Tłumacz: Lech Jęczmyk
Tytuł: Śniadanie mistrzów
Tytuł oryg.: Breakfast
for Champions
Gatunek: fantastyka naukowa, literatura
piękna
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 336
Opis: W „Śniadaniu mistrzów” Vonnegut w
typowy dla siebie sposób obnaża bolączki współczesnego świata – dehumanizację
jednostki w społeczeństwie, którym rządzi technologia, spustoszenie środowiska naturalnego
i ustawiczne wojny.
Dwayne Hoover, bogaty sprzedawca
samochodów, nagle dochodzi do wniosku, że wszyscy ludzie są maszynami. Kilgore
Trout, nikomu nieznany autor powieści fantastycznonaukowych, sądzi, że życie ma
już za sobą. Spotkanie tych dwóch samotnych ludzi na szybko umierającej
planecie to doskonały pretekst do przedstawienia – z niepozbawioną humoru
ironią – świata, w którym żyjemy.
[opis
wydawcy]
Wszyscy lubimy dziwne książki (nawet
jeżeli się do tego nie przyznajemy). Często fabuła, czy raczej jej brak, jest tak
dziwiący, że w końcu zaczyna nam się to podobać. Dlaczego? Być może dlatego, że
na morzu sztampowości wciąż poszukujemy czegoś, co byłoby oryginalne, a
dziwność niewątpliwie niesie ze sobą powiew świeżej treści. Kurt Vonnegut jest
mistrzem abstrakcji. Jego powieści kpią sobie z otaczającego nas świata. Na pewno nie tworzył książek dla wszystkich ludzi, ponieważ nie są one
łatwe w odczycie, a czasem i za bardzo kontrowersyjne.
Ostatnim razem czytałam vonnegutowską Kocią
kołyskę i od tamtej pory stałam się jego wielką fanką. Jednak czy utrzymał moją literacką
miłość przy życiu, kiedy przeczytałam Śniadanie mistrzów? Cóż, muszę przyznać,
że zachwyt nieco zelżał.
Książka niewątpliwie ma w sobie
elementy, które mnie zachwyciły, jak i elementy, które nie za bardzo przypadły
mi do gustu. Może zacznę od tych gorszych rzeczy, bo z reguły pisanie o nich
pozwala na wyzwolenie negatywnych czytelniczych emocji.
Śniadanie mistrzów jest opatrzone
rysunkami autora. Chyba najpopularniejszym z nich jest dziura w zadku (pojawia
się na stronicach aż dwa razy), składająca się z kilku kresek wędrujących do jednego centralnego punktu. Zapewne znajdzie
się grono ludzi, którym ten zabieg przypadnie do gustu, ale mnie chwilami te
ilustracje naprawdę irytowały, szczególnie gdy przerywały lekturę, nie
wprowadzając niczego nowego do akcji. Zazwyczaj tekst poprzedzający takie
obrazki brzmiał: „A tak wyglądał [wstaw słowo]”. Dobrze, rozumiem. Vonnegut
standardowo starał się zrobić z ludzi idiotów, jawnie sobie z nich kpiąc, ale
jednak wciąż uważam, że te ilustracje były niezwykle irytujące. Jednocześnie, tak ukradkiem, przyznam się, że niektóre obrazki nawet mi się podobały. Było ich kilka, ale jednak ciekawie nawiązywały do treści i miały jakiś symboliczny cel. Jednym z nich podzielę się poniżej:
Jeżeli chodzi o Kocią kołyskę, ta
przynajmniej miała jakąś fabułę, w Śniadaniu mistrzów dostajemy tak ogromne
pomieszanie z poplątaniem, że ja już sama nie byłam pewna, co tam się dzieje.
Rozumiem zamysł autora – sam pisał o tym, że ten chaos jest celowy – jednak
chwilami to przeskakiwanie z jednego wątku do drugiego, z jednej osoby do
kolejnej (szczególnie jeżeli poszczególne postacie nie miały znaczenia dla historii), sprawiało, że w
końcu nie wiedzieliśmy, o czym ta książka jest i do czego prowadzi. Naprawdę trzeba było
się skupić, aby wyróżnić tematykę główną lektury.
To, co najlepiej autorowi wychodzi, to
jawne obrażanie określonej społeczności. Tym razem byli to Amerykanie. W oczy
najbardziej rzucał mi się opisywany rasizm oraz liczne wojny. Wspominane również były
niekiedy ważne amerykańskie osobistości. Uważam, że tu autor jak zwykle
poradził sobie doskonale. Tak samo doskonale poradził sobie z symbolami
określonych przywar. Podobało mi się na przykład nazywanie tego, co szkodzi ludzkiej
psychice, chemikaliami. Genialne były również wstawki z wymyślonych przez
jednego z bohaterów fragmentów powieści – tu już dostawaliśmy taką abstrakcję,
że głowa niemal wybuchała mi od nadmiaru dziwności. Ale to miało swój urok,
naprawdę! Tak samo przedstawienie drugiego z bohaterów, który po przeczytaniu
takiej opowieści sam kompletnie oszalał. Obłęd w tej historii ma wielkie
znaczenie. Już sam narrator, którym mógłby być Vonnegut (ale tego do końca
nie jesteśmy pewni), wprawia nas w niepokojące uczucie, które podpowiada nam, że
mamy do czynienia z kimś, kogo charakteryzują wymyślne urojenia. Nie powiem, że
osoba opowiadająca historię, którą sama stworzyła (przyznaje się do tego na
kartach książki) budzi we mnie sympatię, ale sam pomysł na powołanie do życia bohatera wymyślającego na bieżąco, bez większego planu, fragmenty powieści, a
nawet wchodzenie w interakcję ze stworzonymi przez siebie postaciami, jest
naprawdę ciekawym zagraniem. Jaki z tego wniosek? Śniadanie mistrzów to naprawdę porąbana historia. Chcecie
dowodów? Cóż, na pewno opisywanie długości przyrodzenia każdego z bohaterów nie
uchodzi za normalne!
