poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Odnajdę mordercę, zobaczycie! Ale najpierw zrobię wam swojskiej jajecznicy! [ALEK ROGOZIŃSKI – „ŚMIERĆ W BLASKU FLESZY”]


Autor: Alek Rogoziński
Seria/Cykl: -
Gatunek: komedia kryminalna
Wydawnictwo: Edipresse
Ilość stron: 304

Dwójka przyjaciół, Mariusz i Dominika, prowadzi agencję zajmującą się organizacją imprez. Kiedy otrzymują zlecenie przygotowania pokazu mody najpopularniejszych polskich projektantów, starają się zrobić wszystko, aby stał się on najważniejszym wydarzeniem towarzyskim sezonu.
Cel zostaje osiągnięty! Niestety nie tak, jak to sobie wymarzyli...
Pokaz kończy się morderstwem znanej modelki, a podejrzenia padają na jedną z pracownic ich agencji. Mario i Miśka postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i rozpoczynają własne śledztwo, w którym pomaga im uwielbiająca zagadki kryminalne mama Dominiki. Czy z takim wsparciem przyjaciołom uda się odnaleźć zabójcę i uratować reputację firmy?
[Opis wydawcy]

Show-biznes od zawsze rządził się swoimi prawami. Możecie mówić, co chcecie, ale jednak przyznacie mi rację, że większość sławnych osób zawdzięcza swój „blask” kontrowersjom, jakie wokół siebie roztaczają. Tego typu celebryci bywają dosłownie wszędzie: na bankietach, premierach filmowych czy nawet pokazach mody. Nie zawsze interesuje ich właściwy cel zgromadzenia, a sam fakt, że można pogłębić znajomości. Wraz z nimi zaistnieje szansa, iż ktoś „wyżej postawiony” ich zauważy, umożliwiając rozwój „kariery”. Tylko jak zabłyszczeć wśród śmietanki towarzyskiej, kiedy cała uwaga kilkudziesięciu, a nawet kilkuset osób skupia się... na morderstwie znanej modelki?


RAZ, DWA, TRZY, MORDERCĄ JESTEŚ... A NIE, CZEKAJ – POMYLIŁAM SIĘ... TAKŻE ZACZNĘ OD POCZĄTKU: RAZ, DWA, TRZY...

Zanim ktokolwiek został pozbawiony życia, pozwolono mi na spokojnie zapoznać się z bohaterami, którym było dane wziąć udział w tym kryminalnym, aczkolwiek pełnym komediowych akcentów przedstawieniu. Alek Rogoziński podsycał ciekawość, wielokrotnie powtarzając, że pochłonięci gorączkowymi przygotowaniami przed największym, najbardziej spektakularnym wydarzeniem towarzyskim roku jeszcze nie zauważyli podrzuconej pod nogi emocjonalnej bomby z opóźnionym zapłonem. A kiedy tylko ta wybuchła – czas nagle przyśpieszył.
Wielowątkowość wprowadziła tutaj co nieco chaosu. Zdarzało mi się pogubić w toczących się wydarzeniach, a nadmiar bohaterów sprawiał, iż od czasu do czasu musiałam sobie przypominać, kto jest kim (dzięki ci, pa... ekhem, Alku za spis postaci!). Nieraz czy dwa wydawało mi się, że część tych pokręconych perypetii można było śmiało wyciąć, na spokojnie pominąć, tyle że... to była specjalna zagrywka autora. Gdyby nie ten fabularny harmider, całe śledztwo nie miałoby aż takiej siły rażenia. Alek Rogoziński specjalnie (!) manewrował między próbującymi dojść do siebie po niespodziewanym morderstwie, wywołując mętlik w głowie. Niemal bezczelnie, raz za razem, próbował wmówić, kto tak właściwie stoi za śmiercią puszcz... znaczy się popularnej modelki, by za chwilę rozmyślić się i przenieść moje zainteresowanie na kogoś innego. Nie powiem, przez jakiś czas opierałam się temu. Wolałam nie dać zapędzić się w kozi róg, ale – niestety – autor zdołał mnie przechytrzyć. Tworzona przeze mnie lista podejrzanych stopniowo malała, skupiając się na poszczególnych osobach, aż w końcu dostałam solidnego „liścia” w policzek, co mnie nieco zabolało. Zrozumiałam, że może przy powieściach młodzieżowych jeszcze umiem uchodzić za wybitnego detektywa, ale przy tego typu książkach muszę się jeszcze wiele nauczyć...
Emocje przy czytaniu „Śmierć w blasku fleszy” niemal sięgały zenitu. Czułam ten dreszczyk ekscytacji, gdy odkrywano świeży trop w sprawie, pozwalający dostrzec coś, co dotąd skrywało w cieniu. A kiedy tylko rozgrzane do czerwoności umysły prawie wybuchały, szybko wślizgiwały się elementy humorystyczne, pozwalające nie tylko na chwilę oddechu, ale też rozluźnienie nerwów. Zdarzało mi się wybuchać śmiechem, gdzie po chwili biłam się po łapach, upominając samą siebie. Przecież nie mogłam zapominać o tym, że na kartach książki nadal czai się morderca, a nikt nie był w stanie przewidzieć jego kolejnych kroków w swej niezrozumiałej dla wielu zabawie!

