Autor:
Rachel Heng
Przekład:
Ryszard Oślizło
Tytuł:
Klub Samobójców
Tytuł
oryginału: Suicide Club
Seria/Cykl:
-
Gatunek:
science-fiction, dystopia
Wydawnictwo:
Kobiece
Ilość
stron: 408
Lea
Kirino to idealna obywatelka z niedalekiej przyszłości, która
wiedzie perfekcyjne życie u boku przystojnego narzeczonego. Oboje
wygrali na genetycznej loterii i mają szanse na to, by żyć
wiecznie.
Wszystko
się zmienia, kiedy Lea spotyka dawno niewidzianego ojca. Wkrótce
przez mężczyznę trafia do tajemniczego Klubu Samobójców, którego
członkowie kwestionują pogoń za nieśmiertelnością.
W
świecie, w którym śmierć jest nielegalna, Lea będzie musiała
wybrać między wypranym z emocji wiecznym życiem a krótką chwilą
u boku ojca, którego tak naprawdę nie znała.
[Opis
wydawcy]
Nieśmiertelność.
Kto chociaż raz o niej nie marzył. Mityczna. Nieosiągalna. Mogąca
sprawić, że naprawdę niemożliwe rzeczy w większym stopniu
stałyby się możliwe. Przecież długowieczność umożliwiłaby
zwiedzenie każdego kraju wzdłuż i wszerz, gdzie odkrywalibyśmy
rejony – dotąd nieznane i niedoceniane – i ich piękno
zapierałoby nam dech w piersi. Udałoby się nam znaleźć czas na
te wiecznie odkładane na później filmy, książki czy seriale,
chociaż ich listy byłyby wypełnione aż po brzegi. Zyskalibyśmy
szansę poznawania kolejnych członków rodziny, nawet tych
oddalonych od nas o kilkanaście pokoleń. Nie zamartwialibyśmy się,
co właściwie dzieje się z nami po śmierci – przecież ta by nas
nie dosięgła, a Niebo, Piekło czy Czyściec by jedynie stanowiły
wymysł innych. Tylko czy to wszystko jest takie wspaniałe, kiedy
tylko zaczynamy patrzeć na te atuty od właściwej strony?
MASZ
STO DWA LATA? PHI, GÓWNIARA!
Nie
tak od razu Rachel Hang pozwala sobie na wiele szaleństw. Zanim
wybuchła bomba emocjonalna i otrzymałam możliwość rozwikłania
(niestety nie wszystkich) nurtujących mnie spraw, przyszło mi się
zmierzyć z mydleniem oczu. Nie, żebym się tego nie spodziewała. W
tego typu historiach ten zabieg jest dość rozchwytywany, także
„Klub Samobójców” nie mógł się bez niego obejść, bo...
stałby się niekompletny. A tak, kroczek po kroczku, odkrywałam tę
niesamowitą przyszłość, gdzie „ochy” i „achy” nad jej
boskością zdawały się nie mieć końca. I wcale się temu nie
dziwię. Przecież powoli do tego zjawiska dążyliśmy, więc kiedy
długowieczność zdawała się być na wyciągnięcie ręki, to
czemu jej nie uchwycić? Liczne diety, aktywność fizyczna,
regularne kontrole u specjalistów-opiekunów, porzucenie wielu
uwielbianych czynności – cóż to jest, kiedy w grę wchodzi
przeżycie dodatkowych kilkudziesięciu lat (a nawet wieczności), i
to w zdrowym, młodym ciele? Tym samym, ludzie niemal stawali na
głowach, aby skorzystać z tak wspaniałej okazji. Ale, ale... Nie
przewidziano jednego: komplikacji. Jak można było przewidzieć,
system zaczął ujawniać liczne luki, a wraz z nimi swoje
ciemniejsze odcienie. Uważnie doglądałam, jak cieszące oczy
niebiańskie warunki wysuwają pazury, by naznaczać nimi – strona
po stronie – swoje terytorium. Piękna wizja świata rozpływała
się we mgle, ujawniając prawdziwe oblicze czyhającej w ciemności
bestii, której swąd przyćmił lekki odór walczącego z aktualnymi
warunkami Klubu Samobójców. Cała ta przepiękna otoczka stała się
magnesem na ludzi, którzy żyli według określonych schematów.
Zamknięci w złotej klatce, dusili się w smrodzie monotonności,
braku szczerych uczuć i spontaniczności. Czy był w ogóle sens
walczenia o przekroczenie bariery dwustu lat, kiedy i tak wszystkie
te naliczone wiosny wyglądały prawie tak samo?
A
jeżeli już o Klubie Samobójców mowa...
