca. Jim również miał tu dużo
do powiedzenia (chociaż nie żył). Jego relacja z Beatrice to całkiem
interesujący wątek, i to nie taki znowu schematyczny.
Jako zespół bohaterowie sprawowali się
całkiem nieźle, ale nie czułam między nimi tej przyjaźni, o której tyle mówiono
w kontekście przeszłości. Raczej w efekcie końcowym wyszło na to, że nikt nie
był ze sobą szczery i każdy miał dużo do ukrycia, tak więc wszyscy byli dla
siebie po prostu kimś innym, niż mogło się na początku wydawać.
O pobocznych postaciach, których było
tu od groma, niewiele można było powiedzieć, ale to raczej kwestia tego, że
bohaterami była aż piątka dzieciaków i nie starczyło dla innych miejsca.
Podsumowując.
Neverworld Wake ma swoje zalety i wady. W ogólnym rozruchu równowaga
zatrzymała się po środku, co nie czyni z niej ani cudownej książki, ani słabej
książki. Na pewno znajdą się osoby, które są o wiele mniej upierdliwe niż ja, a
więc zakochają się w jej klimacie i w ogólnym pomyśle dotyczącym Nieświata. Są
jednak osoby, którym naciągane zdarzenia będą przeszkadzać, tak samo jak oczywiste zakończenie. To, czy będziecie chcieli wziąć się za tę
powieść na szczęście zależy tylko od was.
OCENA:
STREFA DEMONICZNYCH
CYTATÓW:
Tego,
kogo najbardziej podziwiamy, znamy najsłabiej.
Jesteśmy
antologiami. Każdy z nas liczy tysiące stron, wypełnionych baśniami i poezją,
tajemnicami i tragediami, zapomnianymi opowieściami upchniętymi gdzieś na
końcu, których nikt nigdy nie przeczyta.
Mam tę książkę na uwadze, ale nie jest to mój priorytet czytelniczy. 😊
OdpowiedzUsuńGdyby tak można było manipulować czasem i wracać do kluczowych momentów w życiu człowieka, dokonywać modyfikacji, naprawiać błędy. ;) Natychmiast skojarzyło mi się z filmem "Na skraju jutra", w którym gra tom Cruise, oglądałaś?
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa.recenzja, pokazałaś w niej emocje, które towarzyszyły Ci podczas czytania, a ja zostałam z mieszanymi uczuciami ale spróbuję dać książce szansę
OdpowiedzUsuńMam na oku tę książkę od czasu premiery. Świetna nazwa uniwersum - Nieświat 💞
OdpowiedzUsuńJa się wahałam, ale po Twojej recenzji skłaniam się ku zrezygnowaniu z czytania...
OdpowiedzUsuńZamierzałam przeczytać tę książkę, ale teraz nie jestem pewna czy po nią sięgnę. Raczej jestem zwolenniczką mocnych thrillerów :D
OdpowiedzUsuńMam dużą ochotę na tę książkę. Póki co spotykam w większości dobre i bardzo dobre opinie, więc na pewno dam jej szansę. :)
OdpowiedzUsuńZainfekowana książka
Czytałam Nocny film i to było genialne, a potem patrzę, coś bardziej młodzieżowego od tej autorki - niby dwie skrajności jeśli chodzi o te powieści, ale w sumie Neverworld Wake było niczego sobie, aczkolwiek to nie ten poziom co Nocny film.
OdpowiedzUsuńJa sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Mimo wszystkich wymienionych wad, wciąż mam na tę książkę sporą ochotę, wydaje się bowiem czymś idealnym na leniwe popołudnie po męczącym dniu w szkole. c:
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że gdzieś czytałam już recenzję... i również niepochlebną ;)
OdpowiedzUsuńnie wiem czy ta książka przypadnie mi do gustu, choć jestem nią lekko zainteresowana. Jeszcze się zastanowię nad jej przeczytaniem ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja. Jak książka wywołuje tyle sprzecznych emocji to z jednej strony dobrze, choć szkoda, że nie podobała Ci się do końca. Chyba sama przeczytam, żeby też wyrobić sobie o niej zdanie, bo lubię motyw czasu albo podróży w czasie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zgadzam się z twoją opinią ;) Książka już przeczytana, jednak nie mogę się zmobilizować, żeby napisać jej recenzję ;)
OdpowiedzUsuńJuż ją przeczytałam. Ja byłam pod wraŻeniem dobrej roboty opisów psychologiCznych i teorii. Musiała w tym trochę posiedzieć.
OdpowiedzUsuń