Autor:
Daniel Waters
Przekład:
Donata Olejnik
Tytuł:
Wciąż cię widzę
Tytuł
oryginału: Break My Heart 1,000 Times
Seria/Cykl:
-
Gatunek:
literatura młodzieżowa, thriller, fantastyka młodzieżowa
Wydawnictwo:
Dolnośląskie
Ilość
stron: 304
Od
czasu Wydarzenia świat nawiedzają duchy. Zwykle nie przeszkadzają
Veronice, ani innym, bo wszyscy już przywykli do obecności widm.
Chociaż dzielenie łazienki z duchem nastolatka bywa mało
komfortowe... Jednak zjaw jest coraz więcej. Kiedy Veronica i jej
przyjaciel Kirk próbują zbadać, co jest tego powodem, dokonują
przerażającego odkrycia.
Ich
nauczyciel Bittner nie może się pogodzić z tym, że duch jego
zmarłej córki nie powrócił. Wierzy, że Eva potrzebuje ciała, by
znów znaleźć się na świecie, a ciało Veroniki idealnie się do
tego nadaje. Nawet jeśli się myli, to jego uczennica stanie się po
prostu kolejną ofiarą...
[Opis
wydawcy]
Możecie
wierzyć lub nie, ale należę do grona osób, które uznają
istnienie zjawisk paranormalnych. Widywałam je zaledwie na
nagraniach, ale każdą opowieść o nich wysłuchuję uważnie, gdyż
– poniekąd – odczuwałam więź z tymi, których – niestety –
nie ma już wśród nas. Jednym z takich przypadków był dziwny sen.
Odwiedził mnie w nim dawno niewidziany kolega, gdzie poprosił o to,
abym pomogła mu czegoś poszukać w lesie. Odmówiłam. Następnego
dnia zostałam powiadomiona, że tej samej nocy odebrał sobie życie,
co mną wstrząsnęło. Raczej nie muszę dopowiadać, jak i gdzie do
tego doszło? Również wierzyłam babci, kiedy ta wspominała, jak
odwiedził ją własny dziadek, stukający uparcie w wieko zegarka.
Obudziła się zlana potem i kiedy chciała zobaczyć godzinę,
wskazówki zatrzymały się na tej, o której ten zmarł.
A
co by było, gdyby zjawy nie pojawiały się sporadycznie, a...
regularnie?
DUCHY,
DUCHY... W TYM MIEŚCIE JEST ZA DUSZNO!
Daniel
Waters postanowił udzielić odpowiedzi na to zawracające głowę
pytanie, czego skutkiem jest „Wciąż cię widzę”, gdzie owa
książka... sprawia mi niemały kłopot.
Nie
ukrywam, jest ona przesycona grozą, przez co niejednokrotnie
dostawałam gęsiej skórki. Cała ta wizja obcowania z duchami,
które błądziły po ziemi, ukazując się o regularnych porach...
Brzmi mrocznie, nieprawdaż? A wprowadzony między to wątek
kryminalny dodatkowo nastraja, jednak – cóż – byłoby znacznie
ciekawiej, gdyby autor nie podał aż tak wielu faktów na tacy.
Jasne, sam opis wyraźnie wskazuje na to, jak może potoczyć się
fabuła, ale gdyby tak zachować tę nutkę tajemnicy? Pozwolić
czytelnikowi samemu dojść do pewnych wniosków, raz za razem
zastawiając na niego umysłową pułapkę? Owszem, od czasu do czasu
nastawia się książkoholików na pewien przebieg zdarzeń. Tak było
przypadku „Speak”, gdzie przedmowa zrobiła swoje, lecz tutaj
nawet nie dobrnęłam do połowy i już czułam, jak to właściwie
się zakończy. A pragnę zauważyć, że rozdziały również nie
były bogate w treść. Akcja biegła na łeb, na szyję,
przeskakiwało się z wątku na wątek, co – choć naprawdę
nadawało tej nutki dramatyzmu – niekiedy wytrącało z równowagi.
