niedziela, 7 kwietnia 2019

DZIEŃ ŚWISTAKA LEVEL HARD [Stuart Turton – „Siedem śmierci Evelyn Hardcastle”]

Autor: Stuart Turton
Tłumaczenie: Łukasz Praski
Tytuł oryg.: The Seven Deaths of Evelyn Hardcastle
Gatunek: kryminał/thriller, fantastyka
Wydawca: Wydawnictwo Albatros
Liczba stron: 544

Opis: Evelyn Hardcastle będzie umierać każdego dnia, aż do momentu, gdy ktoś odkryje, kim jest jej zabójca. Wśród gości zaproszonych do Blackheath jest kilku ludzi, którzy próbują to zrobić. Nie mają równych szans ani równych możliwości. Stale przeżywają ten sam dzień, usiłując rozwiązać zagadkę, lecz każdy wieczór nieubłaganie przeszywa dźwięk wystrzału z rewolweru…
Jeśli Aiden Bishop nie zwycięży w wyścigu o odkrycie tożsamości mordercy, nigdy nie opuści posiadłości. Ma osiem szans: każdego ranka przez osiem dni obudzi się w ciele innego gościa... Jeśli nie uda mu się znaleźć zabójcy, cały cykl zacznie się od początku. I znów będzie musiał odkrywać, kim są jego przeciwnicy i który z nich pod eleganckim ubraniem skrywa śmiertelnie ostry nóż…
[opis wydawcy]

Nigdy nie lubiłam kryminałów. Wydawały mi się do bólu nudne i schematyczne, a przez większość z nich przelatywałam z obojętnością godną zawodowego krytyka literackiego. Już dawno poddałam się w poszukiwaniach czegoś, co choć trochę przypadłoby mi do gustu, bo po prostu wiedziałam, że to nie mój przedział tematyczny. Jeżeli myślicie, że napiszę teraz: „W końcu znalazłam kryminał idealny dla mnie!”, to się mylicie, ale już teraz mogę wam się przyznać, że Siedem śmierci Evelyn Hardcastle niezwykle przypadło mi do gustu. Problem tkwi w tym, że gdyby nie fantastyka, na której gruncie zbudowano ten kryminał, zapewne nie byłaby to tak intrygująca powieść. Także można powiedzieć, że ulubioną historię kryminalną jednocześnie znalazłam, jak i nie znalazłam. Ciekawi, dlaczego tytułowa Evelyn Hardcastle umarła aż siedem razy? Zapraszam do recenzji!

