Autor:
Alek Rogoziński
Tytuł:
Śmierć w blasku fleszy
Seria/Cykl:
-
Gatunek: komedia kryminalna
Wydawnictwo:
Edipresse
Ilość
stron: 304
Dwójka
przyjaciół, Mariusz i Dominika, prowadzi agencję zajmującą się
organizacją imprez. Kiedy otrzymują zlecenie przygotowania pokazu
mody najpopularniejszych polskich projektantów, starają się zrobić
wszystko, aby stał się on najważniejszym wydarzeniem towarzyskim
sezonu.
Cel
zostaje osiągnięty! Niestety nie tak, jak to sobie wymarzyli...
Pokaz
kończy się morderstwem znanej modelki, a podejrzenia padają na
jedną z pracownic ich agencji. Mario i Miśka postanawiają wziąć
sprawy w swoje ręce i rozpoczynają własne śledztwo, w którym
pomaga im uwielbiająca zagadki kryminalne mama Dominiki. Czy z takim
wsparciem przyjaciołom uda się odnaleźć zabójcę i uratować
reputację firmy?
[Opis
wydawcy]
Show-biznes
od zawsze rządził się swoimi prawami. Możecie mówić, co
chcecie, ale jednak przyznacie mi rację, że większość sławnych
osób zawdzięcza swój „blask” kontrowersjom, jakie wokół
siebie roztaczają. Tego typu celebryci bywają dosłownie wszędzie:
na bankietach, premierach filmowych czy nawet pokazach mody. Nie
zawsze interesuje ich właściwy cel zgromadzenia, a sam fakt, że
można pogłębić znajomości. Wraz z nimi zaistnieje szansa, iż
ktoś „wyżej postawiony” ich zauważy, umożliwiając rozwój
„kariery”. Tylko jak zabłyszczeć wśród śmietanki
towarzyskiej, kiedy cała uwaga kilkudziesięciu, a nawet kilkuset
osób skupia się... na morderstwie znanej modelki?
RAZ,
DWA, TRZY, MORDERCĄ JESTEŚ... A NIE, CZEKAJ – POMYLIŁAM SIĘ...
TAKŻE ZACZNĘ OD POCZĄTKU: RAZ, DWA, TRZY...
Zanim
ktokolwiek został pozbawiony życia, pozwolono mi na spokojnie
zapoznać się z bohaterami, którym było dane wziąć udział w tym
kryminalnym, aczkolwiek pełnym komediowych akcentów przedstawieniu.
Alek Rogoziński podsycał ciekawość, wielokrotnie powtarzając, że
pochłonięci gorączkowymi przygotowaniami przed największym,
najbardziej spektakularnym wydarzeniem towarzyskim roku jeszcze nie
zauważyli podrzuconej pod nogi emocjonalnej bomby z opóźnionym
zapłonem. A kiedy tylko ta wybuchła – czas nagle przyśpieszył.
Wielowątkowość
wprowadziła tutaj co nieco chaosu. Zdarzało mi się pogubić w
toczących się wydarzeniach, a nadmiar bohaterów sprawiał, iż od
czasu do czasu musiałam sobie przypominać, kto jest kim (dzięki
ci, pa... ekhem, Alku za spis postaci!). Nieraz czy dwa wydawało mi
się, że część tych pokręconych perypetii można było śmiało
wyciąć, na spokojnie pominąć, tyle że... to była specjalna
zagrywka autora. Gdyby nie ten fabularny harmider, całe śledztwo
nie miałoby aż takiej siły rażenia. Alek Rogoziński specjalnie
(!) manewrował między próbującymi dojść do siebie po
niespodziewanym morderstwie, wywołując mętlik w głowie. Niemal
bezczelnie, raz za razem, próbował wmówić, kto tak właściwie
stoi za śmiercią puszcz... znaczy się popularnej modelki, by za
chwilę rozmyślić się i przenieść moje zainteresowanie na kogoś
innego. Nie powiem, przez jakiś czas opierałam się temu. Wolałam
nie dać zapędzić się w kozi róg, ale – niestety – autor
zdołał mnie przechytrzyć. Tworzona przeze mnie lista podejrzanych
stopniowo malała, skupiając się na poszczególnych osobach, aż w
końcu dostałam solidnego „liścia” w policzek, co mnie nieco
zabolało. Zrozumiałam, że może przy powieściach młodzieżowych
jeszcze umiem uchodzić za wybitnego detektywa, ale przy tego typu
książkach muszę się jeszcze wiele nauczyć...
Emocje
przy czytaniu „Śmierć w blasku fleszy” niemal sięgały zenitu.