Może dzięki temu autorowi udało się zamknąć całą historię w
ekspresowym tempie, to jednak niekiedy brakowało dokładniejszych
opisów, mogących znacznie polepszyć całokształt „Wciąż cię
widzę”. Jednak, co się tyczy zakończenia... Zaprezentowany tam
dynamizm nieco ożywił historię, a ja czułam ten dreszczyk emocji,
zewsząd oplatający moje zmysły, jednak ogromnie żałowałam, że
Daniel Waters zebrał siły dopiero na ten moment. Dawkowanie
dawkowaniem, ale przy tak „zgniecionej” fabule można było
znacznie bardziej pokombinować, abym nie myślała przez cały czas
„no i znowu nie czuję się zaskoczona...”.
Choć
nie tylko to przyczyniało się do tego dyskomfortu.
Żwawo
przechodzę do omówienia wątku nastoletniej miłości, który,
według mnie, mógłby w ogóle się nie uaktywnić. Wydawał się
wepchnięty na siłę, jakby autor starał się wpasować w
młodzieżowe sfery i z czasem zabrakło mu pomysłu na poprowadzenie
tego. To spowodowało, że co jakiś czas fabuła zatracała swoją
mroczną otoczkę. Poniekąd ta miłosna sceneria pozwalała
odetchnąć od dusznej (zabieg zamierzony), zagęszczonej
dreszczykiem atmosfery, lecz strasznie kuła w oczy. Wyobraźcie
sobie, że jecie na śniadanie jogurt naturalny, a ktoś nagle
dosypuje wam do niego owoce, niekoniecznie te, które chcielibyście
w nim widzieć. Niezbyt miło, prawda? Tak właśnie czułam się
podczas odkrywania dalszych ścieżek tej jakże urokliwej miłości.
Możliwe
też, że do takiego postrzegania tego elementu przyczyniła się
sama kreacja bohaterów, których to dotyczyło, a dokładniej
jednej...
„KURŁA,
NIE WYTRZYMIE Z TOM BABOM! HALYNA, DEJ MIE KABLA!”
Veronica.
Aż chciałoby się wam zaprezentować „komplementy”, jakimi
mogłabym uraczyć tę przeuroczą, niewinną damę, ale boję się,
że dałabym się ponieść emocjom, a wtedy złamałabym
przyrzeczenie o niekorzystaniu z wulgaryzmów w swoich recenzjach.
Wręcz chciało mi się płakać nad jej tokiem rozumowania, jeżeli
chodzi o sprawy uczuciowe. Ciągnęło ją do Kirka, który byłby
skłonny zrobić wszystko, aby jej się przypodobać. Obsypywała go
pocałunkami, lgnęła do niego niczym mucha do *ekhem*, ale kiedy ją
olśniło, że ten się w niej zakochuje, coś jej przestało
odpowiadać. Ludzie! Najpierw narobiła mu nadziei, sama pchała się
w jego ramiona, a później bała się zaangażować? I to nawet
wtedy, gdy już sama rozumiała to, co czuje? Niepojęte. To samo
tyczyło się niebezpieczeństw. Gdybym ja wyczuwała, że coś jest
nie tak, nie brnęłabym w to – po prostu wzięłabym nogi za pas i
z bezpiecznej odległości próbowała rozwikłać ten problem. A jak
działała Veronica? „To zagraża mojemu życiu? O, jak cudownie!
Zawsze marzyłam o tym, aby stała mi się krzywda! Jest jakiś cień
szansy na powtórkę z rozrywki?” W sumie to żadna nowość,
jeżeli chodzi o tego typu klimaty, ale jak na kogoś, kto uważa się
za rozsądną osobę, takie zagrania były dosyć słabe. Nie mogę
jednak odmówić jej dobrego serca. Troska, jaką obdarzała
pogrążoną w rozpaczy matkę oraz panicznie bojącą się duchów
przyjaciółkę, ukazywała ją z lepszej strony, ale i tak – gdyby
mieszkała blisko mnie – wolałabym trzymać się od niej z daleka.
Znacznie
lepiej został wykreowany nauczyciel Veroniki, August Bittner.
Przesiąknięty bólem po utracie jedynej córki, gorączkowo
rozpaczał, że jej duch jest jednym z nielicznych, które nie
nawiedzają ludzi. Rozgoryczony tym stanem, popadł w obłęd
nakazujący mu zrobić wszystko, aby zmienić ten stan rzeczy.