KRYMINALNE ZAGADKI BLACKHEAT – CZYLI JAK ODKRYĆ ZABÓJCĘ, BĘDĄC WSZYSTKIMI, TYLKO NIE SOBĄ

Już na samym początku muszę obdarować autora mentalnymi oklaskami, ponieważ zastosował ciekawy zabieg już przy tytule. Początkowo myślimy, że liczba „siedem” jest tutaj małym spoilerem, wobec czego czujemy się trochę oburzeni, ale jak się okazuje, kryje się za tym zupełnie inny, nieco zwodniczy zamysł, który w chwili rozwiązania wywoła u nas niezłe zdziwienie, ale również satysfakcję. Na uznanie zasługuje także sam początek, który wprowadza nas w intrygujący i nietypowy klimat powieści. Może nie dzieje się wiele i informacje są mocno dawkowane, a często nawet sfałszowane, jednak niekiedy same opisy oraz toczące się pomiędzy postaciami dialogi są dla nas wystarczające.
Nie jest to na pewno historia prosta do zrozumienia. Trzeba się przy niej naprawdę mocno skupić. Jeżeli ktoś lubi pomijać niektóre fragmenty powieści, kiedy ta zaczyna go nudzić, w przypadku Siedmiu śmierci… nie jest to dobre rozwiązanie. Dlaczego? Bo jeśli choć przez chwilę będziecie zmęczeni fabułą i przekartkujecie książkę, mogą wam umknąć ważne elementy, dzięki którym rozwiążecie ostatecznie zagadkę (choć może samoczynnie rozwiązanie tajemnicy to za dużo powiedziane – na pewno na którymś etapie zostaniecie zaskoczeni).
Jeżeli chodzi o warstwę kryminalną, jest ona wykonana naprawdę dobrze, choć jednocześnie muszę przyznać, że w momencie ostatecznego rozwiązania nie byłam wielce zdziwiona. To nie jest książka, która wali nas w twarz kryminalną oryginalnością – autor korzysta nieco z przetartych szlaków, ale na szczęście ładnie ubiera je w zagadkowość, dzięki czemu nie dostajemy odgrzanego kotleta. Ten odgrzany kotlet na pewno zostałby podany czytelnikom, gdyby zabrakło tutaj fantastyki. Wtedy zapewne sama machnęłabym ręką, uznając Siedem śmierci… za kolejną przeciętną powieść kryminalną, w której nie ma ani grama nowości, bo choć niekiedy autor zgrabnie nas zwodzi, to jednak pięścią w brzuch przez jego zagrywki nie dostajemy.
Jak sam opis wskazuje, główny bohater (smutno mi, że zostało zdradzone jego imię. W tym miejscu od razu budzi się mój wewnętrzny gniew skierowany do wydawców. Nie jest to może super istotny spoiler, ale jednak zabiera nam trochę radości) będzie oglądał śmierć Evelyn Hardcastle z różnych perspektyw i nie spocznie, dopóki nie odkryje, kto tak naprawdę ją zabił. Oczywiście nie będzie siedział w tym całkiem sam, w końcu ktoś musiał mu wyjaśnić zasady działania gry… Chociażbym chciała, nie mogę więcej zdradzić! Bynajmniej musicie mi uwierzyć na słowo, że warstwa fantastyczna jest naprawdę dobrze skonstruowana, choć jednocześnie przyznaję, że nie od razu mnie do siebie w pełni przekonała. Dopiero pod sam koniec, kiedy jeden z bohaterów wyjaśnił, po co w ogóle była ta gra, zakochałam się w tej sferze bez pamięci.
Siedem śmierci… to naprawdę dobrze zaplanowana, rozbudowana i pełnokrwista powieść, jednak mam wrażenie, że chwilami autor trochę za bardzo komplikował fabułę. Czasami musiałam się wracać i kilka razy czytać niektóre wyjaśnienia, żeby dopiero do mnie dotarło to, co się wydarzyło. Aby spamiętać wszystko, co ważne w tej książce od samego początku do końca, trzeba mieć dobrą pamięć albo przynajmniej trzeba ją pochłonąć za jednym zamachem. Ja niestety czytałam ją około tygodnia, więc wiele rzeczy w trakcie zapominałam. Czasami nie rozumiałam poszczególnych punktów fabularnych. Mieszały mi w głowie tak, że sama uznawałam je w końcu za wyuzdane, na szczęście te z reguły pod sam koniec ładnie się wyjaśniały. Jednymi słowy: autor stąpał po cienkiej linii, ale ostatecznie to zwodzenie i potężna dawka niewyjaśnionych spraw wyszły książce na dobre. Mimo wszystko nie obraziłabym się, gdybyśmy nie dostali lawiną komplikacji prosto w twarz! Bo chaos nie zawsze musi sprawiać czytelnikowi przyjemność.