Podsumowując. Ta
opinia nie mogła być dłuższa, w końcu Vonnegut jest po prostu Vonnegutem. O
jego książkach zawsze będziemy wyrażać się podobnie. Jak dla mnie jedna z jego
najbardziej kontrowersyjnych książek była nieco zbyt ciężka i zbyt abstrakcyjna, nawet jak na autora, jednak ostatecznie miała w sobie jakiś nieodparty urok, a
więc tą przyjemną dziwność utopioną w morzu szaleństwa. Może gdyby nie panował
tu tak ogromny chaos, czytałoby się tą powieść przyjemniej i nieco lżej, jednak
uważam, że i tak można się przy niej dobrze bawić. Po prostu potrzebujemy
więcej skupienia. Czy będę polować na kolejne książki Vonneguta? Oczywiście! I
wam też to polecam, jeżeli jesteście fanami fantastycznej abstrakcji.
OCENA:
★★★★★★☆☆☆☆
Nie znam jeszcze twórczości autora, ale chcę to niedługo zmienić. Lubię czasem sięgać po dziwne książki i chociaż czasem taki wprowadzony chaos mi przeszkadza to i tak je czytam. :D
OdpowiedzUsuńJeszcze nie słyszałam o tej książce i jakoś w ogóle mnie ona nie zainteresowała. Sam opis niczym mnie nie zachwycił, a stwierdzenie, że książka jest dziwna, tylko mnie zniechęciło. Po Twojej recenzji na pewno nie sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńNie, zdecydowanie nie jest to książka dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Czytałam "Kocią Kołyskę" i bardzo mi się podobała, ale po tę książkę raczej nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Fantastic Chapter
Kolejny raz otrzymuję silny impuls, aby sięgnąć po książkę tego autora, a to bardzo cieszy, ma swój urok wpisanie książki na czytelniczą listę, a później wyczekiwanie spotkania z nią. Dziwne, osobliwe, oryginalne książki, to jest coś zdecydowanie dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę tego autora musiałam czytać na zajęcia, jednak nie przekonał mnie do siebie. Na razie nie będę sięgać po inne jego książki może z czasem do nich dorosnę i zrozumiem ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam wcześniej wspomnianej przez Ciebie książki tego autora. Czasem lubię sięgać po specyficzne, na swój sposób oryginalne książki. Z chęcią zobaczę czy jej to książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Nazwisko mi znane, a tu takie słabe noty? Oj, muszę sama sprawdzić jak do mnie przemówi!
OdpowiedzUsuńLubię kontrowersyjne książki, bo sama lubię zaskakiwać i zadziwiac. Jednak ta książka nie jest do mnie na tę chwilę, bo nie jest to to miejsce i czas. Jakby mie patrzeć są to w pewien sposób wymagające książki. Dlatego trzeba się nad nimi dobrze zastanowić.
OdpowiedzUsuńDo Vonneguta ciągle się przymierzam, ale ciągle boję się, że w sumie nie zrozumiem, o co u niego chodzi :D Jak rany boskie, po prostu muszę się w końcu przekonać i przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTeraz jestem w trakcie czytania książki chociaż która zawiera zestaw opowiadań i one są także bardzo dziwne i kontrowersyjne Jak na razie sama nie wiem co o niej mam sądzić ale jeszcze jej nie skończyłam czytać także zobaczymy A co do śniadanie mistrzów raczej po nią nie sięgnę
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem, czy lubię dziwne książki? Może te z dosyć "oryginalną" fabułą przewijały mi się przez ręce i nawet-nawet niektóre zrobiły na mnie jakieś wrażenie, ale czy mogłabym uznać, że mi się podobały? W dziwnych książkach fajne jest to, że sztampowość i przewidywalność odchodzą w cień, ale autorzy zazwyczaj chcą za bardzo odejść od tamtych ram. To powoduje, że książka robi się za bardzo przekombinowana. No i chaotyczna. A takie niespecjalnie mnie przekonują.
OdpowiedzUsuńJa chyba wolę jakieś klasyczne proste książki bez żadnych udziwnień, także chyba książka by mi nie podeszła.
OdpowiedzUsuńhttp://sar-shy.blogspot.com
Właśnie przymierzam się do twórczości Vonneguta, już wiem żeby nie zaczynać od tej książki, bo może być na początek dal mnie za trudna, ale czy jest jakaś, którą mogłabyś polecić na start?
OdpowiedzUsuńNo nie wiem... ponoć się jestem małą hejciarą, jednak nie lubię takiego jawnego wyśmiewanie się z danej społeczności. Jakoś to do mnie nie trafia. Ani nie bawi, a tym bardziej nie zachwyca.
OdpowiedzUsuńTwój opis tej książki też mnie ityrował... I niestety zniechęcił jak widzę wielu czytających. Dla mnie ta książka była cudowna i to jak została napisana było wspaniałą zabawą. Totalny odlot :) Była inna, bardzo poszerzyła moje horyzonty. Polecam lubiącym myśleć samodzielnie i lubiącym bawić się formą, a nie takim którzy mają wszystko podane na tacy. *
OdpowiedzUsuń