Mężczyzna nie cofnął się przed niczym, byle tylko doprowadzić
swój makabryczny plan do końca. Przenikanie jego myśli, podążanie
jego śladem, przyprawiało o dreszcze, lecz to towarzyszenie temu
wariatowi znacznie bardziej trzymało mnie przy mroczniejszej stronie
„Wciąż cię widzę”. Choć przerażał mnie, polubiłam go za
autentyczność. Polubiłam za to, że umiejętnie wykorzystywał
rzucane mu przez los szanse. Brzmi to przerażająco, ale gdybyście
mieli wybierać między nim a Veroniką, sami byście mu nieco
kibicowali, aby doprowadził swój plan od A do Z. Dobra, przestaję,
bo już stąpam po cienkim lodzie!
Szczerze?
Daniel Waters miał dobry pomysł na fabułę. Motyw grozy przenika
przez nią jak duchy przez ściany, jednak gdyby skupić całą uwagę
na jego piórze, to wiele pozytywnych wrażeń umyka przez to bokiem.
Sama kreacja Veroniki, głównej bohaterki, pozostawia wiele do
życzenia. Autor próbował wcielić się w nastolatkę, powołując
do życia słynne stereotypy, lecz doskonale widziałam, że ten
eksperyment wyszedł mu dość pokracznie. To samo tyczy się ubogich
opisów, gdzie nawet przeszło mi przez myśl, że tak właściwie
„Wciąż cię widzę” przypomina lekko rozbudowany scenariusz,
gdzie efekty specjalne oraz aktorzy odwaliliby całą resztę.
Wiadomo, czytelnik bez wyobraźni nie zdoła docenić tego, co tutaj
poczynił, ale nawet bogaci w nią z czasem będą mieli dość
dopowiadania sobie pewnych zdarzeń czy widoków.
Muszę
pochwalić wydawnictwo Dolnośląskie za zmianę tytułu. „Wciąż
cię widzę” brzmi znacznie lepiej od „Złam moje serce tysiąc
razy”. Nawet bardziej pasuje do fabuły, co ogromnie mnie cieszy. W
ogóle... skąd autorowi przyszedł do głowy tamten tytuł?
Podsumowując.
„Wciąż cię widzę” byłoby dobrym dreszczowcem, z ciekawie
poprowadzoną kryminalną nutą, gdyby nie szereg nietrafionych
pomysłów na całokształt. Choć panująca tutaj atmosfera
przyprawia o ciary, a każdy najdrobniejszy szelest może spowodować,
że aż podskoczymy, to jednak książce brakuje czegoś, co mogłoby
pogłębić ten stan i pozwolić o sobie długo nie zapomnieć. Ot,
co – historia lada moment wywietrzeje z mojej głowy, a ja zdążę
zapomnieć, że takowa w ogóle przewinęła się przed moimi oczyma.
Chyba że zapoznam się z filmem na jej podstawie, ale się jeszcze
nad tym zastanowię.
MOJA
OCENA:
★★★★★☆☆☆☆☆
Chyba to nie jest książka dla mnie. Lubię fantastke, lecz duchy, zjawy mnie przerażają. Coś w tym jest co mówisz też raz miałam takie przeżycie że nie wiem czy naprawdę widziałam zjawe czy mi się to wydało. 🙈
OdpowiedzUsuńTa książka wydaje mi się berdzo intresująca
OdpowiedzUsuńNie są to moje klimaty :) ale polecę ją mojej koleżance, która lubi fantastykę :)
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie nie przekonuje - raz, że nie lubię się bać, dwa, że opis zdadza fabułę, trzy - ostatnio nie ciągnie mnie do wątków miłosnych.
OdpowiedzUsuńCzasami mam wrażenie, że współczesny pospiech dnia codziennego nieuchronnie wkrada się w nurt narracji powieści, tak jakby liczyła się tylko prędkość scenariusza zdarzeń, nie ma w tym miejsca na celebrowanie odczuć i emocji, złapania oddechu na przemyślenia, słuchanie się w głosy postaci, interpretacje ich osobowości i postaw.