PORADNIK: JAK ZAKOCHAĆ SIĘ W GŁÓWNYM BOHATERZE, KTÓRY NICZEGO NIE PAMIĘTA I WYSTĘPUJE W OŚMIU ODSŁONACH

W Siedmiu śmierciach… wydarzyło się coś, co do tej pory mnie dziwi. Zakochałam się w bohaterze, o którym kompletnie nic nie wiedzieliśmy, ponieważ utracił pamięć, na dodatek zmieniał wcielenia wraz z charakterami jak rękawiczki. Przez chwilę myślałam, że mogłam go darzyć taką sympatią, ponieważ nosił moje ulubione imię (Aiden <3), jednak szybko okazało się, że po prostu miał w sobie niesamowity czar. Nie mam pojęcia, jak to w ogóle możliwe, żeby zakochać się w bohaterze, o którym tak mało wiemy! Podejrzewam, że najpierw zjednał mnie sobie pierwszą postacią, w której skórze się znajdował. Potem byłam zaś pod wrażeniem tego, jak walczył z poszczególnymi charakterami gości, w których się wcielał. Ostatecznie poruszyło mnie, że nie chciał wypełnić zagadki tylko po to, aby wydostać się z tej przedziwnej pętli. Kryła się w nim jakaś dziwna, nie do końca widoczna empatia, upór, a także inteligencja. To dlatego z czystym sumieniem mogę przyznać, że staje się jedną z moich ulubieńszych postaci, choć jednocześnie jest to dosyć osobliwa sytuacja! Niektórzy mogliby mnie wręcz nazwać książkowym dziwakiem.
W powieści na uwagę zasługuje tutaj cały szereg bohaterów, a szczególnie tych, w które wcielał się Aiden. Poznaliśmy nie tylko ich cechy charakteru (nieraz dominowały one nad panem Bishopem), ale również uczucia, myśli, więzy z innymi ludźmi, motywy, obawy, a czasem nawet ich historie życiowe. Na dodatek każdy z nich miał swoje wady, jak i zalety – nic w nich nie było białe czy czarne, a po prostu ludzkie. Myślę, że nie można było lepiej zadbać o kreacje. Naprawdę, już dawno nie widziałam tak dogłębnie przedstawionych postaci.
Jeżeli chodzi o sympatię do poszczególnych bohaterów (pomijając oczywiście samego Aidena), bardzo spodobał mi się doktor Sebastian Bell czy policjant Jim Rashton. Za to z postaci, którym do głów nie można było zajrzeć, dobrze sprawował się Daniel i Doktor Dżuma (szczególnie przy samym końcu, kiedy dowiadujemy się, jakie mają motywy). Czy jest ktoś, za kim nieszczególnie tutaj przepadałam? Owszem. Była to Anna. Nie spodobała mi się również relacja powstała pomiędzy Aidenem a Anną. Dla mnie ich więź początkowo była naprawdę ciekawa, ale gdy w końcu wysunięto na światło dzienne ich prawdziwe tożsamości, miałam mały zjazd. To dlatego zakończenie nie do końca przypadło mi do gustu. Nie akceptowałam ślepego zapatrzenia Aidena w Annę, które do tego zakończenia doprowadziło. Przez ten dosyć irracjonalny związek moja ocena książki nieco spadła. Jednak oczekiwałam tutaj innego rozwiązania. Może bardziej… dramatycznego, a jeśli nie, to przynajmniej prawdziwego.

Podsumowując. Siedem śmierci Evelyn Hardcastle to dobry kryminał i bardzo dobra fantastyka, która została od początku do końca genialnie zaplanowana. Nie wywołuje w nas co prawda skrajnych emocji i nie mamy ochoty krzyczeć z zachwytu czy przerażenia, jednak mimo to wielokrotnie jesteśmy zaskakiwani fabularnymi zwrotami, które wielokrotnie pchają nas przez stronice, obiecując niesamowitą przygodę. Bohaterowie są ludzcy, pełnokrwiści i wykreowani z należytym szacunkiem do książkowych tożsamości. Fabuła uchodzi czasem za nieco zbyt zagmatwaną i skomplikowaną, jednak na sam koniec jesteśmy uraczeni całkiem zgrabnymi wyjaśnieniami. Zakończenie nie było jak dla mnie satysfakcjonujące, ale to już zależy od gustu. Osobiście polecam książkę wszystkim tym, którzy lubią kryminały, ale jeszcze bardziej polecam ją osobom, które tych kryminałów nie lubią, za to obracają się w fantastyce. Skoro mnie się spodobało, zaryzykuję stwierdzeniem, że wam również się spodoba!


OCENA:
★★★★★★★★☆☆


STREFA DEMONICZNYCH CYTATÓW:

– Ma pan zwyczaj grzebać w cudzych rzeczach osobistych, panie Rushton? (…)
– Ostatnio tak – przyznaję.
– Może przydałoby się panu jakieś hobby.
– Mam hobby, staram się uratować pani życie.

Gdy masz za mało informacji, jesteś ślepy, gdy za dużo, zostajesz oślepiony.

20 komentarzy:

  1. Nie dla mnie :(

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dr Аgbazara-świetny człowiek, ten lekarz pomoże mi odzyskać mojego kochanka Jenny Williams, który zerwał ze mną 2 lata temu z jego potężnym zaklęciem, i dzisiaj wróciła do mnie, więc jeśli potrzebujesz pomocy, skontaktuj się z nim przez e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub zadzwoń / WhatsApp +2348104102662. I rozwiąż swój problem jak ja.