Czułam ten dreszczyk ekscytacji, gdy odkrywano świeży trop w
sprawie, pozwalający dostrzec coś, co dotąd skrywało w cieniu. A
kiedy tylko rozgrzane do czerwoności umysły prawie wybuchały,
szybko wślizgiwały się elementy humorystyczne, pozwalające nie
tylko na chwilę oddechu, ale też rozluźnienie nerwów. Zdarzało
mi się wybuchać śmiechem, gdzie po chwili biłam się po łapach,
upominając samą siebie. Przecież nie mogłam zapominać o tym, że
na kartach książki nadal czai się morderca, a nikt nie był w
stanie przewidzieć jego kolejnych kroków w swej niezrozumiałej dla
wielu zabawie!
„NIBY
ŻE JA TEGO NIE ROZWIĄŻĘ? POTRZYMAJ MÓJ PŁASZCZ! I KAPELUSZ! I
SŁOIKI Z KONFITURKAMI! I TE Z GOŁĄBKAMI! I TE...”
Możecie
sobie pisać, że najważniejszymi postaciami są tutaj nie
pozwalający sobie na fuszerkę, łasy na domowe obiadki Mario czy
próbująca zdrowo się odżywiać, zawsze skora do pomocy
przyjacielowi Misia. Możecie sobie jojczyć, że to właśnie oni
wzięli sprawy w swoje ręce, dzięki czemu z godziny na godzinę
przybliżano się do schwytania mordercy. Nie, nie i jeszcze raz nie.
Niepodważalną królową „Śmierci w blasku fleszy” została
mama Dominiki, a mianowicie pani Stefania! Starsza kobieta (pewnie za
to określenie obdarzyła by mnie takim spojrzeniem, że przez
tydzień bałabym się ruszyć, z obawy o rzuconą na mnie klątwę),
ku rozpaczy córki, postanowiła sama wywęszyć człowieka
odpowiedzialnego za to krwawe zamieszanie, wykorzystując przy tym
wachlarz swoich atutów. A co za tym poszło? Wścibskie wpychanie
nosa tam, gdzie nie trzeba z domieszką „komplementów”! W
międzyczasie zdołała nieźle obsypać „komplementami” swoje
dorosłe dziecię, gdzie z jednej strony uśmiech wkradał się na
usta, z drugiej natomiast odczuwało się tę nutkę współczucia.
Dominika od lat nie usłyszała od mamy miłych słów, co
zaowocowało tym, że nie czuła się swobodnie w jej towarzystwie.
Nigdy nie wiedziała, kiedy pani Stefania postanowi wbić kolejną
szpilę. Ich relacja nie była zdrowa, dlatego też bardzo chciałam,
aby wreszcie star... znaczy się „wiecznie osiemnastoletnia”
kobieta przejrzała na oczy, nim straci dziecko.
Podobało
mi się również poprowadzenie wątku mordercy, który... skrył się
pomiędzy innymi bohaterami. Jak gdyby nic śledziliśmy jego losy,
nawet nie przypuszczając, że tak właściwie to on jest
odpowiedzialny za śmierć uzależnionej od seksu modelki. W sumie,
Alek Rogoziński każdej z postaci ofiarował pewne cechy, przez co
każda mogłaby zostać oskarżona o celowe pozbycie się denatki.
Wiadomo – jednych polubiłam bardziej, innych znacznie mniej,
jednak każde z nich wnosiło coś do fabuły, a to najważniejsze!
Twórczość
Alka Rogozińskiego to dla mnie żadna nowość. Poznałam już dwie
jego książki (obiecuję, że kiedyś nadrobię pozostałe), dlatego
wspomnienie o tym, że „Śmierć w blasku fleszy” jest
najdojrzalszą w jego dorobku – oniemiałam. Pozwoliłam sobie sama
sprawdzić, czy to stwierdzenie w ogóle powinno zaistnieć i
przyznam, że... osoba odpowiedzialna za jego głoszenie miała
rację. Autor przystopował z kreowaniem wulgarnych, rzucających
mięsem niczym Magda Gessler talerzami bohaterek. Poszedł w zupełnie
inne strony, pokazując, że nie tylko sprośne żarty i dobrze
wplecione w fabułę przekleństwa mogą nas rozśmieszyć,
jednocześnie wywołując ciary na plecach. Owszem, od czasu do czasu
przewijało się coś takiego, bo przecież – halo – kto chociaż
raz nie zaserwował czegoś z tamtych przykładów, niech pierwszy
rzuci kamieniem, ale nie da się nie zauważyć, że tym razem skupił
się on na skomplikowanych relacjach rodzinnych, tworzących tło dla
morderstwa. Alek Rogoziński uświadamia, że wystarczy dosłownie
niewiele, aby wyrządzić krzywdę i zrazić do siebie bliskich. A
robimy jeszcze gorzej, kiedy nie znamy granic w kwestii pomocy, co
może doprowadzić do przykrych konsekwencji...
Podsumowując.