OdpowiedzUsuńBiorę tą książkę. Tak jak ty wierzę w zjawiska paranormalne, co więcej sama takiego doświadczyłam, więc coś być musi. Na bank będę się bać, a to oznacza, że książkę będę czytać tylko w dzień 😁 tak samo miałam z "Demonologami" ale i tal się bałam 🙈
OdpowiedzUsuńChyba słyszałam o filmie, ale nie wiedziałam, że to na podstawie książki. Chociaż to jednak nie jest powieść dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńGdzieś, kiedyś czytałam, albo oglądałam coś podobnego, ale za cholerę nie mogę sobie przypomnieć co to było. Nie mniej myślę, że chętnie przeczytam. Sama przekonam się, czy ta historia wpisze się w moje gusta. Dodam tylko, że bardziej podobałby mi się oryginalny tytuł ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam chociażby dla gęsiej skórki, ciekawe czy będę mieć :D
OdpowiedzUsuńlubię tematykę duchów i jestem w stanie przymknąć oko na te niedociągnięcia, skoro piszesz, że atmosfera jest taka mroczna ;)
OdpowiedzUsuńJa raczej się nie skuszę. Lubię książki z deszczykiemd, ale skoro szybko można o niej zapomnieć to szkoda mi na nią czasu
OdpowiedzUsuńMyślę, że mimo wszystko dam książce szansę :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak bardzo żałuję, że ta książka nie okazała się być świetna. Uwielbiam taką tematykę i sama mocno wierzę, że duchy istnieją. Kilka razy zdarzyło mi się doświadczyć dziwnych zdarzeń. Ostatnie miało miejsce jakoś w grudniu zeszłego roku. Dziadek mojego chłopaka, mieszkający piętro nad nimi zmarł po walce z ciężką chorobą. Podłoga między piętrami jest cienka - dziadek nieraz jak coś chciał, po prostu stukał kijem od miotły w podłogę. Pewnej nocy niedługo po jego śmierci nie mogłam zasnąć. Leżałam i się kręciłam - czułam dziwny niepokój. W pewnym momencie (był to środek nocy) usłyszałam wyraźne kroki, kilka stompnięć, jakby ktoś szedł z holu w stronę kuchni. Już miałam budzić chłopaka, lecz gdy złapałam go za rękę, odgłosy ucichły. Chłopak upiera się, że mógł to być jakiś kot, który zakradł się do domu (drewniana konstrukcja), jednakże czy kot mógłby aż tak mocno i wyraźnie hałasować?? Dźwięk przypominał kroki człowieka, kilka wyraźnych - nie dwa, czy trzy, które mogły mi się "wydawać" :) coś... Dziwna sprawa. Do dzisiaj mnie to zastanawia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Od bardzo dawna siedzę w thrillerach i mam wysokie wymagania odnośnie do tego gatunku. Tutaj widzę, że nie warto sobie zawracać głowy tą książką.
OdpowiedzUsuńCzasami nawet żałuję, że tyle thrillerów już pochłonęłam, bo tak trudno daję się czymś zaskoczyć. ;)
UsuńRaczej nie sięgnę po tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńJako nastolatka lubiłam tego typu literaturę. Z chęcią powróciłabym do tego gatunku :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie do końca wyszło, bo sam pomysł na fabułę i klimat mnie zachwycił :) Ale chyba nie zdecyduję się tracić czasu na niedopracowaną i przeciętną lekturę...
OdpowiedzUsuńA zapowiadało się tak ciekawie, że już chciałam po tę książkę sięgnąć. Ale skoro piszesz, że tak łatwo o niej zapomnieć, to odpuszczę. Co do tego typu sytuacji, które opisałaś na początku - jestem osobą twardo stąpającą po ziemi i generalnie w duchy oraz siły nadprzyrodzone nie wierzę, ale w takich zdarzeniach coś jest... Fascynuje mnie to, szczerze powiem.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce. Jestem ciekawa jak ja ją bym odebrała, bo mnie bardzo zaciekawiła recenzja.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJaka szkoda, ze kreacja bohatera tak skopała tak dobrze zapowiadającą się historię. I teraz nie wiem czy czytać, czy nie, bo denerwujący bohater mnie zawsze odstręcza (jak w Jeźdźcu miedzianym).
OdpowiedzUsuń