„NIBY ŻE JA TEGO NIE ROZWIĄŻĘ? POTRZYMAJ MÓJ PŁASZCZ! I KAPELUSZ! I SŁOIKI Z KONFITURKAMI! I TE Z GOŁĄBKAMI! I TE...”

Możecie sobie pisać, że najważniejszymi postaciami są tutaj nie pozwalający sobie na fuszerkę, łasy na domowe obiadki Mario czy próbująca zdrowo się odżywiać, zawsze skora do pomocy przyjacielowi Misia. Możecie sobie jojczyć, że to właśnie oni wzięli sprawy w swoje ręce, dzięki czemu z godziny na godzinę przybliżano się do schwytania mordercy. Nie, nie i jeszcze raz nie. Niepodważalną królową „Śmierci w blasku fleszy” została mama Dominiki, a mianowicie pani Stefania! Starsza kobieta (pewnie za to określenie obdarzyła by mnie takim spojrzeniem, że przez tydzień bałabym się ruszyć, z obawy o rzuconą na mnie klątwę), ku rozpaczy córki, postanowiła sama wywęszyć człowieka odpowiedzialnego za to krwawe zamieszanie, wykorzystując przy tym wachlarz swoich atutów. A co za tym poszło? Wścibskie wpychanie nosa tam, gdzie nie trzeba z domieszką „komplementów”! W międzyczasie zdołała nieźle obsypać „komplementami” swoje dorosłe dziecię, gdzie z jednej strony uśmiech wkradał się na usta, z drugiej natomiast odczuwało się tę nutkę współczucia. Dominika od lat nie usłyszała od mamy miłych słów, co zaowocowało tym, że nie czuła się swobodnie w jej towarzystwie. Nigdy nie wiedziała, kiedy pani Stefania postanowi wbić kolejną szpilę. Ich relacja nie była zdrowa, dlatego też bardzo chciałam, aby wreszcie star... znaczy się „wiecznie osiemnastoletnia” kobieta przejrzała na oczy, nim straci dziecko.
Podobało mi się również poprowadzenie wątku mordercy, który... skrył się pomiędzy innymi bohaterami. Jak gdyby nic śledziliśmy jego losy, nawet nie przypuszczając, że tak właściwie to on jest odpowiedzialny za śmierć uzależnionej od seksu modelki. W sumie, Alek Rogoziński każdej z postaci ofiarował pewne cechy, przez co każda mogłaby zostać oskarżona o celowe pozbycie się denatki. Wiadomo – jednych polubiłam bardziej, innych znacznie mniej, jednak każde z nich wnosiło coś do fabuły, a to najważniejsze!

Twórczość Alka Rogozińskiego to dla mnie żadna nowość. Poznałam już dwie jego książki (obiecuję, że kiedyś nadrobię pozostałe), dlatego wspomnienie o tym, że „Śmierć w blasku fleszy” jest najdojrzalszą w jego dorobku – oniemiałam. Pozwoliłam sobie sama sprawdzić, czy to stwierdzenie w ogóle powinno zaistnieć i przyznam, że... osoba odpowiedzialna za jego głoszenie miała rację. Autor przystopował z kreowaniem wulgarnych, rzucających mięsem niczym Magda Gessler talerzami bohaterek. Poszedł w zupełnie inne strony, pokazując, że nie tylko sprośne żarty i dobrze wplecione w fabułę przekleństwa mogą nas rozśmieszyć, jednocześnie wywołując ciary na plecach. Owszem, od czasu do czasu przewijało się coś takiego, bo przecież – halo – kto chociaż raz nie zaserwował czegoś z tamtych przykładów, niech pierwszy rzuci kamieniem, ale nie da się nie zauważyć, że tym razem skupił się on na skomplikowanych relacjach rodzinnych, tworzących tło dla morderstwa. Alek Rogoziński uświadamia, że wystarczy dosłownie niewiele, aby wyrządzić krzywdę i zrazić do siebie bliskich. A robimy jeszcze gorzej, kiedy nie znamy granic w kwestii pomocy, co może doprowadzić do przykrych konsekwencji...