„Jeszcze jeden rozdział i idę spać”? Nie w przypadku tej
książki! „Śmierć w blasku fleszy” nie tylko nie pozwoli wam
się od siebie oderwać, aż nie wylądujecie na ostatniej stronie,
ale również zapewni olbrzymi ból szczęki, niezależnie od
intensywności śmiechu. Nie można także zapomnieć o nutce
ekscytacji i dreszczach grozy, kiedy staramy się rozwiązać
narzuconą nie tylko na bohaterów, ale także na nas krwawą
zagadkę. To dobrze skrojona komedia kryminalna, na dodatek w
dojrzalszym wydaniu. Nie wierzysz? Sprawdź sam!
MOJA
OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
DEMONICZNA
STREFA CYTATÓW:
No
proszę, kompletnie nie opłaca się być uprzejmym dla ludzi. Robisz
im przysługę, a oni cię mordują.
Jakoś nigdy nie miałam ochoty na zapoznanie się z twórczością Rogozińskiego...
OdpowiedzUsuńAkurat lubię wielowątkowość. Pozwala to na niezłą burze mózgów, a spis postaci tym bardziej doceniam (skoro jest aż tyle różnych kwestii!!)
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości autora. Jednak komandos kryminalna to dla mnie zupełną nowosc. Mam ochotę przeczytać.
OdpowiedzUsuńJest w moich planach od kiedy zobaczyłam ją w zapowiedziach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Kurcze jakoś za pierwszy razem, gdy czytałam o tej książce nie czułam się nią zainteresowania. Jednak po przeczytaniu tej recenzji zmieniłam zdanie o sto osiemdziesiąt stopni.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Właśnie skończyłam czytać, dlatego wybacz, nie czytam na razie, ale wrócę zapoznać się z Twoimi wrażeniami po spotkaniu z książką dopiero, kiedy spiszę swoje. :)
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam! :)
UsuńZgodnie z obietnicą, jestem. :) Często ciężko jest mi utrzymać się na fali żartobliwości twórców powieści kryminalnych, zaś tutaj natychmiast dałam się ponieść rytmowi swobodnego nabijania się z ludzkich ułomności i charakterów, przekroju cech właściwych tak naprawdę każdemu z nas. Mega dawka humoru, niewymuszonego, naturalnego, bezpretensjonalnego, plus lekka narracja - największe atuty książki. :)
UsuńSłyszałam wiele o tym autorze, jednak nie czytałam żadnej jego książki ;)
OdpowiedzUsuńCały czas mam w planach zabranie się za książki Alka Rogozińskiego, ale ciągle mi nie po drodze :D Chociaż niekwestionowaną liderką dla mnie, jeśli chodzi o komedie kryminalne jest i zawsze będzie Joanna Chmielewska :)
OdpowiedzUsuńChyba tym razem nie sięgnę po Twoją polecaną książkę. Jakoś za dużo mam tej tematyki na liście do przeczytania.
OdpowiedzUsuńJestem chole... bardzo bardzo ciekawa tej książki. Słyszałam o kilku książkach tego autora (a dokładniej o dwóch ;p) i coraz bardziej mam ochotę w końcu zapoznać się z którąś z nich. Jak tylko do tego dojdzie, mam w planach dobrze się bawić i troszkę pogłówkować więc bardzo prawdopodobne, że zacznę od właśnie tej pozycji.
OdpowiedzUsuńUwierzyłam, ale i tak po nią sięgnę.. fajnie będzie przeczytać coś innego :D
OdpowiedzUsuńJa za to poznałam autora osobiście na Targach Książki, ale jeszcze nie czytałam ani jednej jego książki ;) Jakoś nie po drodze mi z komediami kryminalnymi ;)
OdpowiedzUsuńTym razem nie moja bajka, ale cieszę się że tobie się bardzo podobało. Że czułaś ten dreszczyk emocji i że morderca był zaskoczeniem :)
OdpowiedzUsuńCzeka u mnie w kolejce:)
OdpowiedzUsuńCzekam na swój egzemplarz tej książki i przyznam, że po przeczytaniu Twojej recenzji mam jeszcze większą ochotę na tę historię! Widać, że książka wywarła na tobie pozytywne wrażenie i wywołała wiele emocji. Mam nadzieję, że ze mną również tak będzie.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki Alka Rogozińskiego, choć słyszałam o tych komediach kryminalnych już wiele dobrego. Może kiedyś spróbuję, jak uporam się z zaplanowanym stosem książek, który nieustannie robi się coraz wyższy.
OdpowiedzUsuńOjejku, Alek Rogoziński - od tylu lat planuję go poznać, wciąż nie wychodzi. Bardzo podoba mi się dystans autora do siebie, który przejawia w postach na fb. Podejrzewam, że jego twórczość literacka także przypadłaby mi do gustu.
OdpowiedzUsuń