Ogromny
plus zostaje przypisany temu, że wyjątkowo bohaterka nie została
rzucona na głęboką wodę z powodu zaślepienia miłością swojego
życia. Lea świadomie wgramoliła się w te niebezpieczne rejony,
starając się rozwikłać zagadkę, jaką poczęstował ją...
nieświadomy tego stanu ojciec. W sumie w największym stopniu Klub
Samobójców przyczynił się do tego niecodziennego spotkania, gdzie
obie strony miały sobie wiele do powiedzenia. Cóż, wieloletnia
rozłąka przyczyniła się do rozrostu zadawanych jedynie w myślach
pytań, które pragnęły ujrzeć światło dzienne. Tak samo
tłumione uczucia, których wypuszczenie mogłoby wywołać totalny
kataklizm. A co jeszcze można powiedzieć o tym stowarzyszeniu? W
głowie pojawia się pewna myśl: niedopracowanie. Rachel Hang nie
wykorzystała do końca potencjału drzemiącego w tej zabronionej
organizacji. Prezentowane przez nich spektakularne widowiska...
brakowało mi tutaj mocniejszego uderzenia. Sama w sobie odgrywa
jakąś rolę w tym dążącym do perfekcji świecie, jednak czym
jest kromka chleba, kiedy trzeba nakarmić setki głodnych?
MODELOWA
„NIEŚMIERTELNA”? COŚ TUTAJ CUCHNIE!
Gdyby
państwo postanowiło zorganizować konkurs na najlepiej
zapowiadającą się przedstawicielkę ich idei niedalekiej
przyszłości, na pewno (do jakiegoś momentu) główną wygraną
zgarnęłaby sama Lea Kirino! Ślepo podążająca za dbającym o
zdrowie tłumem, starała się nie popełniać błędów, gdyż te
nie tylko przyczyniały się do starzenia ciała, ale również mogły
pokrzyżować jej pewne plany. Główna bohaterka walczyła jak
lwica, byle tylko nie podpaść, lecz gdy na drodze kobiety stanął
dawno niewidziany ojciec – sprawy co nieco się pokomplikowały...
Cóż
takiego mogę powiedzieć o Lei? Na pewno zastanawiało mnie,
dlaczego ta kobieta zachowała w sobie tok rozumowania
dwudziesto-/trzydziestokilkuletniej osoby, chociaż jej wiek oraz
doświadczenie życiowe raczej powinny go trochę „sformatować”.
Postanowiłam zapomnieć o tej drobnostce i spróbować oswoić z tym
stanem i... udało mi się. Co więcej, jej upór w dążeniu do
wymarzonego celu, pomysłowość oraz umiejętność manipulacji –
każdy z tych elementów zrobił na mnie niemałe wrażenie. Także
rozumiałam jej opory, jeżeli chodziło o relację z ojcem. Tłumione
przez lata emocje zagnieździły się w sercu bohaterki, co
zaowocowało wyraźną niechęcią do rodzica, lecz nawet to nie
zdołało ukryć tego, jak bardzo za nim tęskniła. Raz za razem
poznawałam jej nowe twarze, a gdy już miałam nadzieję, iż
wszystkie odkryłam, wtedy nastąpiła dość ciekawa niespodzianka.
Mówiąc szczerze, spodziewałam się po niej wiele, ale nie do tego
stopnia. Zastanawiało mnie jednak to, dlaczego Rachel Heng ukazała
jedynie zewnętrzną warstwę tego stanu, nie zatapiając swego
twórczego skalpela znacznie głębiej. Gdyby tylko przedstawiła
prawdziwy powód tych stanów, rzuciłaby na nią zupełnie nowe
światło. A tak pozostaje to nie lada zagadką. Zagadką, na którą
raczej nie dostaniemy odpowiedzi. Trochę smutne.
Również
ciekawą postacią jest Anja, której życie kręci się wokół
żywo-martwej (dziwna kombinacja, ale w jej przypadku nie da się
inaczej tego określić) matki oraz Klubu Samobójców, dla którego
poświęca wiele swojego cennego czasu. Starająca się utrzymać
swój domek z kart w ryzach, by ten się nie rozsypał, próbowała
przekonać samą siebie, że obecna sytuacja jej nie zatruwa i każdy
oddech bierze bez żadnych problemów. Także, kiedy na drodze Anji
stanęła Lea, dochodzi do zderzenia dwóch pozornie przeciwstawnych
światów. Pozornie, bo wraz z każdym kolejnym spotkaniem odkrywają,
że zaczyna je coraz więcej łączyć, niż dzielić...