      Usuń
  2. Ta książka ostatnio bardzo często rzuca mi się w oczy. Wiele osób się nią zachwyca, a mną targają bardzo sprzeczne emocję. Boję się, że ogromnie się tą powieścią rozczaruję...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czuję się ani przekonana, ani zachęcona :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacyjny i oryginalny pomysł na detektywistyczną zagadkę, a przy tym umiejętnie skupiający uwagę na ogólnej perspektywie i jednocześnie istotnych detalach. Zupełnie jakby wielokrotnie wchodziło się do tej samej rzeki, podobna sceneria, grupa postaci, rzut zdarzeń, ale za każdym razem nieco inny wir sekretów i przebieg wartkiego nurtu strumienia. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaciekawiła mnie ta książka, w wolnej chwili na pewno po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wydaje się w porządku lekturą :D
    Pozdrawiam!
    https://bookcaselover.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Slyszalam co nieco o tej ksiazce i bardzo intrygowal mnie tytul. Twoja recenzja zachecila mnie jeszcze bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Teraz mam niezły dylemat, bo kryminały bardzo lubię, za to fantastyki, zupełnie nie czytam. 😊

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie już sam opis książki intryguje, a recenzja utwierdziła mnie w tym, że chcę przeczytać tę książkę. Połączenie kryminału i fantastyki brzmi ciekawie. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo intrygującą książka, choć nie wiem, czy nie byłabym z tych ludzi, co są znużeni i sobie przewracają strony, by zobaczyć, czy ta nudna sceneria dalej rozkwita. Dlatego dzięki za ostrzeżenie. Będę wiedziała, aby uważnie trzymać się tekstu i choćby mnie męczył, nie przepuszczę ani jednego akapitu. A nawet, jeśli będzie trzeba, zacznę robić notatki. Tak, to zapowiedź tego, że mam tę książkę w planach. Sama zobaczę, czy ten kryminał miałby w ogóle sens, gdyby nie fantastyka. No i zamierzam ocenić oryginalność „Siedmiu śmierci...”.

    OdpowiedzUsuń
  11. Po Twojej recenzji muszę przeczytać, dlatego zapisuję sobie tytuł :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie słyszałam o tej książce i już widzę,ile mnie ominęło :) Kryminałów też jakoś specjalnie nie czytam, choć lubię po nie sięgnąć od czasu do czasu. Takie połączenie kryminału z fantastyką brzmi interesująco. Ciekawie napisana recenzja 😊
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Lubię kryminały, opis fauły jest bardzo interesujący, w dodatku podoba mi się okładka ♥
    Pomyślę o tej książce w wolnej chwili :)
    Świetny blog, dodaję, aby zostać z tobą dłużej. :)
    Pozdrawiam, Pola.
    www.czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Też nigdy nie szalałam za kryminałami, większość była "jest, bo jest, nie obdarowują mnie dreszczykiem emocji", ale mam kilka perełek, które aż proszą się, by je jeszcze raz przeczytać. Po twojej recenzji myślę, że "Siedem śmierci" może być taką perełką i chętnie ją przeczytam <3. /Aga

    http://arystokratkispodksiegarni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Przyznaję się, zaintrygowała mnie ta książka. Uwzględnię ją w planach czytelniczych :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ostatnio kupiłam tę książkę i mam w planach wkrótce się za nią zabrać :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Rzadko kiedy decyduję, że chcę przeczytać daną książkę po opisie, jednak kiedy znalazłam ją w zapowiedziach już mnie zaintrygowała, teraz tylko czekam aż wpadnie w moje rączki. Mam nadzieję, że spodoba mi się co najmniej tak jak Tobie! :D
    (I świetny tytuł na posta, mnie się zawsze takie motywy kojarzą z Dniem Świstaka. :P)

    OdpowiedzUsuń
  18. Książka raczej nie dla mnie, ale kawę z Nero uwielbiam <3 Korzystam zawsze, jak jestem w Warszawie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dr Аgbazara-świetny człowiek, ten lekarz pomoże mi odzyskać mojego kochanka Jenny Williams, który zerwał ze mną 2 lata temu z jego potężnym zaklęciem, i dzisiaj wróciła do mnie, więc jeśli potrzebujesz pomocy, skontaktuj się z nim przez e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub zadzwoń / WhatsApp +2348104102662. I rozwiąż swój problem jak ja.

    OdpowiedzUsuń