Tłumacz: Anna Bereta-Jankowska
Tytuł: Wiśniowe serce
Tytuł oryg.: Cherry
Crush
Seria: BOMBonierki
Tom: 1
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: IUVI
PREMIERA: 24.04.2019
Opis: Cherry jest niepoprawną marzycielką i… no
cóż, powiedzmy, że lubi fantazjować. Chodzi do szkoły, miewa kłopoty z
koleżankami, nauczyciele jej nie rozumieją… Klasyka.
Ale
w jej życiu zachodzi rewolucyjna zmiana: Cherry przeprowadza się z ojcem do
jego dziewczyny i staje się częścią niesamowitej rodziny Tanberry, wielkiej,
hałaśliwej i… ciut zwariowanej. Teraz Cherry mieszka we wspaniałym starym domu
na szczycie nadmorskiego klifu i wszystko idzie dobrze, dopóki nie zakocha się
w chłopaku jednej z przyrodnich sióstr. Nie trzeba chyba dodawać, że ta
ostatnia nie jest zachwycona i zrobi wiele, by wyeliminować konkurencję.
Podczas
gdy wszyscy są pochłonięci tworzeniem domowej wytwórni czekolady, Cherry musi
wybrać pomiędzy lojalnością wobec zołzowatej siostry a nieodpartym urokiem
Shaya…
[opis wydawcy]
Każdy z nas, czytelników, potrzebuje
czasem czegoś lekkiego do poczytania, a co sprawdza się najlepiej, jak nie
urocze młodzieżówki, które już z oddali pachną wakacjami? Taki przerywnik
przyda się z pewnością każdej zmęczonej ciężkością poszczególnych lektur
osobie. Tym razem padło na mnie. I bynajmniej nie żałuję tej krótkiej, ale
jakże słodkiej przygody.
SŁODKO-GORZKIE
FANTAZJE, CZYLI JAK BYĆ WIARYGODNYM, GDY PISZE SIĘ KSIĄŻKĘ DLA NASTOLATKÓW
Wbrew pozorom Wiśniowe serce to nie książka, która ocieka słodyczą.
Rzeczywiście, jest tu niekiedy uroczo, miło i radośnie, ale dla równowagi mamy
też dramaty, które stanowią całkiem interesującą stronę tej powieści. Na
początku myślałam sobie: jakie problemy mogą mieć dzieciaki, które ledwo weszły
w nastoletni wiek? Okazuje się, że jakie by nie były, wciąż są przedstawione w
taki sposób, że pobudzają w nas empatię.
Rzadko widuję historie dla młodszych
czytelników (przedział wiekowy powyższej książki to jakieś 11–14 lat), które przedstawiają
sobą coś więcej niż ckliwy romans pomiędzy małolatami – mam tu na myśli szczególnie te najnowsze pozycje zza granicy, ponieważ u nas nie są one tak widoczne na rynku. Owszem, tu również znajdziemy wątek
miłosny, ale oprócz tego mamy całkiem dobrze rozwiniętą sferę obyczajową.
Bardzo podobał mi się pomysł na postać, jaką była Cherry. Autorka dobrze ugryzła tutaj jedną z największych wad dziewczynki – tendencję do ciągłego ubarwiania swojego życia, a przy tym okłamywania innych. W normalnym przypadku czulibyśmy się zażenowani, ale jedyne uczucie, które możemy z siebie wyciągnąć, to współczucie. Wiemy bowiem, co uważa o swoim życiu Cherry. Nic dziwnego, że dziewczynka postanowiła pokolorować świat, aby czuć mniejszy ból z powodu samotności, której bynajmniej sama nie wybrała. Ten element naprawdę dobrze autorce wyszedł, bo ma również morał – co z tego, że prosty i sztampowy, skoro sprawdzony. Wiele dzieciaków kłamie jak z nut, próbując się komuś przypodobać, a może właśnie po tej lekturze poczują, że wcale nie muszą tego robić, bo jeżeli naprawdę ktoś ich polubi, to nie za to, jakie mają życie, ale za to, kim dla nich są.
Bardzo podobał mi się pomysł na postać, jaką była Cherry. Autorka dobrze ugryzła tutaj jedną z największych wad dziewczynki – tendencję do ciągłego ubarwiania swojego życia, a przy tym okłamywania innych. W normalnym przypadku czulibyśmy się zażenowani, ale jedyne uczucie, które możemy z siebie wyciągnąć, to współczucie. Wiemy bowiem, co uważa o swoim życiu Cherry. Nic dziwnego, że dziewczynka postanowiła pokolorować świat, aby czuć mniejszy ból z powodu samotności, której bynajmniej sama nie wybrała. Ten element naprawdę dobrze autorce wyszedł, bo ma również morał – co z tego, że prosty i sztampowy, skoro sprawdzony. Wiele dzieciaków kłamie jak z nut, próbując się komuś przypodobać, a może właśnie po tej lekturze poczują, że wcale nie muszą tego robić, bo jeżeli naprawdę ktoś ich polubi, to nie za to, jakie mają życie, ale za to, kim dla nich są.
W opowieści zaskakują mnie najbardziej kolory. Wiemy już, że główna bohaterka ubarwia swój świat, ale nie
wiedziałam, że tak samo będzie się starała zrobić to Cathy Cassidy. Moim zdaniem
to sztuka nadać powieści barwę. Ja osobiście widziałam tutaj róż, i nie ma on
bynajmniej nic wspólnego ze słodkością. Patrząc na Wiśniowe serce od razu
przypominam sobie cygański wóz z lampkami, w którym spała Cherry, a także
kwitnące wiśnie rosnące nieopodal niego. Widzę również rodzinne grille,
niebieską gitarę Shaya, wesołą, ale i dziwną rodzinę, a także pachnące morzem
lato. Te elementy naprawdę mocno ubarwiły powieść. Na tyle że ja sama
rozmarzyłam się o takich młodzieńczych wakacjach, zazdroszcząc bohaterom nie
tylko wolnego czasu, ale również wieku!
Fabuła książki nie jest skomplikowana,
ale całkiem miła dla oka. Szczególnie umiłowałam sobie opisy rodzinnych
spotkań, przy których zawsze było dużo śmiechu, a czasem i dramatów. Ciekawym
pomysłem okazało się stworzenie biznesu związanego z czekoladkami. Był tylko jeden
element, który nie bardzo mi pasował, a mianowicie romans pomiędzy
nastolatkami. Nie był dla mnie wiarygodny. Pierwszy powód to wiek bohaterów.
Dobrze, nie była to gwałtowna miłość na miarę dorosłych ludzi, ale jednak trudno
mi było wyobrazić sobie wielkie uczucie, jakim zaczęła darzyć chłopaka
trzynastolatka. Na dodatek to wszystko zaczęło się tak naprawdę z niczego.
Miłość od pierwszego wejrzenia? Ja tego nie kupuję. Zresztą nie widziałam
dwójki bohaterów jako pary. Niby upierali się, że tak dobrze się znają, a
jednak nie potrafiłam tego dostrzec. Dla mnie lekkie, ale dosadne NIE. Podobała
mi się za to siostrzana relacja, zarówno ta pozytywna, jak i negatywna jej
część. Za tę kreację duże brawa.
SŁODKIE,
SŁODKIE CZARY, CZYLI JAK WYCZAROWAĆ PRZESŁODZONĄ RODZINKĘ, NA KTÓREJ CZELE
STANIE PRAWDZIWA WIEDŹMA
Drugoplanowi bohaterowie nie mieli wyjątkowo
oryginalnych kreacji, ale tu nie będę się niczego czepiać, ponieważ Cathy
Cassidy stworzyła aż sześć tomów serii, z których to każdy opowiada o wyróżnionej postaci. Skoro w pierwszej części to Cherry wiodła prym, a miała naprawdę
ciekawą kreację, myślę, że w kolejnych tomach autorka tak samo postąpi z jej
siostrami. Mnie na razie wystarczyło to, że wszystkie młodsze dziewczyny były
wesołe, a każdą z nich charakteryzowała inna pasja i styl życia. No, dobrze. Była jedna osoba, która
wyróżniała się tak samo jak Cherry, ale niestety z niepozytywnym wydźwiękiem. Mowa
tutaj o najstarszej córce, czyli Honey. Chwilami myślałam, że ją uduszę. Chyba
nigdy w życiu nie spotkałam tak wrednej jędzy, która dosłownie na każdym kroku
ubliża ludziom jak zapatrzona w siebie nastolatka. Najbardziej dziwiło mnie
jednak zachowanie osób, które ją otaczały. Wszyscy wokół niej skakali, łącznie
z rodziną i chłopakiem. Niby na samym końcu sytuacja odrobinę się zmieniła, ale
ja wciąż nie widziałam żadnej poprawy w bohaterce. Fajnie, że pozostała tak
samo wredna do samego końca i nie było żadnego ckliwego nawrócenia się, ale
ktoś mógł ją jednak doprowadzić do porządku, a nie tylko głaskać po główce i
powtarzać za plecami: bo ona czuje się samotna i na dodatek ojciec ją olewa.
Widzicie? Ten długi wywód wskazuje na to, że Honey była bardzo wkurzająca, ale
jednocześnie przekonująca.
W całej historii po macoszemu został
potraktowany Shay. W ogóle do mnie nie przemówił. Fajnie, że to przystojny i miły chłopak, który ze wszystkimi flirtował, ale na tym koniec. Był
tak samo naciągany jak i romans, w który się wkopał.
Mogłabym tu jeszcze wymienić ojca
Cherry i matkę sióstr Tanberry (bardzo mi się podoba to nazwisko), ale pomimo
tego, że byli zakochanymi w sobie artystami, też za wiele nie możemy
powiedzieć. Po prostu byli. Ale akurat w ich przypadku nie potrzebowaliśmy nie
wiadomo jak rozbudowanych relacji, bo i ta, którą przedstawiono, była
wystarczająca.
Podsumowując.
Wiśniowe serce to słodko-gorzka młodzieżówka dla młodszych czytelniczek. Nieraz
się przy niej uśmiechniemy, nieraz wzruszymy, a nieraz na pewno wkurzymy. Nie
ma tutaj skomplikowanej fabuły, ale za to bardzo ciekawie rozbudowane relacje i
barwne, zadowalające wyobraźnię tło. Może jest to książka dla tych, którzy
ledwo weszli w nastoletni wiek, ale nawet dla mnie była to ciekawa przygoda,
przy której dobrze mi się odpoczywało, także nie jestem zawiedziona lekturą i,
choć sama siebie tym zadziwiam, czekam na kolejne tomy!
OCENA:
★★★★★★★☆☆☆
STREFA DEMONICZNYCH CYTATÓW:
Bajki
są kłamstwami tylko wtedy, kiedy udajesz, że są prawdziwe. A jeśli przyznasz,
że to historie, fantazje? Wtedy wolno ci wędrować, gdzie tylko zechcesz.
Myślę, że z racji tego, że nastolatką nie jestem już od dawna to sobie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Niedawno przyszła i jestem ciekawa, jak ja ją odbiorę :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Myślę, że to nie jest książka, którą chcę przeczytać, aczkolwiek cieszę się, że Tobie się podobała.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Polecę kuzynce, ona lubi książki młodzieżowe. :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że historia którą zawiera ta książka tak naprawdę ma się nijak do ekspozycji, znajdującej się na jej okładce. XD Obserwuję i pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuńApetyczna okladka
OdpowiedzUsuńOkładka piękna, ale treść do mnie nie trafia. Niestety.
OdpowiedzUsuńLubię takie książki, ponieważ to one są najbardziej relaksujące :* Mam nadzieję, że się na nią natknę! :D Chociaż według mnie ta okładka powinna być inna. Kojarzy mi się z cukiernią.
OdpowiedzUsuńhttps://weruczyta.blogspot.com/
Jaka słodka okładka. :D Nastolatką nie jestem już dawno, ale książki młodzieżowe czasem czytam. Lubię takie lekkie powieści, więc może się skuszę na tę pozycję. :D
OdpowiedzUsuńKsiążka do mnie niedawno doszła i mam zamiar ją przeczytać. Muszę sobie zaplanować majówkę bo czuje, że po twojej recenzji długo nie postoi na półce do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńCzasami żałuję, że moja córka nie ma swojej blogosfery, że nie odwiedza książkowych blogów, bo wówczas mnóstwo ciekawych propozycji czytelniczych by na nią czekało. Ale ja i tak podsuwam jej pomysły na zaczytanie, a dzięki Twoim recenzjom mam ich mnóstwo. :)
OdpowiedzUsuńZaczytana mama jak Ty to prawdziwy skarb dla dziecka!
UsuńWidziałam tę książkę w zapowiedziach i naprawdę mnie zainteresowała! Chociaż jak sama mówisz, jest to książka dla wczesnej młodzieży (😛), to bardzo chciałabym ją przeczytać i zobaczyć, czy mi również się spodoba. Dodatkowo okładka strasznie mnie zachęca.
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada. Zostawię ją sobie na jakiś luźniejszy dzień.Rzadko wprawdzie czytuję literaturę dla młodzieży, ale skoro tu nie jest tylko ckliwie, to myślę, że warto.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jest to taka młodzieżówka dla młodszych, bo fabuła brzmi ciekawie, ale mimo to raczej po nią nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńOjojoj, doprawdy, alleluja, jakby to powiedziało Licho z "Dożywocia" - nie dla mnie ta książka. Za stara już jestem i nawet mogłabym być matką głównej bohaterki (jeżu, jak to strasznie brzmi!), więc podziękuję. Ale cieszę się bardzo, że Tobie się spodobała :)
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się po tej książce więcej słodyczy. Takiego przesytu, że aż w oczy szczypie. A tutaj taka niespodzianka. Przyznam, że już samym tym stwierdzeniem o lekkiej lekturze pomiędzy czymś bardziej wymagającym (ostatnio nadrobiłam "Lalkę”, bo matura tuż-tuż), potrzebowałabym czegoś takiego. Boli mnie jednak jedna sprawa. Wspomniałaś, że autorka niespecjalnie postarała się z wątkiem miłosnym. Trzynastolatka i miłość od pierwszego wejrzenia? Aż mi przed oczami stanęła popularna w sieci grafika, jak rozmawiają dziewczynki w tym samym wieku i jedna mówi do drugiej, że bardzo ucierpiała przez miłość i czas ruszyć przed siebie. A wtedy pojawia się ktoś z miną AYFKD, mówiący: kto cię k*rwa zranił? Myszka Miki? Ale i tak mam tę książkę na uwadze.
OdpowiedzUsuńPo okładce byłam raczej przekonana, że książka będzie tak przesłodzona, że aze mdląca. Ale serio...13 lat? O ludzie chyba jednak się starzeje 🙈 Kinga
OdpowiedzUsuńJuż w zapowiedziach ta książka przyciągnęła mój wzrok... może dlatego, że jestem na diecie, a od tej pozycji czuć słodkością! Nastolatką nie jestem, ale czasem lubię przenieść się kilka lat wstecz. Dodane do listy.
OdpowiedzUsuńOj, tym razem książka nie dla mnie. Skoro to młodzieżówka i to dla młodszych dziewczyn, to raczej nie wpisuje się w klimat książek, które chętnie czytam.
OdpowiedzUsuń