Rachel
Heng popełniła wiele błędów w konstrukcji swojego
wyimaginowanego, mrożącego krew w żyłach świata. Nie trzeba być
ekspertem (sama nim nie jestem), by to dostrzec. Tu i tam widać
drobne potknięcia, jakby czasami autorce uciekł jakiś wątek z
głowy i tworzyła coś na szybko. Nie można jednak jej odmówić
pomysłowości w kreacji wizji przyszłości, które w połączeniu z
lekkim piórem pozwalały z zaciekawieniem poznawać tę historię.
Wyciągnęła z tych futurystycznych klimatów coś świeżego, dzięki
czemu nie powiewało nudą. A to już można uznać w jakimś stopniu za nowość w tym gatunku!
Podsumowując,
„Klub Samobójców” nie obył się bez wad. Kreacja
wyimaginowanej przyszłości miewa krzywe szwy spinające fabułę,
niektórzy bohaterowie wydają się niedopracowani, nieco mniej
ludzcy, jednak historia opowiedziana przez Rachel Heng skłania do
wielu refleksji. Czy byłbyś w stanie porzucić wszystko, co
kochasz, byle tylko sięgnąć po długowieczność?
MOJA
OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆
DEMONICZNA
STREFA CYTATÓW:
Oczy,
pamiętaj o oczach, bo inaczej uśmiech nie wygląda szczerze.
Śmierć
jest najlepszym wynalazkiem życia.
Mimo wspomnianych przez ciebie niedociągnięć wciąż mam ochotę na tę książkę, bo ciekawi mnie świat wykreowany przez autorkę. c:
OdpowiedzUsuńLubie takie ksiazki o być może dalekiej naszej przyszłości. Zaciekawiłaś mnie bardzo tą książką.
OdpowiedzUsuńOdpowiadając na Twoje pytanie : wolę żyć krótko ale na petardzie. Bo cóż to za wegetacja wieczna, odmawiająca nam tego wszystkiego co wspaniałe i dobre.
OdpowiedzUsuńCo do samej książki, z przyjemnością po nią sięgnę, bo lubię takie książki filozoficzno- fantastyczne :)
Kiedy przeczytałam sobie samą fabułę tej książki to pomyślałam, że to nie jest dla mnie. Jednak brnąc dalej zaczęłam się coraz bardziej interesować tą lekturą. Prowadziłaś taką jakby dyskusję wewnętrzną i pytania, a temat tej dyskusji o nieśmiertelności mnie zaintrygował. Tylko, że nadal to raczej nie te książki, które czytuję ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCzytałam i słyszałam wiele dobrych opinii o tej książce. Mnie jednak fabuła nie do końca porwała ;(
OdpowiedzUsuńKsiążka coraz bardziej mnie intryguje, prędzej czy później po nią sięgnę, jest w niej coś co mnie zainteresowało.
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczyłam zapowiedź, bardzo chciałam przeczytać. Po Twojej recenzji jednak już nie jestem tego taka pewna...
OdpowiedzUsuńBardzo szczegółowa recenzja, wydaje mi się że książka jest trochę przekombinowana a ja nie do konca lubię takie klimaty (pomysły na świat w przyszłości) więc nie zdecyduję się na tę lekturę
OdpowiedzUsuńKilka minut temu zastanawiałam się, czy zamówić książkę do czytania, nie zdecydowałam się, i okazuje się, że intuicja dobrze mi podpowiadała, nie byłoby to udane spotkanie z książką. Dziękuję za potwierdzenie moich obaw. :)
OdpowiedzUsuńMimo wymienionych wad i tak chętnie po nią siegnę:D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak nisko oceniłaś, bo po opisie to brałabym w ciemno. Ale ufam Twojej ocenie i podziękuję :)
OdpowiedzUsuńWiesz, nie powiedziałabym, że 6/10 jest niską oceną, bo sugerując się skalą z LC, książka zyskuje miano dobrej. A to zawsze lepsze niż „przeciętniak”. :3
UsuńNie wiem czy siegnę, ale nie wiem czy długowieczność byłaby dobra. Pewnie, żyć dłużej okey...
OdpowiedzUsuńzaciekawiła mnie ta książka :)
OdpowiedzUsuńKolejny raz zastanawiam się, czy w końcu po nią nie sięgnąć.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce. Sam pomysl moze i ciekawy, ale niedociagniecia, o ktorych piszesz, nie brzmia zachecajaco...
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce. Cytaty niezwykle trafne 😊
OdpowiedzUsuńWiesz że dopiero teraz zauważyłam, że to, co jest na okładce mogę odczytać na dwa sposoby? Tutaj niby serduszko, oznaka życia, a jest ono zrobione z dwóch trumien. Ładniusi zabieg :D
OdpowiedzUsuń"Klub samobójców" nie jest dla mnie. Ten klimat, to wszystko.. nie czuje tego :(