Podsumowując. „Jeszcze jeden rozdział i idę spać”? Nie w przypadku tej książki! „Śmierć w blasku fleszy” nie tylko nie pozwoli wam się od siebie oderwać, aż nie wylądujecie na ostatniej stronie, ale również zapewni olbrzymi ból szczęki, niezależnie od intensywności śmiechu. Nie można także zapomnieć o nutce ekscytacji i dreszczach grozy, kiedy staramy się rozwiązać narzuconą nie tylko na bohaterów, ale także na nas krwawą zagadkę. To dobrze skrojona komedia kryminalna, na dodatek w dojrzalszym wydaniu. Nie wierzysz? Sprawdź sam!

MOJA OCENA:
★★★★★★★☆☆☆


DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:

No proszę, kompletnie nie opłaca się być uprzejmym dla ludzi. Robisz im przysługę, a oni cię mordują.


19 komentarzy:

  1. Jakoś nigdy nie miałam ochoty na zapoznanie się z twórczością Rogozińskiego...

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat lubię wielowątkowość. Pozwala to na niezłą burze mózgów, a spis postaci tym bardziej doceniam (skoro jest aż tyle różnych kwestii!!)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam twórczości autora. Jednak komandos kryminalna to dla mnie zupełną nowosc. Mam ochotę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest w moich planach od kiedy zobaczyłam ją w zapowiedziach :)

    Pozdrawiam
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze jakoś za pierwszy razem, gdy czytałam o tej książce nie czułam się nią zainteresowania. Jednak po przeczytaniu tej recenzji zmieniłam zdanie o sto osiemdziesiąt stopni.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie skończyłam czytać, dlatego wybacz, nie czytam na razie, ale wrócę zapoznać się z Twoimi wrażeniami po spotkaniu z książką dopiero, kiedy spiszę swoje. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodnie z obietnicą, jestem. :) Często ciężko jest mi utrzymać się na fali żartobliwości twórców powieści kryminalnych, zaś tutaj natychmiast dałam się ponieść rytmowi swobodnego nabijania się z ludzkich ułomności i charakterów, przekroju cech właściwych tak naprawdę każdemu z nas. Mega dawka humoru, niewymuszonego, naturalnego, bezpretensjonalnego, plus lekka narracja - największe atuty książki. :)

      Usuń
  7. Słyszałam wiele o tym autorze, jednak nie czytałam żadnej jego książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cały czas mam w planach zabranie się za książki Alka Rogozińskiego, ale ciągle mi nie po drodze :D Chociaż niekwestionowaną liderką dla mnie, jeśli chodzi o komedie kryminalne jest i zawsze będzie Joanna Chmielewska :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba tym razem nie sięgnę po Twoją polecaną książkę. Jakoś za dużo mam tej tematyki na liście do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem chole... bardzo bardzo ciekawa tej książki. Słyszałam o kilku książkach tego autora (a dokładniej o dwóch ;p) i coraz bardziej mam ochotę w końcu zapoznać się z którąś z nich. Jak tylko do tego dojdzie, mam w planach dobrze się bawić i troszkę pogłówkować więc bardzo prawdopodobne, że zacznę od właśnie tej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwierzyłam, ale i tak po nią sięgnę.. fajnie będzie przeczytać coś innego :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja za to poznałam autora osobiście na Targach Książki, ale jeszcze nie czytałam ani jednej jego książki ;) Jakoś nie po drodze mi z komediami kryminalnymi ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tym razem nie moja bajka, ale cieszę się że tobie się bardzo podobało. Że czułaś ten dreszczyk emocji i że morderca był zaskoczeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czekam na swój egzemplarz tej książki i przyznam, że po przeczytaniu Twojej recenzji mam jeszcze większą ochotę na tę historię! Widać, że książka wywarła na tobie pozytywne wrażenie i wywołała wiele emocji. Mam nadzieję, że ze mną również tak będzie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Alka Rogozińskiego, choć słyszałam o tych komediach kryminalnych już wiele dobrego. Może kiedyś spróbuję, jak uporam się z zaplanowanym stosem książek, który nieustannie robi się coraz wyższy.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ojejku, Alek Rogoziński - od tylu lat planuję go poznać, wciąż nie wychodzi. Bardzo podoba mi się dystans autora do siebie, który przejawia w postach na fb. Podejrzewam, że jego twórczość literacka także przypadłaby mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń