Autor: Maria Zdybska
Tytuł: Jezioro Cieni
Seria/Cykl: Krucze serce
Tom: II
Gatunek: fantastyka, literatura
młodzieżowa
Wydawnictwo: Inanna
Ilość stron: 425
PREMIERA: 30.04.2019
Lirr i Raiden muszą uciekać z Ysborga
nie tylko przed gniewem jego władczyni, ale również przed
podążającymi ich tropem Łowcami Mocy. Wiedząc, że Maeve nie
spocznie dopóki nie zemści się na nich, dwójka zbiegów
postanawia poszukać schronienia na brzegach mitycznego Jeziora
Cieni.
Odnajdą tam jednak duchy przeszłości,
które mogą zmienić wszystko, co dotąd o sobie wiedzieli i
wszystko, co kiedykolwiek do siebie czuli.
Nadchodzi czas walki z własnymi
demonami!
Nadchodzi czas próby wśród zwodniczych
cieni!
Krucze przeznaczenie zaczyna się
wypełniać!
[Opis wydawcy]
Przeszłość. Można mieć z nią różne
doświadczenia. Dla jednych ludzi jest skarbnicą wielu wspaniałych
chwil. Z przyjemnością do niej wracają, aby powspominać dawne
dzieje z łezką w oku lub próbując odtworzyć dane sceny z życia.
Dla innych zaś stanowi temat tabu. Żyjący dniem dzisiejszym, nie
uznają jej. Wolą nie rozpamiętywać, skupiając się na tym, co
jest tu i teraz. Przeszłość może również malować się w
ciemnych barwach, przenikających do teraźniejszości. Tłamsi, nie
pozwala wziąć głębszego oddechu, jest niczym cichy morderca.
Rozdrapywane rany są w stanie zmusić do zamknięcia się w sobie.
A co, jeśli jest ona dla kogoś
całkowicie nieznana?
ALE ICH KRĘCĄ TAJEMNICZE MIEJSCA
Kiedy już myślałam, że w poprzednim
tomie bohaterowie biją rekord w ilości zrobionych kroków w krótkim
czasie, tak w „Jeziorze Cieni” jeszcze bardziej zaszaleli. Wręcz
nie mogli usiedzieć w miejscu! Ale nie ma w tym nic dziwnego – w
końcu Lirr oraz Raiden byli zmuszeni uciekać przed bezwzględną
królową Ysborga i jej potężnym sojusznikiem, gdzie schwytanie nie
mogło skończyć się dla nich dobrze. Dzielnie podążałam za
nimi, mając wyraźny podgląd na ich kolejne przygody. A te nie
zawsze można było uznać za bezpieczne! Połączona ze sobą w
magiczny sposób, niemal zmuszona do współpracy dwójka co rusz
wpadała w tarapaty. Nieraz myślałam, że nie może zdarzyć się
nic znacznie gorszego, wtedy Maria Zdybska pokazywała, w jak
ogromnym błędzie się znajdowałam. Akcja pędziła na łeb, na
szyję. Fale różnorakich emocji atakowały z impetem, nie
przejmując się tym, że człowiek ledwo zipie od nadmiaru wrażeń.
Nawet zdarzało mi się rozmyślać, czy aby na pewno Lirr oraz
Raiden dotrą bezpiecznie do upragnionego celu!
Oprócz licznych dramatycznych zdarzeń
znalazło się również miejsce na sporą porcję ciekawych,
wywołujących szeroki uśmiech rozmów, podczas których więź
między tą dwójką raz się wzmacniała, a raz wiało od nich
krystalicznym chłodem. Pojawiło się również o wiele więcej
magii, gdzie ta – nie zawsze dająca się ujarzmić – wprowadzała
niemały zamęt. Nie inaczej było z tajemnicami spowijającymi
bohaterów. Żeby je odkryć, trzeba było być niezwykle cierpliwym!
Pojawiła się również szansa lepszego wniknięcia w stworzoną
przez autorkę krainę. Malownicze, zapierające dech krajobrazy
płynnie mieszające się z wywołującymi dreszcze niebezpiecznymi
rejonami zachwycały, równocześnie wzbudzając niepokój. Jednakże
to zdarzenia związane z tytułowym Jeziorem Cieni najbardziej
wzbudziły moją czujność.
Jak wcześniej miałam się na baczności,
uważając na każdy szczegół tej fantastycznej układanki, tak
przy nich trzeba było podwoić, a nawet potroić dawkę skupienia.
Do końca nie wiedziałam, co tutaj jest brutalną prawdą, a co
wyrafinowanym kłamstwem. Nikomu (i niczemu) nie można było ufać.
W sumie, autorce też nie powinno się już ufać, bo to, co ona
zrobiła... Marysiu, jak mogłaś uczynić coś tak brutalnego? Jak
śmiałaś sprawić, że tekst rozmazywał mi się przed oczami, bo
nie mogłam nadążyć z potokiem łez, uparcie zalewających moją
twarz? NO JAK? Wiem, że dzięki temu podsycasz apetyt czytelników
na więcej, ale czy ty jesteś poważna? Jesteś z siebie dumna? Ile
jeszcze zadam tutaj pytań, aby pokazać, jak bardzo mnie to
zabolało?
JAK ONI ZDOŁALI SIĘ NIE POZABIJAĆ?
Lirr... Chociaż dalej uwielbiała rzucać
na prawo i lewo swoimi ulubionymi, oryginalnymi przekleństwami, dało
się wyraźnie zauważyć, że nieco przystopowała. Coraz częściej
okazywała swój gniew na zupełnie inne sposoby. Nie zmieniało to
jednak faktu, że jej ognisty temperament pozostawał bez zmian.
Dalej nie dawała sobie w kaszę dmuchać! Aczkolwiek niepewność
związana z zamgloną przeszłością wyraźnie dawała jej się we
znaki. Dziewczyna z całych sił pragnęła odkryć, kim tak
właściwie jest. Sama nie wiedziała, co ma o sobie właściwie
myśleć. Do tego dochodziły jeszcze niezrozumiałe uczucia,
wprowadzające jeszcze większy chaos w jej głowie. Co zaś się
tyczy Raidena... ten – tradycyjnie – był w niesamowitej formie.
Nadal sypał ciętymi tekstami, odczuwając niemal chorą satysfakcję
z tego, kiedy ta dawała się podpuścić, wyraźnie pokazując swoje
niezadowolenie. Tylko tym razem – wreszcie – mogłam odkryć
powód jego wrednego zachowania. Poznałam jego prawdziwe oblicze.
Odkryłam, że za tym wszystkim kryje się wiele bólu, wiele
niewiadomych, przez co otoczył się takim, a nie innym murem. Taka
postawa pozwalała mu uwierzyć w to, że panuje nad swoim życiem,
gdzie nikt i nic nie będą w stanie podciąć mu nóg. Pozornie
różni, łączyło ich wiele. Choć próbowali temu zaprzeczyć,
byli dla siebie wzajemną podporą, niosącą nadzieję na lepsze
jutro.
Jeżeli miałabym wybrać, który z
drugoplanowych bohaterów zasługuje na większą uwagę, bez
mrugnięcia okiem wskazałabym optymistycznie nastawionego do świata,
lubiącego poflirtować sobie z przystojnymi mężczyznami Mikko.
Przyjaciel Lirr (znacznie lepszy od Caela!) dobitnie udowodnił, że
dziewczyna zawsze może na niego liczyć, niezależnie od poziomu
zagrożenia. Stanowczo stał po jej stronie, nie bojąc się magii,
jaka otaczała dwójkę powiązanych ze sobą banitów. Natomiast,
gdyby pozwolono mi wtargnąć w fabułę, na pewno mieszkańcom
pewnego miejsca mocno by się oberwało. Możliwe, że nie wyszłabym
z tego cało, ale chęć dogryzienia im, wykrzyczenia ich arogancji,
zadufania w sobie by nade mną zwyciężyła. Pragnęłam ukarać to
zadzierające nosy towarzystwo za snucie perfidnych intryg, których
tragiczne skutki były im zdecydowanie na rękę...
Żeby nie było, że zawsze na początek
wystawiam piękną laurkę, kiedy tylko przechodzę do autora,
postawię zacząć od wymierzenia batów. Maria Zdybska ma to do
siebie, że jest uparta. Jak się na coś zaweźmie, to nie da rady
wyperswadować jej tego z głowy. Do czego biję? Do powtórzeń
charakterystycznych cech poszczególnych bohaterów. Jak w „Wyspie
Mgieł” przypominała o żyjącej własnym życiem czuprynie Lirr,
tak tutaj najmocniej rzucały mi się wzmianki o uśmieszku Raidena
(nie dorobił się przez to zmarszczek mimicznych?) i o łabędziej
szyi jednej z kobiet, co było drobnym utrapieniem. Wystarczyło raz
o tym wspomnieć, bym to zapamiętała, drugi raz, abym uznała, że
mocniej utrwalę sobie tę informację, by później wiedzieć, że
to akurat ona się pałęta. Kolejne razy dostarczyły już występ
muzyczny, wykonany przez zespół „Zgrzytanie Zębami”. Dobrze,
starczy tego batożenia demonicznymi widłami. W końcu trzeba
przejść do tej przyjemniejszej części.
Maria Zdybska ponownie oczarowała mnie
wykreowanym przez siebie światem. Zręcznie manewrowała słowami,
by te, łącząc się w magiczną całość, ofiarowały mi
wciągającą historię. I to tak pochłaniającą, że wystarczyła
doba, abym poznała dalsze losy Lirr. Dosłownie nie umiałam się
oderwać, byle tylko jak najszybciej odkryć, co takiego autorka
wymyśliła. Podobało mi się również to, że wprowadziła wątek,
gdzie pokazała, że nie można obdarzać zaufaniem każdego, kto
wyciąga do nas pomocną dłoń, bo nigdy nie wiadomo, czy czasem nie
chwyci naszej ręki, aby pociągnąć nas w ogień. Trzeba z rozwagą
zawierać znajomości, by później tego gorzko nie żałować.
Podsumowując. Powiadają bowiem, że
kontynuacje bywają słabsze od poprzednich części. Że autorzy
osiadają na laurach i poziom drastycznie spada, przez co czuje się
spory niedosyt. Uspokajam – „Jezioro Cieni” uniknęło słynnej
klątwy, dzięki czemu nadal można rozkoszować się niesamowitą,
pełną magii, tajemnic i sporych wrażeń przygodą dwójki
charakternych bohaterów. Popłyńcie ponownie na szerokie wody z
Lirr i Raidenem, pozwalając poprowadzić się w najdalsze zakątki
wyobraźni Marii Zdybskiej. Gwarantuję, że nie będziecie się
nudzić!
MOJA OCENA:
★★★★★★★★☆☆
WYSPA MGIEŁ | JEZIORO CIENI
DEMONICZNA STREFA CYTATÓW:
– Możecie przecież tyle zmienić,
pomóc. Możecie... [...]
– Naprawić ten niedoskonały świat? –
dokończył za nią z mieszanką nonszalancji i wstrętu. – Nie
przyszło ci do głowy, że może bogowie stworzyli go ułomnym
celowo?
[...]
– Świat nie jest ułomny, tylko my go
uparcie niszczymy [...]
– Zaufanie. – Prychnął
zniesmaczony. – Miłość i zaufanie. Ludzie mają denerwującą
tendencję do mieszania tych dwóch uczuć.
[...]
– Mieszania? – dopytywała na
bezdechu.
[...]
– Jestem pewien, że potrafisz zaufać
komuś, kogo nie kochasz, albo pokochać kogoś, komu nie ufasz. –
Uśmiechnął się przebiegle. – Nie zaprzeczaj.
Kiedy nie masz o co walczyć, strach
traci nad tobą władzę.
Śmierć trwa tylko chwilę, ale strach
przed nią – całą wieczność.
Takiej to dobrze. Poczyta sobie, zmaca ładną książeczkę i jeszcze do tego zagra na nosie biednym nieświadomym, osnuwając wszystko pytaniami, od których tylko bardziej chce się czytać. Jak żyć, ja się pytam, jak żyć? Pozostaje czekać do premiery. :P
OdpowiedzUsuńJak żyć? Wystarczająco intensywnie, aby nie zauważyć szybko upływającego czasu. Wtedy nie zdążysz mrugnąć, a już będziesz trzymać Jezioro Cieni w rękach. :D
UsuńWidzę, że urosła nam bardzo ciekawa seria. Z chęcią po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńDzięki tej recenzji już wiem, co będę robić w długi majowy weekend ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam, kiedy z tomu na tom przygoda z serią staje się coraz bardziej wciągająca, a zwłaszcza kiedy dotyczy to klimatów kryminalnych i fantastyki, czyli sfer, gdzie najmocniej pracuje wyobraźnia czytelnika. :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii, ale już wiem, że mam ochotę to zmienić ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy tom już za mną i jak na razie jest dobrze ;)
UsuńMam pewne obawy, czy sięgać po tę książkę, patrząc na wydawnictwo i tę okładkę... Ale grunt, że tobie się podobała :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, że okładka nie każdemu musi się podobać ze względu na użytą czcionkę (sama musiałam się do niej przyzwyczajać), ale zastanawia mnie to, skąd te obawy względem wydawnictwa: Boisz się, bo go nie znasz? A może już ci podpadło?
UsuńBoję się, bo nie znam, a ostatnio kilka razy się ostro przejechałam na książkach nieznanych mi wydawnictw.
UsuńZapowiada się bardzo ciekawa seria. Zastanawiam się tylko, czy ja już czasem nie jestem za stara na takie young adult :(
OdpowiedzUsuńDo premiery jeszcze dużo czasu, a więc jest szansa, że jeszcze uda mi się nadrobić wcześniejszym tom.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Oj z chęcią przeczytała bym te książki :-) Poczekam do premiery tego tomu i przeczytam obie :-)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że w jednym z czytanych przeze mnie kryminałów autorka niemal w każdej dekadzie stron promowała trudniejsze słowo, jakby delektowała się jego brzmieniem i poznanym znaczeniem. Miało to swój urok na początku, ale później stało się swoistym utrapieniem. ;)
OdpowiedzUsuńFantastyka to kompletnie nie mój klimat. Raczej sobie odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Fantastyka to chyba mój ulubiony gatunek książek, dlatego też z zainteresowaniem śledziłam każde kolejne słowo w twojej recenzji. Poprzedniego tomu nie czytałam ale być może skuszę się za jakiś czas. Wprawdzie okładka nie zachwyca i ta dziwnie duża czcionka ;/ ale już jakiś czas temu zakończyłam etap bycia okładkową sroką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Zaraz wyszukam pierwszej części, bo chętnie przeczytam :D
OdpowiedzUsuńA ja nie znam tej pozycji z fantasy. Jak to możliwe, że mi to umknęło. Niedobrze m okładka jest fenomenalna. Nie widziałam za dużo spoilerów. To dobrze, bo mam zamiar poszukać I tomu :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie czekam na premierę "Jeziora Cieni", bo chcę na własne oczy zobaczyć, czy znajdzie się jakiś element, który mnie mocno zaskoczy, czy jednak dalej twórczość pani Zdybskiej będzie dla mnie na granicy przeciętnej z dobrą. Chociaż powiadasz, że Lirr nieco przystopowała z przekleństwami... To dobry znak, bo przyznam, że mnie ociupinę wkurzały. Nie dość, że było ich mnóstwo, to jeszcze je nadużywała przy każdej możliwej okazji. Ale i tak bardziej moje oczy skupią się na Raidenie. Chcę się dowiedzieć, jaki sekret skrywa, bo tym mnie zaciekawiłaś. Także nie pozostaje mi nic innego, jak wejść na strony księgarń i zobaczyć, gdzie można ją nabyć.
OdpowiedzUsuńOoo! Zupełnie się nie spodziewałam tak błyskawicznie i błyskotliwie napisanej recenzji Jeziora Cieni. Wielkie dzięki, Ola! Przeczytałam twoją opinię z prawdziwą przyjemnością. Zapewne nawet nie zdajesz sobie do końca sprawy jak ogromne znaczenie mają dla autora właśnie te pierwsze reakcje na książkę, tym bardziej się cieszę, że Jezioro ci się spodobało (uuufff!). Batożenie z pokorą przyjmuję i biorę sobie do serca. Pozytywy oprawiam w ramkę i wieszam nad łóżkiem. Zakończenie serii już w drodze. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCi bohaterowie są podobni do moich znajomych ;) Chyba przeczytam tylko dlatego, że mi ich przypominają :P A to, że słyszę o tej serii po raz pierwszy, to inna sprawa :P
OdpowiedzUsuńBędę musiała na serio przyjrzeć się tej serii. Wyczuwam tu potencjał, z którym z chęcią bym się zaznajomiła. Mi się okładka naprawdę podoba - lubię takie. No i gatunek, dla mnie bomba.
OdpowiedzUsuńTo chyba nie jest do końca mój klimat. Lubię fantasy, ale coś bardziej w stylu "Pana Lodowego Ogrodu", serii o Koniaszu czy Wiedźminie.
OdpowiedzUsuńBardzo nie ciągnie mnie ostatnio do fantastyki, więc mówię tej serii nie.
OdpowiedzUsuńZawsze jestem pełna podziwu dla kreatywności autorów w kształtowaniu świata fantastyki, wydaje mi się, że wszystko już gdzieś było, a jednak zawsze kilka elementów potrafi mnie zaskoczyć. :) Tradycyjnie już, tytuł podsunęłam mojej młodzieży pod rozwagę. :)
OdpowiedzUsuń